sobota, 30 września 2017

A więc wojna!? Przegląd Tygodnia Stanisława Janeckiego w Klubie Ronina



„Używając analogii do 1.09.1939 roku powiedziałbym - a więc wojna!” - rozpoczął niezbyt optymistycznie Stanisław Janecki. Zakończył zaś apelem: „Ja więc apeluję, żeby wycofać się z hasła: A więc wojna!, i szukać pokoju.”

IMG_1564m

„Używając analogii do 1.09.1939 roku, powiedziałbym - a więc wojna!” - rozpoczął niezbyt optymistycznie Stanisław Janecki. Zakończył zaś apelem: „Ja więc apeluję, żeby wycofać się z hasła" A więc wojna!, i szukać pokoju.”

Większość Przeglądu Tygodnia Janecki poświęcił analizie sytuacji po przedstawieniu projektów powetowych ustaw sądowniczych przez prezydenta Andrzeja Dudę.

„Pan prezydent przedstawił pakiet ustaw o Krajowej Radzie Sądownictwa i Sądzie Najwyższym, tzn. pomachał nimi. Ten o Sądzie Najwyższym powołuje Izbę Kontroli Nadzwyczajnej i Spraw Publicznych. Pan prezydent uzasadnił to, że pewien czynnik sprawiedliwości społecznej wkracza do sądownictwa w postaci tej instancji, a także w postaci ławników.”

Ławnicy mają uczestniczyć nie tylko w postępowaniach odwoławczych, ale także zasiadać w Izbie Dyscyplinarnej, która ma zastąpić Wydział Dyscyplinarny i była obecna w zawetowanym projekcie ustawy autorstwa Prawa i Sprawiedliwości.

W Sądzie Najwyższym ma też obowiązywać wiek 65 lat przechodzenia w stan spoczynku, z możliwością dwukrotnego przedłużenia zasiadania w Sądzie Najwyższym o trzy lata. Nie wiadomo jak zostanie rozstrzygnięty sześcioletni okres kadencji I Prezes Sądu Najwyższego.

W przypadku Krajowej Rady Sądowniczej prezydent Andrzej Duda proponuje, by sędziów wybierał parlament większością 3/5 głosów, a w przypadku braku takiej większości miałby obowiązywać system: jeden poseł - jeden głos, co wymagałoby średnio 30,6 głosów na jednego kandydata.

„Moc wyborczą Prawu i Sprawiedliwości daje to 7,7 kandydata, Platformie Obywatelskiej 4,4, Kukizowi 1,04, Nowoczesnej 0,9, a PSL-owi niecałe 0,5%. Gdyby cała opozycja, bez Kukiza, się zmówiła, to byłaby w stanie wybrać 5,9 kandydata, czyli 6. Czyli przy korzystnym układzie PiS wybrałby 8, opozycja 7. Z tym, że nie dowiedzieliśmy się z wystąpienia pana prezydenta, czy utrzyma podział na dwie izby Krajowej Rady Sądownictwa, przypomnę, że KRS składa się z 25 członków, z czego wśród 10 był przedstawiciel prezydenta, minister sprawiedliwości, I Prezes Sądu Najwyższego, Prezes Naczelnego Sądu Administracyjnego, czterech członków wybranych zwykłą większością przez Sejm i dwóch wybranych zwykłą większością przez Senat. W projekcie, który pan prezydent zawetował było tak, że to izba "polityczna" miała decydować w razie pata. Nie wiadomo, czy cały skład KRS zostanie objęty wspólnym stanem spoczynku, czy tego nie będzie.”

Stanisław Janecki nie sądzi, by wszystkie mosty zostały spalone, ale pokazał się obraz wzajemnych relacji między prezydentem, partią rządzącą i rządem. Z artykułu Karnowskiego wynika zaś, że te relacje są „złe, a nawet jeszcze gorsze”. W czasie dwóch spotkań Jarosława Kaczyńskiego z prezydentem Andrzejem Dudą rozmówcy mieli powiedzieć sobie, co się stanie, jeśli będzie wojna, co może skutkować tym, że nie wiadomo, kto będzie kandydatem PiS na prezydenta. W przypadku wojny między prezydentem a PiS-em, chyba tylko kandydowanie Donalda Tuska w wyborach prezydenckich mogłoby zmusić PiS do poparcia Andrzeja Dudy na prezydenta, bo to byłoby ważniejsze niż wojna w obozie dobrej zmiany.

Na razie zarówno obóz prezydenta, jak i rząd i Nowogrodzka zachowuje się koncyliacyjnie, co świadczy o tym, że wojna nie jest jeszcze przesądzona.

„Dotychczas było tak, że ten "reglamentowany konflikt" przynosił pożytki, bo prezydent zyskiwał zaufanie, a rząd Prawa i Sprawiedliwości zyskiwał punkty poparcia. To jest wszystko oczywiście ulotne i zwodnicze. Na jakiś czas udało się wyprzeć opozycję zewnętrzną i zastąpić opozycją wewnątrz obozu dobrej zmiany. W ten sposób Platforma i Nowoczesna zostały wypchnięte ze świadomości opinii publicznej, że to jest prawdziwa opozycja, ponieważ ta opozycja wewnątrz obozu władzy jest znacznie bardziej interesująca dla opinii publicznej, bo decyduje o realnych sprawach.”

Konflikt nie jest jednak pod pełną kontrolą, a korzystne oddziaływanie na poparcie dla prezydenta i PiS-u będzie działać tylko do czasu.

IMG_1542m

Janecki zwrócił jeszcze uwagę na niepokojące, mesjanistyczne tendencje w środowisku prezydenta, które zdaniem Janeckiego są niebagatelne i traktowane zupełnie serio.

„Część hierarchii kościelnej mocno związała się z prezydentem, pomogła mu też przed, w trakcie i po wetach do tych dwóch ustaw. Jest takie przekonanie, że Andrzej Duda jest swego rodzaju pomazańcem, który ma jakąś misję do wypełnienia w Polsce w najbliższych latach i że z powodu formacji, jaką odebrał, jest właściwą osobą do odegrania takiej mesjanistycznej roli. Kiedy w polityce pojawiają się takie tony mesjanistyczne, to ja się niepokoję, bo to nie jest racjonalne podejście do tego co można w polityce robić.”

Kolejność nadchodzących wyborów sprzyja PiS o tyle, że do ostatniej chwili partia rządząca może powstrzymywać się przed podjęciem ostatecznej decyzji o wystawieniu kandydata w wyborach prezydenckich.

„Dla mnie pewnym znaczącym sygnałem, że Pałac Prezydencki próbuje się usamodzielnić jest pozbycie się właściwie wszystkich osób, które byłyby kojarzone politycznie z Prawem i Sprawiedliwością.”

„Nieprzypadkowo powiedziałem o tym wyczyszczeniu Kancelarii z postaci politycznych, bo to oznacza, że albo ktoś znaczący z otoczenia pana prezydenta, albo sam pan prezydent boi się jakichkolwiek przecieków do obozu rządzącego. To też utrudnia komunikację, bo nie ma naturalnych łączników. Dla mnie to jest dziwna decyzja, bo jeśli to jest ten sam obóz i ma takie same cele, to dlaczego robić te bariery? Takie bariery zawsze rodzą nieufność i utrudniają komunikację. Ale z żadnej strony nie został przekroczony Rubikon, chociaż pan prezes Jarosław Kaczyński pyta, i jest to pytanie podstawowe, czy prezydent jest z nami. A jeśli nie jest z nami, to jakie będą tego konsekwencje, łącznie z tym kto będzie kandydatem obozu dobrej zmiany na prezydenta.”

Ważna jest kolejność wyborów – najpierw samorządowe w 2018 roku, do Parlamentu Europejskiego w połowie 2019, parlamentarne jesienią 2019 i wreszcie prezydenckie w 2020 roku. „Sygnał płynący z tego, jaki będzie wynik tych pierwszych, będzie decydował o tym, jakie będą rezultaty następnych, a to jest bardzo ściśle powiązane z tym jak będzie odbierana sytuacja w obozie władzy. Bo wojna i poczucie konfliktu zawsze jest odbierana negatywnie na dłuższą metę.”

IMG_1554m

„Jeśli miałoby dojść do takiego rozłamu, to im szybciej tym lepiej, dlatego, że wówczas można pokazać alternatywę i stabilną perspektywę na przyszłość. Natomiast gnicie tego układu aż do wyborów parlamentarnych byłoby niekorzystne z tego powodu, że ukrywano by pewne rzeczy, a one i tak wychodziłyby i w mediach pojawiałyby się nieustannie te konflikty. Nie sprzyjałoby to żadnym racjonalnym wyborom. Tymczasem, żeby cokolwiek zmienić i żeby skutki dobrego rządzenia były trwałe, potrzeba dwóch kadencji. Jeśli będą zgrzyty w ustawach dotyczących sądownictwa, to bardzo łatwo będzie to wszystko odkręcić.”

