"Kwestie kondominium czy suwerenności lub jej braku rozwiązuje się w naszych głowach."- powiedział Piotr Naimski. "Jak długo polska elita polityczna, intelektualna, naukowa jest wierna niepodległości, tak długo Polska nie upadnie" - dodał Antoni Macierewicz. W klubie Hybrydy odbył się panel dyskusyjny, w którym uczestniczyli: Anna Fotyga, Stefan Hambura, Ryszard Legutko, Bogdan Musiał, Piotr Naimski, Wiktor Ross. Wśród gości specjalnych byli: Antoni Macierewicz, Marek Magierowski, Piotr Semka, Witold Waszczykowski i Bronisław Wildstein. Spotkanie prowadził prof. Zdzisław Krasnodębski.
Określenia, które pojawiają się w tytule panelu nawiązują do trzech słynnych wypowiedzi politycznych. „Kondominium rosyjsko-niemieckie” to określenie, które pojawiło się w wywiadzie dla Gazety Polskiej i w czasie konferencji prasowej Jarosława Kaczyńskiego w sierpniu 2010 roku, a „stan europejski” nawiązuje do przemówienia Radosława Sikorskiego i idei federacji europejskiej.
Prof. Zdzisław Krasnodębski, który prowadził dyskusję, w słowie wstępnym pytał panelistów, na ile polska polityka jest dziś samodzielna i na ile jesteśmy uzależnieni od Rosji i Niemiec. Mówił też o pojęciu „liberalnego hegemona”, a zwłaszcza neokolonializmu - chodzi o sytuację, gdy jeden kraj rządzi drugim pośrednio poprzez elity gdyż to „lokalne elity sprawują rządy w swoim systemie politycznym, ale pozostają bezpośrednio związane z krajem dominującym i są zależne od niego”. Elity te są nagradzane ekonomicznymi korzyściami i zapewnieniem bezpieczeństwa i są wychowywane przez kraj dominujący.
Jako pierwsza głos zabrała Anna Fotyga, była minister spraw zagranicznych. Odnosząc się do słynnych słów Jarosława Kaczyńskiego, powiedziała, że wywołały one medialną burzę, ale były też rodzajem katharsis dla polskiej sceny politycznej, złamaniem pewnego tabu i zapoczątkowały dyskusję na ten temat. Dodała, że prezydent Lech Kaczyński wiele lat temu opisywał tendencje hegemonistyczne w Unii Europejskiej, gł. Niemiec, i mówił o rosyjskim neoimperializmie. Ponieważ nasilały się tendencje do współpracy między Rosją a Niemcami, jedynym rozsądnym wyborem było minimalizowanie zagrożeń z tego wynikających przy wykorzystywaniu procedur prawnych.
Wspominając pogrzeb pary prezydenckiej na Wawelu, powiedziała, że z bólem przyjęła to, że nie pojawił się legat papieski, a jedynie został odczytany jego list. Byli jednak obecni przywódcy Europy Środkowo-Wschodniej, w kondukcie szła zarówno przybrana żałobnym welonem Julia Tymoszenko, jak i jej polityczni przeciwnicy. I oczywiście przybył prezydent Miedwiediew, „fetowany przez polskie władze”.
„Dla byłego ministra spraw zagranicznych ta scena była niezwykle symboliczna, prócz osobistych odniesień” - dodała, podkreślając, że po Smoleńsku wiele się w polityce polskiej zmieniło. „Zagrożenia są obecnie wzmacniane przez to, że wpisujemy się do głównego nurtu polityki europejskiej – mówiła. Naszą sytuację pogorszył „reset w polityce amerykańskiej.”
Anna Fotyga swoją wypowiedź zakończyła zdaniem optymistycznym: „Przestrzeń do suwerennych decyzji w polskiej polityce zagranicznej istnieje, tylko trzeba wrócić do zdroworozsądkowej oceny sytuacji, nie bać się niepodporządkowywać się”, wyzbyć się ambicji osobistej i nie zabiegać o ważne stanowiska w UE kosztem ustępstw.
Prof. Ryszard Legutko rozpoczął swoją wypowiedź od stwierdzenia, że inny jest obraz Polski w Polsce, zwłaszcza w środowiskach opiniotwórczych, w mediach, a inny jest obraz w Brukseli. Prezydencja jest rzeczą periodyczną, okazją do promocji kraju, ale nie jest to rzeczywiste przewodzenie Unią, bo od tego są inne organy.
