niedziela, 17 lutego 2013
Czy dziś kolega wnuczka sądzi dziadka? - Tadeusz M. Płużański o „Oprawcach”
„Przez 23 lata „wolna Polska” nie zdecydowała się wydać żadnego wyroku wobec sędziego lub prokuratora z okresu stalinowskiego. Były akty oskarżenia wysuwane przez IPN, ale sprawy potem kończyły się w sądach. A to jest cały czas to same towarzystwo. Niekoniecznie wnuczek ma sądzić dziadka, ale już kolega wnuczka może to robić” – mówił Tadeusz M. Płużański podczas wieczoru autorskiego wokół jego nowej książki „Oprawcy”, który odbył się w Fundacji Republikańskiej.
Na początku spotkania Płużański przedstawił kilku tytułowych „oprawców”, których umieścił na okładce swojej książki. Znaleźli się na niej najbardziej negatywnie zasłużeni funkcjonariusze stalinowskiego reżimu.
„Na środku okładki znajdują się zdjęcia szefa departamentu śledczego MBP Józefa Różańskiego – człowieka, który nienawidził Polski i Polaków oraz świadomie, celowo znęcał się nad przeciwnikami politycznymi, a także Heleny Wolińskiej – stalinowskiej prokurator wojskowej. Ona była elementem poprzedzającym działalność Różańskiego. Wydawała i przedłużała nakazy aresztowania. Dzięki niej Różański i jego ludzie mogli znęcać się nad wrogami ustroju” – mówił historyk.
Na okładce są też zdjęcia Stanisława Radkiewicza – szefa bezpieki, kata z Mokotowa Piotra Śmietańskiego, który był bezpośrednim mordercą m.in. Witolda Pileckiego oraz Zygmunta Szendzielarza ps. „Łupaszka” czy orzekającego w procesach politycznych sędziego Badeckiego, który, jak mówił Płużański „posłał do piachu co najmniej 29 osób”.
Nieco więcej uwagi prelegent poświęcił postaci także znajdującego się na okładce „Oprawców” książki Eugeniusza Chimczaka. „On znęcał się nad moim ojcem. Niedawno zmarł. Częściowo towarzyszyłem mu w jego ostatniej drodze, skąd przepędziła mnie jego rodzina. Żona Chimczaka powiedziała wówczas odnosząc się do tego, co jej mąż robił w czasach stalinowskich, że takie były czasy i trzeba było walczyć z tymi bandytami po drugiej stronie. Ta mentalność została i cały czas jest kontynuowana przez całe rodziny. Oni nie mają żadnego poczucia winy” – podkreślił historyk.
„Chimczak, co prawda został skazany w procesie Humera, ale do więzienia nie podszedł. Zaczął przedstawiać zaświadczenia lekarskie, z których wynikało, że jest bardzo chory i nie może trafić za kratki. Dochrapał się stopnia pułkownika. Nigdy nie został zdegradowany. Przeżył 23 lata III RP z wojskową emeryturą” – dodał.
Następnie Płużański odniósł się do wyroku w sprawie doktora G. i słów sędziego, który wydawał ten wyrok, a który porównał działania CBA w sprawie kardiochirurga do „metod stalinowskich”
„Sędzia dokonał rzeczy niebywałej. Nadałby się świetnie, jako publicysta tytułów takich jak „Newsweek” czy „Gazeta Wyborcza”. I tam mógłby stosować tego typu porównania. Szczególnie zastanawia mnie jednak taka niewiedza sędziego, skoro orzekał on w sprawach dotyczących zbrodni stalinowskich. Należałoby, więc chyba zadać pytanie, czy on przeczytał uważnie tamte akta” – zaakcentował prelegent.
Płużański podkreślał także, że po 1989 roku nie było woli rozliczenia faktycznych zbrodniarzy z okresu stalinowskiego, co jest regresem wobec sytuacji z… końca lat 50.
„W wielu tekstach dzisiaj widzę powrót do myślenia sprzed 1956 roku. Kiedy byłem w Oxfordzie, chcąc porozmawiać z Heleną Wolińską zostałem zaatakowany przez media. „Gazeta Wyborcza” napisała wręcz, że to ja stosuję metody stalinowskie ścigając starszą panią. Oni się cofnęli do rzeczywistości sprzed 1956 roku. Bo ona wtedy miała zarzuty. Oczywiście nic ostatecznie wówczas z tego nie wyszło, bo kolejne ekipy komunistów nie chciały rozliczać poprzedników, ale po 1989 roku nawet tego nie zrobiono” – mówił, zaznaczając, że jednym z argumentów przeciw rozliczaniu Wolińskiej była… otaczająca ją renoma żony profesora Oxfordu Włodzimierza Brusa.
„Te wszystkie powiązania, układy rodzinne i służbowe dalej działają. To jest właśnie fundament III RP zbudowany w 1989 roku przy Okrągłym Stole. Całe towarzystwo ubecko-esbeckie przeszło do dzisiejszych czasów, zwłaszcza w sądownictwie. Komunistyczni funkcjonariusze to są osoby, które cały czas pobierają ogromne, wielotysięczne emerytury. W przeciwieństwie do swoich ofiar, które bardzo często głodują. To kolejny skandal. Ta Polska została zbudowana, żeby tak to wyglądało” – dodawał Płużański.
Odpowiadając na pytania dotyczące tego, czemu tak mało mówi się dziś o bohaterach czasów wojny i stalinizmu, takich jak chociażby rotmistrz Witold Pilecki, gość Fundacji Republikańskiej powiedział: „Nie mówi się o bohaterach, bo trzeba by było także powiedzieć o ich katach, a w tej grupie jest np. Stefan Michnik.
Książka do kupienia m.in. w księgarni Multibook
Relacja: Piotr Mazurek