wtorek, 31 marca 2020

Dramat nowoczesności. Relacja ze spotkania poświęconego Stanisławowi Ignacemu Witkiewiczowi

Czy Witkacy był prorokiem schyłku cywilizacji, w której żyjemy? Jaka wizja nowoczesności wyłania się z twórczości autora „Niemytych dusz”? Jak silne więzy łączyły go z kulturą polską, rosyjską, europejską? Z tymi pytaniami mierzyli się uczestnicy piątkowej debaty zorganizowanej przez Teologię Polityczną.
Witkacy1

W piątek, 27 marca w dyskusji „Witkacy. Dramat nowoczesności” udział wzięli: Sławomir Mazurek (Instytut Filozofii i Socjologii PAN), Andrzej Szczerski (Instytut Historii Sztuki UJ, Muzeum Narodowe w Krakowie) oraz Mateusz Werner (Wydział Nauk Humanistycznych UKSW). Pierwszą w historii Teologii Politycznej debatę w formie telekonferencji online poprowadził Michał Strachowski.
To wyjątkowe i długo wyczekiwane wydarzenie otworzył redaktor naczelny Teologii Politycznej, Dariusz Karłowicz. – Spotykamy się w niezwykłych okolicznościach. Będziemy dziś po raz pierwszy łączyć się przez internet z gośćmi nie dlatego, że są za granicą, lecz dlatego, że musieli zostać w domu – tymi słowami rozpoczęła się niecodzienna debata. 
Pierwsze pytanie prowadzącego poruszyło kwestię miejsca Witkacego na mapie kultury środkowoeuropejskiej, która na początku XX wieku doznawała przesilenia. – Witkacy był artystą osobnym i wyjątkowym, z trudem możemy znaleźć tak wyraziste osobowości twórcze w kręgu Europy Środkowej – odpowiedział prof. Szczerski. Wskazał on, że autora Szewców nie da się jednoznacznie wtłoczyć w ramy żadnego z dominujących wówczas nurtów, które często obierały go za swego prekursora. – Jego fascynacja jednostką, lokalnością i synkretyzm sytuuje go zdecydowanie w tradycji młodopolskiej, w której mimo to był osobny – konkludował historyk sztuki. 
Wbrew przewidywaniom Witkiewicza, upadkowi kultury wysokiej w naszych czasach nie towarzyszy rozwiązanie problemów społecznych
Czy katastrofa, której doświadczamy, jest spełnioną wizja zakopiańskiego twórcy? O to zapytał prof. Mazurka prowadzący spotkanie. – Każda epoka w swoich upadkach i przewidywaniach wypatrywała spełnienia proroctw Witkacego. Za czasów PRL-u widziano to w rozpadzie człowieka uwięzionego w porewolucyjnym ładzie, z kolei w latach 90. w zapowiedziach końca sztuki i filozofii – mówił Mazurek. Filozof wskazał jednocześnie, że wbrew przewidywaniom Witkiewicza, upadkowi kultury wysokiej w naszych czasach nie towarzyszy rozwiązanie problemów społecznych. Dzieje się coś przeciwnego: idą za nim coraz większe socjalne nierówności.
Kolejnym epizodem spotkania było skierowane do Mateusza Wernera pytanie o recepcję dzieł Witkacego w czasach komunistycznej dyktatury. Jak rewolucyjna władza odnosiła się do wielkiego katastrofisty? Prelegent nakreślił w odpowiedzi kompleksową wizję przyswajania dzieł autora Szewców w czasach PRL-u. – Recepcja Witkacego była związana z fazami frustracji uczestników tego ustroju. Został on odkryty pod koniec lat 50. na fali odwilży, bo jako dramaturg poniósł fiasko w II RP. Po raz kolejny zaistniał w latach 60, dzięki postaciom takim jak Krzysztof Pomian czy Stefan Morawski: pokazali oni, że jego twórczość była czymś więcej, niż mózgiem wariata na scenie. Nie bez znaczenia było też jego docenienie przez Czesława Miłosza i powstanie Teatru Witkacego w Zakopanem, do którego młodzież pielgrzymowała w latach 80.
 Polska wyrażała się w odmiennym systemie pojęć, które powinny ucieleśniać się w odrębnej przestrzeni geograficznej
Rozmawiając o Witkacym, mówimy o synu twórcy tzw. stylu zakopiańskiego – będącego próbą ścisłego związania języka artystycznego z politycznym. Jak Witkacy odnosił się do swojego ojca i jego wiary w II RP? – To podręcznikowa relacja dwóch odmiennych pokoleń wychowanych w innych warunkach. To relacja Polski sprzed I Wojny Światowej i po niej. A jednocześnie obydwu łączyła perspektywa wyjątkowości  doświadczenia polskiego w kontekście międzynarodowym. Dla ojca wyrażała się ona w idei stylu zakopiańskiego. Dla syna zaś w przekonaniu, że Polska to „trzecia Europa”: poza sowiecką Rosją i pogrążonym w widmie modernizacji Zachodem. Polska wyrażała się w odmiennym systemie pojęć, które powinny ucieleśniać się w odrębnej przestrzeni geograficznej. I dlatego Witkacego należy traktować jako zwolennika niepodległości Polski w planie kulturowym – rozważał prof. Szczerski.
Czy Witkacy, piewca Zakopanego – miejsca-symbolu i źródła niekończących się mitów – był obywatelem jednej z kulturowych stolic Austro-Węgier? Jak artysta odnosił się do jej uniwersalistycznego projektu? Na to pytanie próbował odpowiedzieć profesor Mazurek. – Późna kultura Austro-Węgier to w znacznej mierze bagaż młodopolski, który Witkacy opatrywał ironicznym cudzysłowem. Nie uwolnił się od niego, ale przetwarzał jego toposy z pewnym dystansem – odpowiadał filozof. Według niego cechą charakterystyczną Witkacego, która wyróżniała go z jego czasów, był konsekwentny intelektualizm i niechęć do bergsonizmu, intuicjonizmu i irracjonalizmu. A jednocześnie zachował swój katastrofizm, który nie był typową postawą pośród późniejszych od secesji awangardystów. 
Ignacy Witkiewicz był twórcą na skalę europejską. Miał pecha, że w tym czasie Polska nie miała swoich instytucji funkcjonujących w międzynarodowym obiegu
Napięcie pomiędzy lokalną przynależnością a kosmopolityzmem Witkacego było kolejnym tematem, który ożywił transmitowaną online debatę. Do niej odniósł się szeroko Mateusz Werner. – Ignacy Witkiewicz był twórcą na skalę europejską. Miał pecha, że w tym czasie Polska nie miała swoich instytucji funkcjonujących w międzynarodowym obiegu. Przecież korespondował on z Hansem Corneliusem, przyjaźnił się z filozofami ze szkoły Lwowsko-Warszawskiej, czytał ze zrozumieniem dzieła Russella i Whiteheada. Niestety dla wielu twórców z krajów, które doświadczyły zniewolenia, granica języka wyznaczyła barierę recepcji – tłumaczył filozof kultury. 
Choć Witkacy z naszej perspektywy to jeden z najważniejszych awangardzistów pierwszej połowy XX stulecia, to używał on dość tradycyjnych środków formalnych: znany jest ze swoich pasteli, narzędzia chętniej używanego przez symbolistów niż awangardzistów. Czy bał się on daleko posuniętych eksperymentów? – Pastele faktycznie popularne były w epoce młodej polski. Pamiętajmy, że Witkacy tworzył portrety na tysiące, cenił więc funkcjonalność, oczekiwał szybkich efektów. Uciekał od eksperymentów technologicznych, nie robił fotomontaży, nie łączył fotografii i malarstwa. Miał ambiwalentny stosunek do nowoczesności jako projektu antymetafizycznego. A przecież w pasteli ważna była indywidualna kreska, to w końcu malarstwo dużo bardziej czułe na indywidualny charakter, niż farby olejne – rozjaśniał profesor Szczerski.
Witkiewicz był osadzony w języku polskim, ale jednocześnie trudno mi wyobrazić go sobie bez doświadczenia rosyjskiego
Ostatnim akordem zdalnej debaty było pytanie o rosyjskie korzenie myśli Witkacego. W czasie swojej służby w carskim wojsku Witkacy miał przecież sposobność zetknięcia się z myślą filozoficzną ówczesnej Rosji. W jakim stopniu był jej spadkobiercą? Z tym zagadnieniem zmierzył się prof. Mazurek. – Witkiewicz był osadzony w języku polskim, ale jednocześnie trudno mi wyobrazić go sobie bez doświadczenia rosyjskiego: to rewolucje, które widział na własne oczy, zbudowały w nim strach przed nowoczesnymi masami. Trudno jednak wykazać jego styczność z filozofią rosyjską. W dużo większym stopniu można odczytać cechy jego twórczej postawy – intelektualną śmiałość i bezkompromisowość – jako wynik styczności z tym, co działo się w ówczesnej kulturze rosyjskiej – wytłumaczył filozof.
Opracował Karol Grabias

