wtorek, 30 września 2014

Kulisy lustracji prof. Witolda Kieżuna

IMG_5055m

Tym razem głównymi bohaterami Przeglądu tygodnia w klubie Ronina byli dr hab. Sławomir Cenckiewicz i Piotr Woyciechowski, autorzy głośnej publikacji opisującej współpracę prof. Witolda Kieżuna z komunistyczną Służbą Bezpieczeństwa. Spotkanie prowadził Cezary Gmyz.



Piotr Woyciechowski zaczął od przedstawienia faktów dotyczących powstawania artykułu w odpowiedzi na szereg fałszywych jego zdaniem zarzutów, zniekształcających na niekorzyść autorów samą publikację, ich intencje oraz przebieg spotkań z prof. Kieżunem. Podkreślił, że fakt współpracy Witolda Kieżuna ze Służbą Bezpieczeństwa PRL w żaden sposób nie unieważnia jego roli w ruchu oporu podczas II wojny światowej,  bohaterstwa podczas Powstania Warszawskiego i cierpień w sowieckim łagrze. Współpraca ta nie przekreśla również jego dorobku naukowego, w tym krytyki transformacji ustrojowej oraz pozytywnej roli, jaką odegrał w rozpalaniu patriotyzmu, szczególnie wśród młodzieży.



Tłumacząc motywy napisania artykułu, Woyciechowski powołał się na konstytucyjne prawo obywateli do wiedzy na temat osób publicznych, a taką osobą stał się jego zdaniem prof. Kieżun i to nie tylko w potocznym wymiarze tego określenia. Woyciechowski przypomniał funkcje, jakie sprawował prof. Kieżun w III RP.


– W 2005 roku prof. Kieżun był członkiem komitetu honorowego popierającego kandydaturę śp. Lecha Kaczyńskiego na prezydenta RP. W 2006 roku w resorcie spaw wewnętrznych i administracji brał udział w ważnych rekrutacjach na wyższe stanowiska resortu i urzędy wojewodów. Podobnie czynił to w resorcie obrony narodowej, gdzie miał wpływ na dobór kadry urzędniczej. To naszym zdaniem umocowało nas do tego, żeby móc publicznie zadać pytanie o jego rolę w Polskiej Rzeczpospolitej Ludowej i odpowiedzieć na nie w oparciu o powszechnie dostępne dokumenty w Instytucie Pamięci Narodowej.


IMG_5049m

Woyciechowski odniósł się także do ostrej reakcji niektórych publicystów, jaką wywołało opublikowanie artykułu o TW Tamiza.


– Zaskoczeniem było dla nas, że udało się narzucić pewną narrację. Wepchnięto nasz artykuł w spór o Powstanie Warszawskie, umocowano nasz artykuł jako narzędzie odpowiedzi wobec prof. Kieżuna za jego krytykę części przedstawicieli środowiska „Do Rzeczy”. Zbudowano wielopiętrowy spisek, który miał na celu zdyskredytowanie Powstania Warszawskiego i osoby profesora, a także części środowiska, które go popierało, a skupionego w konkurencyjnym tygodniku „wSieci”.



Dalej Woyciechowski opowiedział o genezie tego artykułu i swoich poglądach na temat Powstania Warszawskiego, które jak podkreślił, są biegunowo różne od tych, jakie prezentuje Sławomir Cenckiewicz. Zdradził też, kto był inspiratorem artykułu o TW Tamiza.


– Inspiratorem tego artykułu nie był Sławomir Cenckiewicz, byłem nim ja. O tym, że prof. Witold Kieżun jest zarejestrowany w ewidencji Służby Bezpieczeństwa jako tajny współpracownik o pseudonimie "Tamiza" dowiedziałem się na jesieni zeszłego roku. Postanowiłem to zweryfikować. (…) Zebrałem kilkaset stron dotyczących TW "Tamiza", w tym okoliczności werbunku, efektów pracy i oficerów prowadzących.

– To ja pierwszy spotkałem się z profesorem Kieżunem 13 maja tego roku i pierwsze dwa spotkania z nim prowadziłem samodzielnie. Dopiero od końca czerwca w spotkaniach z profesorem brał również udział Sławomir Cenckiewicz. Celem spotkań była weryfikacja materiałów i uzyskanie od profesora jego relacji.


P1300094

Woyciechowski przyznał, że prowadzi projekt naukowy dotyczący badania aparatu represji PRL, którego promotorem jest dr hab. Sławomir Cenckiewicz. W związku z tym przedstawił mu wyniki swoich prac do naukowej weryfikacji. Wymienił publikacje powstałe w ramach tego projektu – dotyczyły one m.in. Solidarności Walczącej, płk. Aleksandra Lichockiego, Pawła Deresza oraz gen. Sławomira Petelickiego.


Odnosząc się do zarzutów dotyczących miejsca i terminu opublikowania artykułu o TW Tamiza, Woyciechowski opowiedział jak wyglądały uzgodnienia na ten temat.


– Jeszcze w czerwcu nie wiedzieliśmy czy ten artykuł pojawi się w „Do Rzeczy” czy też w sojuszniczym tygodniku „Gazeta Polska”. Rozstając się w czerwcu z panem profesorem po kilku godzinach spotkania, umówiliśmy się z nim co do dwóch rzeczy. Po pierwsze, że nasz artykuł nie ukaże się w okresie wakacyjnym ze względu na jego plany urlopowe, zawodowe i obchody 75. rocznicy wybuchu Powstania Warszawskiego.

Umówiliśmy się na spotkanie z gotowym materiałem do publikacji, aby mógł się z nim zapoznać i złożyć pisemną relację. Zagwarantowaliśmy, że jego pisemne odniesienie się do naszej publikacji zostanie wydrukowane w tym samym numerze tytułu prasowego, do którego zdecydujemy się skierować nasz materiał. (…) I tak też się stało, redakcja „Do Rzeczy” słowa dotrzymała.


IMG_5082m

Sławomir Cenckiewicz zwrócił uwagę, że w kontekście współpracy Witolda Kieżuna z SB umyka jego pozycja w Polsce Ludowej.


– Z całą odpowiedzialnością chciałbym powiedzieć, że z perspektywy władz to była postać akceptowana. Jeszcze w okresie, w którym Polska Ludowa nie weszła w fazę październikowego przełomu 1956 roku, Witold Kieżun był traktowany przez obóz władzy jako swój.

