"Oddaje się ogromną władzę dysponowania podatkami obywateli europejskich, w ręce anonimowych ludzi, jakichś struktur, które mają dysponować pieniędzmi publicznymi w całej Europie. To władza sieroca teoretycznie bez dysponenta, ale bardzo szybko będzie ona przez kogoś zaadaptowana, przysposobiona. Będą to najsilniejsze państwa europejskie, agencje ratingowe”. - mówił poseł Krzysztof Szczerski w czasie panelu dyskusyjnego "Co po Unii Europejskiej?", zorganizowanego przez Stowarzyszenie Twórców dla Rzeczypospolitej.
W klubie Hybrydy odbył się kolejny panel dyskusyjny z cyklu „Jakie elity dla Rzeczypospolitej” zorganizowany przez Stowarzyszenie Twórców dla Rzeczypospolitej. Tym razem paneliści starali się odpowiedzieć na pytanie „Co po Unii Europejskiej?”.
Uczestnikami panelu byli: europoseł PiS Konrad Szymański, posłowie Krzysztof Szczerski i Witold Waszczykowski, publicyści Marek Magierowski i Piotr Semka, a także kandydat na premiera rządu technicznego – prof. Piotr Gliński. Gościem specjalnym był prezes PiS Jarosław Kaczyński, a spotkanie prowadził prof. Zdzisław Krasnodębski – prezes Stowarzyszenia.
„Naszych euroentuzjastów nic nie jest w stanie wprowadzić w stan chwilowego choćby zwątpienia” – od tych słów zaczął wprowadzenie do dyskusji prof. Krasnodębski. – Ten kryzys [UE] już dawno nie jest kryzysem finansowym, czy politycznym, lecz to jest kryzys legitymizacji unii. […] Europa jako projekt polityczny zawierał pewną obietnicę: dobrobytu, zawieszenia geopolityki i konkurencji między państwami europejskimi, równouprawnienia państw i obywateli. Zaczyna docierać do świadomości wielu Europejczyków, że ta obietnica być może nie zostanie spełniona”. Dziś mamy strajki generalne w Grecji, protesty w Hiszpanii, mówi się coraz więcej o rywalizacji państw, o hegemonii jednego państwa, dyrektoriacie, w Niemczech wybuchła panika w związku z napływem Bułgarów i Rumunów (Sinti Roma), a przecież są to obywatele europejscy – mówił prof. Krasnodębski. – Czym się ta Europa różni od tej, do której wstąpiliśmy w 2004 roku?
Jako pierwszy na to pytanie odpowiedział Witold Waszczykowski - poseł PiS, były wiceminister spraw zagranicznych, który stwierdził, że Europa zmierza w kierunku niedemokratycznego rozwoju tego ciała. „To nie jest tylko kryzys zaufania do polityki monetarnej i fiskalnej państw europejskich, to kryzys całej koncepcji integracji europejskiej”. – dodał. Uznał jako niedemokratyczną terapię,„koncepcję, by dyscyplinować i koordynować politykę finansową, gospodarczą, społeczną, a nawet budżety narodowe przez niesprecyzowane, europejskie polityczne centrum decyzyjne”, jego zdaniem, oznacza to utratę suwerenności danego państwa. „Kto zagwarantuje, że takie centrum będzie stało na straży wspólnego europejskiego dobra? Kto będzie strzegł strażników?”.
„Kto ma władzę nad budżetem państwa, ten może decydować o bezpieczeństwie i modernizacji kraju. Kto ma wpływ na tworzenie budżetu, może też wskazywać, kto ma go realizować, jaka partia, jaki premier w danym kraju. Przekazanie tych uprawnień zewnętrznemu centrum oznacza, że nie wyborcy, nie demokratyczny suweren narodu, będzie decydować o rozwoju kraju. W tym kierunku zmierza UE i na ten kierunek nie chcemy się zgodzić”. – podkreślił Witold Waszczykowski.