Dofinansowano ze środków Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego w ramach programu Promocja Czytelnictwa.

czwartek, 26 marca 2020

NA ŻYWO: Debata: Witkacy. Dramat nowoczesności (Teologia Polityczna - piątek godz. 18:00)



Debata online: Witkacy. Dramat nowoczesności
Zapraszamy do śledzenia debaty o myśli i twórczości Stanisława Ignacego Witkiewicza, która odbędzie się w piątek 27 marca o godz. 18.00 z udziałem prof. Sławomira Mazurka, prof. Andrzeja Szczerskiego i dr. Mateusza Wernera. UWAGA! Spotkanie odbędzie się bez udziału publiczności. Będzie ją można śledzić jedynie za pośrednictwem internetu.

W rozmowie udział wezmą:
➤ prof. Sławomir Mazurek (Instytut Filozofii i Socjologii PAN)
➤ prof. Andrzej Szczerski (Instytut Historii Sztuki UJ, Muzeum Narodowe w Krakowie)
➤ dr Mateusz Werner (Wydział Nauk Humanistycznych UKSW)
➤ Michał Strachowski (Teologia Polityczna – prowadzenie)

Dyskusja o Żołnierzach Wyklętych

"To byli ludzie, którzy starli się z potęgą państwa sowieckiego. Ten Polak, który przesłuchiwał był tylko końcem całej maszynerii, a początkiem był Stalin i jego specsłużby". 5 marca w Bibliotece im. Janusza Kurtyki odbyło się spotkanie zorganizowane przez Fundację Kwartalnika "Wyklęci" oraz Fundację im. Janusza Kurtyki. W dyskusji udział wzięli: Paweł Kurtyka i Kajetan Rajski - redaktor naczelny Kwartalnika "Wyklęci".
W1945_5


Pierwszą część dyskusji zdominowała kwestia obchodów Dnia Pamięci Żołnierzy Wyklętych. Kajetan Rajski zauważył, że lata 2013-2016 były okresem rozkwitu oddolnych inicjatyw, w roku 2016 do obchodów włączyło się państwo, a od 2017 roku nastąpiło zmniejszenie aktywności społecznej. Zwrócił także uwagę na to, że od kilku lat przed 1 marca nasilają się ataki na pamięć o Żołnierzach Wyklętych.

Paweł Kurtyka, prezes Fundacji im. Janusza Kurtyki przypomniał, że z inicjatywą ustanowienia tego święta wyszły środowiska kombatanckie. Prezes IPN Janusz Kurtyka będący zarazem prezesem stowarzyszenia społeczno-kombatanckiego Wolność i Niezawisłość był zwornikiem organizowania tej oddolnej inicjatywy. Współpracował w tym zakresie z prezydentem Lechem Kaczyńskim.
"Święto Żołnierzy Wyklętych, jeśli chodzi o swoje korzenie, jest świętem zgody narodowej" - dodał, przypominając, że za ustanowieniem tego święta głosował nawet klub SLD.

W1945_2

Kajetan Rajski zwrócił uwagę na znaczenie społeczności lokalnych w kultywowaniu pamięci o Żołnierzach Wyklętych oraz środowiska skupionego wokół działalności IPN w zakresie badań ekshumacyjnych m.in. na Łączce na Powązkach Wojskowych.
Żołnierze Wyklęci weszli do popkultury poprzez koszulki, piosenki hiphopowe i rockowe, poprzez graffiti. "Coś co było niepodległościowego zaczęło kształtować młode pokolenie". - podkreślił. - To był fenomen. Żołnierze Wyklęci nie byli przecież obecni w podręcznikach historii.

Uczestnicy dyskusji zwrócili uwagę na spadek frekwencji w tegorocznych uroczystościach, marszach, obchodach. "Tej siły i mocy, która była kilka lat temu, już nie było".
"Upaństwowienie obchodów odebrało aktywność obywatelską." - zauważył Paweł Kurtyka. - "Obywatelskie święto miało ten plus, że ludzie sami sobie kształtowali, jak ma ono wyglądać".

W1945_8

"Narodowe Siły Zbrojne, może za pośrednictwem środowisk narodowych, zdominowały obchody Narodowego Dnia Pamięci Żołnierzy Wyklętych" - dodał Kajetan Rajski - "choć w sferze państwowej Zrzeszenie Wolność i Niezawisłość jest mocno eksponowane".

Odnosząc się do medialnych ataków na Żołnierzy Wyklętych, Kajetan Rajski powiedział, że na profilach i w mediach społecznościowych środowisk politycznych i publicystów nieprzychylnych Żołnierzom Wyklętym mowa jest tylko o "Burym", "Ogniu" i "Łupaszce", bez wyjaśnienia okoliczności wojennych i powojennych, w jakich działali. Nie ma próby pokazania innych postaci np. rotmistrza Pileckiego.

Paweł Kurtyka zaznaczył, że postawa Żołnierzy Wyklętych była bezkompromisowa, jeśli chodzi o lojalność w stosunku do Rzeczpospolitej przedwojennej, ale nie były to postaci pomnikowe, dokonywali trudnych wyborów, mieli swoje słabości, działali w trudnych, wojennych czasach, które demoralizowały ludzi.

"To byli ludzie, którzy starli się z potęgą państwa sowieckiego. Ten Polak, który przesłuchiwał był tylko końcem całej maszynerii, a początkiem był Stalin i jego specsłużby". - mówił Paweł Kurtyka, wskazując na różne postawy Wyklętych w okresie powojennym. - Mam tyle pokory, że nie oczekuje od nich niezłomności.

Odnosząc się do publikacji Piotra Zychowicza "Skazy na pancerzach" powiedział: "Jako menedżer powiem, że pewnie zrobił świetny interes. Że zawsze jak się rzuci trochę błota i media to podchwycą, to potem to się dobrze sprzedaje. Tylko pytanie, czy to naprawdę o to chodzi. (..) wyciągnąć z pewnej całości 5-procentowy klocek, który jest czymś najgorszym, po to, żeby go przehandlować, bo wiadomo, że zbrodnia sprzedaje się najlepiej, szlachetność się słabo sprzedaje, bo uznajemy ją za coś oczywistego, nie przeliczymy tego na pieniądze, ale o zbrodni każdy przeczyta. A naprawdę jest co popularyzować. Są postacie, które można spopularyzować, ale Zychowicz o nich już nie napisał"."


Relacja wideo: Michał KK
Tekst: Margotte

W1945_6

poniedziałek, 23 marca 2020

NA ŻYWO: Przegląd Tygodnia Józefa Orła (Klub Ronina - poniedziałek godz. 19.00) - TYLKO W SIECI

Przegląd Tygodnia Józefa Orła (Klub Ronina - poniedziałek godz. 19.00)

Wywiad i kontrwywiad Narodowych Sił Zbrojnych

10 marca w warszawskim Centrum Edukacyjnym IPN "Przystanek Historia" im. Janusza Kurtyki odbyło się kolejne spotkanie z cyklu „Historia zza kulis”.
O wywiadzie i kontrwywiadzie Narodowych Sił Zbrojnych rozmawiali: dr Sebastian Bojemski i Rafał Dudkiewicz.
HZK_1


Dr Sebastian Bojemski jest autorem książki "Nim Hitler runie śmierć komunie!", poświęconej wywiadowi antykomunistycznemu Narodowych Sił Zbrojnych pod okupacją niemiecką w latach 1942-1945, (która jest pokłosiem jego doktoratu na UKSW).



Relacja: Michał KK

czwartek, 19 marca 2020

Między wiarą i rozumem. Relacja z premiery książki „Sokrates i inni święci”

Czego mogą nauczyć Ojcowie Kościoła nas, współcześnie żyjących? Czego zaś oni sami nauczyli się od filozofów starożytnych? Książka Dariusza Karłowicza „Sokrates i inni święci” jest próbą nowego odczytania pism św. Justyna i Tertuliana z perspektywy współczesnego chrześcijanina. Do pytań tych wracali rozmówcy podczas dyskusji, towarzyszącej premierze książki, wydanej niedawno przez Teologię Polityczną.
IMG_9705m


W dyskusji z autorem książki, która odbyła się w czwartek, 12 marca udział wzięli Grzegorz Górny, pisarz i publicysta, dr Paweł Milcarek, redaktor naczelny kwartalnika „Christianitas” oraz ks. prof. Tomasz Stępień, wykładowca Uniwersytetu Kardynała Stefana Wyszyńskiego i autor książki „Porządek i miłość”. Spotkanie prowadził Tomasz Herbich z Teologii Politycznej.
Jak pisał w przedmowie do książki Rémi Brague, jest to książka pisana z perspektywy filozofa, czytającego Ojców Kościoła z aparatem filozofa. Dlaczego warto dziś podjąć ten wysiłek i wracać do pism Justyna i Tertuliana? Czy problem relacji Aten i Jerozolimy jest dziś wciąż istotny?
– Pisałem tę książek z pobudek zgoła niehistorycznych. Byłem zainteresowany sytuacją chrześcijanina we współczesnym świecie. Kończyłem studia w momencie, w którym świat, jaki znałem, przestał istnieć i musiałem rozpocząć refleksję nad rzeczywistością zupełnie od nowa. Moi mistrzowie również przestali tę rzeczywistość rozumieć. Środowisko Teologii Politycznej wyrosło właśnie z tej dezorientacji. Pozostało nam zwrócić się do starych mistrzów. Nie uczyliśmy się jednak o nich, lecz od nich. Chcieliśmy myśleć z nimi o współczesnym świecie. I taką lekturę zaproponowałem również w odniesieniu do Ojców Kościoła. Sądzę, że czasy przedkonstantyńskiego chrześcijaństwa są dobrym punktem odniesienia dla chrześcijanina we współczesnym świecie: obcym, często wręcz wrogim chrześcijaństwu – tłumaczył Karłowicz.

TP_1

Autor „Sokratesa i innych świętych” zaznaczył, że jego perspektywa jest perspektywą filozofa, nie zaś historyka. Przeszłość jest zatem w tym stopniu interesująca, im lepiej pozwala zrozumieć mi współczesność. Dlaczego zatem tak owocną okazuje się ponowna lektura Ojców Kościoła? – Ich nieprawdopodobna żarliwość, głęboka świadomość, że zajmują się sprawami życia i śmierci jest czymś, z czym w dzisiejszym Kościele możemy spotkać się niezwykle rzadko. Kwestia zbawienia jest czymś najważniejszym, poczucie wagi tego zagadnienia powoduje, że ich odpowiedzi są wyjątkowej wagi. Gdy pisałem tę książkę, ta lektura była dla mnie jak łyk świeżej wody. Był to bowiem okres wielkich manowców polskiego Kościoła. Wierzono, że – posługując się frazeologią starotestamentową – Asyria może nas zbawić, a więc że zadaniem Kościoła jest kompromis ze światem. Ten sposób myślenia o Kościele, że musi dostosować się do rozwiązań politycznych czy gospodarczych, był dla mnie nie do zniesienia – zakończył autor książki.
Nieprawdopodobna żarliwość Ojców Kościoła, głęboka świadomość, że zajmują się sprawami życia i śmierci jest czymś, z czym w dzisiejszym Kościele możemy spotkać się niezwykle rzadko
Perspektywa zbawienia jest więc całkowicie pierwszorzędna i kluczowa dla Tertuliana i Justyna. Z niej bowiem oceniają oni całość kultury antycznej. Jak współcześnie ocenić możemy stanowisko Tertuliana? Czy rzeczywiście był on irracjonalistą, jak jego myśl jest współcześnie często odbierana? Zdaniem ks. Stępnia Tertulian to świetny przykład autora, który był oceniany z punktu widzenia rozłamu między wiarą a filozofią. – Kiedy czytamy Ojców Kościoła musimy pamiętać, że w ich czasach nie było podziału na naturę i łaskę, filozofię i teologię, wiarę i rozum. To podstawowy problem z lekturą Tertuliana przez czytelnika, przyzwyczajonego do tych dychotomii. Hasło „co łączy Jerozolimę i Ateny?” jest dla współczesnego człowieka trudne do przyjęcia. Wynika to jednak z błędnej interpretacji, której korzenie tkwią w błędnym rozumieniu pojęć – dowodził ks. Stępień.