Dowodem na to jest wręczenie mu odznaczenia na 10-lecie PRL już w 1954 roku. Dochodzą do tego publikacje, jego aktywność w ZBOWiD, Stronnictwie Demokratycznym czy wreszcie w pracy na rzecz Komitetu Centralnego PZPR. (…) Czy wreszcie wejście prof. Kieżuna w 1980 roku do Centralnej Komisji Wyborczej. Przypominam, że to były jedne z bardziej sfałszowanych wyborów. To wszystko sytuuje profesora Kieżuna na pozycjach, które jeden z dziennikarzy radia WNET określił mianem człowieka establishmentu Polski Ludowej.



Sławomir Cenckiewicz mówił o empatii, z jaką jako autorzy publikacji podeszli do profesora, umożliwiając mu zapoznanie się nie tylko ze zgromadzonymi przez nich materiałami ale - co było ewenementem w jego karierze, ale też nie jest praktykowane w prasie - gotową publikacją na jego temat i odniesienie się do niej.

Opowiedział też o incydencie z pistoletem, który prof. Kieżun opisał w jednym z wywiadów.


– Nic takiego nie miało miejsca, że córka wytrąciła mu pistolet, bo chciał się zabić. Był pistolet, było machanie pistoletem przed Piotrem Woyciechowskim, ale w tym momencie nie było córki. I była ostra amunicja, tylko ona wypadła. Ale równie dobrze ofiarą tej amunicji mógł być Piotr.

Mówimy o tym po raz pierwszy, żebyście państwo zrozumieli z jakim gigantycznym kłamstwem mamy do czynienia i w jak gigantyczne kłamstwo weszła część środowisk patriotycznych.


P1300105


– W imię czego mamy okres Polski Ludowej w życiu profesora Kieżuna brać w nawias? W imię czego mamy nie czytać tych papierów i jego książek z okresu PRL? Na przykład w 1978 roku - kiedy jest Jan Paweł II, jest ROPCiO - jest cytowany aprobatywnie Józef Stalin na temat kontroli pracy w zakładach pracy.


– Gdyby to nie dotyczyło człowieka, który ma taką wielką kartę wojenną i później łagrową, to pewnie bym to ostrzej powiedział, ale cały czas mam w tyle głowy jego bohaterstwo i to, że chcielibyśmy, aby ten przypadek stał się jakąś refleksją na temat losów polskiej inteligencji o międzywojennych i przede wszystkim akowskich korzeniach. Mniej NSZ-owskich, bo ci byli w ogóle poza marginesem.

Choć warto spojrzeć na tych ludzi z empatią, to jednak nie była to norma postępowania, a profesor Kieżun nie jest reprezentatywny dla pokolenia ludzi Armii Krajowej. Ci w okresie PRL na ogół klepali biedę, nie wyszli poza ramy swojego mieszkania, nie mieli paszportu, nie mogli podróżować po świecie, nie wykładali w KC PZPR i na kilku uniwersytetach naraz.


Na koniec swojego wystąpienia Sławomir Cenckiewicz powiedział, że współpraca prof. Kieżuna z SB była tajemnicą poliszynela, a sam o tym fakcie dowiedział się rok temu od osoby związanej z tygodnikiem „wSieci”. Zaznaczył, że w ostatnim czasie zgromadzone w IPN akta dotyczące TW Tamiza były czytane przez wiele osób, także tych, którzy prawicy i Polsce życzą jak najgorzej i tylko kwestią czasu było, kiedy to ktoś odpali.


Z autorami artykułu o współpracy prof. Kieżuna z SB polemizowali niektórzy uczestnicy przeglądu tygodnia w klubie Ronina, inni zadawali pytania dotyczące szczegółów współpracy. Poruszono m.in. kwestie wiarygodności dokumentów SB oraz rzeczywistego szkodzenia tym, na których donosił TW Tamiza, a co bezpośrednio nie wynika z udostępnionych dokumentów, na co zwrócił uwagę Roch Baranowski, który wcześniej opublikował w internecie artykuł w obronie profesora Kieżuna. Pytano też czy są dowody na ewentualną grę z SB prowadzoną przez profesora w celu ukrycia współpracy z amerykańskim wywiadem.

Pełny zapis spotkania na filmie:




Relacja: Czarek Czerwiński, Margotte, Bernard


IMG_5062m

IMG_5096m

Więcej zdjęć:
https://www.flickr.com/photos/55306383@N03/sets/72157647801460008/

Dokumenty SB dotyczące TW Tamiza znajdują się tutaj:
 http://dorzeczy.pl/id,4347/Prof-Kiezun-i-SB-Dokumenty-IPN.html

sobota, 27 września 2014

70 lat temu - Powstanie Warszawskie w obronie wolności

W klubie Ronina znakomity aktor Jerzy Zelnik oraz muzyk i kompozytor Robert Grudzień zaprezentowali spektakl muzyczno-słowny upamiętniający 70. rocznicę Powstania Warszawskiego.
IMG_4699m

Autorzy spektaklu zaimprowizowali symboliczną barykadę z zatkniętą biało-czerwoną flagą. Przewodnikiem po walczącej Warszawie uczynili Mirona Białoszewskiego, autora "Pamiętnika z powstania warszawskiego”. Wykorzystali także wiersze Zbigniewa Jasińskiego ps. "Rudy" ("Pieśń o Powstaniu" oraz "Żądamy amunicji" - do tego ostatniego utworu muzykę napisała Dominika Świątek), Edwarda Chudzyńskiego ps. "Eddy" ("Łączniczka Zosia"), śpiewaną elegię Wojciecha Popkiewicza "Polonez 44", a także pieśni powstańcze: "Marsz Mokotowa", "Warszawskie dzieci", Pałacyk Michla".

Scenariusz przygotował Jerzy Zelnik. Akompaniujący aktorowi muzyk i kompozytor Robert Grudzień zaprezentował autorskie utwory, oddające atmosferę tamtych dni.

Monodram jest jednym z wielu spektakli patriotycznych przygotowanych przez artystów z cyklu: „Powstanie Warszawskie 1944 – Z miłości do Ojczyzny”.







