W gmachu Sejmu odbyła się w sobotę konferencja zorganizowana w ramach społecznych obchodów 150. rocznicy wybuchu powstania styczniowego.
W prezydium zasiedli: przewodniczący Klubu Parlamentarnego Prawa i Sprawiedliwości Mariusz Błaszczak, wiceprezesi partii Adam Lipiński i Mariusz Kamiński, prelegenci - prof. Bohdan Cywiński, prof. Wiesław Wysocki i prof. Krzysztof Krajewski oraz prowadzący debatę: Maryna Miklaszewska i prof. Włodzimierz Bernacki.
Konferencję w imieniu nieobecnego przewodniczącego społecznego komitetu uczczenia tej rocznicy, Jarosława Kaczyńskiego, otworzył Mariusz Błaszczak.
Podziękował nie tylko jej uczestnikom, ale i wszystkim tym, którzy w społecznościach lokalnych podjęli się organizacji obchodów. Jak zaznaczył, w komitecie jest aż 700 podmiotów - zarówno organizacji, jak i osób, które krzewią pamięć o zrywie narodowym z 1863 roku.
Na wstępie konferencji przypomniano, że Litwa już w czerwcu 2010 roku zwróciła się do Polski i Białorusi z propozycją wspólnych obchodów 150 Rocznicy Powstania. Warto wyjaśnić, że Litwa uznaje Powstanie Styczniowe za element łączący historię Polski, Litwy i Białorusi – zgodnie z powstańczym herbem, na którym widnieje Orzeł Biały, Pogoń i Michał Archanioł.
W postanowieniu litewskiego parlamentu znalazły się takie słowa:
„Powstanie 1863 roku jest ważnym elementem europejskiej historii Litwy historycznie i kulturowo łączącym z naszymi sąsiadami Polską i Białorusią. W okresie okupacji sowieckiej było pomniejszane i zniekształcane znaczenie tego wydarzenia. W obliczu zbliżającego się jubileuszu jest więc okazja obiektywnie spojrzeć na historię oraz na nowo ocenić znaczenie Powstanie w politycznym kontekście tamtych lat".
Jednak sejm polski nie przegłosował uchwały proklamującej rok 2013 rokiem Powstania Styczniowego "i tym samym wydał litewską inicjatywę na falę krytyki w rosyjskich mediach" - zaznaczyła Maryna Miklaszewska.
"Powstanie Styczniowe w polskiej świadomości się nieco odrealniło, stało się symbolem. I jako symbol przez jednych jest szanowane, wręcz wielbione, przez innych wyśmiewane" - mówił pierwszy prelegent, prof. Bohdan Cywiński. - "Obok Orła znak Pogoni, poszli nasi w bój bez broni, niechaj Polska zna, jakich synów ma" - zacytował słowa pieśni Wincentego Pola. Ale dodał: Powstanie to był przede wszystkim wielki protest i spór z Rosją o polską tożsamość i godność".
I przytoczył odpowiedź udzieloną polskiej delegacji przez cara Aleksandra I w 1856 roku: "Point de rêveries" (żadnych mrzonek). Was nie ma. Polacy nie są podmiotem i nie będą. [..] Bo dla całego rosyjskiego imperium polska podmiotowość jest zarazą, która się rozprzestrzenia, na Litwę, na Białoruś, na Łotwę, na Ukrainę. Ta polska podmiotowość skłonna jest rozłożyć inne części rosyjskiego imperium. To jest carski lęk przed Rzeczpospolitą Obojga Narodów. I pamięć o niej należy wykarczować. Tak rozumuje strona rosyjska. A strona polska wie, że tę polskość trzeba wychowywać, bo warunki sprzyjają temu, żeby zanikała. I przypominać".