P3120210m

Ks. Stępień podkreślił, że zgadza się z podstawową tezą tej książki, która uwypukla konieczność przestawienia się na inny model racjonalności i uświadomienia sobie, że nasze współczesne rozumienia pewnych pojęć mogą wprowadzać nas w błąd. – Krytyka filozofii w wykonaniu Ojców Kościoła opiera się na zarzucie, że jest ona nieskuteczna w prowadzeniu ludzi do zbawienia, nie zaś, że jest nieprawdziwa. Na tym polega porażka filozofii, która jest wszak dla starożytnych sposobem życia – podsumował ks. Stępień.
Książka jest próbą lektury Ojców Kościoła ze współczesnej perspektywy. Aby znaleźć środki dla chrześcijańskiego samorozumienia musimy porzucić postoświeceniowy podział na wiarę i autonomiczny rozum. Należy jednocześnie zauważyć, że przeciwstawienie chrześcijaństwa i oświecenia straciło dziś na mocy. – Żyjemy w czasach, które odrzucają zarówno wiarę, jak i rozum. Nie zmienia to faktu, że przedstawiona w ten sposób dychotomia była i pozostaje z gruntu fałszywa. Przeczą temu wprost słowa Chrystusa, również starożytni nie widzieli sprzeczności między myślą a wiarą. Ważna była harmonia między myślą a uczynkami. Nie powinno nas zatem dziwić, że Diogenes Laertios pisze tak wiele o życiu opisywanych przez siebie filozofów, nie tylko zaś o ich doktrynach. Umiejętność godnego życia i umierania była ważna dla starożytnych filozofów – przypomniał Górny.
Dla Edyty Stein filozofia nie była abstrakcyjną nauką, lecz sposobem życia

TP_2

Czy we współczesnych czasach widzimy taką postać, którą moglibyśmy zestawić ze starożytnymi filozofami, która rzeczywiście żyła w harmonii ze swoimi poglądami filozoficznymi? Taką osobą była zdaniem Grzegorza Górnego św. Edyta Stein. – Filozofia nie była dla niej abstrakcyjną nauką, lecz sposobem życia. Jej praeparatio evangelica była fenomenologia, lecz w swoim życiu powtórzyła drogę Sokratesa – i drogę Chrystusa. Mogła się uratować, lecz tego nie zrobiła. Ten przykład dowodzi, że również współcześnie przełamanie tych fałszywych dychotomii jest możliwe – twierdził.
TP_3

Prawda została objawiona w Jezusie Chrystusie. Po co więc chrześcijanom te rozproszone fragmenty prawdy, które odkryli dawni filozofowie? Zdaniem Pawła Milcarka, poszukując odpowiedzi na to pytanie można zaryzykować analogię ze Starym Przymierzem. – Nie jest złą drogą poszukiwanie ziaren logosu w pismach starożytnych. Chrześcijanom zawsze było potrzebne Stare Przymierze, pomagało im w rozpoznaniu tego, co się wydarzyło poprzez Wcielenie, żeby w pełni zrozumieć swoją tożsamość. Na tym polegał błąd Marcjona – tłumaczył.
W podobny sposób możemy spojrzeć na logos greckiej filozofii. Dzięki niej widzimy, że „ziarna logosu” zostały zasiane nie tylko w pismach proroków, lecz że logos pracuje od samego początku świata i daje się odczytywać każdemu człowiekowi, w którym logos działa. – Dla Ojców było oczywiste, że pokrewieństwo człowieka z Bogiem jest pokrewieństwem poprzez logos właśnie. Odkrycie, że echa stwórczego logosu można usłyszeć w pismach pogańskich było niezwykle ważne. Jako chrześcijanie możemy jednak czuć się spadkobiercami tego, co w filozofii pogańskiej najlepsze – dowodził Milcarek.
Filozofia jako sposób życia to jeden z podstawowych tematów tej książki. Należy przede wszystkim pamiętać, że Ojcowie Kościoła nie polemizowali z filozofią jako spekulatywną nauką, lecz właśnie pomysłem na dobre życie. Zarówno filozofom, jak i chrześcijanom chodziło o nawrócenie. Dialog z kimś, kto namawia do nawrócenia w inną stronę jest daleko trudniejsze niż wymiana myśli na abstrakcyjne tematy. Jak dowodził Juliusz Domański – którego autor książki nazywa swoim mistrzem – szalenie niebezpiecznie jest czytać filozofów starożytnych w oderwaniu od egzystencjalnego wymiaru tej filozofii.

Dofinansowano ze środków Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego w ramach programu Promocja Czytelnictwa.



Relacja: Bernard

P3120228m

poniedziałek, 16 marca 2020

Premiera książki Janusza Szewczaka "Idiotokracja"

"Jesteśmy w sytuacji, kiedy każdy odruch rozumności, przyzwoitości, wrażliwości religijnej, historycznej, czy wręcz powagi przystającej do wieku człowieka, budzi szok i niedowierzanie, że to jeszcze jest możliwe". 4 marca w domu Dziennikarza odbyła się premiera najnowszej książki Janusza Szewczaka wydanej przez Białego Kruka. W spotkaniu wzięli udział obok autora: prof. Witold Modzelewski, prof. Wojciech Roszkowski i wydawca Leszek Sosnowski. Piosenki śpiewał Jan Pietrzak.
IMG_3817m


"Idiotokracja staje się pewnym systemem, który zaczyna panować w świecie, który ma się za wysoce cywilizowany" - powiedział prezes wydawnictwa Biały Kruk.

WR_1

"Coraz częściej mamy wrażenie, że świat Zachodu zwariował. Codziennie przełamuje się kolejne bariery zdrowego rozsądku, przyzwoitości, dobrego smaku". - stwierdził prof. Roszkowski. Przywołał m.in. sprawę nastoletniej aktywistki klimatycznej Grety Thunberg, gender, aborcji, uchodźców. Historyk dodał, że autor książki Janusz Szewczak podaje w niej wiele podobnych przykładów. - "Nie ma wątpliwości, że są to przykłady fundamentalnej głupoty, pomieszania pojęć, postawienia świata na głowie, sytuacji, która niszczy naszą cywilizację".

WM_1

Prof. Witold Modzelewski mówił o popycie na opłacalne poglądy.
"Żyjemy w świecie zliberalizowanych czyli urynkowionych poglądów. Wszystko jest rynkiem, wszystko jest towarem, a poglądy też są towarem, więc wiemy, że można mieć opłacalne poglądy i mieć za nie wynagrodzenia. Na tym polega liberalna demokracja. (..) Bardzo często się chwali tych, którzy w gronie Polaków dużo wnieśli tego, co możemy dzisiaj z perspektywy nazwać ogłupieniem, a myśmy to czasami niebacznie to pochwalili. (..) Nie dajmy się nagradzać za głupotę".

IMG_3804m

Jak stwierdził Leszek Sosnowski, książka Janusza Szewczaka jest oskarżeniem mediów społecznościowych i internetu. "Internet jest tylko narzędziem, który jest wykorzystywany bez żadnej kontroli, bez norm etycznych. Media społecznościowe to system stworzony przez konkretnych ludzi do którego dobrowolnie się wpisujemy. (...) Facebookiem manipuluje grupa ludzi, gdzieś w Kalifornii".

"Biznes jest narodowy". - zaznaczył obecny na sali prezes PKN Orlen Daniel Obajtek. - "Tak samo w biznesie jak i w wielu innych dziedzinach powinien być patriotyzm".

IMG_3827m

Autor książki Janusz Szewczak powiedział: "Nie jest łatwo pisać mądrze o mądrości, a co dopiero pisać mądrze o głupocie. (..) Głupców na świecie nigdy nie brakowało. Wirus głupoty jest równie groźny jak koronawirus. (..) Warto mieć otwarty umysł, ale nie na tyle, by co chwila wypadał z niego mózg". jak zauważył, dotyczy to zarówno trybun ONZ, jak i scen teatralnych, sądu, świata mediów czy polityków.

"Jesteśmy w sytuacji, kiedy każdy odruch rozumności, przyzwoitości, wrażliwości religijnej, historycznej, czy wręcz powagi przystającej do wieku człowieka, budzi szok i niedowierzanie, że to jeszcze jest możliwe. Widzimy to wszędzie. Jest coraz mniej ludzi, którzy wiedzą, że nie wiedzą, a coraz więcej ludzi, którzy nie wiedzą, że nie wiedzą, a są przekonani, że wiedzą wszystko, bo wiedzą to z internetu. Ten wiatr kretynizmu wieje tak silnie, że to ci mądrzy muszą się tłumaczyć, a nie ci głupi. Głupota dziś dumnie kroczy po wszystkich czerwonych dywanach.

