środa, 9 stycznia 2013
Przegląd tygodnia w klubie Ronina ze "stalinowskim sędzią" w tle
Przegląd tygodnia, a również podsumowanie roku w Klubie Ronina prowadzili Rafał Ziemkiewicz, Piotr Gociek i Łukasz Warzecha. Spotkanie zdominowała sprawa sędziego Tulei czyli „rzecznika sądu z zakazem występowania w mediach” oraz „stalinowskiego sędziego, który skazał człowieka na podstawie po stalinowsku zdobytych dowodów przez stalinowskie służby”. Rozmawiano też m.in. o dymisji Krzysztofa Bondaryka, o nowym naczelnym "Rzeczpospolitej" Bogusławie Chrabocie, który wygrał „konkurs”, którego nie było oraz o nagrodzie wolności mediów dla Hajdarowicza i Grasia.
Według Rafała Ziemkiewicza, wydarzeniem roku była afera Amber Gold, która zdaniem publicysty miała związek z wydarzeniem mijającego tygodnia, czyli dymisją Krzysztofa Bondaryka, którą to dymisję już kilka miesięcy temu przewidział w roninowym przeglądzie tygodnia red. Stanisław Janecki.
Piotr Gociek wspomniał peany pochwalne na cześć Bondaryka wznoszone po jego dymisji przez nowego naczelnego „Rzeczpospolitej” Bogusława Chrabotę na jej łamach, według którego powodem dymisji mogło być to, że „być może Bondaryk irytował premiera” lub że „premier znudził się Bondarykiem”.
Jak zauważył Łukasz Warzecha, to już kolejna tego typu dymisja. Poprzednio do dymisji podał się minister obrony narodowej Bogdan Klich, który też „był absolutnie wybitnym ministrem obrony narodowej, najlepszym jakiego można mieć, ale niestety musiał odejść. I tutaj jest podobna sytuacja. Ten rząd potrafi znaleźć lepszego niż najlepszy. Tu mamy podobną sytuację - okazuje się, że Krzysztof Bondaryk był absolutnie najlepszym szefem służb specjalnych.”
Już całkiem poważnie Rafał Ziemkiewicz zanalizował sytuację w Polsce w ostatnim czasie:
„Był szereg rozmaitych wydarzeń wiodących do podgrzewania nastrojów. Sławna kampania przeciwko mowie nienawiści, odpalenie sprawy „Bzdura-bombera”. Mam wrażenie, że dymisja pana Bondaryka, którą oczywiście on sam złożył przez nikogo nie inspirowany, ma jakiś związek z faktem, że Donald Tusk ostatecznie uznał, że takie pomysły podgrzania atmosfery, odpalenia czegoś, są dla niego niebezpieczne. Odtworzyliśmy system monopartyjny, a system monopartyjny ma zawsze jedną wadę - nie ma mechanizmu zmiany przywódcy i przywódca musi się zmieniać przez kryzys. W PRL-u trzeba było sprowokować „czarny czwartek”, czy strajk w Lublinie, żeby okazało się że przywódca jest w złym stanie zdrowia i zasłużył na wypoczynek i trzeba zrobić tzw. odnowę. Mam wrażenie, że zmiana szefa ABW jest znakiem, że tej „odnowy” jeszcze przez pewien czas nie będzie, że Donald Tusk zapanował nad tą piramidą, na której się utrzymuje.”
Piotr Gociek mówił o zmianie narracji władzy:
„Platforma Obywatelska stanęła w tym roku przed dwoma wyzwaniami zmiany swoich narracji: w stosunku do opozycji i zmiany narracji jeśli chodzi o marchewkę, o króliczka którego gonimy. Do 2012 miało być wspaniałe Euro 2012, za sprawą którego miały się pojawić cudne rzeczy w Polsce. [...] Nie znamy odpowiedzi na pytanie co będzie nowym świętym graalem PO. [...]
Do pewnego momentu przedstawiano opozycję jako straszliwych nieudaczników [...] Ale okazało się że przedstawianie ich jako skrzyżowanie totalitarystów z idiotami nie specjalnie dało rezultat. [...] Co robi władza i zaprzyjaźnione z nią Ochotnicze Medialne Rezerwy Platformy Obywatelskiej? Zaczyna snuć opowieść, że to nie są już nieudacznicy. W tym roku okazało się, że to są naprawdę niebezpieczni ludzie, którzy zamierzają podpalić Polskę, ludzie którzy chcą, by była krew na ulicach. [...] Mamy całą tę retorykę, która już w tej chwili stara się wtłoczyć Polakom do głowy, że to są naprawdę groźni goście, z którymi trzeba będzie bardzo ostro postąpić.”