IMG_4681m

IMG_4622n

IMG_4629m

IMG_4746m

Relacja: Margotte i Bernard

piątek, 26 września 2014

Panel dyskusyjny "Sybiracy" - festiwal "Niepokorni, Niezłomni, Wyklęci" w Gdyni cz. 1

DSC_0005

W dniach 11-13.09.2014 odbyła się VI edycja festiwalu filmów historycznych "Niepokorni, Niezłomni, Wyklęci" w Gdyni. Ten festiwal to jedna z ostatnich już, niezwykłych możliwości dotknięcia historii, ponieważ gośćmi zaproszonymi są żyjący jeszcze uczestniczy wydarzeń. Najstarsza uczestniczka, pani Maria Mirecka-Loryś, kurier Komendy Głównej NOW, ma 98 lat.

Jak czytamy na oficjalnej stronie:
"Festiwal jest miejscem, podczas którego prezentowane są filmy odnoszące się głównie do najnowszej historii Polski, a także obrazy z krajów byłego bloku wschodniego, które miały podobne doświadczenia historyczne. Wzorem lat ubiegłych planujemy w tym roku zaprosić liczną grupę polskich kombatantów:; m.in z Kresów (Białoruś, Litwa) jak również kombatantów spod Monte Cassino, żołnierzy AK skazanych na karę śmierci, Powstańców Warszawskich i wielu innych świadków historii.
Festiwal jest konglomeratem wymiany myśli nad najnowszą historią Polski, wyjątkowym miejscem spotkań kilku pokoleń Polaków. Festiwal będzie gościł świadków historii, historyków, twórców filmowych, publicystów, muzyków i tych wszystkich, których interesuje najnowsza historia Polski. Integralną częścią Festiwalu są wydarzenia kulturalne: koncerty muzyczne, spektakle teatralne, wystawy, gry uliczne. Szczególne miejsce na tegorocznym Festiwalu poświęcimy losom Polaków zesłanych na Syberię oraz udziałowi NSZZ Solidarność w odzyskiwaniu wolności przez inne kraje demoludów.

W tym roku festiwal odbywał się w trzech miejscach jednocześnie: w Teatrze Miejskim w Gdyni, klubie muzycznym „Ucho” i DKF „Żyrafa”. Odbyły się również wydarzenia plenerowe takie, jak malowanie murala na ul.Świętojańskiej, gra miejska połączona z piknikiem edukacyjnym IN oddziału Gdańsk. Uczestnikami gry miejskiej byli m.in.: Witold Mieszkowski, syn komandora Stanisława Mieszkowskiego, Krzysztof Olechnowicz, syn pułk. Antoniego Olechnowicza, Ewa Kubasiewicz-Houée, Andrzej Gwiazda. Na tegoroczny Festiwal zaproszeni przez Organizatorów zostali twórcy i goście specjalni z Francji, Węgier, Czech, Bułgarii, Mongolii, Białorusi, Litwy, USA.

Odbyły się pokazy filmów konkursowych:
- dla profesjonalistów walczących o nagrodę Złoty Opornik,
- dla adeptów sztuki filmowej; konkurs "Młodzi dla Historii", w konkursie tym filmy zrealizowane przez młodzież walczyły o nagrodę "Anioł Wolności".

Przedstawiamy pierwszą część relacji z tegoż festiwalu.


Panel dyskusyjny "Sybiracy" prowadziłaKinga Hałacińska, jej gośćmi byli: Ewa Kubasiewicz-Houée, Bogumił Hałaciński (syn legionisty, autora pieśni "My Pierwsza Brygada", łagiernik), Iwona Świętochowska (łagiernik, wychowanka Maharadży), prof. Krystyna Orzechowska-Juzwenko (łagiernik). Ze względu na stan zdrowia w dyskusji udziału wziąć nie mógł Czesław Blicharski (łagiernik, Kustosz Pamięci) oraz pani Wanda Kiałka "Marika" (żołnierz - łagiernik). Pan Czesław jednak nagrał swoje słowa na filmie, który został zaprezentowany podczas rozmowy, natomiast pani Wanda napisała poruszający list, który został odczytany.

Dyrektorem festiwalu jest Arkadiusz Gołębiewski.
Organizatorami tego festiwalu są Stowarzyszenie Scena Kultury oraz Urząd Miasta Gdyni.


strona festiwalu:
http://festiwalnnw.pl/





Relacja: Anna Szmuda

DSC_9989-2

DSC_0014

Jak wygrać wybory samorządowe?

jak_wygrac_wybory_samorzadowe

Wybory samorządowe już w listopadzie, za chwilę ogłoszone zostaną listy wyborcze. To ostatni moment dla kandydatów na radnych gmin, powiatów i sejmików wojewódzkich oraz wójtów, burmistrzów i prezydentów miast aby przygotować kampanię wyborczą, która zapewni zdobycie lub utrzymanie stanowiska w strukturach samorządu lokalnego. Nakładem wydawnictwa Słowa i Myśli ukazała się właśnie publikacja, która w tym zadaniu na pewno pomoże.



Wybory samorządowe już w listopadzie, za chwilę ogłoszone zostaną listy wyborcze. To ostatni moment dla kandydatów na radnych gmin, powiatów i sejmików wojewódzkich oraz wójtów, burmistrzów i prezydentów miast aby przygotować kampanię wyborczą, która zapewni zdobycie lub utrzymanie stanowiska w strukturach samorządu lokalnego. Nakładem wydawnictwa Słowa i Myśli ukazała się właśnie publikacja, która w tym zadaniu na pewno pomoże.

„Jak wygrać wybory samorządowe?” to zbiór rozmów dziennikarza Grzegorza Wierzchołowskiego z socjologami i ekspertami zajmującymi się marketingiem politycznym. Znaleźli się wśród nich m.in. socjolog i medioznawca Marek Kochan, publicysta mediów katolickich Piotr Legutko, socjolog Jarosław Flis i politolog Rafał Chwedoruk.

P9240088

Książka jest wieloaspektowym i praktycznym kompendium wiedzy jaką każdy starający się o samorządowy mandat powinien bezwzględnie znać. Nie znajdziemy w niej co prawda cudownej recepty jak te wybory wygrać, bo takiej nie ma, ale wiele praktycznych informacji o tym, jak prowadzić skuteczną kampanię wyborczą. Rozmówcy Wierzchołowskiego pokazują co jest polską specyfiką a nawet poszczególnych regionów kraju i jak ją wykorzystać w walce wyborczej, obalają też wiele mitów narosłych wokół wyborów lokalnych.