Mówił ekonomista: "To szerzenie głupoty poprzez internet i media społecznościowe nie jest przypadkowe. Głupim łatwiej się manipuluje. Głupi jest bardziej podatny na sugestie, głupiego łatwiej się okrada, [skłania do tego], żeby sobie coś nowego kupił".

P3040105m

Autor książki "Idiotokracja" zaznaczył na końcu: "My już tracimy rozeznanie między tym co inteligentne, a tym co jest wyrazem zdrowego rozsądku. (..) W ostatnich dziesięcioleciach z głupoty uczyniono cnotę. Popularność głupców zaczęła uchodzić za fachowość, a oni sami za autorytety. Swe uczone poglądy wypowiadają medialni celebryci, którzy nie grzeszą rozumem, czy wiedzą, a którzy mimo to, a może właśnie dlatego stają się wzorcami do naśladowania, zwłaszcza dla ludzi młodych.Są znani głównie z tego, że są znani. Z kompletnych durniów, złotoustych oszustów, nieuków lansowanych na potęgę przez media, internet, popkulturę, z prawdziwych ignorantów uczyniono ekspertów,z znawców każdego tematu. Z lewacko-liberalnych polityków, ideologów uczyniono współczesną arystokrację ducha, myśl,i a tym samym kulturowe i duchowe elity, a nawet europejskich mędrców".



Relacja: Margotte i Bernard

P3040025m

P3040013m

P3040082m

P3040110m

P3040107m

IMG_3789m

IMG_3829m


Więcej zdjęć;
https://www.flickr.com/photos/55306383@N03/albums/72157713491898513

piątek, 13 marca 2020

Minister Jan Józef Kasprzyk o opiece nad kombatantami walk o niepodległość

"Czy opieka urzędowa III RP nad kombatantami walk o niepodległość i nad ofiarami prześladowań dorównuje powszechnej wdzięczności, okazywanej Im w Polsce międzywojennej?" 12 lutego gościem Instytutu im. Lecha Kaczyńskiego był minister Jan Józef Kasprzyk, szef Urzędu ds. Kombatantów i Osób Represjonowanych. Wykład z okazji 157. rocznicy wybuchu Powstania Styczniowego 1863 r. poświęcony był kwestii stosunku do kombatantów w II i III RP.
IMG_3648m


Prelekcję poprzedziła recytacja wierszy powstańczych oraz późniejszych w wykonaniu aktora i reżysera Jerzego Zelnika. Spotkanie prowadził kustosz Instytutu Wojciech Stańczak.

"Powstanie styczniowe było najważniejszym z powstań XIX-wiecznych, gdyż wywarło ogromny wpływ na ducha narodu". - mówił szef Urzędu ds. Kombatantów i Osób Represjonowanych. - "Poprzez liczbę uczestników, czas trwania i represje, jakie zaborca podjął wobec insurekcjonistów, wywarło największy wpływ na społeczeństwo. (..) To był ostatni romantyczny zryw Polski XIX-wiecznej. (..) Do powstania poszła elita. (..) Represje, które spotkały społeczeństwo po powstaniu styczniowym były swego rodzaju dekapitacją Rzeczpospolitej".

Jak zauważył minister, poderwać naród do walki zdołało dopiero po 50 latach pokolenie pogrobowców powstania styczniowego, pokolenie Józefa Piłsudskiego i jego współpracowników. To właśnie powstanie styczniowe stało się punktem odniesienia dla pokolenia twórców II Rzeczpospolitej, którzy uważali siebie za spadkobierców i kontynuatorów tradycji powstańczej i do takiego sposobu myślenia poprzez kult powstańców styczniowych próbowali skutecznie przekonać społeczeństwo.

Bez względu na poglądy polityczne, "nikt nie miał wątpliwości, kiedy utworzona została wolna Polska, że walczącym o wolność należy się bezwzględny szacunek i pomoc państwa".

Jedną z pierwszych decyzji,jaką podjął Naczelnik Państwa Józef Piłsudski było awansowanie weteranów powstania styczniowego do pierwszego stopnia oficerskiego (i nie awansowano ich dalej!). Szeregowi, oficerowie i urzędnicy wojskowi obowiązani zostali do oddawania honorów weteranom. Dla powstańców stworzono jednolite umundurowanie, budowali dla nich przytuliska, jeśli pozbawieni byli rodzin.

Jan Józef Kasprzyk zwrócił uwagę na to, że w czasach PRL-u przyjęto zwyczaj i jest on kontynuowany do dzisiaj), awansowania w sposób nieskończony kombatantów, w rezultacie młodzi w czasie wojny chłopcy są dziś pułkownikami.

IMG_3646m

Przyjęty w II RP model szacunku dla weteranów walczących z bronią w ręku wydawał się modelowy dla okresu III Rzeczpospolitej. W 1991 roku podjęto weryfikację uprawnień kombatanckich po okresie PRL-u (po działalności ZBOWID-u), pozbawiono uprawnień tych, którzy utrwalali władzę ludową.

Niestety jednak, jak zauważył szef Urzędu ds. Kombatantów, po Okrągłym Stole nastąpiło zrelatywizowanie historii, w wyniku czego przyjęto zasadę, że w powojennym sporze każdy miał rację, i ten, który walczył jako Żołnierz Niezłomny, jak i ten, kto go ścigał.
Minister Kasprzyk przywołał tu casus majora KBW Zygmunta Baumana, który był honorowym gościem Kongresu Kultury Polskiej we Wrocławiu oraz Wojciecha Jaruzelskiego chowanego na Powązkach Wojskowych z honorami. Przypomniał także, że w latach 90. zrównano Order Virtuti Militari nadany przez Rząd RP na Uchodźstwie z tym nadawanym przez władze PRL, w związku z tym to odznaczenie posiada zarówno Marian Bernaciak "Orlik", jak i 5 żołnierzy KBW, którzy go zamordowali.

"W takiej materii, niestety, poruszamy się do chwili obecnej, starając się ją uporządkować". - zaznaczył Jan Józef Kasprzyk. - "Polityka relatywizowania historii w stosunku do weteranów trwała przez ponad 20 lat".
Podkreślił, że w 2015 roku udało się przejąć władzę od formacji, które uprawiały taką właśnie politykę.

Szef Urzędu ds. Kombatantów i Osób Represjonowanych omówił obecną działalność państwa i kierowanego przez siebie urzędu: honorowanie odznaczeniami Żołnierzy Wyklętych-Niezłomnych (rozpoczęte przez Prezydenta Lecha Kaczyńskiego), honorowanie Polaków ratujących Żydów w czasie II wojny światowej, wprowadzenie (w 2016 r.) munduru weterana walk o niepodległość Rzeczypospolitej, organizowanie uroczystości, gdzie to weterani są gośćmi honorowymi, spotkania z młodym pokoleniem, włączanie weteranów do przedsięwzięć, które sławią imię Polski poza granicami kraju, np. w Europie Zachodniej (Monte Cassino, Normandia, Belgia, Holandia).
"Oni chcą być ambasadorami Polski poza jej granicami" - podkreślił minister Jan Józef Kasprzyk. I państwo tę ich gotowość powinno wykorzystać
Szef Urzędu ds. Kombatantów i Osób Represjonowanych mówił także o budżecie kierowanego przez siebie urzędu i o pomocy finansowej dla weteranów. Jeśli chodzi o liczby - kombatantów-weteranów jest w tej chwili 240 tysięcy.

Jan Józef Kasprzyk podkreślił, że w ostatnim czasie działaczy opozycji antykomunistycznej, którzy bezorężnie walczyli po 1956 roku aż po rok 1989, udało się w dużej mierze zrównać w uprawnieniach z kombatantami okresu wojennego (świadczenie pieniężne, opieka zdrowotna, dofinansowanie pobytu w sanatoriach, pomoc doraźna). Stało się to możliwe dzięki nowelizacji ustawy o działaczach opozycji antykomunistycznej oraz osobach represjonowanych z powodów politycznych, (podpisanej przez Prezydenta Andrzeja Dudę w 2017 roku).

"Przed nami jest zadanie skatalogowania działaczy opozycji antykomunistycznej" - mówił minister. - "W tej chwili status jest nadany 13 tysiącom osób. Żeby otrzymać ten status trzeba zdobyć zaświadczenie o tym, że nie współpracowało się z organami bezpieczeństwa państwa komunistycznego".

W podsumowaniu Jan Józef Kasprzyk powiedział: "W okresie II Rzeczpospolitej stworzono pewien model opieki nad weteranami, który w dużej mierze opierał się na polityce symboli, ale ona jest niezwykle ważna i do niej się wprost odwołujemy. To, że udało się w ostatnich latach zadbać o to, żeby poprawić byt weteranów-kombatantów, działaczy opozycji antykomunistycznej należy przypisać do dużych zasług".



Relacja: Margotte i Bernard

IMG_3633m

IMG_3630m

Więcej zdjęć:
https://www.flickr.com/photos/55306383@N03/albums/72157713397239306

wtorek, 10 marca 2020

Kardynał Stefan Wyszyński, promotor katolicyzmu społecznego

5 marca w Parafii Podwyższenia Krzyża Świętego na warszawskim Bemowie odbyło się spotkanie poświęcone nauczaniu kardynała Stefana Wyszyńskiego, zorganizowane przez Akcję Katolicką. Wzięli w nim udział ks. prałat Jan Sikorski, kapelan "Solidarności" oraz historycy: prof. Jan Żaryn, zajmujący się w szczególności historią Kościoła katolickiego w Polsce w XX wieku, dyrektor nowoutworzonego Instytutu Dziedzictwa Myśli Narodowej im. Romana Dmowskiego i Ignacego Jana Paderewskiego i dr hab. Paweł Skibiński, zastępca dyrektora IDMN.
IMG_3841m


Spotkanie rozpoczął ksiądz prałat Sikorski, który przywołał własne wspomnienia związane z prymasem Wyszyńskim, gdyż święcenia kapłańskie otrzymał w 1973 roku właśnie z jego rąk.

"Skąd się brała jego moc?" - powiedział kapłan. - "To był prymas maryjny. Całe jego życie to był związek z Maryją. Wszystko co ważne w jego życiu dokonywało się w święta maryjne. (..) Był całkowicie oddany w miłości Matce Najświętszej, Panu Jezusowi i Kościołowi. (...) Źródłem jego mocy było zakorzenienie".

Jz_1

Prof. Jan Żaryn na wstępie swojego wystąpienia wyjaśnił, że przedmiotem badań Instytutu Dziedzictwa Myśli Narodowej im. Romana Dmowskiego i Ignacego Jana Paderewskiego, którym od niedawna kieruje, jest z jednej strony historia obozu narodowego a z drugiej strony polski katolicyzm społeczny.

"Prymas Stefan Wyszyński jest jednym z najwybitniejszych przedstawicieli tej drogi polskiego kapłaństwa, która wiąże się ściśle z katolicyzmem społecznym czyli z wizją uczestnictwa duchownych i świeckich w życiu publicznym". - zaznaczył historyk.
Przypomniał dwie encykliki papieskie, które precyzowały naukę społeczną Kościoła: "Rerum Novarum" (1891) Leona XIII i "Quadragesimo anno" (1931) Piusa XI oraz przywołał sylwetki polskich kapłanów zaangażowanych w życie publiczne: św. brata Alberta (Chmielowskiego), ks. Marcelego Godlewskiego, ks. Stanisława Adamskiego, ks. Kazimierza Lutosławskiego.

Prof. Jan Żaryn zauważył, że prymas Stefan Wyszyński był "beneficjentem tego kapłaństwa, które już w Polsce było obecne".
Prymas wychował się w II Rzeczpospolitej, studiował na KUL-u, później pełnił obowiązki redaktora naczelnego miesięcznika włocławskiego „Ateneum Kapłańskie”, stał się wielkim nosicielem tradycji katolicyzmu społecznego, który przeniósł na grunt PRL-u. Potrafił rozumieć życie polityczne, życie gospodarcze, świetnie znał marksizm-leninizm. "Miał przygotowanie do tego, żeby być biskupem, kardynałem i prymasem w tak trudnych warunkach".

Historyk podkreślił patriotyzm prymasa, znaczenie Wielkiej Nowenny i obchodów Millenium Chrztu Polski dla całego narodu, tak w kraju, jak i za granicą. "To, że udało się nam jako narodowi zachować katolicyzm w swojej moralności mimo takiego ataku demoralizującego człowieka, to zasługa programu Wielkiej Nowenny prymasa Stefana Wyszyńskiego" - zaznaczył historyk.

PS_1

Dr hab. Paweł Skibiński, odnosząc się do duchowych fundamentów prymasa Wyszyńskiego, zwrócił uwagę na "prorockość" jego działalności.
"Prymas Wyszyński to był człowiek, który działał w perspektywie Tysiąclecia". - podkreślił historyk. - "Głównym programem duszpasterskim Prymasa była Wielka Nowenna Tysiąclecia Chrztu Polski przedłużona o obchody milenijne lat 1966-1967. Kulminacją obchodów milenijnych był akt oddania Polski i Polaków w macierzyńską niewolę Maryi w intencji wolności Kościoła w Polsce i na świecie. (..) Akt oddania Polski w macierzyńską niewolę jest dokonany na następne 1000 lat".
Prymas działał w perspektywie globalnej. "Będąc odpowiedzialny za Kościół w Polsce, widział swoją odpowiedzialność także w perspektywie Kościoła powszechnego".

Zdaniem dr. Skibińskiego, "refleksja prymasa Wyszyńskiego o pracy jest jedną z pionierskich refleksji w ramach Kościoła katolickiego, ponieważ on postrzega pracę człowieka nie wyłącznie w perspektywie społeczno-ekonomicznej, ale przede wszystkim w perspektywie eschatologicznej. To znaczy, że praca jest narzędziem potrójnego uświęcenia: uświęca człowieka pracującego, uświęca przedmiot pracy, cały świat uświęca się poprzez naszą dobrze wykonaną pracę".
Historyk zwrócił uwagę na publikację Stefana Wyszyńskiego "Duch pracy ludzkiej" wydaną w 1946 r, a tłumaczoną później na wiele języków.