Europoseł PiS Konrad Szymański stwierdził: „Parlament Europejski w ostatnich latach robi wrażenie centrum jakiejś namolnej sekty. Wszystko się naokoło zmienia, politycy w państwach członkowskich potrafią te zmiany zauważyć, a w samym jądrze te wiadomości przedzierają się najtrudniej”. Eksperci z Brukseli, jak stwierdził, mają skłonność do oświeconego dyktatu, narzucania politykom rozwiązań gospodarczych, nie biorą pod uwagę kosztu tych reform, które ci przywódcy polityczni odczują. Akcesja Polski do UE miała rozwiązać problem geopolityczny, związany ze wschodnim sąsiadem i przyspieszyć rozwój Polski. Tak się jednak nie stało. Kryzys w strefie euro pokazał, że kraje UE są oddalone od siebie gospodarczo bardziej, niż to się wydawało w trakcie tworzenia wspólnej waluty.
Reasumując Konrad Szymański stwierdził: Obiecywano nam, że UE naturalnie będzie się rozwijała w kierunku geopolitycznego podmiotu, zapewniającego dobrobyt, co okazało się mrzonką, mówiono nam, że nie będzie się w żaden sposób wtrącała w kwestie obyczajowe – to jedno z największych oszustw. Jedyne co pozostało z Unii to wspólny rynek, którego warto by było bronić pod warunkiem, że będzie oferować naszym przedsiębiorcom równe prawa do konkurencji.
Następnym panelistą był poseł PiS Krzysztof Szczerski, który powiedział na wstępie: "To, co się dziś wyłania, to już jest świat po Unii Europejskiej". Według niego, stara UE przestaje już funkcjonować, jesteśmy w momencie istotnej zmiany. Pierwszym poważnym elementem zmiany, która się dokonuje, jest bardzo poważny, daleko idący kryzys demokracji. Obywatele nie mają poczucia, że mają wpływ na decyzje europejskie, a także na podział płaconych przez siebie podatków. „Podatnicy będą mieli prawo, żeby podatki płacić, ale coraz mniejsze prawo, by te podatki dzielić na wspólne cele”. – dodał. Według posła PiS, „coraz bardziej mamy do czynienia z demokracją bezalternatywną tj, taką, w której alternatywa wobec głównego nurtu jest przedstawiona jako niemożliwa”. Tu przywołał przykład Grecji i wygranej partii, które do kryzysu doprowadziły. Ale z drugiej strony podkreślił: „Jestem przekonany, że idea współpracy europejskiej przetrwa obecny kryzys. Unia dnia codziennego jest tak głęboko wpisana w postawy ludzi, że nawet narody, które kontestują ten kryzys demokracji, nie zdecydują się na powrót do stanu przedwspólnotowego, do tego, żeby pojawiły się znowu granice, bariery, cła”.
Krzysztof Szczerski wymienił dwa negatywne elementy występujące w UE. To psucie prawa europejskiego, w tym omijanie traktatów. Traktat lizboński, według niego, opisuje dawną unię, w dodatku podlega falandyzacji. Pakt fiskalny jest prawem pozaunijnym, które udaje prawo europejskie „Gdy psujemy prawo europejskie, to de facto psujemy samą wspólnotę” – zaznaczył. Drugi problem to tworzenie się władzy sierocej, bez dysponenta. „Zdolność ingerowania w budżety krajów członkowskich złożono w ręce anonimowych urzędników.” – stwierdził europoseł. – „Oddaje się ogromną władzę dysponowania podatkami obywateli europejskich, w ręce anonimowych ludzi, jakichś struktur, które mają dysponować także pieniędzmi publicznymi w całej Europie. To jest władza sieroca, teoretycznie bez dysponenta, ale bardzo szybko będzie ona przez kogoś zaadaptowana, przysposobiona. Będą to najsilniejsze państwa europejskie i np. agencje ratingowe”.– dodał. – Powstaje w ten sposób w UE podwójna hegemonia: najsilniejszych państw oraz dysponentów rynku finansowego.
Według Krzysztofa Szczerskiego, „jedyną realną strategią, by Polska bezpiecznie rozwijała się w ramach EU, to budowa balansu, kontrwagi dla rdzenia europejskiego (którym są państwa strefy euro), który dziś przekształca się we władzę sierocą, w hegemonię i federalizację fiskalną”. „Dla dobra Europy musi istnieć kontrwaga, to daje szansę na powstanie jednego europejskiego systemu z połączenia rdzenia z kontrwagą”.