Socjologowie, których przepytuje dziennikarz dzielą się analizami poprzednich aktów głosowania a praktycy prezentują najistotniejsze techniki zdobywania poparcia lokalnych społeczności. Okazuje się, że wyborów lokalnych, w przeciwieństwie do ogólnopolskich, nie można wygrać samym wizerunkiem czy nawet najlepszym hasłem. Najważniejszy jest bezpośredni kontakt z wyborcami aby poznać ich rzeczywiste potrzeby i bolączki oraz wiarygodne zaprezentowanie rozwiązania problemów. Oczywiście musi to być sposób lepszy niż prezentują konkurenci. Ważne jest także odwoływanie się do jakiegoś elementu lokalnej tożsamości, która buduje wspólnotę i poczucie lokalnej dumy.

Spostrzeżeniem powtarzanym przez interlokutorów Wierzchołowskiego jest to, że kandydaci starający się dopiero o mandat mają o wiele trudniejsze zadanie niż ci, którzy już sprawują funkcje samorządowe i chcą je utrzymać. Jeśli chodzi o prezydentów dużych i średnich miast okazuje się, że aby utracili oni stanowiska muszą się naprawdę bardzo postarać, oczywiście w negatywnym sensie – zostać bohaterem dużej afery korupcyjnej lub obyczajowej. Polacy dość łatwo nabierają się bowiem na to, że tylko urzędujący już prezydent ma odpowiednie kwalifikacje i doświadczenie niezbędne do sprawowania urzędu.

P9240087

Bardzo trudno jest wykazać się w oczach wyborców choćby najlepszymi chęciami, zdolnościami i pomysłami, ponieważ o efektach urzędujących przez ostatnie cztery lata samorządowców (a czasem i dłużej) każdy mieszkaniec gminy, powiatu czy miasta może się namacalnie przekonać. Infrastruktury komunikacyjnej czy innych udogodnień z roku na rok przybywa bo przecież nasze podatki idą nie tylko na urzędnicze pensje. Dodatkowo dofinansowanie z Unii Europejskiej zmienia obraz nawet zapuszczonych do niedawna wsi i miasteczek. Rzadko kto zastanawia się nad tym, czy nie można by danej inwestycji przeprowadzić lepiej i taniej lub też inaczej ustanowić priorytety wydatków.

Nabieramy się również na deklarowaną apartyjność kandydatów. Polską specyfiką na tle Europy jest wysyp lokalnych komitetów, odcinających się rzekomo od partyjniactwa. Tymczasem to właśnie tego typu komitety pełne są partyjnych wyg, które urwały się spod kurateli centralnych władz niedawnej jeszcze macierzystej partii lub tylko chowają partyjne sztandary bo taka jest moda wśród wyborców. A moda ta swoje korzenie ma jeszcze w PRL, kiedy „partyjny” oznaczało komunistyczny, narzucony z góry a nie będący przejawem społecznej aktywności. Często prowadzi to do budowy zupełnie nietransparentnych lokalnych układów i sitw, pozbawionych dodatkowo jakiejkolwiek kontroli. Lokalna prasa, z wyjątkiem największych miast, przestała już taką kontrolną rolę pełnić, gdyż albo zależy ona od dotacji lokalnych urzędników, albo wręcz to samorządy są jej wydawcami.

P9240085

Te naturalne mechanizmy psychologiczne i uwarunkowania, którym wszyscy podlegamy to sygnał dla tzw. żelaznych elektoratów danych partii. Każdy głos ale i wsparcie lokalnych liderów może mieć znaczenie w wyborze tych, którym na co dzień się kibicuje. O swoich wybrańcach pamiętajmy nie tylko w dniu wyborów 16 listopada ale zainteresujmy się nimi i ich kampanią kilka tygodni wcześniej.

Z wiedzy zawartej w „Jak wygrać wybory samorządowe” mogą skorzystać nie tylko urzędujący samorządowcy chcący zapewnić sobie reelekcję i kandydaci, aspirujący do lokalnych władz ale również sami wyborcy. Książka przybliża bowiem mechanizmy promocji, dzięki znajomości których poznamy, czy nie stajemy się wyłącznie przedmiotem manipulacji politycznej a wizerunek wykreowany przez kandydata jest oderwany od jego faktycznych możliwości i motywów działania. Dzięki tej książce łatwiej będzie dokonać świadomego i korzystnego wyboru dla lokalnej społeczności.

Czarek Czerwiński

jak_wygrac_wybory_samorzadowe

Autor: Grzegorz Wierzchołowski
Format: A5
Objętość: 168 str.
Oprawa: miękka

http://sklep.slowaimysli.pl/jak-wygrac-wybory-samorzadowe-p-37.html

środa, 24 września 2014

Ewa Kopacz – człowiek bez właściwości – przegląd tygodnia w Klubie Ronina

IMG_4574m

Siatkarsko-kopaczowski przegląd tygodnia w Klubie Ronina poprowadził Michał Karnowski, a towarzyszyli mu Stanisław Janecki i Maciej Pawlicki. Publicyści poświęcili sporo uwagi sukcesowi polskich siatkarzy, również w kontekście politycznym oraz ocenili pierwsze kroki Ewy Kopacz na nowym stanowisku.

IMG_4537m

„Zacznijmy od siatkówki, mistrzostwo świata - piękna rzecz, i tu wbrew pozorom polityka też się trochę wmieszała" rozpoczął Michał Karnowski przypominając Bronisława Komorowskiego (i jego gafy) grzejącego się w cieple sukcesu „piłkarzy”. Byli tam również radni PO nachalnie promując się przy wręczaniu nagród najlepszym zawodnikom w poszczególnych kategoriach.
„Czy sukces siatkarzy mówi nam coś o nas? Czego moglibyśmy nauczyć się od siatkarzy?”.


Stanisław Janecki: „Sukces sportowy jest środkiem zastępczym sukcesów innych, których oni nie mają. Muszą żyć tym, co inni zrobią.”

Maciej Pawlicki: „Nie jestem tak sceptyczny i nie odczułem specjalnego obrzydzenia widząc wpychającego się tam naszego Gajowego, który podziękował i pogratulował „piłkarzom”. Sport jest jedynym z niewielu kawałków prawdy i autentyczności w telewizji.”

Pawlicki wspomniał też, że jedynym meczem, który na mistrzostwach przegrała reprezentacja Polski, był mecz na którym był obecny Donald Tusk, oraz że polscy kibice, ale również zawodnicy, wbrew kalkulacjom i wbrew propagandzie GW, w meczu Brazylia-Rosja kibicowali Brazylii, a nie Rosji której zwycięstwo dawałoby nam awans bez względu na wynik bezpośredniego starcia z Rosją.