W europejskiej prasie za wiele się o prezydencji nie pisze. Jerzy Buzek - stwierdził prof. Legutko - nie zaprezentował się jako silna osobowość jako szef Parlamentu Europejskiego. Wystąpienie Donalda Tuska, który mówił o konieczności wzmocnienia struktur europejskich, wzbudziło tam absolutny entuzjazm. Prof. Legutko powiedział, że inicjatywy, które miały wzmocnić pozycję Polski wśród krajów regionu, nie były udane, a to dlatego, że „ci wielcy tego nie chcą” i „struktury europejskie tego nie chcą, czyli ci którzy tymi strukturami rządzą”.
Na zakończenie swojej wypowiedzi prof. Legutko powiedział: „Polska jest niewidoczna”, ale jest „osobisty sukces premiera Tuska, co być może przełoży się na jego dalszą karierę, a być może nie”. Odnosząc się do pojawiających się w mediach w czasach rządów PiS określeń „pobrzękiwanie szabelką” powiedział: „Co to w ogóle znaczy? Jakieś idiotyczne wyrażenie. Ludzie używają tych wyrażeń, jakby to był jakiś argument. Nie ma w przestrzeni publicznej argumentów, kontrargumentów, które mają charakter rzeczowy. Trzeba wyzbyć się mistyfikującego języka”.
Piotr Naimski, nawiązując do czasów rozbiorów, mówił o istniejących wówczas orientacjach politycznych, prorosyjskiej, proniemieckiej itp. i że przełamał to dopiero Józef Piłsudski poprzez kryzys przysięgowy
„Mam to szczęście, że od 40 lat udaje mi się nie wiązać się umysłowo z żadną orientacją, z wyjątkiem orientacji polskiej” – podkreślił Naimski. – „Kwestie kondominium czy suwerenności lub jej braku rozwiązuje się w naszych głowach. Dopiero później potrafimy się wokół tej kwestii grupować, rozmawiać o tym, organizować, często przegrywać, a czasem wygrać. Dopóki w naszych głowach będziemy kondominium, to nie mamy żadnych szans”.
Odnosząc się do definicji neokolonializmu, Naimski powiedział, że lepszym określeniem z europejskimi tradycjami byłby protektorat czy finlandyzacja. Wymienił trzy kraje, które mogą być dla punktem odniesienia naszych analiz: to Finlandia, Estonia i Węgry.
„To trzy małe narody europejskie, które w niesprzyjających warunkach geopolitycznych twardo walczą o swoją suwerenność na różne sposoby". Podkreślił, że obecnie bój o podmiotowość małych i średnich krajów toczy się w Budapeszcie, w związku z tym trzeba Węgrów w tej walce wspierać, choćby przez szerzenie rzetelnej informacji o tym, co się tam dzieje, gdyż zakłamanie w tej sprawie panuje na każdym możliwym poziomie we wszystkich mediach świata.
Jeśli chodzi o sprawy energii, to – jak stwierdził - z jednej strony jesteśmy uzależnieni i to zjawisko się pogłębia w związku z działaniami wicepremiera Pawlaka, z drugiej strony Polska jest niezwykle zasobnym krajem, jeżeli chodzi o surowce energetyczne.
„Mamy szczęście, mamy bardzo dużo węgla, prawdopodobnie bardzo dużo gazu, bardzo dużo ciepłej wody w głębi ziemi, tylko powinniśmy się nauczyć ją wykorzystywać. I jeżeli uruchomimy te zasoby, będziemy potrafili z nich korzystać suwerennie, czyli w naszym interesie i z naszych decyzji, to zasoby energetyczne mogą stać się naszym produktem, narzędziem prowadzenia polskiej polityki w Europie”.
Jeżeli Polska odzyska niezależność w tym sektorze, skutkiem będzie niezależność gospodarcza, a także polityczna. Nie są tym zainteresowane inne kraje takie jak: Rosja, Niemcy, a także „wielkie pieniądze”. „Jeżeli my sami tego nie zrobimy, to nikt nam w tym nie pomoże.” – dodał Piotr Naimski. Za 5-6 lat Polska może stać się eksporterem gazu.