"Gdyby pan prezydent zablokował różne rozwiązania, to rząd Prawa i Sprawiedliwości skupi się na rządzeniu dającym coraz więcej ludziom, ale bez przyszłościowych decyzji, istotnych dla przyszłych pokoleń, czy istotnych przez następne dwie czy trzy kadencje. To oczywiście może zapewnić reelekcję w roku 2019, ale odbędzie się to kosztem jakości całego projektu rządowego. W 2015 roku wydawało się, że ten obóz jest spójny i dąży do takich samych celów, ale oczywiście jak dostaje się realną władzę, to natychmiast pojawiają się klienci, podpowiadacze, i ludzie, którzy wokół prezydenta, konkretnych ministrów budują księstwa które będą działać dla wyłącznie dla księcia i dla jego drużyny. To się dzieje w każdym rządzie.”

Istotna jest też presja psychiczna płynąca z zagranicy, na którą jest podatny zwłaszcza obóz prezydencki.

IMG_1567m

Zdaniem Janeckiego jeszcze można powstrzymać narastający konflikt, ale coraz większą rolę mogą odgrywać urazy psychologiczne i że może się okazać, że porozumienie w sprawie reformy KRS czy SN nie będzie możliwe.

Na pytanie o plan polityczny prezydenta Stanisław Janecki odpowiedział, że „prezydent chciałby przejść do historii jako ojciec narodu, ktoś w rodzaju Lecha Kaczyńskiego, ale z innego pokolenia. Jako prezydent, który jest dobrą wizytówką państwa, ale to oznacza, że nie może być prezydentem połowy społeczeństwa. Więc ambicją prezydenta jest chyba to, żeby był prezydentem 2/3, może 3/4, ale nie wiem czy to jest w ogóle realne.”

Przechodząc do wyborów w Niemczech, Janecki zauważył, że pozycja Merkel została osłabiona, a udział w koalicji FDP może mieć korzystny wpływ na postawę Niemiec względem Polski. Osłabnie skłonność do mocniejszej integracji Unii Europejskiej, osłabnie nacisk na Polskę, czy na relokację migrantów. Sromotną klęskę w wyborach uzupełniających do senatu we Francji poniósł Macron, co również jest korzystne dla Polski, ponieważ wzmocni francuską, bardziej rozsądną, prawicę.

„Zelżeje nacisk z zewnątrz na Polskę, i w tym kontekście byłoby wyjątkowo głupie i nieodpowiedzialne stwarzać sobie konflikty wewnątrz, skoro osłabną te zewnątrz. I za to wyborcy powinni obwinić rządzących i zmusić ich presją, do tego, żeby tego nie robili, bo się zmarnuje kolejna szansa jaka może się przez wiele lat nie powtórzyć."

"Więc apeluję, żeby wycofać się z hasła: A więc wojna!, i szukać pokoju" zakończył Janecki



Relacja: Bernard i Margotte

Więcej zdjęć: https://www.flickr.com/photos/55306383@N03/sets/72157686493368291

piątek, 29 września 2017

Krzysztof Masłoń: „W pisarskim czyśćcu”

"Uważam, że to co stało się w literaturze po 1989 roku nie było dobre i często nie dorównuje temu, co było pisane wcześniej". Gościem klubu Ronina był Krzysztof Masłoń, literaturoznawca i publicysta. Spotkanie z autorem prowadził Tomasz Zapert.
IMG_6416m



Krzysztof Masłoń specjalizuje się w wywiadach z pisarzami, skoncentrowanych na związkach literatury z historią i polityką, jest autorem kilku książek, m.in. "Lekcja historii najnowszej" (2003), "Żydzi, Sowieci i my" (2005), "Bananowy song. Moje lata 70." (2006), "Puklerz Mohorta. Lektury kresowe" (2014) oraz "Od glorii do infamii. Sylwetki dwudziestowiecznych pisarzy" (2015).

Jego najnowsza książka to "W pisarskim czyśćcu. Sylwetki dwudziestowiecznych pisarzy".

IMG_6396m

W notce wydawniczej czytamy:
Nie ma literatury polskiej bez Zbigniewa Herberta, ale i bez Wisławy Szymborskiej, bez Tadeusza Konwickiego i Marka Nowakowskiego, bez zapisującego w jej historii najnowsze rozdziały Jarosława Marka Rymkiewicza. O nich wszystkich i o wielu innych dwudziestowiecznych pisarzach polskich opowiada książka Krzysztofa Masłonia.
Każdy z bohaterów książki zmierzał własną drogą do pisarskiego nieba, niejednego jednak poprowadziła ona w odwrotnym kierunku. A, jak to zwykle bywa, dla większości metą okazał się półmetek - znaleźli się w literackim czyśćcu. Od Czytelników zależeć będzie, kiedy i czy w ogóle się z niego wydostaną.
http://multibook.pl/pl/p/Krzysztof-Maslon-W-pisarskim-czysccu.-Sylwetki-dwudziestowiecznych-pisarzy/7796

Gości klubu Ronina zgromadzonych w Centrum Prasowym Foksal na wieczorze autorskim Krzysztofa Masłonia powitał Józef Orzeł, dyskusję moderował publicysta Tomasz Zapert, a fragmenty książki czytał aktor teatralny i filmowy Maciej Rayzacher.

Książka Masłonia zawiera 31 sylwetek pisarzy polskich, od komunizujących po niezłomnych w PRL i na Zachodzie. To szkice i eseje pełne ciekawostek, anegdot i odkryć literackich.
Wśród omawianych postaci są tacy literaci, jak: Roman Bratny, Marek Nowakowski, Jarosław Marek Rymkiewicz.

Jak wyjaśnił literaturoznawca, w tomie 1 tej serii czyli "Od glorii do infamii" była przewaga autorów emigracyjnych, w tym tomie jest przewaga autorów krajowych.

"Piszę o tych autorach, których znałem, których twórczość była dla mnie ważna. Uważam, że to co stało się w literaturze po 1989 roku nie było dobre i często nie dorównuje temu, co było pisane wcześniej, nawet przy wszystkich obostrzeniach cenzuralnych. Lata 60., 70. i 80. były w literaturze znacznie ciekawsze niż lata późniejsze".

P3200027m

Jeden z odczytanych przez Macieja Rayzachera fragmentów książki dotyczył Tadeusza Konwickiego.

"Ta książka jest bardzo osobista". - przyznał Masłoń. - "Nikt tak nie będzie nienawidził, jak ten, który kochał. Zdaję sobie sprawę, że jest chwilami niesprawiedliwa. Starałem się oddać sprawiedliwość Konwickiemu, ale mi się na pewno nie udało do końca. Widać moją niechęć. Tak samo jest ta niechęć w stosunku do Wisławy Szymborskiej. A z kolei być może za dużo liberalizmu wobec autorów, którym być może należało się jakieś słowo mocniejsze, ale mam do nich więcej serca".

Odnosząc się do twórczości pisarza jeszcze żyjącego, Romana Bratnego podkreślił: "Będziemy psy wieszali na Romanie Bratnym za "Rok w trumnie", bo była to książka skandaliczna i go nic nie broni. Nic nie broni jego tomów pospiesznie pisanych z lat 70., taka wredna książka "Dzieci świętej", gdzie bardzo nieładnie pisze m.in. o Halinie Mikołajskiej. Były to książki bylejakie. Ale "Kolumbowie" dla pewnego pokolenia to jest lektura na całe życie. Ktoś oddał sprawiedliwość Armii Krajowej. Traf chciał, że był to Roman Bratny". - mówił autor książki "W pisarskim czyśćcu".

Najbardziej niedoceniony, według red. Masłonia, jest Janusz Krasiński, wybitny pisarz w PRL i III RP.
"Wydawałoby się, że mamy wreszcie wolną Polskę i drzwi stają otworem, a Janusz miał problemy z opublikowaniem swoich książek! - zauważył.

Publicysta przypomniał swoją polemikę z Bronisławem Wildsteinem na temat Tyrmanda, którego Masłoń skrytykował za artykuł "Sprawa Piaseckiego" napisany w 1956 roku, niedługo przed porwaniem syna Piaseckiego.