Przechodząc do aktualnych tematów politycznych Michał Karnowski pytał: „Czym Polska sobie na to zasłużyła? Mechanizm, który wynosi do władzy kogoś takiego, kogoś pozbawionego osobistej politycznej biografii, świecącego wyłącznie światłem odbitym, niepotrafiącego sklecić na poważny temat kilku zdań bez kartki, mówiącego jakieś androny na temat elementarnej dla Polski sprawy, bezpieczeństwa narodowego, kto zaczyna każde zdanie od „jestem kobietą”... Wygląda to naprawdę źle, czym sobie na to zasłużyliśmy? Jaki mechanizm wynosi do władzy takich ludzi?”

IMG_4546m

Stanisław Janecki: „Tym mechanizmem jest znane z fizyki zjawisko próżni. Mamy do czynienia prawie z próżnią doskonałą” - kpił publicysta. Tę próżnię wywołuje decyzja nie tylko Tuska, ale też Komorowskiego, by blokować możliwość pojawienia się kogoś kto nadałby tej przestrzeni politycznej jakąkolwiek energię, czy jakikolwiek charakter. „Musi być to ktoś o potencjale zerowym. Ewa Kopacz do tej koncepcji pasuje idealnie.” Natomiast to miejsce musi zająć Grzegorz Schetyna i jego frakcja, żeby nie być „zanihilowanym”.

„W gruncie rzeczy powstał rząd prezydencki, odrodziła się sytuacja późnego Lecha Wałęsy i pewnej falandyzacji konstytucji, nastąpiło przywrócenie resortów prezydenckich” - kontynuował Janecki.

Zdaniem red. Janeckiego wojskowe tajne służby pomogą opanować cywilne służby i w ten sposób resort Teresy Piotrowskiej trafi pod kuratelę prezydenta, analogicznie jak resort Schetyny czy Siemoniaka. Zdaniem publicysty jest to niebezpieczne ze względu na to, że stoją za tym wojskowe służby, a wiąże się z tym również „dziwna słabość do Rosji”.

IMG_4539m

Maciej Pawlicki przestrzegał przed hurraoptymizmem: „Wyżej cenię Ewę Kopacz niż wszyscy prawicowi krytycy, nie jest to taka kretynka, jak się ją przedstawia. To nie będzie tak łatwo". Pawlicki bierze też pod rozwagę spiskową teorię, że odwołanie Tuska i zastąpienie go przez Kopacz jest elementem porozumienia niemiecko-rosyjskiego.

Odnosząc się do wypowiedzi Kopacz o zamykaniu się w domu, Maciej Pawlicki doszedł do wniosku, że jest ona bardzo niebezpieczna, gdyż przeciwstawia interes narodu - interesowi rodziny, interes małej wspólnoty - interesowi wielkiej wspólnoty, narodu i państwa.

IMG_4495m

Józef Orzeł analizując tę wypowiedź stwierdził, że pasuje ona idealnie do zbliżenia rosyjsko-niemieckiego, ponieważ można odnosić ją do postawy Unii Europejskiej względem wojny na Ukrainie. Natomiast jego zdaniem po najbliższych wyborach samorządowych Platforma utraci sporą część dotychczas obsadzanych etatów, a co za tym idzie możliwość dysponowania pieniędzmi unijnymi, co doprowadzi do wrzenia w partii.

Publicyści zwracali też uwagę, że opozycja powinna punktować i rozliczać władzę, a nie czekać na rozwój wypadków.

O Bronisławie Odkodowicielu, Zygmuncie Solorzu - najlepszym blokującym, Królu Dekoderze, zakazie stadionowym dla Donalda Tuska, dlaczego siatkarze przewyższają intelektem ministrów z rządu Kopacz, oraz Ewie Kopacz jako efekcie depolityzacji, w czasach wymagających repolityzacji w filmie poniżej:



IMG_4525m

IMG_4587m

IMG_4560m

IMG_4559m

IMG_4563m

IMG_4572m

IMG_4492m

IMG_4573m

IMG_4566m

IMG_4527m

Więcej zdjęć: https://www.flickr.com/photos/55306383@N03/sets/72157647936258571/

Relacja: Bernard i Margotte

poniedziałek, 22 września 2014

Sytuacja Polski w obliczu wojny na Ukrainie. Mec. Jacek Bartosiak w KoLibrze

„Trzeba sobie uświadomić jak sytuację na Ukrainie odbierają główni gracze światowej polityki. To pokazuje, jak bardzo duży rozdźwięk jest pomiędzy percepcją kwestii wschodniej w Polsce i na Zachodzie. Wydaje mi się, że tego spostrzeżenia wielokrotnie już brakowało w naszej historii” - mówił mec. Jacek Bartosiak (Fundacja Narodowe Centrum Studiów Strategicznych) podczas poświęconego sytuacji Polski w obliczu wojny na Ukrainie spotkania zorganizowanego przez Stowarzyszenie KoLiber.
IMG_4478m


Prelegent rozpoczął od nakreślenia różnic w sposobie patrzenia na świat w USA i w Europie.

„Amerykanie postrzegają geografię świata w zupełnie inny sposób niż my. Dla nich jest Euroazja i wokół niej same wyspy. I Ameryka jest najsilniejszą wyspą. Amerykanie nie mogą dopuścić do tego, aby jakikolwiek podmiot zdominował Euroazję, bo to spowoduje, że ten podmiot może rzucić wyzwanie USA. W celu kontrolowania Euroazji, Amerykanie mieli taktykę kontrolowania Rimlandu czyli państw które są uzależnione od handlu morskiego. Dla takich krajów zablokowanie portów powoduje, że muszą się podporządkować. Te państwa są bardzo podatne na presję USA. W głębi lądu Euroazji jest Heartland, na który nie da się tak wpłynąć. To jest głównie Rosja. Polska i Ukraina są na korytarzu między Rimlandem, a Heartlandem. W związku z tym wszystkie wojny i napięcia o równowagę sił odbywają się na tym obszarze” - podkreślał.

„W obecnej sytuacji nie chodzi o niepodległość Ukrainy, ale o realia, w których Amerykanie odchodzą na Pacyfik w związku z zagrożeniem chińskim. Nigdy wcześniej w historii świata nie było tak, aby bez wojny pretendent wyprzedzał hegemona. A teraz ten pretendent - czyli Chiny - jest ogromną potęgą i do tego, w przeciwieństwie do ZSRS, jest wpięty w handel międzynarodowy” - kontynuował Bartosiak.

