„Za przesunięcie opinii publicznej w lewo w ostatnich latach zarówno w Europie, jak i Ameryce odpowiadają konserwatyści, chrześcijańscy demokraci i inni prawicowcy” - powiedział podczas spotkania w Fundacji Republikańskiej działacz pro-life Mariusz Dzierżawski.
„Wystarczy spojrzeć na ostatnie kilkadziesiąt lat, na to co się działo w USA i w Europie, a zobaczymy, że nastąpiło przesuniecie opinii publicznej w lewo i odpowiadają za to ci, którzy przesuwać powinni ją w zupełnie innym kierunku” - mówił prelegent i odwołał się do konkretnych przykładów takich sytuacji.
„Pod ustawami legalizującymi aborcję we Włoszech, w Niemczech i wielu innych krajach są podpisani chrześcijańscy demokraci. To, co teraz dzieje się w rządzonej przez konserwatystów Wielkiej Brytanii czyli wprowadzanie tzw. „małżeństw homoseksualnych” to jest także dobra ilustracja tej tezy” - kontynuował.
Odpowiadając na pytanie o przyczyny takiego zjawiska, Dzierżawski odwołał się do polskiego przykładu.
„Pewnego klucza dla zrozumienia tej sytuacji dostarcza „teoria wahadła”, o której mówił minister Gowin. Zakłada ona, że nie można wykonywać zbyt mocnych zmian w prawą stronę (np. w prawie), bo „wahadło” opinii publicznej wychyli się najpierw w prawą stronę, a potem nieuchronnie odbije i przechyli się w lewo. Ta teoria jest usprawiedliwieniem dla lenistwa polityków prawicowych, bo jeśli wszystko, co robimy ma doprowadzić do odwrotnych efektów, to po co cokolwiek robić” - zaakcentował gość Fundacji Republikańskiej.
„Nikt nie wykazał jednak, że wahadło jest dobrym modelem dla zilustrowania debaty politycznej. Tymczasem jeśli zaobserwujemy to co się dzieje w Europie Zachodniej, to zauważymy, że następuje konsekwentne przesuwanie opinii publicznej w lewo. Bardziej właściwe byłoby porównanie do przesuwania pakunku. Trzeba przyłożyć siłę i ona przesunie go w którąś stronę, a ponieważ lewica przesuwa pakunek konsekwentnie w lewo, a prawica nie robi nic, to on się przesuwa w lewą stronę” - podkreślał.
Następnie Mariusz Dzierżawski przeszedł do kwestii znalezienia odpowiedzi na pytanie: Co można zrobić, żeby powstrzymać to, co się dzieje jeśli chodzi o sprawy publiczne w Europie i co można zrobić, żeby ten proces odwrócić?
„Należy przywrócić sytuację, w której instytucje państwa nie służą do niszczenia ładu publicznego, ale do jego umocnienia” - zaakcentował i opowiedział, jak zaczęła się jego działalność w ruchu pro-life.
„Kiedy moje starsze córki skończyły 10 lat, w ręce którejś z nich, a następnie moje trafiło pisemko „Bravo Girl”. Ja zdałem sobie wówczas sprawę z tego, że toczy się wojna cywilizacyjna i komuś zależy na demoralizacji moich dzieci. Postanowiłem się w tę wojnę cywilizacyjną zaangażować” - wspominał.
Jak mówił prelegent, zarówno on, jak i inne osoby, które wraz z nim podjęły działalność w Fundacji PRO-Prawo Do Życia, zdawały sobie sprawę z tego, że wróg jest potężny, ma pieniądze, media i polityków. Działacze pro-life mimo to zdecydowali jednak, że trzeba się mu przeciwstawić. Od ok. 2005 roku działalność obrońców życia zaczęła przybierać wyraziste formy.
Jednym z głównych działań były pokazywane w centrach miast wystawy wielkoformatowe zawierające drastyczne zdjęcia ofiar aborcji. Początkowo zaciekawiły one media, ale szybko pojawiły się głosy krytyki wobec ich autorów, co jednak pomogło w nagłośnieniu problematyki ochrony życia.
„Gazeta Wyborcza opublikowała artykuł w stylu „jak można pokazywać takie bestialstwo”. Nawet czytelnik tej gazety mógł się więc dowiedzieć, czym naprawdę jest aborcja czyli, że jest to bestialstwo. Od czasu, gdy robi się w Polsce takie wystawy, coraz więcej ludzi jest przeciw aborcji. W Polsce jest wielu ludzi, których głowy nie są zdemolowane doszczętnie. I do tych ludzi trzeba dotrzeć” - podkreślał Dzierżawski.
Innym elementem walki o obronę życia jest, zdaniem gościa Fundacji Republikańskiej, napiętnowanie polityków popierających aborcję. Działacze pro-life zrobili to np. podczas prezydenckiego „Marszu Niepodległości”, na którym pojawili się z plakatami przedstawiającymi zdjęcie ofiary aborcji z podpisem „Dobry kompromis, Panie Prezydencie?”. Dzierżawski zauważył, że poparcie dla aborcji wśród klasy politycznej z pewnością by się zmniejszyło, gdyby głosujący przeciw życiu parlamentarzyści nie otrzymywali w Kościele Komunii Świętej. Podobne rozwiązania przyjęto przy udziale obecnego Papieża Franciszka w Ameryce Łacińskiej.
Kolejną kwestią, o której mówił przedstawiciel Fundacji PRO, jest potrzeba wyrazistego przekazu ideowego prawicy.
„My nie możemy mówić, że być może trzeba rozważyć zwiększenie zakresu prawa do życia, tylko, że ludzi się nie zabija nigdy” - zaakcentował i przywołał przykład premiera Węgier Viktora Orbana.
„To było dla niego charakterystyczne już od czasu, gdy w 1989 roku powiedział na wiecu, że wojska sowieckie mają się z Węgier wynieść i już. Trzeba mówić językiem jasnym, zrozumiałym i konkretnym” - mówił Dzierżawski.
Opowiadając o działaniach, które środowiska pro-life planują w najbliższej przyszłości, prelegent powiedział o złożonym w Sejmie w Światowym Dniu Zespołu Downa projekcie ustawy usuwającej przesłankę eugeniczną z wyjątków umożliwiających aborcję. Chodzi o usuniecie punktu, który zakłada, że przerwanie ciąży można przeprowadzić, jeśli jest prawdopodobieństwo, że dziecko urodzi się ciężko chore. Pod projektem trzeba zebrać teraz, zgodnie z wymogami prawa 100 tys. podpisów poparcia, ale jak mówił Dzierżawski dobrze byłoby, gdyby ich liczba przekroczyła milion. Prelegent zachęcił wszystkich do włączenia się w akcję zbierania podpisów, dodając, że kolejne szczegóły w tej sprawie będą zamieszczane na stronie stopaborcji.pl.
Relacja: Piotr Mazurek (tekst) i Włodzimierz Sobczyk (wideo, foto)