Czytelnicy pytali m.in. o Kazimierza Moczarskiego, o motywacje pisarzy kolaborującymi z władzą PRL. Masłoń powiedział krótko, że względy materialne najczęściej o tym decydowały i nie da się zrzucić wszystkiego na młody wiek. Tu zasugerował poczytanie Hańby domowej” Jacka Trznadla.



Relacja: Sławomir Szadkowski, Margotte i Bernard

IMG_6362m

IMG_6386m

IMG_6399m

IMG_6408m

IMG_6389m

P3200057m

IMG_6392m

Więcej zdjęć:
https://www.flickr.com/photos/55306383@N03/albums/72157685650839252

środa, 27 września 2017

Relacja z debaty: „Niemcy – państwo bez formy?”

W czwartek 21 września w redakcji Teologii Politycznej odbyła się debata poświęcona pozycji Niemiec w Europie. Jak nasz zachodni sąsiad się samodefiniuje? Czy współczesne Niemcy są zdolne do wytworzenia całościowego wzoru dla innych państw, a także w konsekwencji na ile mogą stać się liderem?
P9210030m


Na te i inne pytania związane z opublikowanym niedawno numerem Teologii Politycznej Co Tydzień starali się odpowiedzieć dr Michał Kuź, dr Anna Kwiatkowska-Drożdż oraz redaktor Aleksandra Rybińska. Dyskusję poprowadził Jan Czerniecki.

Redaktor naczelny „Teologii Politycznej Co Tydzień” rozpoczął spotkanie od krótkiego wprowadzania, w którym zarysował obraz Niemiec jako państwa, które stara się pełnić w Europie rolę prymusa demokracji liberalnej.

P9210022m

Anna Kwiatkowska-Drożdż zgodziła się z tym poglądem, dodając jednak, że dzisiejszy obraz Niemiec jest popularny nie tylko wśród niemieckich obywateli, ale również wśród wielu społeczeństw europejskich. Pani doktor następnie stwierdziła, że w ostatnim czasie w Niemczech zapadła decyzja o przejęciu przywództwa nad Europą, co było spowodowane okresem bezkrólewia – niemieckie elity doszły do wniosku, że przez swoją obecną formę Unia Europejska jest zupełnie niedecyzyjna. Anna Kwiatkowska-Drożdż wskazała szereg instrumentów, za pomocą których Niemcy starają się narzucić innym państwom swoją narrację. Prelegentka stwierdziła m.in., że po wejściu w życie traktatu z Lizbony Angela Merkel wprowadziła w życie zasadę, zgodnie z którą wszelkie ważne decyzje dotyczące Unii Europejskiej są podejmowane w sposób zakulisowy – Niemcy kreując się na przedstawiciela całej Unii bilateralnie omawiają interesujące je zagadnienia ze wszystkimi państwami członkowskimi.

P9210024m

Kontynuując temat miejsca Niemiec w Europie, Aleksandra Rybińska zauważyła, że Unia Europejska już od dawna służy Niemcom przede wszystkim do realizacji własnych interesów. Jako przykład podała, że prowadząc kampanię wyborczą, kierownictwo CDU zatwierdziło plakaty, na których obok postaci pani kanclerz widniał napis „To co jest dobre dla Niemiec, jest dobre dla Europy”. Pani redaktor stwierdziła, że popularna opinia o niezachwianym niemieckim przywództwie w Europie jest przesadzona, o czym świadczy fakt, że Angela Merkel nie poradziła sobie tak naprawdę z żadnym poważnym kryzysem jaki nastąpił w ostatnich latach. Dlatego też zdaniem Aleksandry Rybińskiej w najbliższych wyborach partia kanclerz Merkel jakkolwiek zachowa pozycję lidera, to mimo wszystko uzyska gorszy wynik niż poprzednio. Słowa pani redaktor podsumował Jan Czerniecki stwierdzeniem, że Niemcy „są silne słabością swoich sąsiadów”.

P9210027m

Michał Kuź z kolei rozpoczął swoją wypowiedź, zarysowując metapolityczne uwarunkowania w jakich działa państwo niemieckie. Wyraził on opinie, że wszelkie wielkie ideologia XX wieku – marksizm, nacjonalizm, faszyzm – miały swoje źródło właśnie w Niemczech – państwie, które za każdym razem domaga się uniwersalizacji i czuje potrzebę, aby odgrywając rolę „prymusa” narzucać własne rozwiązania całej Europie. Następnie dr Kuź stwierdził, że narzucone anglosaskie rozwiązania zostały potraktowane przez Niemców nie jako instrumenty polityczne, ale jako nowa ideologia, którą następnie zabsolutyzowały.

Miękki despotyzm

Wszyscy prelegenci byli zgodni, co do kwestii „zabetonowania” niemieckiej sceny politycznej. Dr Kuź stwierdził, że owe „zabetonowanie” nie dotyczy jedynie polityki, ale całego niemieckiego mainstreamu. Najbardziej jaskrawym, gdyż niezwykle aktualnym, przykładem tej sytuacji jest kwestia Alternatywy Dla Niemiec (AfD), której to partii poświęcono sporo czasu w dyskusji. Przykład AfD pokazuje jak bardzo niemiecka debata publiczna jest kontrolowana. Redaktor Rybińska przytoczyła własne doświadczenia z czasu pobytu w Niemczech, kiedy to niemieccy dziennikarze zazdrościli jej, że „może mówić to, co naprawdę myśli”, co pani redaktor podsumowała stwierdzeniem, że w Niemczech panuje wolność słowa, ale jest ona „ściśnięta gorsetem”, co prowadzi do tego, że jeżeli ktoś publicznie wygłosi poglądy nieprzystające do ogólnie przyjętych, to jest poddawany radykalnemu ostracyzmowi, w wyniku którego może stracić nie tylko pracę, ale nawet przyjaciół i znajomych. Każdy, kto nie zgadza się na panujący konsensus jest wypychany na margines społeczny. Michał Kuź określił warunki panujące w niemieckiej debacie publicznej jako „miękki despotyzm”.

P9210041m

Niemcy a sprawa polska

W dalszej części dyskusji prelegenci rozważali, jak obecna pozycja Niemiec wpływa na polską sytuację. Kuź wskazywał, że państwo niemieckie stanęło przed dwoma możliwymi rozwiązaniami: Berlin albo zaaprobuje plan prezydenta Francji i przyspieszy integrację państw starej, albo będzie zmuszony zrobić krok w tył. Pan doktor stwierdził, że przy tym drugim wariancie nasze państwo mogłoby okazać się niezwykle przydatnym partnerem dla Berlina i pełnić rolę, która do tej pory przypadała Wielkiej Brytanii – rolę czynnika hamulcowego, który sprzeciwiałby się tendencjom Francji oraz państw południa do przyspieszonej integracji. Wszyscy prelegenci byli również zgodni, co do tego, że tandem francusko-niemiecki nie przetrwa próby czasu, gdyż między tymi państwami panują zbyt duże różnice. Redaktor Rybińska wskazywała szczególnie na prezydenturę François Hollande’a, którego kanclerz Merkel notorycznie ignorowała i nie traktowała jak równorzędnego partnera. Podczas dyskusji nad pozycją Polski w niemieckiej Europie, Anna Kwiatkowska-Drożdż stwierdziła, że tym co na Niemczech zrobiło prawdziwe wrażenie, był fakt, że Polska wyszła z kryzysu gospodarczego praktycznie nietknięta. Dodała również, że nic tak nie wyprowadza z równowagi niemieckich elit, jak próba tworzenia wewnątrz unijnych koalicji, takich choćby jak polsko-szwedzkie partnerstwo wschodnie. Kontynuując tę myśl, Pani doktor stwierdziła, że ciężko mieć pretensje do Niemiec, że wykorzystują unijne instytucje do dbania o własny interes, gdyż jest to normalne działanie każdego państwa. Pretensje możemy mieć jedynie do tego, że nie są w stanie tego otwarcie przyznać.

Po debacie rozpoczęła się ożywiona dyskusja, podczas której słuchacze mieli możliwość wygłoszenia własnych – niezwykle interesujących – opinii. W dyskusji została podjęta kwestia ideologii narodowego socjalizmu, niemieckiej pamięci historycznej, czy roli charakteru narodowego, ale również takich zagadnień jak choćby kryzys imigracyjny lub „sondażowa” polityka kanclerz Merkel.

