piątek, 23 grudnia 2011

Spotkanie z Mariuszem Kamińskim, byłym szefem CBA

„Liczyłem na to, że Donald Tusk zachowa się jak premier naszego kraju, a nie szef Platformy Obywatelskiej, który będzie za wszelką cenę bronił swoich kolegów. Dla mnie ten człowiek nie jest przywódcą państwa polskiego i na to miano nie zasługuje” – powiedział b. szef CBA Mariusz Kamiński.



W wypełnionym po brzegi kinie Palladium odbyło się spotkanie z byłym szefem CBA Mariuszem Kamińskim, który został przyjęty gorącymi brawami. Spotkanie prowadziła Joanna Lichocka.

Trzeba na wstępie przypomnieć, że pod koniec zeszłego roku Mariusz Kamiński zwrócił się listownie do prokuratora generalnego, wskazując mu szereg śledztw z prośbą, by otoczył je swoją opieką, gdyż żadna z osób w tych śledztwach nie otrzymała zarzutów o korupcję. Prokurator generalny nie skorzystał z zaproszenia na spotkanie z Kamińskim lub inną wskazaną przez niego osobą, a w sprawach tych nadal nie widać żadnych efektów.

„Rok po odwołaniu mnie z funkcji zwróciłem się z listem do Donalda Tuska, w którym poinformowałem go, że istnieją śledztwa, być może niewygodne dla niego, dla obozu władzy, ale ja o tych śledztwach pamiętam i zapowiedziałem, że w najbliższym czasie zamierzam się zwrócić do nowego prokuratora generalnego, Andrzeja Seremeta, z informacją o tych śledztwach. Czyli już w 2010 roku, na jesieni, informowałem, że mam taką wiedzę, że pamiętam o tych śledztwach. (..) jestem osobą ściganą przez mainstreamowe media i prokuratury w różnych miejscach kraju – gros czasu spędzałem na składaniu zeznań, po odwołaniu mnie z funkcji było to kilkadziesiąt śledztw, gdzie ja byłem osobą podejrzewaną o popełnienie niecnych rzeczy, większość tych śledztw już jest umarzana, niektóre jeszcze trwają, ale jestem absolutnie spokojny o dalszy ich bieg (...) W grudniu ub.r. zwróciłem się z pismem, którego treści nie upubliczniałem, do Andrzeja Seremeta, licząc na to, że jest to osoba nowa, sędzia, trochę spoza układów prokuratorskich, spoza obozu władzy, że zajmie się sprawami, które mu wskażę w swoim piśmie. Wskazałem prokuratorowi około dziesięciu śledztw, niewygodnych bardzo dla obecnej ekipy rządzącej, z prośbą o to, żeby jako prokurator generalny przyjrzał się tym sprawom, otoczył te je swoją opieką, gdyż - znam zgromadzony wówczas materiał dowodowy - jest to najwyższy czas, żeby szereg osób otrzymało zarzuty. I że jestem gotów spotkać się ja lub moi współpracownicy, którzy znają te sprawy, z nim lub prokuratorem przez niego wskazanym i przekażemy mu pełną wiedzę na ich temat. Prokurator generalny odpisał mi zdawkowo, że dziękuje, że z propozycji spotkania nie skorzysta, zachęca mnie do dalszej korespondencji pisemnej w tych sprawach i że roztoczy opiekę nad tymi sprawami. Po tym liście w lutym jeszcze raz zwróciłem się do prokuratora generalnego, gdzie szczegółowo opisałem szereg śledztw, wskazując nazwiska prokuratorów, nazwiska osób podejrzewanych z obrębu władzy obecnej, które występowały w tych śledztwach i czekałem na reakcję. Reakcja była specyficzna (..)