Prof. Piotr Gliński, kandydat na premiera technicznego, odnosząc się do problemu kryzysu UE, stwierdził: „Kryzys polityczny w Polsce jest m.in. dlatego, że styl rządzenia elit politycznych w Polsce jest związany z polityką europejską”. Zgodził się z przedmówcami, że projekt europejski doszedł „w takie miejsce, z którego nie ma dobrego wyjścia, stało się to na skutek splotu interesów najsilniejszych graczy państwowych, rynków finansowych czy agencji ratingowych”, ale dodał, że dużą rolę odegrała też ideologia, „forsowanie pewnego typu wartości”. Odpowiedzią na kryzys Europy jest, według niego, „twarde trzymanie się przy swojej alternatywie czyli równoważenie rdzenia przez kontrwagę czyli przywiązanie do innych wartości, do innego rozumienia wspólnot politycznych, przeciwstawienie się niemądrej koncepcji ideologicznej, która jest związana z bardzo silnymi interesami (bo pewne interesy próbują się na tej koncepcji wzmacniać)”.
„Projekt, który próbuje gwałcić pewne naturalne zdroworozsądkowe prawa rozwoju społecznego [jak więzi narodowe, kultury tradycyjne] jest skazany na produkowanie ciągłych kryzysów, w takim kryzysie właśnie jesteśmy” – dodał. - „Nie trzeba godzić się na eksperymenty, które do niczego nie prowadzą, trzeba obstawać przy swoim i w warstwie interesów narodowych i w warstwie aksjologicznej. Ta europeizacja, którą się tłumaczy poprzez kryzys demokracji, nadmierną rolę biurokracji europejskiej to także jest kryzys wartości. Importowany jest pewien zestaw wartości, które nie prowadzą do żadnego sensownego rozwiązania, jeśli chodzi o rozwój wspólnot politycznych”. Odnosząc się do swojej roli jako kandydata na premiera technicznego i do zespołu ekspertów, którzy z nim współpracują, powiedział „My sobie zdajemy sprawę z tych zagrożeń. (..) Przygotowujemy krótkookresowe rozwiązania programowe, które próbują radzić sobie ze skutkami tej polityki europejskiej”.
Prof. Piotr Gliński, nawiązując do kwestii funduszy europejskich, stwierdził: „To rzecz nieprawdopodobna, że przez prawie 7 lat wydawania tych funduszy w perspektywie budżetowej mijającej w tej chwili, udało się tak bardzo źle je wydać. W sensie budowania podstaw do rozwoju polskiej przyszłości, to są pieniądze w olbrzymim stopniu zmarnowane”. Jak dodał, monitoring był i jest bardzo słaby, ale jest coraz więcej raportów, coraz więcej jest badań, dzięki nim widać, jak bardzo źle te pieniądze zostały wydane, czy to obszarze organizacji pozarządowych, czy jeśli chodzi o innowacje, edukację. „Jeżeli się nie uda zmienić w Polsce władzy – podkreślił prof. Gliński. - to nic nie wskazuje na to, żeby te pieniądze w następnej perspektywie były lepiej wydane. Ona znowu zostanie zmarnowana i to stawia Polskę w bardzo trudnej sytuacji, bo nie dość, że [te pieniądze] będą źle wydane, to spowoduje, że Polska będzie mniej konkurencyjna i mniej prorozwojowa”. Jego zdaniem, te fundusze zamiast poprawy naszej pozycji i naszego rozwoju, będą pogłębiały braki strukturalne w polskiej gospodarce.
