– Tożsamość narodowa to nie jest ciepła woda w kranie. To jest podstawa funkcjonowania narodu, państwa, suwerenności i szansy na to abyśmy używali własnego państwa do rozwiązywania problemów, obrony własnych interesów, żebyśmy z własnym krajem mogli wiązać przyszłość, karierę, żebyśmy byli zamożni, kreatywni i mogli zakładać rodziny – mówiła dr Barbara Fedyszak-Radziejowska na wykładzie o tym, co łączy i dzieli Polaków oraz jaka jest rola elit w kształtowaniu tożsamości narodowej.
Jednak nawet w spójnej wspólnocie czymś naturalnym są podziały między jej członkami. Socjolog podkreśliła, że podziały są wyznacznikiem suwerennego, demokratycznego państwa.
– Bycie razem i bycie podzielonym jest naturalną cechą narodów, które mają własne demokratyczne państwo.
Podziały polityczne a walka o niepodległość
Nawet wydawałoby się głębokie podziały nie muszą być niszczące, mogą budować wspólną tożsamość danej społeczności. Aby lepiej zrozumieć kwestię rozłamu jaki przeżywamy obecnie w Polsce Fedyszak-Radziejowska odwołała się do historycznych doświadczeń Polaków i innych narodów. Posłużyła się przykładem wojny secesyjnej, która toczyła się w Ameryce w tym samym czasie, kiedy w Polsce trwało Powstanie Styczniowe.
– Amerykanie byli w stanie wojny domowej z powodów politycznych i różnego widzenia wspólnoty, którą zaczynali tworzyć. W dużej mierze chodziło o czarnych niewolników pracujących w rolnictwie – czy czarni pracownicy wielkich, farmerskich gospodarstw rolnych będą ludźmi wolnymi, czy będą nadal niewolnikami. Myśmy w tym czasie mieli Powstanie Styczniowe i spór dotyczył też tego czy chłopi pańszczyźniani staną się obywatelami z równymi prawami czy też nadal będą musieli odrabiać za darmo sporo dniówek w majątkach ziemiańskich. Elity Powstania Styczniowego a później car rozstrzygnął ten spór tak, że chłopi zostali uwłaszczeni. Konflikt przebiegał u nas o tyle inaczej, że my jako wspólnota musieliśmy zajmować się rzeczą inną, poważniejszą czyli odzyskaniem niepodległości. Amerykanie mieli to już za sobą.
W wyniku wojny secesyjnej ukształtowały się formacje polityczne, które trwają w USA do dziś. Podobnie było w wielu innych krajach nawet po traumatycznych przeżyciach dla wspólnoty. Polacy musieli najpierw odzyskać niepodległość.
– Ten podział, który zaczął się podczas wojny secesyjnej ufundował Amerykanom dwie formacje polityczne, które dają im dzisiaj stabilną demokrację. Podział polityczny Hiszpanii to jest wojna domowa lat trzydziestych XX wieku. Źródłem podziałów politycznych we Francji jest Wielka Rewolucja Francuska. Czym to się różni od polskich doświadczeń? Tym, że nie byliśmy suwerenni. Podziały polityczny nie mogły u nas tak jak w Europie uformować demokratycznej sceny politycznej, ponieważ my musieliśmy odzyskać suwerenne państwo dla wspólnoty narodowej.
Zdaniem prelegentki polskie doświadczenie polityczne różni się od doświadczeń wielu państw tym, że mamy sąsiadów, którzy wykorzystują nasze wewnętrzne podziały aby ograniczyć naszą suwerenność. Z tego powodu nasze podziały nie mogą być zbyt głębokie, bo może się to skończyć utratą niepodległości
– Na wojnę domową mogą sobie pozwolić Hiszpanie, Amerykanie, Francuzi, a Polacy jak próbują to kończą tracąc suwerenność– przestrzegała socjolog.
Barbara Fedyszak-Radziejewska zwróciła uwagę, że do dobrze funkcjonującej sceny politycznej jako fundamentu demokracji niezbędna jest silna wspólnota narodowa.
– Tylko silna wspólnota narodowa może się podzielić wedle poglądów i nie utracić suwerenności, nie utracić własnego państwa, bo to, co łączy jest silniejsze. Po masakrze wojny secesyjnej Amerykanie zbudowali polityczny naród wokół wartości, konstytucji, Deklaracji Niepodległości, Piątej Poprawki. Ten naród ma niebywale silne poczucie własnej wartości i przynależności mimo, że jest cały czas otwarty na migrację. I ma znakomicie sprawnie funkcjonującą demokrację w sytuacji, kiedy przeszedł taką traumę.
Charakterystyczną cechą polskich doświadczeń jest to, że podziały polityczne nakładały się na dążenia i walkę o suwerenne państwo.
– Nasz problem polega na tym, że niestety podziały polityczne dotykają w Polsce tego problemu, który zaczął się w sporze pomiędzy Targowicą z jednej a Konfederacją Barską i zwolennikami Konstytucji 3 maja z drugiej strony. Skończyło się utratą niepodległości. Mieliśmy potem 123 lata zaborów plus doświadczenie po II wojnie światowej, bo system, który nam wtedy zainstalowano demokracji nie uczył, nie pozwalał uformować podziałów politycznych. Całą demokratyczną procedurę racjonalnego podzielenia się wedle poglądów mieliśmy do 1989 roku zablokowaną.
Jak się okazuje, nawet po odzyskaniu suwerenności nie jest łatwo zaszczepić myślenie wspólnotowe, bo przez niektórych można zostać uznanym za faszystę. A przecież nie chodzi o wspólnotę, która dominowałaby nad innymi.
– My mamy problem ze zbudowaniem wspólnoty narodowej, która okaże się na tyle sprawna i silna, ale nie w sensie dominacji nad innymi, lecz w takim, że jest w stanie być podmiotem z prawem do własnego państwa, własnych interesów, polityki bezpieczeństwa, czyli normalnym europejskim państwem i narodem. I na tyle czuje się wspólnotą, że podział polityczny na ludzi o różnych poglądach, czyli podstawa demokratycznego systemu politycznego, nie rujnuje tej wspólnoty narodowej, nie niszczy dyskursu, przyjaźni, szacunku, etosu egalitarnego.
Z czym identyfikują się Polacy?
Fedyszak-Radziejewska przytoczyła wyniki sondaży, które wskazują, że najważniejszym elementem dla Polaków jest właśnie tożsamość narodowa. Okazuje się, że najważniejszą identyfikacją dla ankietowanych jest bycie Polakiem – to wybór aż 94% odpowiadających. Na drugim miejscu (85%) respondenci wybierają bycie mężczyzną lub kobietą. Następnie – jeśli ma to miejsce – identyfikujemy się z byciem matką lub ojcem (82%), obywatelem Polski (też 82%), osobą wierzącą (79%), mieszkańcem regionu (69%), osobą przywiązaną do polskiej tradycji narodowej (65%), europejczykiem (65%) lub osobą przywiązaną do wartości katolickich (58%).
Z porównania badań sondażowych prowadzonych w 2007 i 2012 roku wynika, że wśród najważniejszych rzeczy wybieranych przez młodych respondentów (15-29 lat) zyskała rodzina. Bierze się to prawdopodobnie z bolesnego doświadczenia kryzysu przez młode pokolenie, które nie ma warunków do usamodzielnia się lecz jest utrzymywane przez rodziców lub partnerów. Polaków bardzo łączy Jan Paweł II. Nie ma drugiego autorytetu, który mógłby z nim konkurować.
Według badań wzrosła też do ok. 80% liczba młodych Polaków, którzy uznają za normę ochronę życia od poczęcia. Co ciekawe to wśród młodych jest też największa grupa nie dopuszczającą aborcji eugenicznej (z powodów wad genetycznych płodu). To starsi akceptują obecnie obowiązującą normę prawną, młodzi nie. Polaków dzieli eutanazja – jest pół na pół jej zwolenników i przeciwników. Łączy nas zatem nie tylko tożsamość Polaka, zgoda społeczna panuje też wokół wartości katolickich i ochrony życia.
Okazuje się jednak, że choć wierzących jest zdecydowana większość, to za katolików w pełni tego słowa znaczeniu uważa się mniejszość Polaków. Ze stwierdzeniem „Jestem wierzący zgodnie ze wskazówkami Kościoła” identyfikuje się 47% respondentów. Regionalnie jest to bardzo zróżnicowane: w Małopolsce, na Podkarpaciu i na Podlasiu odsetek ten wynosi ok. 60%, a w dawnym województwie Szczecińskim – poniżej 20%.
Historia nie powinna dzielić
W ocenie Barbary Fedyszak-Radziejowskiej w Polsce po 1989 roku są trwałe i bolesne podziały, które zagrażają naszej tożsamości narodowej i które nas niszczą. Jednym z nich jest ocena działalności Żołnierzy Wyklętych, którzy jeszcze długo w III RP uważani byli za bandytów, jak chcieli ci, którzy ich prześladowali i mordowali. Z takim piętnem żyły rodziny Żołnierzy Wyklętych niemal aż do 2010 roku, kiedy prezydent Lech Kaczyński ustanowił święto narodowe Żołnierzy Wyklętych.
Socjolog przywołała wyniki badań sondażowych, z których wynika, że co trzeci Polak funkcjonuje w świadomości zbudowanej przez sowiecką propagandę odnośnie zbrodni katyńskiej. Uznają bowiem oni, że polskich oficerów w Katyniu, Starobielsku, Ostaszkowie, Miednoje, Charkowie, Twerze, Bykowni zabili Niemcy lub nie wiadomo kto. A przecież sprawa ta jest od dawna oczywista.
– Nie może się wspólnota narodowa różnić w takiej kwestii, kto zamordował polskich oficerów, policjantów i inteligencję mocą decyzji Stalina z 5 marca 1940 roku. Bo to już wiadomo. Możemy się sprzeczać czy to jest ludobójstwo czy zbrodnia wojenna, ale kto ma pamiętać jak nie my. Nie możemy się wyręczać Niemcami, którzy mają interes żeby pamiętać, że to nie oni dokonali tej zbrodni– apelowała Fedyszak-Radziejowska.
Co nam daje tożsamość narodowa?
Tożsamość narodowa daje poczucie wartości i buduje więzi.
– Tożsamość narodowa, tak jak każda tożsamość, żebyśmy ją umiejętnie wpisali w naszą biografię, musi budzić w nas poczucie własnej wartości. Poczucie wartości jest bardzo ważne. Z wielu eksperymentów psychologii społecznej jasno wynika, że im niższe poczucie własnej wartości, tym łatwiej człowiekiem rządzić, manipulować nim, zmieniać jego poglądy, tym więcej podatności na konformizm i uległość. To czy uważamy w poczuciu własnej wartości, że polskość jest podstawą dobrego samopoczucia, jest kluczem do tego, czy się będziemy czuć obywatelami, czy będziemy uważać, że należą nam się podobne prawa i swobody obywatelskie jak innym obywatelom Europy a także czy będziemy się domagać żeby nie było korupcji i władza dobrze funkcjonowała.
– Jeśli nie lubimy Polaków i nie cenimy siebie jako Polaków, to więzi między Polakami są słabsze. Tożsamość narodowa to nie jest ciepła woda w kranie. To jest podstawa funkcjonowania narodu, państwa, suwerenności i szansy na to abyśmy używali własnego państwa do rozwiązywania problemów, obrony własnych interesów, żebyśmy z własnym krajem mogli wiązać przyszłość, karierę, żebyśmy byli zamożni, kreatywni i mogli zakładać rodziny.
Polskie elity a społeczeństwo
Barbara Fedyszak-Radziejowska mówiła też o elitach, które jako wzorotwórcze dla całego społeczeństwa mają bardzo istotną rolę w kształtowaniu tożsamości narodowej lub przeciwnie – w jej dekonstrukcji. Socjolog przywołała Okrągły Stół i wybory 4 czerwca 1989 jako przykład tego, że elity formułują toksyczną narrację o nas jako o społeczeństwie.
– W pierwszej turze wyborów 4 czerwca do sejmu i senatu wybrani zostali wyłącznie kandydaci komitetów obywatelskich, czyli wyłącznie kandydaci solidarnościowi (przy frekwencji 62%). Tzw. krajowa lista partyjno-rządowa przepadła. W drugiej turze, kiedy trzeba było dokooptować 65% kandydatów partyjno-rządowych frekwencja wynosiła już tylko 26%. Zdecydowana większość Polaków pokazała, że interesuje ich tylko demokracja i wybrała kandydatów solidarnościowych. Gdyby lista krajowa w pierwszej turze przeszła, to pierwszym premierem byłby Czesław Kiszczak i rządziłby cztery lata. Czy my opowiadamy sobie 4 czerwca jako niebywały sukces Polaków?
Skonstatowała, że Polacy głosowaniem 4 czerwca wywrócili Okrągły Stół a następnie bracia Kaczyńscy doprowadzili do odwrócenia sojuszy, dzięki czemu premierem mógł zostać Tadeusz Mazowiecki.
– Niebywała decyzja obywateli w pierwszej turze wyborów wywróciła tak naprawdę Okrągły Stół. Zrozumieli to bracia Kaczyńscy, ponieważ to oni doprowadzili do premierostwa Tadeusza Mazowieckiego i odwrócili koalicje. Z dawnego ZSL było wystarczająco dużo posłów żeby była możliwa kombinacja, którą wbrew Bronisławowi Geremkowi, Adamowi Michnikowi i paru innym ważnym politykom okrągłostołowym przeprowadzili bracia Kaczyńscy, doprowadzając do koalicji z ZSL i SD. Dzięki temu mógł być inny premier. Czy my to sobie tak opowiadamy? Nie. My sobie opowiadamy historię o strasznym Okrągłym Stole i tępym polactwie.
Zdaniem Fedyszak-Radziejowskiej niezwykle ważne jest to, jak my sami opowiadamy sobie naszą przeszłość. Czesi widzą tłumy Czechów podczas aksamitnej rewolucji, Niemcy widzą tłumy Niemców, którzy obalają mur berliński a my mamy widzieć wąskie grono ludzi.
– Polacy nie byli w stanie wprowadzić symbolu transformacji, do czego mieli prawo. Po obaleniu muru berlińskiego i aksamitnej rewolucji możemy wnioskować, że niemieckie i czeskie elity miały świadomość, że wspólnocie narodowej potrzebne jest jako symbol takie wydarzenie, w którym Czesi i Niemcy poczują się autorami transformacji i będą mieli poczucie własnej wartości. Nasze elity wymyśliły Okrągły Stół – 40 facetów, którzy byli autorami transformacji. Co to znaczy? Że my jesteśmy beznadziejni, ale tych 40 ludzi ma prawo do władzy. Bo przecież gdyby nie oni, nie ich światłe umysły i piękna opozycyjna przeszłość, to tkwilibyśmy w komunizmie. W obronie prestiżu, pozycji i legitymacji do władzy zawężono krąg tych, którzy mają zasługi. Ta batalia o pamięć jest batalią o władzę. O szarych działaczach Solidarności dowiadujemy się dopiero od czasów prezydentury Lecha Kaczyńskiego.
Socjolog zwróciła uwagę na pewną grę, jaka toczy się z w sferze publicznej przed ważnymi dla Polaków wyborami.
– To nie jest przypadek, że przed każdymi ważnymi wyborami w Polsce pojawia się albo jakaś książka, albo film, z których wynika straszliwy polski antysemityzm. Bo to jest znakomity sposób obniżenia nam poczucia własnej wartości. Wtedy łatwiej jest zaproponować pewną uległość wobec tych, którzy obiecują Polakom, że ich przeniosą na wyższy światowy poziom.
Mówiła też dlaczego IPN i CBA, kiedy powstawały wywoływały nienawiść większości elit opiniotwórczych.
– Bo to były jedyne dwie instytucje, które kontrolowały elity. Instytut Pamięci Narodowej został powołany do tego, żeby skontrolować ludzi czy mają opozycyjne, bohaterskie uprawnienia do tego, żeby być elitą czy też byli tajnymi współpracownikami komunistycznego reżimu. A Centralne Biuro Antykorupcyjne z definicji miało sprawdzać elity wtedy, kiedy rządzą – czy nie są skorumpowane.
Zdaniem Fedyszak-Radziejowskiej obecna elita nie traktuje reszty społeczeństwa po partnersku. Nie ma debaty, dyskusji i rywalizacji o władzę na równych prawach dla wszystkich. To powoduje, że demokracja w obecnej Polsce jest ułomna.