Wiele uwagi publicyści poświęcili niesławnemu wystąpieniu „stalinowskiego sędziego, który skazał człowieka na podstawie po stalinowsku zdobytych dowodów, przez stalinowskie służby” czyli wystąpieniu sędziego Tulei.
Wiesław Johann, adwokat, sędzia Trybunału Konstytucyjnego, obrońca w procesach politycznych w PRL-u spojrzał na sprawę sędziego Tulei z punktu widzenia czysto profesjonalnego:
„Zastanawia mnie to szalone zagubienie pana sędziego Tulei. Proszę zwrócić uwagę na to co mówi. Metody stalinowskie... Ale pan doktor G. w fazie postępowania przygotowawczego miał trzech obrońców. Gdyby się cokolwiek wydarzyło niezgodnie z procedurą, gdyby rzeczywiście pan doktor G. miał jakiekolwiek pretensje do osób przesłuchujących - najprostszą metodą było porozumienie z obrońcami, a najczęściej jest tak, że w tych czynnościach procesowych biorą udział obrońcy. Obrońcy nie reagowali absolutnie. [...] Obrońca w tym procesie ma określone nie tylko obowiązki ale i prawa. Proste pytanie, dlaczego nie reagowano na te stalinowskie metody?"
"Sędzia... odniosłem wrażenie, że w pewnej fazie uzasadnienia to była mowa obrończa i nie bardzo wiedziałem, kogo słucham. [...] Druga kwestia to jest to co zamierza zrobić pan sędzia Tuleya w związku z tym że, jak powiedział, miały miejsce nieprawidłowości, naruszenie procedury, że ktoś złożył fałszywe zeznania. Proces kończy się w momencie zamknięcia przewodu sądowego! Sąd po przeprowadzeniu postępowania dowodowego kończy proces. Udziela stronom głosu. Potem wydaje wyrok, który uzasadnia. W procedurze karnej są bardzo określone rygory i zasady co w tym uzasadnieniu ma się znaleźć. Pan sędzia zdecydowanie od tych zasad odstąpił".
"Nie rozumiem postawy pana sędziego Tulei, który po zakończeniu postępowania dowodowego i po zamknięciu przewodu postanawia zawiadomić organy ścigania. Gdyby był sędzią, który w trakcie procesu zwrócił uwagę na tego rodzaju nieprawidłowości, to przed zakończeniem przewodu wydaje postanowienie. Mówi, że w toku przewodu sądowego sąd ustalił, że zostały złożone nieprawdziwe zeznania, postanawia zawiadomić prokuraturę Warszawa Śródmieście dołączając do postanowienia odpisy protokołów. Jest to normalna procedura. [...] W moim przekonaniu jest to absolutnie niedopuszczalne, podkreślam niedopuszczalne, aby sędzia po wydaniu wyroku ten wyrok komentował. Proszę mi wierzyć, a wykonuję zawód prawnika, adwokata, sędziego od ponad 50 lat, nie spotkałem się nigdy z taką sytuacją, aby sędzia publicznie w mediach komentował swój wyrok.”
Podsumowując mijający rok, Piotr Gociek zarekomendował Grzegorza Hajdarowicza i Pawła Grasia do nagrody o propagowanie wolności mediów w Polsce.
„Dzięki nocnemu spotkaniu i szybko podjętym decyzjom w pewnym koncernie powstały dwa nowe tygodniki i telewizja. Takich zasług dla wolnego słowa w Polsce od dawna nikt nie miał!”
Rafał Ziemkiewicz zaś przypomniał sekwencję wydarzeń, z tzw. „konkursem” na naczelnego Rzeczpospolitej, który to „konkurs” został rozstrzygnięty, zanim upłynął termin składania kandydatur, a którego zwycięzca - Bogusław Chrabota zaprzecza, by brał udział w jakimkolwiek konkursie. Wygrał w tym „konkursie" z Robertem Krasowskim, który również zaprzecza by w nim brał udział, a w dodatku twierdzi, że po prostu dostał propozycję objęcia funkcji redaktora naczelnego „Rzeczpospolite" którą odrzucił. „Ta sekwencja zdarzeń pozwala nam wierzyć, że gazeta „Rzeczpospolita” będzie gazetą jeszcze bardziej poważną niż była w ostatnich czasach i myślę, że stosownie do tej powagi będzie nam kwitła. Ale to już nie jest nasze zmartwienie.”
„Jako dziennikarz mogę pracować nawet z wydawcą gangsterem, [...] ale nie z człowiekiem skrajnie niepoważnym i inteligentnym inaczej” dodał Ziemkiewicz.
Relacja Bernard i Margotte