Prof. Krasnodębski powtórzył za prelegentami, że suwerenność zaczyna się w głowie, od woli politycznej, i że bardzo ważna jest suwerenność myślenia i uwolnienie się od zdeprawowanego języka, który przestaje coś znaczyć.
Wiktor Ross, były chargé d'affaires w Moskwie, politolog i specjalista od spraw rosyjskich zaczął swoje wystąpienie od stwierdzenia, że uzależnienie energetyczne Polski od Rosji jest faktem i walka z nim jest procesem. Relacje gospodarcze są takie, że Polska 1/3 eksportuje, a 2/3 importuje, ale poza tym jesteśmy piątym partnerem handlowym Rosji.
Mówił o dwóch postawach: mentalnej podległości, która objawia się w postaci bezmyślnej nienawiści do Rosji jako takiej co powoduje zamknięcie się na debatę, na pozyskiwanie informacji, a także o postawie mentalnej zależności od Rosji , myślenie o niej jako o wielkim mocarstwie, a o Polsce jako małym kraju, a więc „jesteśmy skazani na Rosję, nie możemy z geografii uciec”. Jest też postawa ludzi, którzy wyrastali w tamtym systemie, nienawidzą zmian i chcą prolongować stan zależności. „Im więcej będzie Rosji w Polsce, tym dla Polski lepiej” – uważają.
Relacje rosyjsko-niemieckie w kontekście suwerenności Polski mają znaczenie fundamentalne – powiedział Wiktor Gross. Przypomniał czasy Katarzyny II i wpływów niemieckich na dworze carskim, co trwało do rewolucji październikowej. 90% urzędników ministerstwa wojny było zrusyfikowanymi Niemcami. W latach międzywojennych był sprzyjający klimat do odnowienia współpracy niemiecko-rosyjskiej. Polityka obecnych władz, w odróżnieniu od asertywnej polityki PIS-u, jest taka, że Polska całkowicie ulega polityce rosyjskiej, a Rosji chodzi o wypchnięcie Amerykanów z Europy i nawiązanie współpracy z Niemcami.
Wiktor Ross omówił obecną sytuację w Rosji. Powiedział, że Rosja jest w stanie głębokiego kryzysu, gospodarka rosyjska jest energochłonna, monokulturowa oparta tylko o ropę i gaz.
„Nieszczęściem jest Władimir Putin” – ocenił dyplomata. Nawiązując do bajki E.T.A Hoffmana „Mały Zaches zwany Cynobrem” powiedział, że jest to mały człowieczek, który „z niewiadomych powodów robi niesłychaną karierę aż do najwyższych szczytów władzy, odznacza się niesłychaną podłością, mściwością i destrukcyjną osobowością. Putin był projektem medialnym, który był potrzebny po to, żeby stworzyć dach okrywający interesy oligarchów, którzy dokonali grabieżczej prywatyzacji całego majątku narodowego”.
W rezultacie grupa ok. 100 oligarchów rządzi krajem. Putin opiera się o wąską grupę elity kleptokracji, wywodzącą się ze służb specjalnych, ze struktur siłowych. W tej chwili jednak wśród oligarchów jest ogromna obawa buntu społecznego. Obecny ruch jest ruchem klasy średniej, ludzi stosunkowo zamożnych, elity liberalnej, która zdaje sobie jednak sprawę, że usunięcie Putina jest bardzo trudne, dlatego chce zawrzeć kompromis z oligarchami. Do tej grupy należy m.in. Kudrin, były minister finansów. Inni z kolei domagają się liberalizacji, zlikwidowania programów socjalnych, do nich należy Prochorov.
Usunąć Putina można tylko poprzez „kompromis konstytucyjny, na łonie już wybranej Dumy, z partiami opozycyjnymi” (komuniści i Sprawiedliwa Rosja). „Gdyby nie sfałszowane wybory, one w tej chwili miałyby władzę”. „To wymaga wielkiego ruchu oddolnego”, oligarchowie są na to gotowi, bo obawiają się rewolucji w starym stylu. Nasze elity, nasze środki masowego przekazu tego faktu nie dostrzegają – dodał Ross.