Na pytanie prowadzącego dyskusję prof. Krasnodębskiego, jakie są skutki europeizacji Polski, europoseł Konrad Szymański stwierdził, że w Polsce nie mówi się o składkach członkowskich, które jako państwo płacimy, funkcjonują tylko wielkie cyfry, którymi próbuje się uśpić dyskurs europejski. Efektem ubocznym, według niego, jest uzależnienie się od grantów, co widać wyraźnie na poziomie mniejszych instytucji. „Pewna część organizacji pozarządowych, w szczególności obyczajowo poprawnych w całej UE jest prawie w całości finansowana przez Unię Europejską” – podkreślił europoseł PiS. – „To oznacza, że one przestają być pozarządowe, stają się nieformalnymi agendami Komisji Europejskiej do przeprowadzania działań, które KE pod własną flagą czynić nie może z powodu ograniczeń traktatowych”. Konrad Szymański mówił o „zjawisku zapaści części klasy politycznej w logikę wewnętrzną systemu grantów”, także na poziomie gmin i powiatów. „Odzwyczajamy się od tego, że nasze państwo ma jakiekolwiek zobowiązania. To ma konsekwencje mentalne dla naszego postrzegania czym jest państwo”. – dodał.
Prof. Krasnodębski przywołał w tym miejscu przykład Niemiec: „Przeciętny Niemiec czuje się związany z Republiką Federalną Niemiec, ponieważ to jest główne źródło zaspokajania potrzeb emerytalnych, infrastruktury itd, a Unia Europejska jest tylko dodatkiem, podczas gdy u nas jest dokładnie odwrotnie”, co uznał za przejaw postkolonializmu. To mechanizm uzależnienia mentalnego, kulturowego i politycznego. To powód dla którego, jak dodał Konrad Szymański, w Polsce nie przedzierają się nawet najbardziej racjonalne wątpliwości dotyczące działań UE.
Z kolei publicysta Marek Magierowski zwrócił uwagę na niebezpieczeństwo dewaluacji zmysłu przedsiębiorczego w Polsce. Przedsiębiorcy, rozpoczynając działalność, liczą na granty europejskie, dostosowują do nich także profil swojej działalności. Często jest tak, że sukces w gospodarce, sukces w biznesie - jak zaznaczył - odnoszą nie ci, którzy są najbardziej utalentowani, którzy mają najlepsze pomysły na biznes, nie ci którzy podejmują ryzyko, lecz ci, którzy najlepiej wypełniają wnioski o europejskie granty. To ma, według niego, groźne konsekwencje dla życia gospodarczego w Polsce, co wynika z „zauroczenia pieniędzmi europejskimi”. Konsekwencją, według niego, jest to, że „gminy i powiaty z powodów projektów współfinansowanych z pieniędzy UE są zadłużone po uszy”. Pozostaje jeszcze kwestia ich wykorzystania. „Czy Polska rzeczywiście jest na tym etapie rozwoju gospodarczego, że potrzebuje tysiące aquaparków czy jednak te pieniądze unijne nie powinny być przeznaczone na projekty zupełnie inne?” – zastanawiał się publicysta.
W odpowiedzi na pytanie, co się zmieniło w Unii Europejskiej od 2004 roku, przytoczył przykład Włoch, gdzie zwyciężyli politycy, którzy w czasie kampanii wyborczej używali bardzo ostrej retoryki antyunijnej, najbardziej europejski z pozoru kandydat uzyskał 10% głosów. Z tego wynika, że Włochom unia przestała się podobać. Jak stwierdził Magierowski, na granicę między Wschodem a Zachodem, która funkcjonuje w mentalności europejskich elit (dla niej „wciąż jesteśmy pasażerami drugiej kategorii”), nałożył się drugi podział: Północ – Południe. „Europa przestała debatować o politycznej solidarności” - powiedział. – „Zaczęto debatować o gospodarce. Zarysował się podział”. Według publicysty, o dzisiejszej UE decydują dwie osoby: szef Europejskiego Banku Centralnego oraz szef Bundesbanku czyli Niemieckiego Banku Centralnego, a także Federalny Trybunał Konstytucyjny w Karlsruhe. Zdaniem Magierowskiego, zmienił się także ton debaty o przyszłości UE, głosy eurosceptyków, którzy wcześniej byli spychani na margines, teraz coraz częściej pojawiają się w mainstreamie.
Redaktor Piotr Semka przytaczając przykład dotyczący Włoch (wynik wyborów był w Niemczech krytykowany) stwierdził, że „Niemcy stają się obersprawdzaczem, wpychają się w rolę obernadzorcy, którego zaczyna się kontestować”, np. w Grecji, we Włoszech. „Południe zawodzi nadzieje analityków niemieckich. Tych niedobrych jest coraz więcej”. – dodał. I przytoczył kolejny przykład – chodzi o wybory w Czechach, gdzie jeden z kandydatów został przez media niemieckie skrytykowany za antyniemieckość.