Tekst: Jan Fiedorczuk (Teologia Polityczna)



foto i wideo: Bernard

P9210042m

P9210007m

P9210032m

P9210036m

Więcej zdjęć:
https://www.flickr.com/photos/113180435@N07/albums/72157687137164454

wtorek, 26 września 2017

NA ŻYWO: Z PRL-u do Polski. Wieczór autorski Jana Pietrzaka (dziś ok. godz. 18-tej)

Zapraszamy na transmisję NA ŻYWO wieczoru autorskiego Jana Pietrzaka, promującego najnowszą książkę „Z PRL-u do Polski. Osiemdziesiątka Pana Janka” Spotkanie poprowadzi Ryszard Makowski.

poniedziałek, 25 września 2017

Czy dżihad jest zagrożeniem dla chrześcijan i postchrześcijańskiej Europy?



Czy dżihad w Europie to konsekwencja nihilizmu i konsumpcjonizmu zachodnich społeczeństw? Czy islam zastąpi chrześcijaństwo w Europie, tak jak stało się to już na Bliskim Wschodzie i w północnej Afryce? O tym, jakie zagrożenia wiążą się z dżihadem dyskutowali ks. dr Sławomir Abramowski, Miriam Shaded i Paweł Lisicki.



Ksiądz dr Sławomir Abramowski stwierdził, że dla większości sunnickich szkół interpretacji Koranu dżihad oznacza nie tylko pracę nad sobą, ale też walkę z wrogami Allaha czy islamu. Tylko część muzułmanów ogranicza dżihad do walki ze swoimi słabościami. Zdaniem księdza Europejczycy nie rozumieją mentalności ludzi kultury islamskiej nie dlatego, że nie rozumieją islamu, lecz przede wszystkim dlatego, że nie rozumiemy kultury klanowej, która jest bardzo mocno zakorzeniona na Bliskim Wschodzie:

W Europie ludzie poświęcają swój czas dla kariery, dóbr materialnych, rodziny. W kulturze islamu najważniejsza jest rodzina. I to nie w takim wąskim rozumieniu jak dla nas. Na Bliskim Wschodzie rodzina to znaczy mniej więcej tysiąc ludzi, których się zna i pamięta. To, kim się jest warunkowane jest tym, kim się jest w rodzinie. Europejskie przykłady społeczeństwa mocno klanowego można zaobserwować na Sycylii i w Katanii.

Na Bliskim Wschodzie bardzo ważny jest honor rodziny. Wielu ludzi gotowych jest zabijać i zginąć nie ze względu na to, że są fanatykami ale dlatego, że wtedy ich rodzina będzie szanowana, bo będzie się o niej mówiło jako o rodzinie męczennika.

Z własnego doświadczenia podczas pobytu na Bliskim Wschodzie ksiądz Abramowski zauważył, że kultury wschodnie są bardziej oparte na relacjach osobistych, zaufaniu i dawanym słowie niż na spisywanych umowach.

Z europejskiego punktu widzenia mentalność i kultura ludzi Bliskiego Wschodu jest zupełnie inna. Mahomet stworzył tak naprawdę system prawny, który ma służyć tamtym społeczeństwom z właściwą im mentalnością. Islam nie tyle przemienił mentalność tamtejszych plemion, co ją usztywnił i zamknął - kultury bliskowschodnie straciły swoją otwartość.

P9130005m


Ksiądz mówił, że o ile my nie rozumiemy muzułmanów, to oni błędnie postrzegają chrześcijan:

Przynajmniej Arabowie i Beduini postrzegają chrześcijan jako społeczeństwa Europy i Ameryki. Tymczasem społeczeństwo europejskie już od dawna nie jest chrześcijańskie, wyrzekło się Boga. We Francji jest ponad 50 proc. ludzi nieochrzczonych, w Niemczech większość praktykujących swoją religię to są muzułmanie. Proces laicyzacji Zachodu trwa od Rewolucji francuskiej. Spowodowało to spustoszenia duchowe, które dla muzułmanów są nie do przyjęcia.

Przykładowo - muzułmański ginekolog absolutnie nie zrobi aborcji muzułmance. Symbolem tego, że chrześcijaństwo jest zgniłe moralnie jest dla nich to, że kobiety w Europie ubierają się bardzo skąpo. Na tym zbijają kapitał fanatyczni, fundamentalistyczni przywódcy religijni. Bo oni mówią, że chrześcijaństwo to jest zgnilizna moralna i obraza Boga. To jest błędne postrzeganie, bo chrześcijaństwo jest czymś kompletnie innym.

Odnośnie zagrożeń ze strony dżihadu ksiądz Abramowski zauważył, że przywódcom religijnym łatwo jest radykalizować muzułmanów w Europie ale dla chrześcijaństwa dżihad nie będzie nigdy zagrożeniem, ponieważ to Jezus Chrystus zmartwychwstał a Mahomet nie.

Dżihad nie jest w stanie zniszczyć chrześcijaństwa, bo to Jezus Chrystus będzie sądził Mahometa a nie na odwrót. Chrystus, który zwyciężył śmierć jest władcą nad wszystkimi społeczeństwami, nad całym Kosmosem. Chrześcijanie już od pierwszych wieków byli prześladowani przez rozmaite rządy i narody i wychodzili z tego umocnieni. Dzisiaj wydaje się nam, że chrześcijaństwo jest w odwrocie. To też dlatego, że mieszkamy w Europie. W Azji chrześcijaństwo rozwija się burzliwie a Azja stanowi dzisiaj ponad połowę ludzkości. Tak samo jest w Afryce.

Dżihad jest natomiast zagrożeniem dla konkretnych chrześcijan. Wojownicy islamscy od samego początku niszczyli chrześcijaństwo w północnej Afryce. Dziś w tym rejonie jest zaledwie kilka procent chrześcijan. W krajach Bliskiego Wschodu chrześcijanie są prześladowani i dyskryminowani, cały czas żyją z zagrożeniu. Solidarność z chrześcijanami z Bliskiego Wschodu to nasz obowiązek, bo nasi bracia i siostry w tamtych rejonach oddają życie za wyznawanie Jezusa Chrystusa.

Na pytanie czy dżihad jest zagrożeniem także dla chrześcijan w Europie, ksiądz odpowiedział refleksją biblijną:

Gdy naród wybrany Izrael odchodził od Boga, Bóg dopuszczał do tego, że jakiś lud ze wschodu napadał na Izrael, okupował go. Kiedy Izrael się nawracał, Bóg wzbudzał wodza, który zwoływał do działania i Izrael wyzwalał się od wrogów. Kiedy Izrael służył Bogu, wszystko było dobrze. Dzisiaj Europa jest trochę w takiej sytuacji - wystąpiła przeciw Bogu i jeszcze bardziej przeciw rodzinie, przeciwko życiu (w Europie wykonuje się miliony aborcji rocznie). Bóg posyła lud ze wschodu, który ma misję aby Europa się nawróciła

- zakończył ksiądz.





Miriam Shaded, prezes fundacji Estera, mówiła o zupełnie odmiennych wyznacznikach chrześcijaństwa i islamu:

Fundamentem kultury chrześcijańskiej jest wolność. Mamy wolną wolę wyznawać to, co wyznajemy. Niestety, w islamie nie ma wyboru tego, co się wyznaje. Korzyść z tej kultury mają rządzący, bardzo bogaci, samce alfa, którzy mogą mieć i utrzymać wiele żon i nałożnic. Natomiast całe społeczności islamskie są wychowywane ku temu by być wojownikami w imię Allaha, w imię dżihadu i by podlegali możniejszym. Są wykorzystywani do tego by podbijać kolejne narody i kraje.

W islamie każda dziedzina życia kształtowana jest pod religię. Niszczona jest też rodzina i instytucja małżeństwa żeby dla młodych wojowników coś innego było ważniejsze niż relacja z kobietą. Także kobiety swoja wartość przekładają na to, jak służą Allahowi.

Miriam Shaded zauważyła, że islam jest bardzo rygorystyczny, nie ma w nim praktycznie krytyki słów Allaha, a kto to się takiej krytyki dopuści, jest bardzo surowo karany. Jej zdaniem w Koranie przedstawione są mechanizmy prowadzenia wojny:

Tę wojnę można prowadzić w różny sposób: poprzez okłamywanie niewiernych albo też fizycznie. W Koranie jest ok. 169 wersów wzywających do wojny, podbijania innych ludów. Trzynaście wieków historii islamu to nieustanne podboje narodów, które nie były islamskie. Muzułmanie podbili Jerozolimę, potem przeszli do środkowej Europy, gdzie ich ekspansja zakończyła się pod Wiedniem, szli także do Chin i Indii.