Mecenas Stefan Hambura mówił z kolei o stosunkach polsko-niemieckich. „W Niemczech szanujemy tych, którzy się sami szanują” – powiedział. Niestety w Polsce jest inaczej, o czym świadczy wspólne oświadczenie ministrów transportu Polski i Niemiec w sprawie Nord Streamu, które jest klęską polskiej dyplomacji, przyjęto go bez podpisów. To stała praktyka, że tekst przygotowuje strona niemiecka, strona polska ewentualnie poprawia tłumaczenie, w ten sposób staje się to wspólnym oświadczeniem. „Ta sprawa nie jest śmieszna, jest tragiczna w moich oczach” – podkreślił Hambura – mówił o tym w kontekście Nord Streamu. "Kto udzielił pełnomocnictwa ministrowi Grabarczykowi?"– pytał Hambura.
Gdy kładziony jest Nord Stream i staje się utrudnione podejście do portów Świnoujścia i Szczecina, w tym samym czasie Niemcy pogłębiają podejścia do swoich portów: Rostocka i Hamburga. „Dlaczego stocznie były zamykane?” - to pytanie o własną politykę zagraniczną.
„Gdy minister Sikorski w Berlinie oddaje hołd berliński i robi to w języku angielskim, to duży nietakt, gdyż w Berlinie powinno się używać języka polskiego, gdyż każdy z ministrów zagranicznych powinien posługiwać się ojczystym językiem, w Berlinie jest to normalne.” - podkreślił Hambura.
Mówił także o stosunku ministra Sikorskiego do mniejszości polskiej w Niemczech. Przypomniał rozporządzenie Goeringa, które pozornie nie obowiązuje, ale jego skutki obowiązują, organizacje mniejszości polskiej w Niemczech zostały rozwiązane, jego przedstawiciele trafili do obozów, zginęli, a majątek został przejęty przez państwo niemieckie i do tej pory nie zwrócony w całości.
Mecenas Hambura powiedział, że kiedy w Niemczech pojawiają się delegacje z Polski, storna polska jest wielokrotnie nieprzygotowana, a Niemcy zawsze przyjeżdżają z dokumentacją i strona polska to akceptuje albo potrzebuje czasu, by się z tym zapoznać. To trzeba zmienić. – stwierdził Hambura. – W Polsce powinien powstać Instytut polsko-niemiecki, który by na co dzień zajmował się monitorowaniem i wzajemnymi stosunkami. Potrzeba odpowiednich ekspertyz, wiedzy fachowej, wsparcia fachowców. Na takie centrum Polacy w Niemczech są w stanie przekazać swoje spadki.
Ostatnim panelistą był prof. Bogdan Musiał. Jeśli chodzi o rząd PO, ma on pozytywny obraz w niemieckim mediach, ale Polska jako państwo jest postrzegana jako kraj zacofany intelektualnie, zagrożony przez polski nacjonalizm, katolicyzm i antysemityzm, który trzeba zwalczać. Pisze się o Janie Tomaszu Grossie.
„Z punktu widzenia elit politycznych niemieckich Polska jest przystawką i tak naprawdę przeszkadza” – powiedział prof. Musiał. Można obserwować w Niemczech proces dojrzewania mentalnego do bycia mocarstwem światowym. Już oficjalnie zadaniem Bundeswehry jest ochrona interesów gospodarczych Niemiec. To przejście od soft-power do hard-power. To już jest w doktrynie niemieckiej – stwierdził prof. Musiał. Problemem Niemiec jest jednak brak surowców, naturalnym partnerem dla Niemiec jest więc Rosja, ze względu na jej surowce energetyczne, metale itp., jest też rynkiem zbytu. A Polska w tym przeszkadza, tak było też w 1939 roku. Chodzi o to, żeby Polska nie przeszkadzała „wielkim graczom światowym”.
Rząd Donalda Tuska spełnia oczekiwania Niemców, z czego są bardzo zadowoleni. Dodał, że po raz pierwszy od lat Niemcy mają przyrost demograficzny – dzięki emigracji, głównie z Polski, gdyż Polacy tam osiadający są wykwalifikowaną siłą roboczą i szybko się germanizują.