„Jak byłem za kulisami szczytu NATO w Walii, to widziałem formuły, za pomocą których oceniano siłę państw. I one pokazują, że Niemcy to siła 2, Rosja - 3, USA - 12, a Chiny – 20. Chiny modernizują swoje siły zbrojne i stając się silniejsi od USA w wielu obszarach, wydają mniej niż 1% PKB na obronę. Najmniej od czasów gdy Mao objął władzę. Mówi się, że gospodarka może wytrzymać do 5% nakładów na te cele, więc Chińczycy mają jeszcze ogromne rezerwy” - zaakcentował.

„I w tej perspektywie trzeba patrzeć na kryzys ukraiński. W USA i Zachodniej Europie Ukraina jest postrzegana jako upadłe państwo. Amerykanie widzą w tym konflikcie szansę na wynegocjowanie z Rosją mniejszego udziału w zarządzaniu światowym, ale to jest negocjacja. W tym tkwi ogromne niebezpieczeństwo dla Polski. Amerykanie nie widzą w Rosji zagrożenia dla systemu sygnowanego przez USA. Rosjanie są za słabi. I wtedy USA lubią przerzucić ciężar spraw na sojuszników w regionie” - podkreślał.


IMG_4481m


Jak mówił dalej, Amerykanie chcą używać „prokurentów” takich jak Polska do realizacji swoich interesów w Europie Wschodniej, ponieważ sami są zajęci na Pacyfiku. Równocześnie natomiast Europa Zachodnia nie pali się do realizowania interesów amerykańskich.


„Od kiedy Niemcy przestały być strategicznie podporządkowane USA, co ma miejsce od mniej więcej okresu II wojny w Iraku, nie potrzebują już wojsk amerykańskich dla zapewnienia bezpieczeństwa, kapitału amerykańskiego dla rozwoju, przestały potrzebować amerykańskich technologii i nie potrzebują rynku amerykańskiego dla zbytu swoich produktów. Za to zaczęły poszukiwać innych rynków na peryferiach Europy, a przede wszystkim nowych gospodarek Europy Środkowo-Wschodniej, które poprzez przystąpienie do Unii Europejskiej stały się w dużej mierze podporządkowane gospodarce niemieckiej. Niemcy zaczęły mieć inne interesy niż sojusz atlantycki, choć jeszcze tego nie wypowiadają wprost. Pewnego dnia UE jednak nie przetrwa. Filarem Unii musi być równowaga między Francją a Niemcami, ale w związku z kryzysem euro teatr się skończył i wszystko zależy od Niemiec. Jak Niemcy się zorientują, że nie ma czego ratować, to porzucą to i będzie wtedy parcie w kierunku Heartlandu. Dlatego Niemcy nie chcą wojny na Ukrainie. Nie chcą obecności Amerykanów w regionie. Nie chcą, by między nimi a Rosją pojawili się nowi gracze” - kontynuował.



Podkreślał też, że sojusz niemiecko-rosyjski jest naturalny i nieunikniony, wręcz silniejszy od ludzkiej woli, ponieważ wymuszają go realia geopolityczne.

„Na szczycie NATO wszystkich bardziej interesowało Państwo Islamskie oraz sytuacja w Zatoce Gwinejskiej czy Somalii, niż Ukraina. Musimy sobie zdać z tego sprawę. Musimy bardzo uważać, żeby nie brać udziału w cudzej grze naszym kosztem” - przestrzegał.

„Chiny wnikliwie analizowały to, jak dokonano aneksji Krymu i jaka była reakcja Zachodu. Nie wprowadzono wówczas żadnych realnych sankcji na ekonomicznego karła, jakim jest Rosja. To zastanawiam się, jak wprowadzono by sankcje na takiego kolosa jak Chiny” - mówił dalej.

„Rosja będzie kluczowym zasobem dla USA w rywalizacji z Chinami. Bez Rosji nie da się zablokować Chin. Rosjanie o tym wiedzą i negocjują swoją pozycję” - podkreślał.

„Ukraina była państwem atomowym. I teraz pojawia się pytanie: co zrobić na miejscu Ukraińców w aktualnej sytuacji? Oni oddali broń atomową w zamian za gwarancję granic, które widać jak działają. Artykuł piąty też tak może działać. Gdyby Ukraińcy zdecydowali się na odtworzenie broni atomowej, to co by się stało? Czy Rosjanie dostaliby Donbas czy może całą Ukrainę? To by stworzyło mnóstwo znaków zapytania dla panujących na świecie. Posiadanie broni atomowej zmienia status państwa” - kontynuował.


IMG_4471m


Wśród pytań z publiczności parokrotnie powracał wątek chiński. Prelegent obszernie ustosunkował się do związanych z tym kwestii m.in. pytań o możliwość demokratyzacji Chin.

„Co jest bardziej demokratyczne w szerokim rozumieniu tego słowa? System, w którym politycy muszą dobrze wypaść w telewizji, bo media pokażą ich tak albo inaczej, czy taki, gdzie jest kryterium, że ten polityk musiał się sprawdzić np. w gminie zbudować tamę, a potem go pociągnęli w górę, bo zbudował dwie elektrownie? Co bardziej realizuje interesy społeczeństwa? To jest pytanie, które otwarcie zadają analitycy na Zachodzie, bo klasa polityczna chińska po prostu lepiej zarządza” - odpowiadał.

Podkreślał, że państwo chińskie tworzy w pewnym sensie swój własny, bardzo skomplikowany świat, który w Polsce jest wciąż bardzo mało znany. Odnosząc się do wątków związanych z sojuszem polsko-amerykańskim, mec. Bartosiak przestrzegał natomiast przed bezmyślnym przyjmowaniem go jako w pełni korzystnego dla Polski.

„Polska ma zbieżne interesy z USA, ale do pewnego momentu. W interesie amerykańskim jest polska niepodległość status quo czyli Polska na tyle niepodległa, żebyśmy nie weszli np. do Niemiec. W ich interesie nie jest za to wspomożenie nas w wybiciu się na prawdziwą niepodległość, taką jak z I Rzeczypospolitej, dlatego, że Polska jest państwem potencjalnie rewizjonistycznym. Nie jest w stanie przetrwać między Niemcami a Rosją bez wsparcia zewnętrznego gracza. Podmiotowe elity zawsze starałyby się wydobyć z tej sytuacji poprzez stanie się silniejszym od jednego z tych graczy. Od Niemiec nie jesteśmy w stanie stać się silniejsi, ale od Rosji tak. Po I wojnie światowej pokonaliśmy Rosję i byliśmy w stanie wybić się na własną niepodległość, zdobytą we wspaniałej koniunkturze międzynarodowej, ale własną, a nie taką jak po 1989 roku - w statusie „junior partnera”, który biegnie, aby go przytulili i musi się dostosować do norm zachodnich” - podkreślał.