Teraz przez muzułmanów jest demograficznie podbijana zachodnia Europa. Kobiety mają nakaz rodzenia jak największej liczby dzieci, które będą wychowywane w duchu islamu. Dzieciom od urodzenia jest wtłaczane, że mogą wyznawać tylko tę jedną ideologię. Dla muzułmanów nie jest istotny naród, kraj z którego pochodzą, najważniejsza jest ideologia, którą wyznają. Według mnie islam jest ogromnym zagrożeniem a Kościół katolicki podchodzi do wyznawców islamu zbyt łaskawie i wywiera zbyt duży nacisk na władze świeckie, żeby te przyjmowały więcej muzułmanów.

Zdaniem szefowej fundacji Estera jednym z zagrożeń są organizacje islamskie, przede wszystkim Organizacja Współpracy Islamskiej, która stara się mieć wpływ na stanowienie prawa w Europie.

Organizacja Współpracy Islamskiej wpływa na poszerzanie zakresu tzw. poprawności politycznej, czyli niemożności krytykowania islamu. Dlatego nie powinniśmy ulegać dżihadowi, szczególnie w systemie prawa, bo nasze wolności będą systematycznie ograniczane. Jeżeli prawem nie zakażemy ideologii, która jest sprzeczna z cywilizacją łacińską i z nasza wolnością, to poddajemy się prawu i woli islamu, który jest dla mnie instrukcją prowadzenia wojny. Skończy się to oczywiście prześladowaniami wszystkich nie wyznających islamu.





P9130023m

Paweł Lisicki, redaktor naczelny tygodnika “Do Rzeczy”,
zarysował główną różnicę pomiędzy Koranem i Biblią oraz pomiędzy założeniami religii chrześcijańskiej i islamu.

Biblię pisali natchnieni Duchem Świętym ludzie. Natomiast co do Koranu, muzułmanie wierzą, że jest autentycznym zapisem tego, co powiedział Bóg. Allah miał przemawiać w języku arabskim a Mahomet tylko słuchał i zapisywał.

Wiara chrześcijańska wyrosła na dwóch fundamentach: na tym, że człowiek ma przyrodzoną godność, która jest zakorzeniona biblijnie w tym, że Bóg stworzył człowieka na swój obraz i podobieństwo oraz na tym, że Chrystus umarł na krzyżu dla ludzi.

W islamie tego nie ma. Allah nie stworzył człowieka na swoje podobieństwo lecz tak jak każdą inną rzecz. W islamie Chrystus nie mógł umrzeć za ludzi, ponieważ z muzułmańskiego punktu widzenia śmierć na krzyżu była haniebna i objawem nie wielkości lecz słabości, co należy napiętnować i odrzucić.

Chrześcijaństwo od samego początku czciło męczenników, którzy ginęli w imię wierności Chrystusowi. Chrześcijańskie męczeństwo to pasywne znoszenie cierpienia. W islamie nie ma mowy o pasywnym znoszeniu cierpienia ale o zadawaniu cierpienia i ginięciu w walce. Wielką nagrodą dla muzułmańskiego wojownika, który ginie w walce są hurysy w niebie.


Lisicki podkreślił, że zarówno Koran jak i tradycja czterech najważniejszych szkół prawa islamu od wieku VII aż do epoki nowożytnej poprzez dżihad rozumie zbrojną walkę w imieniu Allaha żeby podporządkować sobie niewiernych:

Zgodnie z tym, co mówi Koran, muzułmański wojownik, który bierze udział w wojnie uważa siebie za narzędzie w ręku Boga. Nie on zabija niewiernego, tylko za jego pośrednictwem Allah. Koran dzieli niewiernych na pogan, których powinno się zabić i tzw. Ludy Księgi: żydów i chrześcijan, którzy powinni zostać podporządkowani, nawet upokorzeni specjalnym podatkiem. Islam jest publicznym prawem nadanym wspólnocie. Tolerancja dla żydów i chrześcijan ma miejsce tylko pod warunkiem okazania podległości i ukorzenia się wspólnocie muzułmańskiej.

Gdyby dżihad był formą samodoskonalenia, samodyscypliny moralnej, nie było by problemu. Jednak Koran naucza czego innego. Że dźihad to nie praca nad sobą, post i asceza, tylko wzięcie miecza do ręki i atakowanie niewiernych. Dżihadu nie można pojmować jako wojny obronnej, bo jest to obowiązek wierzącego. Nie jest to też jakaś późniejsza interpretacja, bo dżihad jest zawarty w samym Koranie a następnie w hadisach, które o tym opowiadają oraz w prawnych interpretacjach najważniejszych szkół koranicznych.


P9130022m


Lisicki zwrócił też uwagę na nieporozumienia dotyczące krucjat, które w kontekście dyskusji o dżihadzie nierzadko wypomina się chrześcijanom:

Od XII wieku chrześcijanie organizowali krucjaty. Jednak były one formą wojny obronnej, którą za każdym razem ogłaszano i zbierano do niej uczestników. Czasem służyły też celom świeckim, wymykały się celom, do jakich zostały zwołane, ale nie ma ich w strukturze religii chrześcijańskiej. Dżihad to natomiast permanentny obowiązek, ciążący na każdym muzułmaninie, ponieważ to część jego zobowiązania jako członka wspólnoty. Co więcej, w Koranie czytamy, że ci, którzy biorą udział w dżihadzie, wojnie przeciw niewiernym, natychmiast trafiają do raju i czekają na nich rozkosze.


Odnosząc się do bezpośredniego zagrożenia dżihadem Paweł Lisicki stwierdził, że dzisiejszy Bliski Wschód, czyli Syria, Irak, Iran oraz północna Afryka kiedyś były w całości chrześcijańskie. Lecz takimi być przestały bo chrześcijan tam zabijano i pozbywano się ich na różne sposoby:

Dziś w Egipcie jest ok 8-9 proc. chrześcijan a kiedyś Egipt i północna Afryka to był jeden z najsilniejszych ośrodków chrześcijaństwa. Ta zmiana nie wzięła się znikąd. Chrześcijanie nie przestali być chrześcijanami, bo się przekonali do islamu dzięki muzułmańskim retorom. Chrześcijanie przez wieki byli systematycznie szykanowani i poddawani nieustannej presji. Nawet z awansem i karierą wiązać się musiała zmiana religii.

To, że dochodzi do rozprzestrzeniania się dżihadu bierze się z głęboko zakorzenionego przeświadczenia, że cały świat powinien zostać poddany władzy islamu. Tak długo jak wspólnota muzułmańska nie obejmie całego świata, tak długo ta wojna, czyli dżihad, nie ustanie.

Oczywiście nie znaczy to, że wszyscy niewierni zostaną zabici. Poddawani są jednak takiej formie presji społecznej i kulturowej, że po paru pokoleniach następuje zanik dawnych wspólnot i konwersja na islam. Przekonanie, że islam jest religią wyższą, a wszyscy powinni się jej podporządkować jest wbudowane w samą strukturę tej religii.

Duża dzietność ludności muzułmańskiej i masowa imigracja powoduje, że liczba muzułmanów w Europie znacząco wzrosła, w niektórych krajach nawet dwu- i trzykrotnie. Lisicki podał jednak w wątpliwość szanse na asymilację muzułmanów:

Przesłanie religijne islamu to brak szacunku dla zastanego prawa państwowego i przekonanie, że jedynym realnym prawem jest prawo religijne w połączeniu z zakodowanym prawem do przemocy. Ułatwia to powstawanie wyjętych spod prawa enklaw, jakie obserwujemy w niektórych miastach zachodniej Europy, np. w Marsylii, która stała się najniebezpieczniejszym miastem we Francji.

Można się zastanawiać czy muzułmanie w Europie będą podlegali podobnemu procesowi jak chrześcijanie, którzy się zsekularyzowali.
Europejskim przywódcom, którzy tak chętnie przyjmują imigrantów, wydaje się, że tak jak rozbili kulturę chrześcijańską, tak uda im się zapanować i nad muzułmanami. Jednak moim zdaniem to, co obserwujemy, to bynajmniej nie laicyzacja i liberalizacja muzułmanów ale wręcz zjawisko odwrotne. W Turcji i Egipcie, które kiedyś przyjmowały zachodnie wartości liberalne, teraz następuje nawrót islamu.

Więcej w nagraniu wideo:



Spotkanie odbyło się 13 września 2017 w ratuszu warszawskiej dzielnicy Bemowo.

Relacja: Czarek Czerwiński (tekst), Bernard (foto, wideo)

sobota, 23 września 2017

Kulturalny Przegląd Tygodnia Witolda Gadowskiego (Klub Ronina)



Witold Gadowski rozpoczął spotkanie od przestrogi dla obozu rządzącego przypominając bajkę ruską Zbigniewa Herberta, o carze, który zrósł się z tronem. „Żeby uśpieni pięknymi sondażami nie zrośli się ze stołkiem.” A szczególnie dedykował tę bajkę ministrowi kultury.