Ważna jest także polityka historyczna. Niemcy starały się pozbyć odium narodowego socjalizmu i im się to udało. „Niemcy są przekonani, że zostali wyzwoleni 8 maja 1945 roku.” – powiedział prof. Musiał.- „Polityka historyczna jest w Niemczech realizowana i ma wpływ na mentalność elit politycznych”. I jest także realizowana na terenie Polski. Przypomniał wizytę prezydenta Komorowskiego w Berlinie, który dziękował za paczki przysyłane w 1982 roku, a jednocześnie wówczas Helmut Schmidt wspierał aktywnie „zbrojny związek przestępczy” (WRON). „Polska finansuje własnymi pieniędzmi politykę historyczną Niemiec.” – powiedział prof. Musiał. Jako przykład podał Centrum im. Willy Brandta. „Ta polityka historyczna zakłamuje rzeczywistość – to jest ten klucz” - podkreśłił prof. Bogdan Musiał.
Prof. Krasnodębski dodał, że w odniesieniu do "wyzowlenia Niemiec" Gerhard Schroeder wyraził to jeszcze inaczej: „Zostaliśmy wyzwoleni, zanim zdołaliśmy się wyzwolić sami”.
Tym zakończył się panel i głos zabrali goście specjalni.
Piotr Semka mówił o tym, że groźnym zjawiskiem jest spór o istnienie narodowości śląskiej. Rząd Donalda Tuska zaakceptował, by w spisie powszechnym mogło paść określenie o takiej przynależności narodowej, a jednocześnie Trybunał stwierdził, że nie ma narodowości śląskiej.
Przytoczył stanowisko komentatorów Gazety Wyborczej w tej sprawie, którzy bronią narodowości śląskiej. „Paradoks polega na tym – powiedział Semka - że ci sami ludzie w odniesieniu do sporu o mniejszość polską w Niemczech mówią: no co za bzdura, państwo polskie nie uznaje mniejszości polskiej za mniejszość narodową, po co więc się kłócić?. Dla publicysty Gazety Wyborczej przepisy niemieckie są święte, a postanowienie Trybunału Konstytucyjnego jest bzdurą”. Przy tym dodał, że dwie główne gazety w Katowicach popierają hasło mniejszości śląskiej.
Marek Magierowski bardzo krytycznie ocenił polską politykę zagraniczną. Powiedział, że ma wrażenie, że polski rząd prowadzi politykę zagraniczną często „na gębę”. „Ten rząd jest groźny dla polskiej suwerenności dlatego, że w swojej dyplomacji reprezentuje mieszankę tchórzostwa i niekompetencji”. Nawiązał do tragedii smoleńskiej, gdzie polski rząd scedował prowadzenie śledztwa na stronę rosyjską, wykorzystując kuriozalny aneks do konwencji chicagowskiej, której nie stosuje się w przypadku katastrofy samolotu wojskowego.
Podkreślił, że nie ma wersji polskiej traktatu dotyczącego europejskiego mechanizmu stabilizacyjnego, do którego mamy przystąpić, bo „Polska nie jest stroną tego traktatu”. "Czy więc nie interesują nas umowy międzynarodowe, które powstają wokół nas, między naszymi sąsiadami?” – pytał Magierowski. – „Więc co nas interesuje?”. Dodał, że Węgry stały się poletkiem doświadczalnym, jak można zdławić mały bezbronny kraj. Gdy PiS dojdzie do władzy, kiedy premierem zostanie Jarosław Kaczyński, powstanie nowy rząd, to nagle Komisja Europejska zwróci uwagę, że poziom długu publicznego w Polsce jest za wysoki, że wolność słowa nie jest stuprocentowa w Polsce. Jesteśmy świadkami tego, jak się tworzy zupełnie nowa struktura władzy w UE. Teraz wystarczy nacisk i będzie on nieporównanie większy niż w latach 2005-2007.
Bronisław Wildstein zwrócił uwagę na to, że nie tylko usiłuje się suwerenną władzę węgierską z zewnątrz obalić, ale byliśmy świadkami obalenia dwóch rządów demokratycznych - Grecji i Włoch. W Grecji władzę objął były wiceprezes europejskiego banku centralnego, eurokrata, jednocześnie w ciągu jednego dnia został wymieniony sztab wojskowy. We Włoszech Berlusconi został zastąpiony przez byłego komisarza europejskiego. Poprzedni rząd węgierski, który zadłużał kraj, wprowadził korupcję, tłumił manifestacje i uzależniał kraj od Rosji, nie był rozliczany. Po dojściu do władzy Orbana rząd węgierski zaczął być rozliczany, zablokowano kredyty.