Tu Mariusz Kamiński wymienił kilka spraw, które poruszał w swoich listach, a które nie doczekały się finału. Mówił o sprawie wiceministra finansów Andrzeja Parafianowicza (który jest też Generalnym Inspektorem Informacji Finansowej, Generalnym Inspektorem Kontroli Skarbowej i Pełnomocnikiem Rządu do Spraw Zwalczania Nieprawidłowości Finansowych na Szkodę Rzeczypospolitej Polskiej lub Unii Europejskiej), któremu prokurator zamierzał postawić zarzuty, ale jego decyzję anulował przełożony; o świadku koronnym Piotrze K. ps. "Broda”, który miał informacje o Mirosławie Drzewieckim i finansowaniu PO z mafijnych pieniędzy; o akcji prowadzonej przez CBA wobec wysokiego oficera Centralnego Biura Śledczego Jerzego Stankiewicza, który mimo tego został, po odwołaniu Kamińskiego, szefem CBA w Gdańsku. Wyjaśniał także pozycję „niezależnej” prokuratury, mówił o prokuratorze generalnym Andrzeju Seremecie, o Edwardzie Zalewskim i Krajowej Radzie Prokuratury.



"Tak naprawdę było trzech tenorów w Platformie - to pan Tusk, pan Schetyna i pan Drzewiecki - to byli najbliżsi ludzie Donalda Tuska – podkreślił Mariusz Kamiński. -
W 2006 roku „Broda”, poza protokołem, powiedział prokuratorowi warszawskiemu prowadzącemu śledztwo, że jeśli uchyli mu się tymczasowe aresztowanie jest gotów złożyć zeznanie obciążające skarbnika Platformy, Mirosława Drzewieckiego. Po tej rozmowie prokurator sporządził notatkę i ta notatka się zachowała do tej pory. (..) W 2010 roku Piotr K. otrzymał status świadka koronnego. (..) Prokurator Kowalska [w czasie posiedzenia komisji sejmowej] potwierdziła że w zeznaniach, którymi aktualnie dysponuje prokuratura jest wątek Mirosława Drzewieckiego, że „Broda” znał Mirosława Drzewieckiego - gangster z Pruszkowa znał założyciela Platformy Obywatelskiej, członka rządu, jedną z najbardziej wpływowych postaci w życiu politycznym Polski - ale powiedziała, że w protokołach, jakimi aktualnie dysponuje prokuratura, jest tylko wątek nabywania przez pana Drzewieckiego kokainy od gangstera w mafii pruszkowskiej. (..) Samo to jest szokujące, dziwne, że media mainstreamowe nie bardzo się interesują tym i nie podkreślają tej informacji. Na stronach sejmowych w stenogramach można to wyczytać. Także potwierdził te fakty w wywiadzie dla „UważamRze” prokurator generalny”.

Mariusz Kamiński powiedział, że nie wie, czy prokuratura nie chce dla dobra śledztwa podzielić się z opinią publiczną swoją wiedzą na temat zeznań „Brody” dotyczących finansowania PO z pieniędzy mafijnych, czy ta wiedza „Brody” w ogóle została przelana na papier, bo się bano reakcji rządu i odwetu.

„Co się wydarzyło między sierpniem 2009 roku (..) a kwietniem 2010 roku, kiedy sąd przyznał status świadka koronnego „Brodzie”? Otóż wtedy wybuchła afera hazardowa. (..) 10 dni po moim spotkaniu z Donaldem Tuskiem, w którym ujawniłem mu w cztery oczy kulisy afery hazardowej, nagle przedstawiciele prokuratury rzeszowskiej zostali wezwani do prokuratora krajowego, Edwarda Zalewskiego, nominata PO na to stanowisko (..) Zostałem odwołany. (..) Donald Tusk pokazał wszystkim funkcjonariuszom organów ścigania (..) jak reaguje, gdy otrzymuje prawdziwe informacje na temat możliwości popełnienia przestępstwa przez osoby z jego najbliższego otoczenia. Nie mam wątpliwości, że sprawa postawienia mi zarzutów była pretekstem do odwołania mnie z funkcji, była reakcją na przekazaną mu informację o tym, że w jego najbliższym otoczeniu są ludzie, którzy dopuszczają się czynów przestępczych, działają na szkodę Skarbu Państwa, na szkodę państwa polskiego. Dowiedzieli się prokuratorzy, jak wygląda walka z korupcją na szczytach władzy pod rządami Donalda Tuska” – dodał Kamiński. – „Dopóki będę funkcjonował w życiu publicznym (..) będę dążył do wyjaśnienia tej sprawy, sprawy powiązań Drzewieckiego z gangiem pruszkowskim”.