Prof. Wiesław Wysocki z UKSW stwierdził, cytując m.in. słowa Henryka Głębockiego: "Pozycja Rosji jako mocarstwa i jej obecność w Europie ufundowana została na zdobytych na Polsce ziemiach. Z tym faktem naród polski nie chciał się pogodzić, podejmując wielopokoleniową walkę mimo prześladowań zaborców, niszczenia przez nich kultury, ojczystego języka, bo Polacy wierzyli, że Ojczyzna będzie wolna. Stąd kolejne pokolenia podejmowały sztandar walki o niepodległość".
Dzięki temu "naród zyskał powszechną, obejmującą wszystkie stany, świadomość narodową. Najważniejszy czynnik - gorący patriotyzm połączony z głęboką wiarą, zabarwioną silnym pierwiastkiem mesjanistycznym ówczesnego pokolenia stał się stygmatem tożsamościowym. Trwałym i silnym było bowiem przekonanie, że wolna Polska wymaga ofiary krwi, niezależnie od kalkulacji politycznych czy militarnych". - kontynuował prelegent.
Według prof. Wysockiego, ważnym osiągnięciem Powstania Styczniowego było zbudowanie struktur państwa podziemnego, ukształtowanie się organizacji cywilnej. Jak wyjaśniał, członkowie Rządu Narodowego odpowiadali m.in. za zręby struktur dotyczących spraw wewnętrznych i zagranicznych, wojska, skarbu i prasy. Stworzono struktury wojewódzkie i powiatowe, mianowano ich naczelników - cywilnych i wojskowych. Wydawano patenty oficerskie. Działała poczta, wywiad i łączność, a także wymiar sprawiedliwości.
"To państwo podziemne tajne było nośnikiem wartości".- podkreślił prelegent. I mówił w dalszej części wystąpienia: "Wierzymy, że nasze poczucie narodowej tożsamości nie pozwoli na to, by patriotyzm i etos poświęcenia dla Ojczyzny mimo przekłamywania, ośmieszania i wykpiwania przez kręgi zaprzedanych libertynów i liberałów wyznających religię europatriotyzmu, dawniej internacjonalizmu, utrącić z wyżyn wartości. Powstanie Styczniowe jest dziś postrzegane w pewnych mainstreamowych kręgach jako modelowy przykład narodowej martyrologii. [..] W PRL-owskich ujęciach nawiązywano w podtekstach do analogii z Powstaniem Warszawskim 1944 roku. Tamta władza miała ewidentny kłopot z powstaniami narodowymi. Jak dzisiaj. Każda władza mająca ciągoty totalitarne zawsze będzie miała kłopot z powstaniami, z Powstaniem Styczniowym sprzed 150 laty także. [...] Spór o powstania to przecież spór o wartości, o imponderabilia, o narodowy etos".
O dziedzictwie wielkiego zrywu z 1863 roku mówili dwaj kolejni prelegenci - potomkowie powstańców styczniowych.
"Rafał Krajewski jest w mojej rodzinie osobą bardzo ważną, która była wzorem umiłowania Ojczyzny" - mówił prof. Krzysztof Krajewski - potomek jednego z członków Rządu Narodowego, który został stracony na stokach Cytadeli wraz z Romualdem Trauguttem. To ten generał, dyktator powstania jest, według prelegenta, wzorem polityka, który zaświadcza, że dobro osobiste, dobro rodzinne, a nawet czasem własne życie, można i trzeba ofiarować w imię dobra większego.
Dziś ci straceni wówczas członkowie Rządu Narodowego "krzyczą do nas niemym krzykiem - "Władza to jest kwestia poświęcenia, nie ambicji".- zakończył.
Z kolei prof. Piotr Gliński zaznaczył, że to proste słowa i wartości kierowały tymi, którzy wyruszyli do walki w styczniu 1863 roku. Przodek profesora, zubożały szlachcic, Józef Gliński, miał 25 lat, gdy szedł do powstania. Jego oddział walczył w Puszczy Kampinowskiej, a on sam został ranny w lesie zaborowskim i umarł 10 maja 1863 roku.