IMG_1460m

Witold Gadowski rozpoczął spotkanie od przestrogi dla obozu rządzącego przypominając bajkę ruską Zbigniewa Herberta, o carze, który zrósł się z tronem. „Żeby uśpieni pięknymi sondażami nie zrośli się ze stołkiem.” A szczególnie dedykował tę bajkę ministrowi kultury.

Przykładem zaniedbań w działaniach Ministerstwa Kultury była nominacja do Oskara dla najlepszego filmu nieanglojęzycznego, dla filmu „Pokot” Agnieszki Holland. Przepadły takie filmy, jak „Wołyń” czy „Ostatnia rodzina”. Według Gadowskiego odpowiada za to minister Piotr Gliński, ponieważ przez dwa lata nie nastąpiły zmiany w PISM, któremu przewodzi Magdalena Sroka, była zastępczyni "komucha" Majchrowskiego z Krakowa. Osoba, która z ramienia miasta zajmowała się przygotowaniami zimowych igrzysk olimpijskich w Krakowie, co kosztowało podatników ponad 20 mln zł, uczestniczyła też w delegacji na igrzyska w Soczi. Pani Magdalena Sroka została mianowana szefową PISM tuż przed zmianą władzy przez panią minister Omilanowską.

„Ta pani ma poglądy, które scharakteryzowałbym jako poglądy LGBT, czyli jedynie słuszne. Skoro pan minister nie zmienia pani dyrektor Instytutu Sztuki Filmowej, to pani dyrektor PISF w tej pisowskiej opresji, w tej ciemnej nocy pisowskiej okupacji kultury powołuje sobie komisję oskarową. Tam był pan Pawlikowski, reżyser jakże prawdziwie historycznej "Idy", Grażyna Torbicka, pani Magdalena Sroka jako wybitny specjalista.” - ironizował Gadowski.

P9180001m

„To wysokie gremium powołane przez panią Magdalenę Srokę wybrało film „Pokot” pani Holland. W sezonie, w którym mieliśmy „Wołyń”, „Ostatnią rodzinę”, wybrany zostaje film "Pokot".”

Film Holland powstał na podstawie książki Olgi Tokarczuk. Olga Tokarczuk będzie zaś promowana na targach książki we Frankfurcie i Londynie.

„Walka rozgrywa się na terytorium kultury, bo kultura, a szczególnie kultura filmowa, mebluje wyobraźnię milionów. Ta walka dotychczas oddawana jest kompletnie walkowerem.” - przestrzegał Gadowski.

Jako przykład, Witold Gadowski podał powstający w telewizji publicznej serial "Komisariat". Zdaniem Gadowskiego jest to kopia niemieckiego serialu produkowanego następnie przez TVN pod tytułem "W11". Główną rolę odgrywał w tej produkcji Sebastian Wątroba.

„Ten Sebastian Wątroba jest obecnie gwiazdą formatu "Komisariat", który jest popłuczyną po tym tvnowskim Komisariacie. Sebastian Wątroba kandydował do sejmu z listy Palikota, bierze aktywny udział w pikietach, które zagradzają drogę Kaczyńskiemu na Wawel. Oprócz Maleńczuka Sebastian Wątroba zawsze tam występuje, co nie przeszkadza telewizji publicznej czynić z niego gwiazdy i produkować taki format.”

IMG_1463m

Witold Gadowski, robiąc przegląd kultury popularnej, skrytykował festiwal w Opolu i działania telewizji publicznej. „Rzecz staje się mniej śmieszna, jak się pomyśli o pieniądzach wydawanych z kieszeni publicznych i o tym, że według ostatnich informacji telewizja publiczna już przejadła 200 mln z ostatniej 800 mln pożyczki. Jeżeli w tym tempie telewizja będzie przejadać pieniądze, to prawdopodobnie pod koniec sezonu znowu pan prezes Kurski będzie z czapką w ręku chodził po różnych instytucjach.”

„Co media publiczne zrobiły dla promocji autentycznej, ciekawej polskiej kultury, dla wzmacniania prawdziwych twórców?” - pytał publicysta.

A podsumowując działanie związane z kulturą: „Czy powstała Akademia Literatury Polskiej, która nadawałaby swoje prestiżowe nagrody? Czy powstała Akademia Polskiej Muzyki? Co się dzieje z teatrami? To są pytania, które można by zadawać w nieskończoność panu ministrowi i słyszeć od niego milczenie, albo oburzenie.” - mówił Gadowski.

„Środowisko, które maszeruje na czarnych marszach, na pochodach KOD, gra we wszystkich produkcjach telewizji publicznej, występuje we wszystkich produkcjach polskiego radia.” - kontynuował publicysta. - „Jeżeli PiS będzie nadal miał kompleks w stosunku do kultury i nie uwolni kultury z okowów tej bandy, która ją obsiadła, to nic się nie zmieni, ponieważ nie zmieni się świadomość wyborców.”

„Dzisiejszy przegląd tygodnia chciałem poświęcić przede wszystkim problematyce kultury i pokazać, że jeżeli w dziedzinie kultury właściwie nie zaszły żadne zmiany, mówię o szeroko rozumianej kulturze, czyli począwszy od mediów publicznych a skończywszy na teatrach, plastyce, rynku książki.” - zaznaczył gość klubu Ronina.

„Czy kierownictwo PiS-u zdaje sobie sprawę z wagi kultury w sferze politycznej?" – pytał Józef Orzeł.

W czasie dyskusji padły też słowa broniące ministerstwa kultury - poprzednia władza okopała się w różnych instytucjach i zmiany są trudne do przeprowadzenia bez zmian ustawowych.

O pupilu Giertycha i Farfała, który został mianowany dyrektorem Krakowskiego Ośrodka Telewizyjnego, o MSZ i obsadzie placówki w Londynie, ambasadorze Dubaniowskim, inicjatywie ONAS, akcji bilbordowej promującej reformę sądownictwa w filmie poniżej:



Relacja: Bernard i Margotte

IMG_1504m

IMG_1507m

P9180029m

Więcej zdjęć: https://www.flickr.com/photos/55306383@N03/sets/72157687052845153

Wersja NA ŻYWO:

środa, 20 września 2017

Jan Pietrzak i architekt Marek Skrzyński o warszawskim Łuku Triumfalnym 1920-2020

"Nie wyobrażam sobie takiej działki w Warszawie, która miałaby takie walory jak Wisła. Jest to absolutne centrum miasta, do którego muszą trafić wszyscy, którzy chodzą po promenadach i odwiedzają Centrum Kopernika. Byłby widoczny z całego miasta. Bitwa Warszawska zasługuje na pomnik jedyny w swoim rodzaju, jak Wieża Eiffla w Paryżu czy Statua Wolności w Nowym Yorku". 4 września 2017 roku o idei i nowej koncepcji architektonicznej pomnika Bitwy Warszawskiej 1920 mówili legendarny satyryk Jan Pietrzak oraz architekt Marek Skrzyński .
IMG_1230m

Kilka lat temu Towarzystwo Patiotyczne - Fundacja Jana Pietrzaka, której misją jest promowanie i wspieranie twórców, postaw i dzieł służących narodowi polskiemu, wyszło z inicjatywą budowy w stolicy Łuku Triumfalnego Bitwy Warszawskiej 1920 roku. Twórcy związani z Towarzystwem proponowali różne lokalizacje, rozpatrywano Oś Saską, plac na rozdrożu i Port Praski (ul. Ratuszowa). O tym więcej w naszej relacji sprzed dwóch lat:
http://blogpress.pl/node/20778

Jak zauważył Jan Pietrzak, inicjatywę budowy Łuku popiera Senat RP, a honorowym patronatem objął ją wicepremier, minister Kultury i Dziedzictwa Narodowego Piotr Gliński.

Jednak rozmowy z władzami miasta dotyczące lokalizacji pomnika trwają już długo. Nie rezygnując z tej idei Towarzystwo Patriotyczne organizuje akcje promocyjne, rozprowadza cegiełki, wierząc, że w końcu doprowadzi do budowy monumentu.

Do klubu Ronina Jan Pietrzak zaprosił tym razem architekta Marka Skrzyńskiego, który zaproponował własną koncepcję budowy pomnika w kształcie Łuku, który miałby być postawiony w nurcie Wisły.

IMG_1248m

"Skoro władze Warszawy nie pozwalają nam na budowę Łuku Triumfalnego lub jakiegokolwiek pomnika Bitwy Warszawskiej na terenach należących do miasta Warszawy, to trzeba ten pomnik postawić w Wiśle, bo ona w najmniejszym stopniu nie należy do miasta". - wyjaśnił twórca Towarzystwa Patriotycznego. Wisła podlega bowiem Ministerstwu Środowiska.

"Marzyliśmy o tym, żeby zbudować ten pomnik na 100-rocznicę Bitwy Warszawskiej" - podkreślił. Taka perspektywa jeszcze cztery lata temu, gdy powstał pomysł budowy Łuku Triumfalnego, była realna. - "Zawsze byłem i jestem zwolennikiem wielkiego konkursu po to, żeby cały świat architektoniczny w to wciągnąć, żeby przy okazji różne państwa i narody dowiedziały się, że taka bitwa była". - mówił Jan Pietrzak. - Technologie obecnie są nowe, niestosowane wcześniej, więc można projektować obecnie rzeczy niezwykłe".

"Dopóki symbolem Warszawy jest Pałac Stalina" - zaznaczył satyryk, mając na myśli Pałac Kultury i Nauki - "to jest to jednak klęska obecnych pokoleń".

IMG_1281m

"Nie wyobrażam sobie takiej działki w Warszawie, która miałaby takie walory jak Wisła". - mówił architekt Marek Skrzyński. Łuk można bowiem postawić w najlepszym - według niego - miejscu, pomiędzy wejściem do Portu Praskiego a Mostem Świętokrzyskim. "Jest to absolutne centrum miasta, do którego muszą trafić wszyscy, którzy chodzą po promenadach i odwiedzają Centrum Kopernika. Byłby widoczny z całego miasta. Co ważne, z punktu widzenia architektonicznego, nie przygniatałby swoją skalą okolicznych budynków".

"Moim marzeniem było żeby ten Łuk był architektura utkaną z chmur, powietrza, wody i światła. Żeby to nie był ciężki, masywny łuk tak jak to zwykle łuki triumfalne bywają. Bo to nie jest pomnik brutalnej siły militarnej czy politycznej, lecz pomnik ducha narodu". - zaznaczył Marek Skrzyński. - "Bitwa Warszawska zasługuje na pomnik jedyny w swoim rodzaju jak Wieża Eiffla w Paryżu czy Statua Wolności w Nowym Yorku".

IMG_1275m


Pomnik zaprojektowany przez Skrzyńskiego miałby 150 metrów wysokości i 50 metrów szerokości. Jak zaznaczył, te rozmiary są wystarczające, tym bardziej, że inne wysokie budynki byłyby oddalone. W architekturze tego pomnika jest element korony, łuku i ostrołuku - to symbol tysiącletniego trwania Rzeczypospolitej, od średniowiecznego ostrołuku do współczesnego łuku. Jak zauważył, ma to być symbol trwałości i wiecznego istnienia Rzeczypospolitej

Zgodnie z koncepcją architekta, łuk miałby łączyć dwa brzegi: Polskę Zachodnią z Polską Wschodnią. Możliwe byłoby dojście do obu pylonów, np. przez kładki lub podziemiem. Przeszklone panoramiczne windy prowadziłyby do tarasu widokowego, w budynku znalazłyby się także pomieszczenia na różne imprezy patriotyczne.

W odpowiedzi na sugestię, żeby najpierw zburzyć Pałac Kultury i Nauki i na to miejsce postawić Łuk Triumfalny Bitwy Warszawskiej, jak Pietrzak odparł: "Nigdy nie zbudujemy tego pomnika, jeśli będziemy czekać na zburzenie Pałacu Kultury. Warunkiem zniszczenia Pałacu Stalina jest budowa tego pomnika. Najpierw Polacy muszą być wolni i zbudować swój pomnik zwycięstwa, a dopiero potem burzyć tamten".



Relacja: Margotte i Bernard

IMG_1266m

IMG_1257m

IMG_1282m

Więcej zdjęć:
https://www.flickr.com/photos/55306383@N03/albums/72157685347401922

poniedziałek, 18 września 2017

NA ŻYWO: Przegląd Tygodnia Witolda Gadowskiego (Klub Ronina)

Zapraszamy na transmisję na żywo od godz. 19.00 dzisiejszego spotkania w klubie Ronina. W pierwszej części przegląd Tygodnia Witolda Gadowskiego:




W części drugiej (ok. 20) wieczór autorski Jana Polkowskiego. Prowadzi Józef Ruszar:

NA ŻYWO: Wieczór autorski Jana Polkowskiego (klub Ronina)

W części drugiej dzisiejszego spotkania w klubie Ronina wieczór autorski Jana Polkowskiego. Prowadzenie: Józef Ruszar.



niedziela, 17 września 2017

Miejmy nadzieję, że konflikt w kwestii reformy sądownictwa zostanie zlikwidowany - Przegląd Tygodnia Józefa Orła (Klub Ronina)


Wg Józefa Orła najważniejszym wydarzeniem poprzedniego tygodnia było spotkanie prezydenta Andrzeja Dudy z Jarosławem Kaczyńskim, szczególnie miejsce spotkania - Belweder.


P1530735m
Według Józefa Orła najważniejszym wydarzeniem poprzedniego tygodnia było spotkanie prezydenta Andrzeja Dudy z Jarosławem Kaczyńskim, szczególnie miejsce tego spotkania - Belweder.

„To jest bardzo ważne, to nie jest sprawa formalna. To oznacza, że spotkanie było oficjalne, państwowe. Spotkał się przywódca obozu rządzącego z rządzącym prezydentem, który był kandydatem tego obozu. To jest spotkanie partnerów, prezydent przyjmuje w Belwederze np. głowy państw.”

„Jeżeli to było bardzo dobre spotkanie, a nawet przyjmijmy, że tylko dobre, to czekajmy spokojnie na projekty pana prezydenta ustaw w sprawie sądownictwa. Są tylko dwie możliwości - albo większość sejmowa, czyli obóz rządzący przyjmie je albo odrzuci. Miejmy nadzieję, że dojdzie do konsultacji, i że będą one na tyle zadowalające, że obóz rządzący je przyjmie, a ten konflikt zostanie zlikwidowany. Jest niesłychanie ważne dla tego co będzie się działo dalej, bo prezydent wetujący ustawy własnego obozu może po prostu te reformy zatrzymać, nawet wbrew własnej woli.”

Orzeł zwrócił też uwagę, że do prezydenta ustawiała się kolejka chętnych do tworzenia obozu prezydenckiego i że zostaną oni odprawieni z kwitkiem, a taki obóz nie powstanie.

Józef Orzeł poświęcił też nieco uwagi na omówienie wypowiedzi Jakuba Bierzyńskiego, biznesmena związanego z PR i domami mediowymi, który okazał się animatorem powstania Nowoczesnej. To pokazuje, jak biznes mediów i PR jest związany z obecną opozycją (za czasów PO związany był z rządem).

P1530733m

„Bierzyński postanowił ujawnić prawdę, a sposób tego ujawnienia jest szokujący. Przyznał się, że to on wymyślił pana Petru, że to on go namówił, żeby wstąpił na scenę polityczną i to w roli premiera. [...] Albowiem pan Bierzyński doszedł do wniosku, że nic przed PiS-em nas nie uratuje, jeśli nie stworzymy nowej siły politycznej, albowiem Platforma się była skończyła. [...] To nie był zły projekt ta Nowoczesna, tylko źle został wykonany i to nie przez pana Bierzyńskiego i podobnych mu doradców, tylko przez Nowoczesną. Za szybko usiedli w fotelach i zasnęli snem zwycięzców. Bierzyński ładnie powiedział: byliśmy egoistami, czyli patrzyliśmy na interes tej elity, a nie patrzyliśmy na interes zwykłych Polaków.”

W normalnym kraju zachodnim po ujawnieniu kulisów teatru taki dom mediowy powinien upaść.

„Teraz wiadomo, że jak ktoś chce dać ogłoszenie, to chyba najlepiej na Nowoczesną, choć pan Bierzyński nie wyjaśnił na kogo teraz stawia. Nowoczesna mu się zmęczyła, PiS jest dalej głównym przeciwnikiem, albo trzeba coś nowego stworzyć, albo wrócić do Platformy. Ten tekst wymaga drugiej części i prosimy pana Jakuba, żeby nam ją dostarczył, żebyśmy wiedzieli teraz na czyją rzecz będą pracowały ogłoszenia na rynku ogłoszeń.”

Następnym tematem był Facebook i skandal z publikacją filmiku z wycieraniem sobie butów polską flagą, co według Facebooka jest zgodne z jego standardami. Zdaniem orła jest to łamanie polskiego prawa i pokazuje brak równowagi tej korporacji (blokowanie kont prawicowych).

„To oznacza, że Facebook jest antypolski, albo łamie polskie prawo, albo sprzyja łamaniu tego prawa. [...] Uważam to co mówię za doniesienie do prokuratury na temat ewentualnego przestępstwa popełnionego przez polski Facebook.”

P9110008m

W czasie dyskusji w klubie mówiono też o reparacjach niemieckich, cudzoziemcach na ulicach polskich miast (Arabach, Wietnamczykach, Ukraińcach), cywilnym procesie wytoczonym Facebookowi przez Redutę Dobrego Imienia, tytule artykułu w GPC "Polska obroni NATO przed Rosją."

Na koniec Józef Orzeł przypomniał o inicjatywie Fundacji Klubu Ronina – ONAS i kontroli wyborów

„Wystarczy jedna zmiana w procedurze wyborczej, odebranie w wyborach samorządowych organizacji procesu wyborczego wójtom, burmistrzom, prezydentom i oddanie go aparatowi państwowemu, rządowemu, czyli wojewodom. Mamy taką zasadę prawa, że nie można samemu się wybierać. Wybory nie polegają na tym, że ten który ma być wybrany, sam się wybiera. Jeżeli wójt organizuje cały proces wyborczy, łącznie ze składami komisji obwodowych, to ma on decydujący wpływ na komisje, które mają decydujący wpływ na wynik wyborów, albo rzetelnie do tego podchodzą, albo nie. [...] Byłaby to zasada zgodna z duchem konstytucji, zgodna z duchem prawa europejskiego, że ten kto ma być wybrany, wpływu na wynik wyborów nie ma.” - zakończył szef klubu Ronina.

Więcej w filmie poniżej:


Więcej zdjęć: https://www.flickr.com/photos/113180435@N07/sets/72157686735094393

Relacja: Bernard

piątek, 15 września 2017

Pewnego dnia będziemy mogli powiedzieć, że mamy IV Rzeczpospolitą - 89. miesięcznica tragedii smoleńskiej

"Nikt nam nie narzuci woli z zewnątrz. (..) Nawet jeśli w pewnych sprawach będziemy w Europie sami, to pozostaniemy tą wyspą wolności, tolerancji, tego wszystkiego, co tak silnie było obecne w naszej historii" - powiedział prezes Prawa i Sprawiedliwości Jarosław Kaczyński 10 września po Marszu Pamięci w 89. miesięcznicę tragedii smoleńskiej.
IMG_1443m


W warszawskiej Bazylice Archikatedralnej św. Jana Chrzciciela, jak co miesiąc, została odprawiona msza święta w intencji Prezydenta Lecha Kaczyńskiego i wszystkich ofiar katastrofy z 10 kwietnia 2010 roku. Uczestniczyli w niej członkowie rządu oraz parlamentarzyści. Ze Śląska przyjechali górnicy. Obecne były poczty sztandarowe, w tym poczet sztandarowy Wojska Polskiego.

IMG_1316m

Ks. Zbigniew Zembrzuski w homilii powiedział: "Nie wolno nam, jako ludziom ochrzczonym, akceptować rozwiązań zmiany prawa i tym samym rzeczywistości, która nas otacza, w oderwaniu od tego podstawowego prawa, które jest zapisane w dekalogu".

IMG_1336m

IMG_1319m

IMG_1299m

Msza święta (TV Trwam)


Po zakończeniu liturgii z placu Zamkowego wyruszył Marsz Pamięci. Ze względów bezpieczeństwa - od kilku miesięcy zakłócają uroczystości grupy kontrmanifestantów, którzy niejednokrotnie agresywnie blokowali przejście i kładli się na ulicy - trasa przemarszu została odgrodzona barierkami, wzdłuż trasy stali policjanci.

Uczestnicy Marszu Pamięci odmawiali modlitwy, niektórzy mieli w ręku palące się znicze, inni trzymali biało-czerwone flagi.

IMG_1347m

IMG_1361m

P9100516m

IMG_1428m

Przed Pałacem Prezydenckim do zgromadzonych przemówił prezes Prawa i Sprawiedliwości Jarosław Kaczyński.

IMG_1387m

Tak się złożyło po dniu tragedii, że z różnych powodów nie mogłem uczestniczyć w tych manifestacjach, w tych mszach. Pierwszy raz byłem 7 lat temu i przed chwilą sobie to przypomniałem. Przypomniałem sobie, jak wtedy daleko byliśmy od tego momentu, w którym jesteśmy dzisiaj. Jak ten nasz marsz przybliżył nas do zwycięstwa, do tego momentu, w którym staną pomniki, w którym zostanie wyjaśniona prawda.

Spotykaliśmy się po drodze z różnego rodzaju przeszkodami. Ale ogromna większość tych marszów odbywała się w spokoju i dzisiaj, pomijając te okrzyki, na które nie warto zwracać uwagi, mieliśmy spokój. Cierpliwość, konsekwencja zwycięża. I to musimy brać pod uwagę zawsze. Nie tylko w tej sprawie. W tej sprawie tak ważnej dla polskiej godności, polskiego honoru, polskiej suwerenności. Musimy brać to pod uwagę także we wszystkich innych sprawach – także tych trudnych, także w tych, w których spotykamy się czasem z zupełnie niespodziewanym oporem.

Cierpliwość, spokój, pewność że mimo różnic zdań idziemy razem – to wszystko musi nam towarzyszyć. Bo to zapewnia, że pewnego dnia będziemy mogli powiedzieć, że mamy IV Rzeczpospolitą, że Polska została naprawiona, że naprawa RP została zakończona, że mamy taką Polskę, której chcemy. Polskę sprawiedliwą, suwerenną, niepodległą, wolną i silną. O taką Polskę zabiegamy, o taką Polskę walczymy i bądźcie pewni, że będziemy mieli taką Polskę. Że nikt nam nie narzuci woli z zewnątrz. Że nawet jeżeli w pewnych sprawach pozostaniemy w Europie sami, to pozostaniemy i będziemy tą wyspą wolności, tolerancji, tego wszystkiego, co tak silnie było obecne w naszej historii. Powtarzam: zwycięstwo jest blisko, tylko musimy dalej cierpliwie, z pełną determinacją iść do przodu. Jak w tych pochodach.



W imieniu klubów Gazety Polskiej apel odczytała poseł Anita Czerwińska.

"Pierwszego września na Polskę napadły hitlerowskie Niemcy. 17 września dołączyli do nich ich sojusznicy z ZSRR. Polska, walcząca samotnie z dwiema największymi potęgami w Europie, uległa po tygodniach bohaterskiego oporu. Straty naszego państwa w czasie całej II wojny światowej były tak ogromne, że trudno je porównać do jakiejkolwiek innej wojny". -mówiła poseł. - "Ponad 6 milionów zabitych, liczebność ludności mieszkającej w kraju zmniejszyła się o 1/3, całkowicie zniszczona została gospodarka. Czystki etniczne i ludobójstwo ze strony obydwu okupantów trwały od pierwszych dni wojny. Jednym z najbardziej krwawych przejawów ludobójstwa była masakra polskich oficerów w Katyniu. Te zbrodnicze działania miały na celu zniszczenie polskich elit tak, żeby nasze państwo nie mogło się już nigdy odrodzić. Kiedy doszło do konfliktu między okupantami, ZSRR za wszelką cenę chciał zakazać pamięci o katyńskiej zbrodni. Polacy przez pół wieku musieli wiele ryzykować, by świat nie zapominał, co naprawdę stało się na nieludzkiej ziemi. Największą cenę zapłaciliśmy za to już w wolnej Polsce. W 70-lecie ludobójstwa w Katyniu zginął polski prezydent i cała towarzysząca mu delegacja. W jakimś sensie Ich śmierć stała się ostatnim akordem II wojny światowej, a szczególnie polskiego męczeństwa. Pamięć o śmierci naszych przywódców jest dzisiaj takim samym obowiązkiem, jak pamięć o ofiarach wojny, ofiarach, których pamięci oni poświęcili swoje życie".

IMG_1416m

P9100546m

Modlitwę za ofiary Smoleńska i w intencji Ojczyzny poprowadził o. Zdzisław Tokarczyk.

IMG_1440m

P9100459m

IMG_1447m

IMG_1455m

Cały Apel Pamięci


Relacja: Margotte i Bernard

Więcej zdjęć:
https://www.flickr.com/photos/55306383@N03/albums/72157686625993053