Jak mówił, Rosja ma wielki problem ze względu na rozległe terytorium. Rosjanie muszą mieć silną scentralizowaną władzę, aby nie doszło do powtórzenia smuty z czasów Jelcyna.

„We Władywostoku zaczynają słuchać Chińczyków z Harbinu, którzy są bliżej niż władze w Moskwie i dają pieniądze. Dlatego ten Władywostok musi się bać. Dlatego trzeba mnóstwa ludzi, którzy nic nie produkują, ale siedzą w resortach siłowych” - zaznaczał.

„Rosja może się rozpaść i Amerykanom to nie pasuje z 3 powodów. Nie wiadomo bowiem, co się wówczas dzieje z bronią atomową, co się dzieje z Azją Centralną i Arktyką oraz nie będzie wspólnego balansowania przeciwko Chinom. Rosja wie, że zbliża się przewartościowanie sił geopolitycznych i że trzeba mieć silną armię. Liczy, że powtórzy się manewr z 1939 roku, gdy ZSRS był państwem słabym, o zniszczonych więziach społecznych, ale skończył jako mocarstwo. Kwestia ukraińska jest poligonem dla Rosji. To może być zapowiedź trzęsienia ziemi w związku ze wzrostem potęgi Chin. To może być coś w rodzaju kwestii remilitaryzacji Nadrenii przed II wojną światową” - mówił.

„My musimy przyjąć gradację celów. Pierwszy jest taki, żeby Polska była imperium. Drugi to niepodległość. Czy jesteśmy w stanie ją utrzymać? Tak długo, jak Amerykanie będą ją gwarantować, a oni schodzą na Pacyfik. Gwarantowali granice Ukrainie i co z tego wyszło? Gospodarczo ich prawie w ogóle nie ma w Polsce. Politycy amerykańscy zdają sobie z tego sprawę” - kontynuował prelegent.

Jedno z ostatnich pytań dotyczyło tego, co Polska powinna zrobić w najbliższym czasie, aby nie ucierpieć w wyniku zmian geopolitycznych.

„Musimy zwiększać stoki amunicyjne, zwiększać wydatki na uzbrojenie i modernizację sił zbrojnych, zwiększyć liczebność armii operacyjnej, zapewnić autonomiczność sił zbrojnych RP, co jest najważniejsze. Musimy też mieć własne rozpoznanie strategiczne, którego nie mamy. Trzeba zacząć od własnego rozpoznania, dowodzenia i wywiadu, bo skończymy na tym, że samoloty kupione za nasze pieniądze nie będą pod naszą kontrolą” - odpowiadał mec. Bartosiak.

„Nie możemy się oglądać na innych, ani wierzyć w pomoc. Nikt nam nie będzie pomagał, jeśli nie będzie miał w tym interesu oraz jeśli sami nie będziemy silni” - podsumował swoje wystąpienie.




Relacja: Piotr Mazurek, Bernard i Margotte



IMG_4449m

IMG_4473m

niedziela, 21 września 2014

Dumny Oszołom - Paweł Piekarczyk w Klubie Ronina

P1280284m

W Klubie Ronina gościł Paweł Piekarczyk. Zaprezentował piosenki ze swojej najnowszej płyty "Dumny Oszołom". Autorem tekstów części utworów jest Marcin Wolski, który towarzyszył artyście na scenie. Piosenkę "Mury Bardów" wykonał zaś wspólnie z Agnieszką Battelli z zaprzyjaźnionego łódzkiego kabaretu "Pętla ósemki".






Dumny Oszołom (Paweł Piekarczyk)

Delikatnie mówiąc w nosie
Mam Wyborczej każde słowo
Książki Grosa, film Pokłosie
Lisa i Olejnikową.
W nosie mam dewiantów wszystkich
Zwłaszcza wojujących homo
I wrzaskliwe feministki
Bo są brzydkie jak wiadomo
Biję w ton antysowiecki
I powstrzymać mnie nie sposób
A do tego ksiądz Boniecki
W moim domu nie ma głosu


Mam poglądy ustalone
Wierzę w Boga - a poza tym
Jestem dumnym oszołomem, jestem dumnym oszołomem
Nie lemingiem durnowatym


Relacja: Bernard



P1280281m

P1280280m

P1280285m

P1280294m

P1280308m

P1280283m

P1280309m

Więcej zdjęć: https://www.flickr.com/photos/113180435@N07/sets/72157647799012076/

piątek, 19 września 2014

Kryzys dialogu – drogi wyjścia?

"Żeby demokracja sprawnie funkcjonowała, musimy mieć bardzo silne poczucie wspólnoty, solidarność ludzi tworzących daną strukturę społeczną powinna być większa niż konflikt interesów". - mówiła dr Barbara Fedyszak-Radziejowska w czasie panelu, który odbył się w Gdańsku w ramach konferencji "Przesłanie Sierpnia – zdrowie, praca, rodzina, bezpieczeństwo – dziś".
IMG_0110

W czasie konferencji z cyklu "Polska Solidarna Lecha Kaczyńskiego", która odbyła się w historycznej sali BHP Stoczni Gdańskiej, odbył się panel dyskusyjny pt. "Kryzys dialogu - drogi wyjścia?". Wzięli w nim udział: dr Barbara Fedyszak-Radziejowska, Piotr Duda i prezes Prawa i Sprawiedliwości Jarosław Kaczyński. Moderatorem był Jacek Rybicki.

"Przez ostatnie 25 lat rozwinęliśmy się jako jednostki, ale ponieśliśmy klęskę jako wspólnota, narodowa i społeczna, ale także na poziomie poszczególnych zakładów. Komuna chichocze zza grobu, bo jej celem była atomizacja społeczeństwa, a dokonaliśmy tego własnymi rękoma"- zagaił Jacek Rybicki.