Jak stwierdził dr Skibiński, prymas Wyszyński uznawał prymat zagadnień religijno-moralnych nad zagadnieniami ekonomicznymi. Na pytanie, jak
zwalczyć komunizm w Polsce, jak dokonać głębokiej zmiany w ówczesnej rzeczywistości Polski, odpowiadał w kazaniach świętokrzyskich (1974-1976): konieczne dla zmiany społecznej w Polsce jest zorganizowanie wolnych związków zawodowych.
Według prymasa Wyszyńskiego, jak zaznaczył historyk, sednem zmiany społecznej jest osobiste nawrócenie jednego człowieka, dopiero suma tych nawróceń jest w stanie dokonać zmiany społecznej. "To jest w gruncie rzeczy myśl polityczna, oparta o refleksje moralno-teologiczne. (..) Rzeczywistość społeczna w państwach komunistycznych zmieni się poprzez nawrócenie ludzi".
Taka koncepcja powróciła później jako "rewolucja moralna" Solidarności.

Dr Skibiński dodał, że prymas Wyszyński, uznając komunizm za system tak absurdalny, że musi się w końcu załamać i to w perspektywie kilkudziesięciu lat, uważał zarazem, że zmiana moralna w społeczeństwie musi nastąpić jak najszybciej.



Relacja: Margotte i Bernard

IMG_3837m

IMG_3889m

Więcej zdjęć:
https://www.flickr.com/photos/55306383@N03/albums/72157713407337178

sobota, 7 marca 2020

Dr Jacek Bartosiak: Nadchodząca przyszłość zmusi nas do pewnych refleksji

"Przed nami również decyzja wynikająca z tego, jak modernizować siły zbrojne". 28 lutego w Centrum Edukacyjnym Przystanek Historia odbył się kolejny wykład dr. Jacka Bartosiaka pt. "1989-1991 czas transformacji – początki ucieczki na zachód" z cyklu "Polska geopolityka wczoraj, dziś i jutro".
JB_1


"Polityka jest sztuką dużo trudniejszą od badań historycznych, dlatego, że jest sztuką w dużej mierze intuicyjną. Trzeba zgadywać, to dużo bardziej złożone. Natomiast z punktu widzenia ex post dużo łatwiej jest oceniać postępowania, mając w dodatku dokumenty". - zastrzegł na wstępie prelegent. - "Politycy, którzy muszą podejmować decyzje, mają pewne kalkulacje dotyczące równowagi sił. Mapa, którą oni mają przed sobą, często nie ma wiele wspólnego z umowami, porozumieniami, formalnymi dokumentami, które są tworzone".

Jak zauważył dr Bartosiak, rozpad Związku Sowieckiego roku wywołał w Polakach poczucie bezpieczeństwa oraz uczucie końca historii, wiarę w zachodnią pomoc w razie niebezpieczeństwa.
"To było bardzo infantylne, jak widać teraz. Po przystąpieniu do NATO uwierzyliśmy, że kolektywny system bezpieczeństwa działa sam z siebie, podczas gdy wszystkie systemy bezpieczeństwa wcześniej czy później wyczerpują swoją formułę. (..) My, będąc położeni na wschodniej flance, musimy się tym martwić i oceniać czy system wyczerpał czy nie. Dlatego w ostatnich latach tak bardzo niepokoimy się stanem Sojuszu Atlantyckiego oraz obecności amerykańskiej. Moim zdaniem, nadchodząca przyszłość zmusi nas do pewnych refleksji".

Dr Jacek Bartosiak mówił o zarysowującym się podziale społeczeństwa polskiego na tych, którzy chcą integracji europejskiej za wszelką cenę i budowy jednego państwa europejskiego oraz na frakcję niepodległościową, która chce niepodległości, nie wierzy w projekt europejski, chce go instrumentalnie wykorzystać i odciąć się od niego, gdy on będzie tonął i w oparciu o Stany Zjednoczone budować własną regionalną siłę.
Uznał, że dyskusja pomiędzy tymi dwoma frakcjami jest potrzebna.

Jak zauważył dr Bartosiak, "przed nami również decyzja wynikająca z tego, jak modernizować swoje siły zbrojne. W zależności od tego, jak definiujemy nadchodzące zagrożenia, wynikające z nowych uwarunkowań geopolitycznych, tak musimy przekształcić siły zbrojne RP. Jeżeli uznamy, że Amerykanie pozostaną w Europie i dalej będą najsilniejsi, to wówczas racjonalną opcją jest modernizować siły zbrojne pod wojnę, w której jesteśmy siłą komplementarną z Amerykanami. (..) Jeżeli uznamy, że będzie inaczej, będziemy musieli wystawić potężne siły zbrojne, prawdopodobnie główną armię lądową Europy na wschodnim przedmurzu, bo będziemy dalej odpowiadać za bezpieczeństwo pogranicza rosyjsko-europejskiego."

Zwrócił uwagę także na to, że jeśli projekt europejski jednak nie przetrwa, a Amerykanie się wycofają z Europy, możemy zostać sami w naszym regionie, podobnie jak to było w okresie międzywojnia. Wówczas musimy mieć siły zbrojne modernizowane do nielinearnej limitowanej wojny na całym Międzymorzu.


Relacja:
tekst - Margotte
wideo - Michał KK

JB_2

Jb_4

czwartek, 5 marca 2020

Czy godne upamiętnienie Bitwy Warszawskiej 1920 roku ? Gorąca dyskusja pokonkursowa

"Czekaliśmy sto lat, a teraz wiemy, że coś będzie połowiczne".
3 marca w Warszawskim Pawilonie Architektury Zodiak odbyła się dyskusja pokonkursowa z udziałem organizatorów, uczestników i obserwatorów konkursu na pomnik upamiętniający „18 najważniejszą bitwą w dziejach świata”.
IMG_3780m



Organizatorem konkursu było Miasto Stołeczne Warszawa, w imieniu którego postępowanie prowadziło Biuro Stołecznego Konserwatora Zabytków. Konkurs dotyczył opracowania koncepcji architektonicznej lub architektoniczno-rzeźbiarskiej pomnika, upamiętniającego Bitwę Warszawską 1920 roku, wraz z zagospodarowaniem terenu, na którym ma zostać posadowiony. Teren objęty opracowaniem konkursowym znajduje się na Placu Na Rozdrożu,u zbiegu alei Ujazdowskich i ulicy Koszykowej.

Warto zauważyć, że miejsce to jest położone na obszarze Stanisławowskiego założenia urbanistycznego wpisanego do rejestru zabytków. W założeniu konkursowym zaznaczono, że praca musiała "zawierać element (lub elementy) wodny z uwzględnieniem zasilania z obiegu zamkniętego".
Maksymalny planowany łączny koszt wykonania prac realizowanych na podstawie pracy konkursowej wraz z kosztem wynagrodzenia wynosić miał 3 miliony złotych.


IMG_3767m

Spotkanie w Zodiak-u prowadził Michał Krasucki - Stołeczny Konserwator Zabytków. Marlena Happach, przewodnicząca sądu, architekt, dyrektor Biura Architektury i Planowania Przestrzennego podkreślała, że sukcesem jest to, że dzięki porozumieniu w sądzie konkursowym znalazły się osoby reprezentujące różne opcje polityczne, tj. przedstawiciele władzy samorządowej i władz państwowych.

Marlena Happach zaprezentowała prace nagrodzone, wśród których były dwie prace, które otrzymały wyróżnienia honorowe, dwie prace uhonorowane wyróżnieniami oraz dwie główne nagrody. Trzy prace zostały przedstawione przez ich twórców obecnych na spotkaniu.