„Obserwujemy nowe zjawisko – starcia oligarchii polityczno-finansowej z tradycyjnie rozumianą narodową demokracją”. – powiedział Wildstein. - Ale przecież nie ma narodu europejskiego. Ludzie, którzy robią kariery w strukturach europejskich, usiłują się upodobnić do swoich patronów - sukces Donalda Tuska czy Radosława Sikorskiego zależy od dobrych tam kontaktów. „Obecnie władza to biznes, media, potężne korporacje, my wybieramy tylko część władzy i to nie najważniejszą” – dodał Wildstein.
Witold Waszczykowski o tym, że NATO i UE to nie jest klub altruistów, że są interesy narodowe, o które walczą też Francja i Niemcy, że trzeba zabiegać o polską rację stanu, która była do 2008 roku definiowana jako dążenie do takiej pozycji Polski, by mogła brać udział w współtworzeniu polityki europejskich instytucji wobec naszego regionu, a zwłaszcza na wschodzie.
W 2009 roku nastąpiła radykalna zmiana w zdefiniowaniu polskiej racji stanu – „Odejdźmy od polityki jagiellońskiej, bo to polityka imperialna, kolidująca nas z Rosją. Wystarczy tam być i koniec. Wystarczy przyjąć mainstream decyzji. Wystarczy ściśle współpracować z Niemcami, bo to doprowadzi nas do decyzyjnego centrum UE”. W rezultacie, jak podsumował: „Mamy więc politykę, która nas zmarginalizowała, z drugiej strony doprowadziła do wasalizacji pod berłem niemieckim”.
Jako ostatni głos zabrał Antoni Macierewicz. W swojej ekspresyjnej wypowiedzi mówił m.in. o elitach intelektualnych. „Uczestniczę w obradach sejmu od 1991 roku. Widziałem różne składy sejmu, ale tak wybitnej ekipy intelektualnej, jaką się udało zgromadzić prezesowi Jarosławowi Kaczyńskiemu w tej kadencji w sejmie, nie widziałem. Tam jest kilkadziesiąt osób, które stanowią rzeczywiście godną elitę każdego europejskiego uniwersytetu i w każdej debacie nasi kontrpartnerzy po prostu nie istnieją. Oczywiście przy pomocy TVN-ów można przedstawić bon moty pana Palikota jako rzeczywiste racje polityczne, ale kiedy te bon moty stykają się z którąkolwiek naszą panią profesor, czy panem profesorem, którzy z nim polemizują w wymiarze praktycznym, co do rzeczywistego stanu polityki zagranicznej, czy sytuacji w UE, czy sytuacji społecznej w Polsce, to wtedy argumentów pana Palikota czy kogokolwiek innego po prostu nie ma. Oni nie mają żadnych merytorycznych argumentów”. Tego w wymiarze społecznym nie widać – mówił Macierewicz. – bo te obrady nie są transmitowane.
Jakość elity w dziejach 200-300 lat Polski była jedną z najważniejszych rzeczy - dodał. „Tak długo jak długo polska elita polityczna, intelektualna, naukowa jest wierna niepodległości Polski, tak długo Polska nie upadnie”.
„Sejmy Rzeczpospolitej przegłosowywały rozbiory Polski”, a Reytan był sam. Tymczasem Hugo Kołłątaj po klęsce pod Zieleńcami przekonywał króla Stanisława Augusta, żeby natychmiast przystąpił do targowicy.„Im szybciej się poddasz, tym więcej zachowasz” – mówił mu, bo przecież Poniatowscy mieli długi. Ówczesna elita intelektualnie była wybitna, ale „moralnie rozbrojona”.Była „na tym samym poziomie, na którym jest pan Palikot wzywający dzisiaj razem z panem Sikorskim, żebyśmy natychmiast pozbyli się niepodległości” – mówił Macierewicz.- „Będziemy swobodni w wierze, swobodni w obyczaju i swobodni w podatkach czyli mniej więcej tyle, ile Wielki Książę Mikołaj w 1914 roku po rozpoczęciu I wojny światowej oferował Polakom w zamian za milion żołnierzy, którzy mieli walczyć za cara rosyjskiego”.
