piątek, 26 sierpnia 2016

"Gdybyśmy wtedy mieli taki plan Morawieckiego..." - Andrzej Kołodziej w Przeglądzie Tygodnia w klubie Ronina

"Mamy szansę naprawienia gospodarki i jest to chyba ostatnia szansa. Warto wspierać ten kierunek i sprężyć się jeszcze raz". Gościem Klubu Ronina, który debiutował w Przeglądzie Tygodnia był Andrzej Kołodziej, działacz opozycyjny w PRL, sygnatariusz Porozumień Sierpniowych, więzień polityczny PRL i Czechosłowacji, działacz Solidarności Walczącej i współpracownik Kornela Morawieckiego.
IMG_0199m

Jako najważniejsze wydarzenie ostatnich dni uznał obchody Święta Wojska Polskiego z defiladą wojskową. Podkreślił, że po raz pierwszy w defiladzie wzięła udział nowa formacja obrony terytorialnej, która mogła stanąć w jednym szeregu z regularną armią, dostrzegł też maszerujących z wojskiem uczestników powstania w 1956 roku.

Jednak osobiście dla Andrzeja Kołodzieja 15 sierpnia 1980 roku był dniem, w którym po raz pierwszy przyszedł do pracy do Stoczni Komuny Paryskiej i jako 20-letni chłopak rozpoczął tam strajk. Poświęcił nieco uwagi ówczesnym wydarzeniom, jak sam podkreślił, najważniejszym w życiu.

"Pojawiły się pierwsze postulaty ekonomiczne, na miarę naszych możliwości i naszego rozumienia wtedy gospodarki. [...] Nie dało się tego nigdy zrealizować, nie dało się później zrealizować tych zamiarów w 1989 roku, bo plan Balcerowicza przyniósł raczej destrukcję dla gospodarki Polski, a nie jej naprawę. I dzisiaj mamy szansę dopiero realizować to, o czym wtedy w wielu punktach myśleli strajkujący, czy później działacze Solidarności i wielu organizacji konspiracyjnych." - mówił sygnatariusz Porozumień Sierpnionych.

"Gdybyśmy wtedy mieli taki plan Morawieckiego. Mieliśmy taki potencjał ludzki, że bylibyśmy go w stanie zrealizować w przeciągu jednego roku. Tą siłą napędową była jedność, wszyscy dostrzegali potrzebę zmian, grali do jednej bramki, chcieli tego samego. Chcieli poprawić stan państwa, stan naszej gospodarki, po to, żeby nam się lepiej żyło. Dzisiaj jest to dosyć trudne, ponieważ to zaufanie ludzi do państwa mocno zostało nadwyrężone i trzeba je odbudować."
Kołodziej wspomniał, że muszą być namacalne konkrety, takie jak właśnie 500+ czy obniżenie wieku emerytalnego.

IMG_0191m

"Ale dzisiaj nam brakuje tej jedności i tego entuzjazmu z tamtych lat, kiedy widzieliśmy szansę w zmianach, szansę dla państwa i dla siebie. Chcieliśmy wspólnie działać w tym kierunku. Dziś brakuje tej wspólnoty i musimy to zaufanie odbudowywać małymi kroczkami."

Kołodziej wspomniał o atakach na Mateusza Morawieckiego. "Mateusz Morawiecki bardzo przeszkadza nowym właścicielom Polski, tym, którzy uwłaszczyli się na majątku komunistycznym. Nie interesują go pieniądze, jest nie do kupienia. Ma czyste konto, jest uczciwym człowiekiem."

"Takiego efektu jak mieliśmy w sierpniu, takiego wsparcia społecznego dla przemian już nie będziemy mieli, ale mamy szansę naprawienia gospodarki i jest to chyba ostatnia szansa. Warto wspierać ten kierunek i sprężyć się jeszcze raz."


Andrzej Kołodziej poruszał też inne tematy, które uznał za ważne: państwowy pogrzeb "Inki" i "Zagończyka" oraz zaangażowanie młodzieży w uroczystości ku czci Żołnierzy Wyklętych; wprowadzenie nowych przepisów dotyczących wytaczania procesów za używanie określenia "polskie obozy" - uważa to posunięcie za słuszne, w innych krajach np. zaprzeczanie holokaustowi jest przestępstwem zagrożonym karą więzienia. Mówił także o Rosji, Putinie i współpracy rosyjsko-niemieckiej, sytuacji politycznej rosyjsko-tureckiej, terroryzmie i zamachach bombowych oraz lustracji kadr akademickich.

Uzupełniając wydarzenia tygodnia, uczestnicy spotkania wspomnieli także o dzikiej prywatyzacji w Warszawie oraz o skandalicznej kondycji warszawskiej Skry, gdzie trenuje Anita Włodarczyk.

IMG_0189m

Andrzej Kołodziej odpowiadał także na pytania z sali, jedno z nich dotyczyło jego decyzji o kandydowaniu do kolegium Instytutu Pamięci Narodowej z poparciem Platformy Obywatelskiej. Działacz I Solidarności odparł, że został desygnowany przez kolegów, z którymi działał w opozycji, jego kandydaturę zgłaszał Arkadiusz Rybicki.
Wiedziałem z góry, że nie zostanę zaakceptowany, chciałem mieć możliwość zapytania o to, o co będę pytał wkrótce: Gdzie jest zbiór zastrzeżony? Jeżeli ja wiem, że co najmniej trzech ministrów ma mocne powiązania i nic się z tym nie robi, to troszeczkę to jest niepokojące. Nie może być tak, że mamy rok rządów, ujawnienie zbioru zastrzeżonego zostało przeniesione, później będzie kampania wyborcza i nie będzie odtajniony. Zbiór zastrzeżony chroni tylko obecnych polityków. Musimy wiedzieć, kto nami rządzi - I dodał.