"Zginął w obronie Ojczyzny - proste słowa i proste czyny. Był zaborca, było powstanie, trzeba było zostawić młodą żonę, dziecko, iść do lasu i, skoro tak chciał Bóg, oddać młode życie za Ojczyznę. [..] Za tymi prostymi słowami stały oczywiście wartości, cała nasza polska mądra tradycja, która kazała tak czynić wielu pokoleniom Polaków, by Polska trwała, by trwała nasza wspólnota polityczna i kulturowa, by kolejne pokolenia mogły żyć godnie i szczęśliwie. - podkreślił prof. Gliński i dodał: - "Ten dzisiejszy polski świat mamy dzięki tamtym powstańcom i tym, co byli przed nimi i po nich, co potrafili być na ich miarę. I ten testament, być na miarę naszych ojców powstańcy styczniowi nam pozostawili. To testament naszej chrześcijańskiej cywilizacji, która mówi, że obowiązek wobec wspólnoty politycznej jest ponad wszystko. Obowiązek nie tylko jej obrony, ale i solidaryzmu społecznego, odpowiedzialności za wszystkich we wspólnocie, a nawet szerzej - za wartości naszej cywilizacji. [..] Ten testament obejmuje nie tylko wartości patriotyczne, ale także idee solidaryzmu społecznego, reform społecznych i walki za naszą i waszą wolność.". - mówił prelegent.
"Nic nie wiemy o tym, co myślał ten konkretny styczniowy powstaniec. Jak oni wszyscy zginął po prostu za Ojczyznę, bo za Ojczyznę po prostu trzeba niekiedy zginąć. Społeczeństwo, które się z tym nie liczy, które nie jest na to gotowe, robi pierwszy krok w nicość - podkreślił prof. Gliński. - Za zaniechania poprzednich pokoleń, płacą następne. Często krwią jeszcze większą, niekiedy niebytem. I oni, ci styczniowi, o tym wiedzieli i szli w mróz, śnieg, często w beznadzieję, ale z nadzieją dla innych, dla następnych pokoleń.
"Spadkobiercami powstańców jesteśmy wszyscy, którzy czujemy się Polakami, obywatelami polskimi, członkami naszej wspólnoty - zaznaczył profesor. - Ważne są związki wartości, ważna jest wierność w te proste prawdy, za które tamci ginęli. Dziś może rzadko trzeba dla wspólnoty poświęcać życie. Możemy i powinniśmy służyć jej na wiele innych sposobów, ale mimo wszystko głęboka refleksja nad ofiarą styczniowego powstania potwierdza zasadę, że zawsze nawet w czasie pokoju i wolności musimy być gotowi na ewentualność ofiary najwyższej. [..] Bez tej świadomości nie będziemy prawdziwie odpowiedzialni i nie będziemy na miarę naszych przodków". - dodał.
Na zakończenie prof. Włodzimierz Bernacki odczytał deklarację, w której znalazły się takie oto słowa:
„Rocznice narodowych zmagań o wolność uczą nas odpowiedzialności za Ojczyznę, umacniają naszą miłość do Polski. Nasz patriotyzm ma konkretne, przez historię ukształtowane oblicze. Jego ważnym składnikiem stało się doświadczenie pokoleń, od Konfederacji Barskiej, przez Powstanie Kościuszkowskie, Listopadowe, Styczniowe, aż po Powstanie Warszawskie 1944 r., walczących z kolejnymi najeźdźcami, zaborcami i okupantami. Patriotyzm polski wyrasta zatem z ducha insurekcji, z ducha niezgody na pogwałcenie marzeń o własnym państwie, o Niepodległej. [..] Dziedzictwo powstania styczniowego uważamy nie tylko za fragment naszej dumnej historii, ale za zobowiązanie wobec naszego i przyszłych pokoleń do zachowania wolnej i niepodległej Polski. Będziemy obchodzić rocznicę w miejscach znaczonych krwią, poświęceniem i pracą jego uczestników i spadkobierców, aby ich miłość Ojczyzny pozostała wzorem i powinnością dla wszystkich Polaków".
Konferencja odbyła się 26 stycznia 2013 roku.
Relacja: Margotte i Bernard
Wideo z konferencji: