W dziewiątą rocznicę śmierci płk. Ryszarda Kuklińskiego odbyła się dyskusja o jego dokonaniach jako tajnego współpracownika amerykańskiej Centralnej Agencji Wywiadowczej. O „pierwszym polskim oficerze w NATO” mówili Sławomir Cenckiewicz i Rafał Ziemkiewicz. Spotkanie prowadził Filip Frąckowiak – syn tragicznie zmarłego w zeszłym roku w Tatrach Józefa Szaniawskiego, który był przyjacielem i powiernikiem płk. Kuklińskiego.
Sławomir Cenckiewicz przedstawił sytuację, w której z narażeniem życia działał płk Kukliński oraz pokazał to, z czym musiał się zmierzyć już w wolnej Polsce. Cenckiewicz przypomniał, że Ludowe Wojsko Polskie przeszło do wolnej Polski w stanie zupełnie nienaruszonym, bez jakiejkolwiek weryfikacji, nawet tak płytkiej jaka dotyczyła funkcjonariuszy Służby Bezpieczeństwa.
– W Polsce Ludowej nic nie było tak zsowietyzowane, ani nie było tak bezpośrednio podległe Moskwie jak wojsko. Ludowe Wojsko Polskie było strukturą, społecznością również, o wiele dalej zsowietyzowaną jak na przykład Służba Bezpieczeństwa czyli cywilne tajne służby Polski Ludowej. LWP było gwarantem wpływów sowieckich nad Wisłą.
Zdaniem historyka funkcjonuje tymczasem pogląd, którym zarażone są również środowiska patriotyczne, że Ludowe Wojsko Polskie było armią najbardziej suwerenną ze wszystkich struktur aparatu przemocy Polski Ludowej. Nadużywane są nawet słowa samego pułkownika Kuklińskiego, że takich jak on było w wojsku więcej. Jak to w praktyce wyglądało można przeczytać m.in. w książce „Długie ramie Moskwy”. Szczególną rolę wojsko odgrywało zarówno w początkach sowieckiego panowania nad Polską, jak i wtedy, gdy system komunistyczny chylił się już ku upadkowi.
– W latach 80., kiedy system komunistyczny wchodził w erę największego kryzysu, nieprzypadkowo oficerowie LWP i wojsko jako całość mają zapanować nad sytuacją w kraju. Ten proces symbolicznie obrazuje awans generała Wojciecha Jaruzelskiego z lutego 81 roku, kiedy zostaje on premierem PRL, będąc także ministrem obrony narodowej, a w październiku 81 zostaje również I sekretarzem KC PZPR. Znamienne jest także to, że Czesław Kiszczak, szef Wojskowej Służby Wewnętrznej czyli kontrwywiadu wojskowego, zostaje w połowie 81 roku szefem MSW i nasyca Służbę Bezpieczeństwa towarzyszami z wojska. Służba ta staje się instrumentem wojska. Zapoczątkowało to militaryzację cywilnych struktur państwa, w tym militaryzację partii. To wojsko miało utrzymać Polskę Ludową w tym całym systemie sowieckim.
Ludowe Wojsko Polskie było drugą co do wielości armią Układu Warszawskiego. To oznaczało, że w systemie sowieckiej strategii wojennej, agresywnej wobec Zachodu, ta armia miała odegrać kluczową rolę obok Armii Czerwonej.
– Armia Polski Ludowej miała zaatakować północną część Niemiec, Danię, przy dobrej sytuacji miała opanować część Norwegii i wyjść na kraje Beneluksu, może nawet dojść do Francji. Jak się z tej perspektywy popatrzy na wyłamanie się pułkownika Kuklińskiego, skromnego, małomównego człowieka spod podległości i lojalności wobec Moskwy, to jest to niesamowite.
Historyk przywołał niedawno odtajnione materiały, do których uzyskał wgląd. Pokazują one płk. Kuklińskiego jako osobę niezwykle profesjonalną w unikaniu wykrycia przez tych, którzy zajmowali się tropieniem szpiegów w PRL.
– Nie wiem skąd ten człowiek był tak profesjonalny, bo nawet jak się spotykał z oficerami prowadzącymi CIA, to on nie przechodził szkoleń operacyjnych. Nic także nie wiadomo, żeby przechodził takie kursy w Polsce lub w ZSRR. Jako cała kadra oficerska LWP podlegał tzw. osłonie kontrwywiadowczej ze strony Wojskowej Służby Wewnętrznej. W 1962 roku WSW uznała płk. Kuklińskiego za swojego agenta. To on podjął współpracę. Musiał. Ktoś, kto się godził na służbę w LWP nie mógł odmówić współpracy o charakterze agenturalnym z WSW. Po 1972 roku (czyli już po pierwszym kontakcie z CIA) tę kwestię wykorzystał – musiał zintensyfikować swoją współpracę z WSW, żeby nie być przez kontrwywiad uznanym za amerykańskiego kreta.
Z materiałów, które są już dzisiaj udostępniane w IPN wynika, że pułkownik Kukliński doskonale radził sobie z wyprowadzeniem w pole tajnych służb PRL. Z jednej strony chętnie spotykał się z oficerami i udzielał informacji, ale kiedy wzmocnił swoją pozycję w strukturze armii (kiedy wyjechał np. z szefem sztabu generalnego do Szwecji oraz wytworzył wokół siebie mit, że ma kontakty z Jaruzelskim i Sowietami) spowodował, że zaniechano osłony kontrwywiadowczej w stosunku do niego. Dzięki temu mógł sięgać nawet po takie tajemnice wojskowe, do których sam nie miał oficjalnie dostępu.
– Kukliński nie miał uprawnień do dostępu do wszystkich tajemnic armii ludowej. Zbudował więc całą sieć nieformalnych informatorów. Korzystał z informacji przekazywanych przez kolegów, z którymi starał się zaprzyjaźnić, popić, wyjechać, zabrać na rejs. Dobierał ich według jasnego planu i w ten sposób zbudował sieć kontaktów, w ramach której on, nie mając prawa zapoznania się z jakimiś materiałami, uzyskiwał do nich dostęp. Kukliński odwiedzał kolegów w czasie pracy i oni mu pokazywali te materiały u siebie w gabinetach. Dochodziło nawet do sytuacji, w których oni mu je bezprawnie pożyczali, żeby on głębiej się nad nimi zastanowił. On je brał i potem mikrofilmował, fotografował i oddawał. Jak wynika z dokumentacji, utrzymywał do tego intymne kontakty z całą grupą pań usytuowanych w bardzo ważnych, strategicznych punktach LWP. To były na przykład sekretarki szefa departamentu uzbrojenia, pracownice sztabu generalnego.
Kukliński miał doskonałą pamięć i po zapoznaniu się z dokumentami tworzył ich streszczenia dla CIA. Przygotowywał też własne analizy, które nie były kopiami dokumentów. Napisał na przykład kilkunastostronicową analizę psychologiczno-charakterologiczną Wojciecha Jaruzelskiego.
Sławomir Cenckiewicz dużo mówił także o tym, jaka atmosfera panuje wśród współczesnej kadry dowódczej Wojska Polskiego, m.in. o zachowaniu mentalnej i symbolicznej ciągłości z PRL, o sławieniu generała Jaruzelskiego dającego jeszcze do niedawna inauguracyjne wykłady na Akademii Obrony Narodowej itd. Opowiadał o tym, co działo się podczas likwidacji WSI oraz jakie okoliczności spowodowały, że nie został szefem Centralnego Archiwum Wojskowego.
– Okres likwidacji WSI to była próba odejścia od kontynuacji PRL w wojsku. Pamiętam klimat, w jakim wchodziliśmy do ministerstwa obrony. Był absolutnie wrogi.
Żeby to zmienić trzeba zdaniem historyka odzyskać państwo.
Rafał Ziemkiewicz skupił się na rozbijaniu propagandowego zarzutu, że płk Ryszard Kuklińskiego był zdrajcą. Miał nim być dlatego, iż złamał przysięgę wojskową, której treść stanowiła m.in. fraza, by „stać nieugięcie na straży pokoju w braterskim przymierzu z Armią Radziecką”. Publicysta porównał płk. Kuklińskiego do Romualda Traugutta, zwracając uwagę, że mimo iż ten ostatni był formalnie oficerem armii rosyjskiej to nikt nie nazywał go nigdy zdrajcą. Podobnie było w przypadku powstańców listopadowych, którzy składali przysięgę na wierność królowi czyli carowi i przeciwko tej przysiędze wystąpili otwarcie. Ci ludzie stali się bohaterami dla przyszłych pokoleń.
– Dlaczego sięga się po epitet zdrajcy w III Rzeczypospolitej przeciwko pułkownikowi Kuklińskiemu? Robią to ludzie, którzy w jakiś sposób przeszli później jego drogę. Bo przecież mówiąc o Kuklińskim, że był pierwszym polskim oficerem w NATO, reszta korpusu oficerskiego dołączyła do niego później. On się wyłamał wcześniej, ryzykując życie i poświęcając temu celowi ogromną pracę. Wszedł na drogę, którą ci, którzy go ścigali, potępiali i nazywali zdrajcą, gładko przeszli kilka lat później.
Zdaniem Ziemkiewicza są dwa rodzaje lojalności. Można być lojalnym wobec wartości i idei, a można być lojalnym wobec struktury, do której się należy.
– Pułkownik odstąpił od sojusznika sowieckiego sam w momencie, kiedy tego nie wolno było robić, kiedy to groziło śmiercią jemu i najbliższej rodzinie, co zresztą prawdopodobnie się wypełniło, gdyż najprawdopodobniej śmierć jego synów nie była naturalna. Kukliński przedłożył lojalność wobec Polski, wobec idei naszej niepodległości, nad lojalność wobec grupy zsowietyzowanych oficerów. Jeśli nawet nie marzył o niepodległości, to nie ma wątpliwości co do tego, że oddalał perspektywę zniszczenia Polski, która nastąpiłaby w momencie rozpoczęcia planowanego ataku ZSRS na kraje zachodnie.
W opinii publicysty to jak traktuje się pułkownika Kuklińskiego jest odpowiednikiem chemicznego papierka lakmusowego, który pokazuje, ile jest Polski w III Rzeczpospolitej.
– Lech Wałęsa, człowiek uważany przez Polaków za człowieka lojalnego wobec idei polskiej niepodległości, swoim atakiem na pułkownika Kuklińskiego, odmową uhonorowania go, pokazał, że jego lojalność tak naprawdę jest gdzie indziej. Tę lojalność wykazał wobec nie PRL-u rozumianego jako państwo, nie komunizmu rozumianego jako idea, lecz wykazał lojalność wobec warstwy uprzywilejowanej, janczarów wyhodowanych w PRL-u, którzy do dzisiaj walczą wszelkimi dostępnymi sposobami o to, aby zachować uprzywilejowaną pozycję w III Rzeczypospolitej. I dlatego ona nie może być nazwana do końca wolną i suwerenną Polską.
Podobną sytuację można zaobserwować według Ziemkiewicza w każdym kraju, który był podbity i znajdował się pod obcą przemocą. Jeśli taka przemoc trwa bardzo długo, to po odejściu kolonizatora nieuchronny jest konflikt między tymi, którzy pozostali sobą, a tymi, którzy zostali wyhodowani przez okupanta jako jego narzędzia czyli jego janczarzy.
– Współczesna Polska zawłaszczona jest w bardzo licznych obszarach przez owych janczarów PRL-u. Uważam, że oni nie mają możliwości tego utrzymać na długi czas. Oni mogą Polskę tylko zniszczyć. Mogą doprowadzić do tego, że Polski znowu nie będzie i że będziemy na takim poziomie, że w ogóle trzeba będzie wywalczyć istnienie państwa polskiego, a później dopiero myśleć, żeby ono służyło Polakom. Ten posiew PRL-u nie jest w stanie stworzyć trwałej tradycji polskiej, ani skutecznego państwa.
W ocenie publicysty, III RP, tak jak i PRL, trwa dzięki ogromnym pożyczkom i przemocy, w tym przypadku przemocy symbolicznej, medialnej. Ten system musi się jednak załamać i trzeba mu w tym pomóc.
– To co się nazywa wojną polsko-polską, grając na naiwnym oczekiwaniu, że wszyscy jesteśmy Polakami i wszyscy powinniśmy się kochać i nie kłócić, to nie jest efekt jakiegoś wichrzycielstwa czy warcholstwa. To jest wojna polsko-peerelowska tak naprawdę. Niektórzy są Polakami, a niektórzy peerelczykami. Niektórzy są stąd, a niektórzy z „zakonów”, jakie tworzyła mundurówka, grupa resortowa, partyjna. Dlatego taką wojnę musimy między sobą stoczyć, aby Polska była Polską, a nie PRL-em.
Rafał Ziemkiewicz podkreślił, że postać płk Ryszarda Kuklińskiego i jego czyn są bardzo ważnym elementem tej walki, która dzięki Bogu nie toczy się u nas jak na Bałkanach za pomocą broni palnej i konfliktu krwawego, ale jest walką kulturową. Ona się jednak musi toczyć, musi się dokonać.
– Myślę, że potomni nie będą mieli najmniejszego problemu z jednoznacznym uznaniem pułkownika Kuklińskiego bohaterem walki o wolność Polski przeciwko sowietyzacji naszego kraju. Bohaterem, który użył szczególnych środków i dlatego szczególnie wiele osiągnął.
Spotkanie odbyło się w Izbie Pamięci pułkownika Ryszarda Kuklińskiego na warszawskiej Starówce.
Relacja: Czarek Czerwiński i Bernard