„Źródłem dzisiejszego stanu Rzeczpospolitej jest zbrodnia smoleńska i kłamstwo smoleńskie”. – podkreślił Antoni Macierewicz.–„Wszystkie te problemy, które tutaj zostały przedstawione stały się punktem odniesienia w niepodległościowej polityce pana prezydenta Lecha Kaczyńskiego i pana premiera Jarosława Kaczyńskiego, które wydobyły Polskę z 70 lat zupełnej bezradności w myśli i działaniu politycznym”.
Odnosząc się do słów Wiktora Rossa, dodał: „Rosja nie jest potęgą gospodarczą, polityczną i nawet nie jest potęgą militarną. Rosja jest potęgą kłamstwa, fałszu i tworzenia wrażenia”.
Nawiązując do polityki prezydenta Lecha Kaczyńskiego powiedział, że powstała wtedy koncepcja zbudowania Europy środkowej jako źródła siły zdolnej zrównoważyć, stworzyć kontynentalny układ zrównoważonych sił, który pozwalałby Polsce budować własną przestrzeń suwerenności.
Od momentu praktycznego sformułowania tej myśli w 2005-2006 roku „potrzebowała zaledwie dwóch lat, żeby przekształcić się w realną rzeczywistość. (..) W ciągu trzech lat Polska z kraju marginalnego, nie liczącego się, nie mającego żadnej perspektywy, stała się osią porozumienia sięgającego od Morza Bałtyckiego po Morze Czarne i do Odry po Kaukaz. To był wielki zamysł Lecha Kaczyńskiego”. Nawet po resecie amerykańskim i po zmianie rządu te państwa, w tym Rumunia, Węgry orientowały się na Polskę. Trzeba też sobie uświadomić, że rynek Europy środkowej jest większy od rynku rosyjskiego.
Niezmiernie istotny jest stosunek prezydenta Lecha Kaczyńskiego do sprawy Katynia - podkreślił Macierewicz.- „jeżeli Polska uzyska jasne potępienie ludobójstwa komunistycznego to jest to jedyna droga do uwolnienia tego straszliwego bagażu komunistycznego wśród Rosjan, wśród ludów azjatyckich zamieszkujących Federację Rosyjską, wśród Ukraińców”.„Nasze kłopoty z agenturą są jedną setną tej sytuacji, która po dzień dzisiejszy jest w Rosji. (..) W Rosji jest tak, że ten „związek zbrojny o charakterze przestępczym” rządzi po dzień dzisiejszy”.
Minister Macierewicz przypomniał słowa Putina wypowiedziane na Westerplatte w 2009 roku: „Chcemy budować z Niemcami wielką Europę”. "Znamy z historii ten język – mówił Macierewicz „Wielkie Niemcy, Wielka Europa. To jest język lat 30-tych. Tym językiem pan Władimir Putin zaproponował zmianę architektury politycznej Europy ze struktury opartej na UE rozumianej jako porozumienie wolnych państw i wolnych narodów, na dyktat porozumienia rosyjsko- niemieckiego. I powiedział: "Polska się może do tego włączyć" – dokładnie tak samo, jak powiedział Goering w końcu lat 30-tych”.
To czego punktem wyjścia miała być 70. rocznica ludobójstwa katyńskiego było dokładną alternatywą - stwierdził Antoni Macierewicz. - Prezydent Lech Kaczyński realizował ten projekt Europy środkowej „i dlatego zginął”. Zostawił nam testament, przesłanie. I realizował je dzięki temu, że przez 1000 lat naród polski rozwijał się w kulturze i w cywilizacji chrześcijańskiej. Po wygranych przedwczesnych wyborach będziemy budować na tym właśnie gruncie - zakończył Antoni Macierewicz.
W ostatniej części wypowiedzili się: Janusz Śniadek i Alina Czerniakowska. Uczestnicy odpowiadali na pytania z sali. Piotr Naimski zaapelował o organizację panelu specjalnego, na który zaproszeni zostaliby przedstawiciele Węgier.
Odczytano także oświadczenie jednego z założycieli STdRz Jerzego Zalewskiego w sprawie filmu fabularnego "Historia Roja". W związku z cenzorskimi działaniami Polskiego Instytutu Sztuki Filmowej i żądaniem oddania pieniędzy współproducentom (TVP i SKOK) zostanie powołana fundacja w obronie filmu, która zorganizuje pokazy roboczych kopii filmu.