„Jeśli Donald Tusk, z naruszeniem prawa, odwołał mnie z funkcji, co mogli myśleć prokuratorzy na dole, że nie zapisali pewnych rzeczy, które czuli, że mogą im zagrażać, im karierom zawodowym? To jest hipoteza, którą będę weryfikował w każdy możliwy sposób”.

„Niezależnie od tego, iloma procesami mi grożą, Drzewiecki, PO, Sobiesiakowie i inni, ja nie spocznę, dopóki tylko będę mógł, żeby tę sprawę [w której świadek koronny ma wiedzę o finansowaniu przez mafię Platformy] wyjaśnić do końca. Wiem, że do tego będzie potrzebna zmiana rządu, być może zmiana w kierownictwie prokuratury, ale dojdziemy do tego”.

Na pytanie Joanny Lichockiej, czego spodziewał się idąc do Donalda Tuska ze swoimi informacjami o aferze hazardowej, Kamiński odpowiedział:
„Byłem urzędnikiem państwowym i to był mój obowiązek. (..) Liczyłem na to, że Donald Tusk zachowa się jak premier naszego kraju, a nie szef Platformy Obywatelskiej, który będzie za wszelką cenę bronił swoich kolegów. Nie wiem jak dla Państwa, ale dla mnie ten człowiek nie jest przywódcą państwa polskiego i na to miano nie zasługuje. Aczkolwiek nie odmawiam mu mandatu do pełnienia tej funkcji, niestety tak zadecydowali wyborcy, popełnili błąd, ale być może w październiku będziemy mieli szansę, aby zmienić tę sytuację”.

Na pytanie o Rzeczpospolitą i UważamRze, odpowiedział, że „Dla nich nie ma żadnych szans. To kwestia tygodni najbliższych, gdy te pisma zmienią całkowicie swoją linię. (…) Sytuacja jest dramatyczna, jeśli chodzi o media. Zostaje nam na szczęście Gazeta Polska i miejmy nadzieję, że będzie się dynamicznie rozwijać, Radio Maryja, Nasz Dziennik, Telewizja Trwam, jakieś gazety lokalne. To jest naprawdę sytuacja szokująca, że niby jesteśmy w demokratycznym kraju, ale jeżeli chodzi o wolność słowa, ograniczenia są daleko idące”.

Były szef CBA odpowiadał także na pytania o Krzysztofa Bondaryka, o sprawę ujawnienia tożsamości agenta Tomka, o stan śledztwa w sprawie byłej posłanki Beaty Sawickiej, o Tomasza Turowskiego, był pytany także o inne sprawy, m.in. o tzw raport Kalisza. Opowiadał o NSZ, którego kiedyś był działaczem.

Mówił także o powoływanym przez PiS Korpusie Ochrony Wyborów:
„Policzmy te głosy, my jako obywatele. Nie dla PiSu, ale dla innych obywateli. Wybory muszą oddawać rzeczywistą wolę głosujących. Nikt nie ma prawa fałszować wyborów, z jakiejkolwiek motywacji. Na tym polega demokracja. I naszą rolą, naszym obowiązkiem, w świetle tych licznych sygnałów [o nieprawidłowościach] (..), jest tego przypilnować w imię zasad demokratycznych".
Potwierdził, że PiS przygotowuje akcję, by w każdej komisji mieć swoich przedstawicieli. „Struktury PiSu, przygotowują jak największą liczbę obywateli, którzy jako mężowie zaufania i jako członkowie komisji wyborczych bezpośrednio braliby udział w tych wyborach, obserwując jak one są przeprowadzane”.

Po tej części spotkania Maciej Wąsik, Mariusz Kamiński i Anita Czerwińska zachęcali uczestników do składania podpisów pod wnioskiem o przeprowadzenie referendum warszawskiego w sprawie podwyżek, o czym już informowaliśmy. Tu notka:
http://www.blogpress.pl/node/9078

cz. 1

cz. 2




Relacja: Bernard i Margotte.
P.S. Film był kręcony z dwóch kamer! Przepraszam za brak dopisku na końcu wideo. Współautorem filmu jest Bernard!