Wyróżnienia honorowe:

Jury postanowiło wyróżnić pracę Autorskiej Pracowni Projektowej 2 arch. Barbara Getter, Getter Barbara, Getter Andrzej, Kraków Nawiązanie do tradycji osadzonej w szerokorozumianej historii oręża polskiego przy charakterystycznym dla lat 20/30. monumentalizmie pozwoliło uzyskać formę syntetyczną, a przy tym wyrazistą i zrozumiałą dla odbiorcy.

Wyrozneinie1

Jury przyznało wyróżnienie pracy autorstwa Pawła Nowickiego i Macieja Walczyny, Warszawa, która proponuje upamiętnienie w formie skupiska częściowo zawieszonych w powietrzu nad symbolicznym przejściem/bramą lanc. Pozornie sprzeczna z prawami fizyki forma nawiązuje do nieoczekiwanego, a dla wielu wręcz niemożliwego, zwycięstwa.

Wyroz

P3030026m

Wyróżnienia 1 stopnia:

Wyróżnienie oraz nagrodę pieniężną w wysokości 5 000 zł brutto przyznano pracy konkursowej autorstwa Tomasza Birezowskiego, Piotra Dynowskiego i Mateusza Trojanowskiego, Warszawa. Sąd konkursowy docenił współczesne w formie nawiązanie do klasycznej formy triumfalnej bramy. Za dyskusyjne uznano jednak scenograficzną jednowymiarowość oraz silną osiowość niedopasowaną do wielokierunkowej ekspozycji, a także ubogą a treść przestrzeń publiczną wokół.

Wyr_honor_1

IMG_3769m

Wyróżnienie oraz nagrodę pieniężną w wysokości 5 000 zł brutto przyznano pracy konkursowej autorstwa Marcina Kwietowicza, Tomasza Górnickiego, współpraca autorska: Filip Pawłowski, Konrad Żaglewski, współpraca: Marta Buchner, Marta Wiśniewska, Warszawa. Praca została wyróżniona za zastosowanie autorskiej rzeźbiarskiej formy odwołującej się do formy sztandaru. Jury zwróciło uwagę na warsztat autora wyrażony w wysmakowanym podaniu i wypracowanej koncepcji zagospodarowania terenu.

Wyroz.2

IMG_3772m


II nagroda

Drugą nagrodę w wysokości 40 000 zł brutto otrzymała praca autorstwa Karola Badyny, Kraków. Uwagę sądu konkursowego zwróciła wyważona i niezwykle umiejętnie wpisana w kontekst kommemoratywna forma pomnika oraz wysoka wartość edukacyjna.

DP_5

Nagroda główna:

Główną nagrodę otrzymała pracownia Nizio Design International Mirosław Nizio z Warszawy przedstawiająca obelisk na planie kwadratu z napisem u wierzchołka „1920”. Praca otrzymała pierwszą nagrodę w kwocie 50 000 zł brutto oraz zaproszenie do negocjacji w trybie zamówienia z wolnej ręki na uszczegółowienie pracy konkursowej.

Nagroda

Tak uzasadniono wyrok sądu konkursowego:
"Pracę uznano za najlepszą ze względu na wartości artystyczne i czytelność ideową symbolicznego przekazu. Zaproponowana forma upamiętnienia umiejętnie podkreśla cywilizacyjną a nie tylko militarną rolę bitwy warszawskiej. Wertykalny gnomon w połączeniu z koncentryczną formą platformy dla elementów wodnych dobrze wpisują się w kontekst placu, w którego gwiaździstej formie zaakcentowana jest jednocześnie osiowość. Prosta forma obelisku dzięki skręceniu zyskuje nowe możliwości interpretacji i oddaje powagę zwycięstwa".

IMG_3775m

W czasie ożywionej dyskusji zwracano uwagę na to, że w nagrodzonej pracy "element wertykalny jest za niski w stosunku do otoczenia dalszego", że pomnik przypomina okładkę zespołu Led Zeppelin, że termin był za krótki (konkurs ogłoszono w grudniu), że określony w regulaminie konkursu budżet pomnika to „trzy razy palety na Placu Bankowym", że to nie pomnik a „atrapa pomnika”.

Wybitny twórca Jerzy Kalina, który także uczestniczył w konkursie, z żalem stwierdził, że "czekaliśmy sto lat, a teraz wiemy, że coś będzie połowiczne".
Artysta plastyk Wojciech Korkuć przypomniał, że Towarzystwo Patriotyczne (Fundacja Jana Pietrzaka) zabiegało o budowę łuku triumfalnego Bitwy Warszawskiej 1920 roku i przez kilka lat było zwodzone przez władze miasta w kwestii lokalizacji. "Były toczone rozmowy, ale żadne konkrety nigdy nie zapadły". Jak zauważył, odnosząc się do rozpisanego przez miasto konkursu, "to jest karykatura idei pomnika Bitwy Warszawskiej. to nie jest ta lokalizacja, to nie jest ten format. Wszyscy za tego typu wersję będziemy się wstydzić".

Całe spotkanie na filmie:

Relacja: Margotte i Bernard

Wszystkie projekty konkursowe można oglądać w ZODIAK-u jeszcze do piątku, 6 marca.

W skład sądu konkursowego weszli:
- Marlena Happach, przewodnicząca Sądu, architekt, dyrektor Biura Architektury i Planowania Przestrzennego,
- dr Adam Buława, sędzia, Wydział Nauk Historycznych Uniwersytetu Kardynała Stefana Wyszyńskiego,
- Maria Dydek, sędzia referent, architekt, Biuro Stołecznego Konserwatora Zabytków,
- dr Piotr Szpanowski, zastępca dyrektora Departamentu Dziedzictwa Kulturowego, Ministerstwo Kultury i Dziedzictwa Narodowego,
- Agnieszka Gosik, sędzia, architekt, Stołeczny Zarząd Rozbudowy Miasta,
- Renata Kaznowska, sędzia, zastępca prezydenta m.st. Warszawy,
- dr Tomasz Konior, sędzia, architekt,
- prof. dr hab. Wiesław Koronowski, sędzia, Wydział Rzeźby Uniwersytetu Artystycznego w Poznaniu,
- Paweł Kurtyka, sędzia, architekt,
- Maciej Kuryłowicz, sędzia, architekt, Stowarzyszenie Architektów Polskich,
- Ewa Malinowska-Grupińska, sędzia, przewodnicząca Rady m.st. Warszawy,
- Piotr Mazurek, sędzia, radny Rady m.st. Warszawy,
- Jarosław Sellin, sędzia, sekretarz stanu w Ministerstwie Kultury i Dziedzictwa Narodowego,
- dr Paulina Sikorska, sędzia, wiceprezes Oddziału Warszawskiego Towarzystwa Urbanistów Polskich i członek Zarządu Głównego Towarzystwa Urbanistów Polskich,
- Adam Siwek, sędzia, dyrektor Biura Upamiętniania Walk i Męczeństwa, Instytut Pamięci Narodowej,
- dr Agata Szydłowska, sędzia, Wydział Wzornictwa, Akademia Sztuk Pięknych w Warszawie,
- Wojciech Wagner, sędzia, zastępca dyrektora Biura Architektury i Planowania Przestrzennego,
- Piotr Walkowiak, sędzia, architekt, Zbigniew Wieloch, sędzia, architekt, Stołeczny Zarząd Rozbudowy Miasta,
- Tomasz Żyłka, sędzia, radny Rady m.st. Warszawy.

IMG_3761m

IMG_3777m

P3030012m

P3030068m

P3030102m

Odrzucona

P3030116m

P3030132m

Więcej zdjęc;
https://www.flickr.com/photos/55306383@N03/albums/72157713360601718