– Jest rozłam, w którym elita ma niebywałą przewagę nad Polakami i tę przewagę utrzymuje. Kontynuuje taką narrację, w której Polskość jest niepełnowartościowa a przeszłość nie jest ważna. W narracji tej bagatelizowane są podstawowe wartości dla tożsamości narodowej Polaków, budujące poczucie naszej własnej wartości i prawdę o naszej przeszłości, do których należą ważne etapy oporu przeciwko niedemokratycznemu, totalitarnemu systemowi i przeciwko uzależnieniu polskiego państwa od obcych. Kontynuacja monopolu władzy nad Polakami jest tą narracją wzmacniana i przedłużana. Elity, które wydają się tylko toksyczne, są częścią systemu politycznego, w którym demokracja jest tylko fasadą. W praktyce okazuje się, że odbierane nam jest nie tylko poczucie własnej wartości ale obywatelska podmiotowość i demokracja.
Jaka demokracja jest w Polsce?
Prawdziwa batalia według socjolog toczy się dzisiaj w Polsce o dobrze funkcjonującą demokrację.
– Siłą demokracji nie jest to, że można być wybranym, ale to że się straci władzę. Tylko wtedy, kiedy ma się pewność, że przyjdzie prawdziwa partia opozycyjna i sprawdzi decyzje, papiery, nadużycia a nie koledzy, którzy krzywdy poprzednikom nie zrobią, to tylko wtedy rządzi się dobrze. Do tego potrzebne są mechanizmy równowagi, opinia publiczna i pewność, że władzę można stracić. Jeżeli natomiast okazuje się, że władzę i przewagę buduje się na dyskredytowaniu, upokarzaniu, wykluczaniu, marginalizowaniu opozycji (nie tylko jej liderów, ale także wyborców), to znaczy, że coś w mechanizmie demokracji jest delikatnie mówiąc dysfunkcjonalne. To nie jest tylko toksyczność elit, ale sprawnie realizowany cel utrzymania przewagi w systemie politycznym, tak żeby nie być kontrolowanym, nie stracić władzy a jeśli się straci to tylko na rzecz partii, którą powoła się samemu żeby czuć się bezpiecznym.
Fedyszak-Radziejowska na koniec przedstawiła analizę tego, co dzieje się w Polsce od 2007 roku, z której wynika, iż w naszym kraju odtwarzane są polityczne standardy Rosji.
– Postpeerelowskie elity władzy w czasach III Rzeczpospolitej czuły się bardziej kontrolowane przez elity i wyborców z Solidarności niż dzisiaj Platforma przez opozycję. Tamci wiedzieli bowiem, że prędzej czy później stracą władzę na rzecz elity solidarnościowej. W 2005 roku nieoczekiwanie zmienia się scena polityczna – najważniejsze dwie siły, które wygrywają wybory są postsolidarnościowe. Jedna partia bardziej liberalna, wolnorynkowa, druga bardziej konserwatywna, z większą obecnością państwa – zupełnie cywilizowany układ. I nagle się okazuje, że wyborcy jednej z tych partii to mohery, antysystemowcy, bydło. To było dobrze pomyślane. Bo jak elektoratowi PiS-u odbierze się poczucie własnej wartości, obrazi, wykluczy i zmarginalizuje, to nie pojawią nowi wyborcy a nawet dotychczasowi przejdą na drugą stronę.
– Gdy Platforma przegrała w 2005 roku, jej elity opiniotwórcze, które ja bym wtedy nazwała toksycznymi, miały niesłychanie duże możliwości działania wedle reguł demokratycznych na marszach, w mediach, tworząc raporty, że „PiS łamie wszelkie reguły” itd. Po wyborach w 2007 roku rządzący już jako opozycja traktowani są nadal jako największe zagrożenie dla III RP. Mamy tu do czynienia z sytuacją, a której już nie zewnętrzna ingerencja, tylko mechanizm antydemokratyczny zaczyna stabilizować polską scenę polityczną na wzór rosyjski. Bo tam też jest opozycja, są wybory demokratyczne, ale jest partia, która wie, że będzie rządziła do końca świata i jeden dzień dłużej. Jedna Rosja ma taki uniwersalny charakter i można się zastanawiać, czy w Polsce ktoś nie wpadł na pomysł żeby odtworzyć taką sytuację.
Wykład dr Barbary Fedyszak-Radziejowskiej został zorganizowany przez lokalne Stowarzyszenie Dobro Wspólne w podwarszawskich Łomiankach. Odbył się na 9 marca 2013.
Relacja: Czarek Czerwiński