Dlaczego tak trudno w Polsce przebić się z pomysłami naprawy państwa, pomimo jego ewidentnej słabości? Czy winne są tylko dominujące elity? A może sami państwowcy nie potrafią właściwie ocenić sytuacji i sformułować adekwatnego programu działania? Dlaczego projekt IV RP poniósł klęskę i co z tego wynika?
Punktem wyjścia dyskusji był artykuł „Wykluczyć państwowców” opublikowany w najnowszym numerze republikańskiego czasopisma „Rzeczy Wspólne”. Autor dokonuje w nim rozrachunku z własnym środowiskiem intelektualnym i politycznym, podsumowuje także debatę o państwie w III RP.
„Patrzyliśmy na państwo – powiedział na wstępie Rafał Matyja - zahipnotyzowani dwoma faktami: tym że dla części mojego pokolenia ucieczką przed oficjalną myślą państwa komunistycznego, ucieczką przed głównym nurtem myślenia solidarnościowego było sięgnięcie do tradycji prawicy przedwojennej, konserwatywnej, narodowej, piłsudczykowskiej i wzięcie stamtąd pewnej wizji państwa, wizji suwerenności, która była mocno zakorzeniona w tamtych realiach politycznych, nie brała się za bary z rzeczywistością administracji państwowej PRL. Wierzyliśmy w punkt zero, w jakąś niepodległość, która w magiczny sposób miała dać początek nowemu państwu. Część moich kolegów szła do UOP, uważali, że skoro to państwo może z nich skorzystać w ten sposób, ktoś musi iść tam pracować. Część poszła do administracji, na stanowiska w partiach politycznych. Że zaczniemy budować państwo od zera”.
Politolog opowiadał, że po 1989 roku następowała wymiana kadr, wchodzili do polityki młodzi ludzie. Ten proces trwał w miarę linearnie do 4 VI 1992 roku [obalenie rządu Jana Olszewskiego], od tego momentu nastąpiła „aksamitna restauracja”. Konkluzją tej części wywodu było stwierdzenie: „Nasz wysiłek budowania nowego państwa odbywa się w ostrym konflikcie z istniejącym aparatem państwowym. Bardzo radykalna wizja nowego bytu państwowego była wizją z socjologicznego punktu widzenia prawdopodobnie niemożliwą. Przewaga liczebna i instytucjonalna dawnego systemu przy tej ścieżce zmian, jaka została przyjęta przy Okrągłym Stole, skazywała nas raczej na porażkę. Można było odnieść jednak więcej sukcesów”. Z ważnych zmian państwowych – stwierdził - udały się AWS dwie rzeczy: rozbicie dawnego układu wojewódzkiego i ustanowienie samorządu na poziomie regionalnym i ponadgminnym.
Wspomniał o zwycięstwie Aleksandra Kwaśniewskiego w wyborach prezydenckich, które dawało prawomocność ludziom z podobnymi PZPR-owskimi życiorysami, co można było obserwować również w wymiarze lokalnym – obejmowania stanowisk przez tych ludzi. Uważali bowiem, że jeżeli Aleksander Kwaśniewski może, jeżeli Józef Oleksy może, to mogą to robić już wszyscy.
Według Matyi jednym z największych problemów w Polsce jest brak grupy, w której interesie jest siła państwa polskiego. Błędem jest niedocenianie tego faktu. Było za to wielu ludzi, którym silne państwo się nie podobało.
„Całość interesów społecznych w Polsce – powiedział Matyja - kumuluje się w to, żeby był rząd w miarę słaby, w miarę nie czepiający się obywatela, najlepiej taki jak rząd Donalda Tuska, z takim premierem jak Donald Tusk i prezydentem jak Bronisław Komorowski. (..) Dopóki nie przekonamy Polaków, że zburzenie świętego spokoju jest im na rękę, to leżymy. (..) Bardzo trudno jest w warunkach zepsutego państwa ustanowić dobre. Bo ktoś kto będzie chciał je ustanowić, zepsuje się w drodze do władzy, albo zaraz ją straci po uzyskaniu, bo okaże się, że jest na tyle niesystemowy, że nie ma z kim rozmawiać. (..) Trzeba myśleć o siłach, które mogą uruchomić pozytywne zmiany. Np. nie byłoby reformy samorządowej w 1990 roku, gdyby nie to, że było masę ludzi w Komitetach Obywatelskich, którzy stanowili zagrożenie dla rządzącej elity OKAP-owskiej i którym trzeba było dać jakieś zajęcie. Zrobienie wyborów samorządowych do gmin dawało im jakieś zajęcie i dawało spokój z ruchem obywatelskim, przynajmniej na krótki czas, z ogromnym pożytkiem dla społeczeństwa, bo to co się stało wtedy w tych gminach było cudowne”.
Podobnie zresztą było w roku 1996, stąd II etap reformy samorządowej [stworzenie powiatów i województw samorządowych].
Matyja twierdzi, że w Polsce, że w przeciwieństwie do innych państw byłego bloku (Czechy, Słowacja, Węgry) postkomuniści – elita władzy - mieli 10 lat na przygotowanie się do oddania władzy – część towarzyszy zajęła się gospodarką, zaczęła zakładać firmy. I służby specjalne miały dużo czasu na przygotowanie się do zmian i dobrze rozumiały mechanizmy władzy, bo miały doświadczenie w funkcjonowaniu w strukturach władzy.
Rafał Matyja nie szczędził słów krytyki Platformie Obywatelskiej. Jedynym ośrodkiem – według Matyi, który pracował tam państwowo był Rokita i jego znajomi. To nigdy nie był sam rdzeń tej partii (stanowi go gł. dawne KLD). Rokita stał się niepotrzebny tej grupie, przeszkadzał, a nie miał takiego zasobu politycznego, który by się za nim ujął, został natychmiast wykreślony. Skala państwowej myśli Donalda Tuska to program 4xTAK - absolutnie niepaństwowy, to taki populizm liberalny bardzo niskich lotów. W tym ośrodku nie było głównej myśli, w ogóle jej nie było prócz Rokity. Kiedy Jan Rokita został wyeliminowany, skończyło się myślenie państwowe w tej partii. Ta partia jest oparta na mechanizmie polityki transakcyjnej – dawaniu kolegom, żeby sobie poradzili lepiej w życiu.
Podobnie było z takim człowiekiem jak Marek Biernacki, który założył CBŚ. Taki człowiek nie jest potrzebny, bo może popsuć jakiś interes lub go uniemożliwić. PO bardzo szybko uznała, że Rokita przeszkadza jej również w elementach wizerunkowych (hasło: Nicea albo śmierć). On był gotowy przestawić Platformę na inny tor. Tacy ludzie Platformie przeszkadzali w tym czym jest. A jest partią, która uważa, że stoi na straży świętego spokoju Polaków, szczególnie tych, którzy mają jakieś rozwinięte interesy osadzone w obecnym układzie społecznym, instytucjonalnym, administracyjnym. Ona przejęła pewien sposób działania SLD. Na zasadzie - po co się kłócić o tort, skoro można każdemu wykroić kawałek. Tego tortu jest na tyle dużo, że może starczyć dla wszystkich. Casus Arłukowicz. PO staje się coraz bardziej świadomą partią władzy. O ile w 2005 roku jeszcze mówiła o rozmaitych ideałach antypolitycznych takich, jak liberalizm populistyczny, to teraz mówi językiem partii władzy i administrowania tym systemem, podłączania polityków pod ten system niż zmieniania czegokolwiek.
Matyja znajduje też błędy w działaniach Prawa i Sprawiedliwości, mówi o tym, że wybór antynomii: Polska solidarna kontra Polska liberalna zdeterminował scenę polityczną, co nie mogło sprzyjać kompromisowi, z drugiej strony nie wiadomo, na ile PO szukała kompromisu. Krytykuje strategię polityczną z czasów rządów PiS, ale mówi także o osiągnięciach takich, jak likwidacja WSI i budowa CBA. Ma jednak wątpliwości dotyczące obecnego programu tej partii czy zawarty jest w nim plan systemowy.
Podkreślił także, że była szansa na zmiany po aferze Rywina (2002 rok), to był podarunek od losu dla polskiej prawicy i obozu zmian państwowych, i została ona zmarnowana. Sprzyjało jej także wejście do Unii Europejskiej (2003 rok). Pewne okazje do zmian mogą być związane z błędami partii rządzącej.
Dr Matyja pozytywnie ocenił powołanie IPN i określił go jako „wielką machinę medialno-edukacyjną, uświadamiającą Polakom różne rzeczy z przeszłości Polski”.
W nawiązaniu do kwestii budowania alternatywy dla dwóch partii (tu odwołał się do swoich doświadczeń z „Polska XXI”) stwierdził, że na tych, którzy działają w obecnym systemie, „wywierane są brutalne naciski, w tym sensie Platforma jest prostą partią władzy, która nie chce mieć żadnej konkurencji i wykorzystywała swoją pozycję - Schetyna mówił co myśli o takim zachowaniu, jak to prezydenta Wrocławia, o zdradzie” itp. Po drugie dawniej w polityce dominowali wolni strzelcy, dziś są to ludzie, którzy żyją z polityki. Polityka stała się mocno klientycystycznym systemem. Bardzo jest trudno budować nową formację. Możliwa jest jednak polityka poza partiami, np. w miastach, a nie w klubach parlamentarnych.
„Jest sensowne wywieranie presji na państwo” – stwierdził dr Matyja. – Bo nie można traktować go jako obce, nie nasze, nie w pełni nasze. To jest państwo, które jest polem naszej odpowiedzialności jako obywateli”.
W trakcie dyskusji padło stwierdzenie wypowiedziane przez jednego z uczestników, że być może Ruch Społeczny im. Prezydenta Lecha Kaczyńskiego jest próbą zbudowania miejsca do ekspresji politycznej dla ludzi, którzy nie chcą należeć do partii, a chcą działać, może to być rezerwuar kadr pod – prędzej czy później - prawdopodobne zwycięstwo.
W podsumowaniu dr Rafał Matyja powiedział, że działanie na rzecz dobra wspólnego wymaga warunków, które umożliwiają jego realizację ustrojową, ale także i politycznych, tj. szukania ludzi. Brak elit to podstawowy problem i najważniejszy mankament państwa polskiego. Ta instytucja, która dziś rządzi polskim systemem nie powstała w wyniku przejścia od PRL do III RP. To był system rozwiązywania pewnych spraw mimo PRL. On się tak nauczył przezwyciężać problemy bieżące, że rozwiązuje je mimo tej zmiany ustrojowej w 1989 roku. Nie myślmy, że skoro w nim brakuje I sekretarzy, to jest dowód, że wszystko się zmieniło. On tak jak radził sobie z systemem I sekretarzy partii i sojuszem z ZSRS, tak sobie radzi z Unią Europejską. Pewien mentalny system jest taki, żeby unikać zagrożeń nadchodzących ze świata polityki i władzy. Jeśli tego nie zrozumiemy, nie zrozumiemy natury tego systemu.
Jeśli ktoś działa – dodał Matyja - to musi się liczyć z jego aksjologią. To jest prawdziwe dziedzictwo PRL. To nie jest homo sovieticus, który jest w zwykłych ludziach, ale w mechanizmach zarządzania.
Diagnoza III RP, jaką przedstawił na tym spotkaniu dr Rafał Matyja jest gorzka, ale jednocześnie w odpowiedzi na pytanie z sali, odpowiedział, że nie będzie tak, że już zawsze będzie rządziło PO, a PiS będzie miał 30%. Z pewnością tak nie będzie i po prostu trzeba czekać na zmiany. Pewne okazje są nie do przewidzenia. Jeśli mówimy o momencie konstytucyjnym, czasami pewien kryzys wywołuje pewne pozytywne uporządkowanie. Ważne jest dotarcie do elit, takich jakie są. Mamy bardzo dużo rzeczowych argumentów, rząd Donalda Tuska produkuje je masowo w tej chwili. Networkowa indokrynacja i zmiany postaw jest czymś co jest realne.
Warto podkreślić, że w swojej wypowiedzi – zgodnie z głównym tematem spotkania - dr Matyja wiele uwagi poświęcił sprawie państwowców, zwłaszcza młodszego pokolenia, których warto wykorzystać do budowy nowego państwa.
Tyle streszczenia, oczywiście nie o wszystkim zdołałam powiedzieć. Przedstawiam wideo - skrót spotkania. Przyznaję, że to mój subiektywny wybór - tego, co uważałam za najważniejsze i najciekawsze. Całe spotkanie trwało prawie dwie i pół godziny. Warto obejrzeć i posłuchać.
Relacja: Margotte.
Fragment biogramu dr Rafała Matyi:
Działalność polityczną rozpoczął w latach osiemdziesiątych jako uczestnik opozycyjnego Ruchu Młodej Polski, a potem niezależnej organizacji studenckiej Liga Akademicka. Na początku lat dziewięćdziesiątych był współzałożycielem i jednym z liderów prawicowych i konserwatywnych partii politycznych: Forum Prawicy Demokratycznej (1990), Koalicji Republikańskiej (z której listy bez powodzenia startował w wyborach do Sejmu w 1991), Partii Konserwatywnej (1993) i Koalicji Konserwatywnej (1995). W latach 1992–1993 był Sekretarzem Biura Programowego Rządu w Urzędzie Rady Ministrów odpowiadającym m.in. za pisanie przemówień premier Hanny Suchockiej. W 1993 został sekretarzem Komisji Wspólnej Rządu i Samorządu Terytorialnego. W okresie 1997–2001 współpracował z Michałem Kuleszą pełnomocnikiem rządu Jerzego Buzka ds. reformy administracji publicznej, Wiesławem Walendziakiem ministrem-szefem kancelarii premiera Buzka i Kazimierzem Michałem Ujazdowskim, ministrem kultury i dziedzictwa narodowego w tym rządzie. W latach 2004–2005 był doradcą wicemarszałka Sejmu Kazimierza Michała Ujazdowskiego. W 2000 przeniósł się do Nowego Sącza. Wraz z Rafałem Dutkiewiczem, Janem Rokitą i Kazimierzem Michałem Ujazdowskim był w 2008 twórcą portalu internetowego Polska XXI. W 2005 był członkiem Honorowego Komitetu Poparcia Lecha Kaczyńskiego w wyborach prezydenckich.
Warto sięgnąć po książkę Rafała Matyi „Państwo, czyli kłopot”, w którym jest kilka artykułów poświęconych idei IV RP, w tym ten, od którego się zaczęła dyskusja o tej idei (art. z 1998 roku „Obóz IV Rzeczypospolitej”). A także po „Rzeczy Wspólne”, w których ostatnim numerze głównym tematem jest przemoc symboliczna. W końcu od takich pism - zdaniem Rafała Matyi - może zacząć się dobra zmiana.