"Dziś pracownik jest niechcianym kosztem prowadzenia biznesu, ograniczającym zyski. Ta degradacja dokonała się na naszych oczach w ostatnim ćwierćwieczu. Większość problemów, które dziś mamy jest związana z bardzo obniżoną samooceną Polaków. Dlatego godzimy się na niskie prace, godzimy się na bardzo wiele zjawisk w życiu politycznym, które dla obywateli narodów, które mają poczucie własnej wartości są nie do przyjęcia". - stwierdziła socjolog dr Fedyszak-Radziejowska.

Co stało się w narracji opowiadającej o Solidarności jako związku zawodowym, ale także jako wartości? Dla wielu Polaków ważna jest wspólnota, ale w dyskursie publicznym w opiniotwórczych mediach jest dokładnie odwrotnie, takie kategorie jak wspólnota, solidarność zostały przypisane do PRL-u. - podkreśliła. Socjolog wymieniła określenia używane w tym kontekście: socjalizm, opiekuńcze państwo, słabi, przegrani". "Więc dlaczego ci zdrowi, młodzi, wykształceni, przedsiębiorczy, europejscy mieliby się dzielić z nieudacznikami? To jest część dyskursu publicznego, która sprawia, że nie jest to tylko kryzys dialogu, ale kryzys znacznie ważniejszych wartości czyli wspólnoty i solidarności, przy czym wspólnota to poczucie, że razem osiągamy więcej".

Dlaczego tak się stało przez te 25 lat? - postawiła pytanie dr Barbara Fedyszak-Radziejowska. I odpowiedziała: "Po pierwsze została fałszywie postawiona diagnoza na temat tego, czym był PRL. Po drugie proces transformacji władz PRL w III RP został przygotowany o wiele lepiej niż strona solidarnościowa była w stanie przewidzieć. Ustawy Wilczka weszły w życie w sejmie jeszcze przed podpisaniem porozumień Okrągłego Stołu. To znaczy, że wolny i dostępny biznes był dla elit PRL-owskich". Ta diagnoza PRL mówi, że to było bardzo silne państwo, w związku z tym ci, którzy dziś chcą silnego państwa, chcą PRL-u, tymczasem to co wówczas funkcjonowało to była silna scentralizowana autorytarna władza. Drugie fałszywe diagnozowanie PRL-u to takie, że PRL to były związki i klasa robotnicza, która przez związki zawodowe wywierała presję na władzę - to absurdalne, ale to funkcjonuje w dyskursie publicznym. My jako wyborcy kupujemy dyskurs publiczny jako wskazówkę. Więc jeśli jest taka narracja, to gdy ktoś mówi o silnym państwie, o związkach zawodowych, o wspólnocie, o solidarności to chce socjalizmu, chce powrotu do PRL-u. W III RP PRL-owski kult klasy robotniczej został zamieniony na słabe państwo, kult wolnego rynku i kult ludzi biznesu".

Żeby demokracja sprawnie funkcjonowała, musimy mieć bardzo silne poczucie wspólnoty, solidarność ludzi tworzących daną strukturę społeczną powinna być większa niż konflikt interesów.

Dr Barbara Fedyszak-Radziejowska przypomniała o pierwszych powojennych demokratycznych wyborach, które objęły 5 mln. Polaków, od komisji zakładowej przez region do Komisji Krajowej i do I Zjazdu Solidarności - "To przecież była pierwsza demokratycznie wyłoniona elita po wojnie".

Przewodniczący Solidarności Piotr Duda podkreślił, że tylko Prezydent Lech Kaczyński dbał o art. 20 Konstytucji, który mówi o solidarności, dialogu i o modelu gospodarki - społecznej gospodarce rynkowej. "Dziś 99% to gospodarka rynkowa" - stwierdził. A powinna być zachowana równowaga. Przewodniczący Solidarności podkreślał, że istnieje ogromny kryzys dialogu społecznego, przypomniał kwestię podwyższenia wieku emerytalnego. Solidarność zebrała ponad 2,5 mln. podpisów pod wnioskiem o referendum w tej sprawie, a "rząd odpowiedział: Nie". "Myśmy nie mówili jako "Solidarność", że nie chcemy podwyższenia wieku emerytalnego, myśmy przedstawiali konkretne argumenty i prosiliśmy, by w tym temacie wypowiedziało się społeczeństwo" - zapewniał Duda. Jednak rząd nie chciał referendum. Według Dudy formuła dialogu społecznego w postaci komisji trójstronnych wyczerpała się, potrzebna jest Rada Dialogu Społecznego niezależna od rządu, no przy sejmie (obecnie premier powołuje członków komisji trójstronnej). Przygotowywany jest projekt takiego rozwiązania.

"Jestem o tym przekonany, że nowy rząd PiS wprowadzi tę ustawę w życie, choć nie jako pierwszą, bo pierwszą będzie ustawa o obniżeniu wieku emerytalnego" - zakończył Piotr Duda.

Prezes PiS Jarosław Kaczyński zaznaczył: "Jeśli nie ma odpowiedniego poziomu równowagi społecznej, to nie ma i praworządności. Muszą istnieć w społeczeństwie różne siły, które się nawzajem równoważą, i musi istnieć elita, która traktuje przestrzeganie pewnych reguł, jako wartość samą w sobie. Jeżeli takiej elity nie ma, to wybijmy sobie z głowy sytuację, w której prawo będzie przestrzegane. A jaka jest elita, to ostatnio zobaczyliśmy na taśmach".

"Pierwszym warunkiem zmiany w Polsce, która może prowadzić do tego, że prawo będzie przestrzegane - a to warunek dialogu społecznego - jest zmiana elity, począwszy od tej, która pełni władzę. (..) Jeżeli te najbliższe wybory nie zmienią władzy i nie uzyskamy akceptacji społecznej na naprawdę bardzo daleko idące zmiany w naszym kraju, to wszystko będzie po staremu, będziemy narodem, który się zwija. Tylko szeroki front społeczny może doprowadzić do tego, żeby Polska została rzeczywiście przebudowana". - zakończył prezes Jarosław Kaczyński.



Konferencja odbyła się pod hasłem: "Przesłanie Sierpnia – zdrowie, praca, rodzina, bezpieczeństwo".

Organizatorzy:
Ruch Społeczny im. Prezydenta RP Lecha Kaczyńskiego, Zarząd Regionu Gdańskiego NSZZ „Solidarność” oraz Zespół Parlamentarny Obrony Ideałów „Solidarności”

IMG_0088

IMG_0120

IMG_0131

Relacja: Anna Szmuda

Relacja:
https://www.flickr.com/photos/113180435@N07/sets/72157647130918989/