Zdaniem Krzysztofa Szczerskiego, pieniądze europejskie, które spływają do Polski, tworzą wariant rozwoju zależnego. To są właściwie jedyne fundusze, które przeznaczamy na inwestycje rozwojowe, tymczasem one idą tylko na to, co jest w programach wytycznych europejskich. W efekcie rozwijamy się w sposób nierównomierny i niewłaściwy. „Dla Polaków państwo coraz mniej jest rozumiane jako siatka bezpieczeństwa”– stwierdził. Zwłaszcza młodzi ludzie, jeśli chodzi o bezpieczeństwo swojej przyszłości, nie liczą na państwo. Po drugie, według posła PiS, „pieniądze europejskie w dużym stopniu budują w Polsce polityczny klientelizm”, gdyż są rozdzielane przez władze polityczne, bardzo często są „efektem politycznej korupcji”. Stąd, jego zdaniem, kryzys samorządu w Polsce. „Pieniądze są kierowane strumieniami politycznymi do samorządów, które są przyjazne władzy regionalnej” - podkreślił, co sprzyja wytwarzaniu politycznego klientelizmu na poziomie lokalnym. W tym kontekście porównał podróż premiera Tuskobusem do feudalnego objazdu państwa, jego zdaniem przekształci się to w spektakl lizusostwa.
Prof. Krasnodębski zwrócił także uwagę na problem związany z utrzymaniem powstałych dzięki funduszom unijnym inwestycji.
W odpowiedzi na pytanie o to, jaką Polska powinna prowadzić politykę zagraniczną, Witold Waszczykowski stwierdził, że skoro UE zmierza w kierunku struktury niedemokratycznej, hierarchicznej, z wiodącą rolą Niemiec, to słowa ministra Sikorskiego o tym, że ścisła współpraca z Niemcami przybliży nas do decyzyjnego centrum UE to w istocie definicja klientelizmu lub wasalizmu. Receptą, według niego, jest nie pogłębianie UE, lecz jej poszerzanie: stworzenie transatlantyckiej strefy wolnego handlu, włączenie do UE Ukrainy, Bałkanów i Turcji, włączenie Rosji do współpracy europejskiej na warunkach jej demokratyzowania. „Polska tego nie udźwignie - dodał. - ale polska racja stanu polega na tym, żeby przypominać większym naszym sojusznikom, że demokratyzacja Rosji i jej włączenie tej gospodarki w systemy transatlantyckie byłoby olbrzymią korzyścią i umożliwiałoby ucieczkę od tej obecnej utopii UE”. Waszczykowski zaznaczył także, że należy wrócić do odbudowy naszej podmiotowości, choć po 6 latach funkcjonowania rządu PO odwrócenie trendów nie będzie łatwe. Jego zdaniem, powinniśmy zdobywać wpływ na decyzje podejmowane w UE i NATO dotyczące polityki wschodniej, bo to na wschodzie występują obecnie największe zagrożenia dla Polski. Według posła PiS i byłego ministra spraw zagranicznych, by uzyskać zdolność takiego wpływania na politykę organizacji, do których należymy, powinniśmy odbudować naszą pozycję w regionie, stać się rzecznikiem interesu państw w regionie Europy środkowo-wschodnim, współpracować z krajami Grupy Wyszehradzkiej, Rumunią, państwami bałtyckimi i skandynawskimi, powrócić do polityki patronowania ambicjom krajów położonych na wschód od nas (Ukrainy, Gruzji), powrócić do współpracy z USA np. w oparciu o gaz łupkowy. „Wymaga to jednak woli, chęci i ambicji, której temu rządowi brakuje” – dodał na koniec.
Zdaniem Marka Magierowskiego, konieczne jest odwrócenie biegunów polskiej polityki zagranicznej, to nie Rosja czy Niemcy mają być przekonane, że prowadzimy dobrą politykę, to nasze społeczeństwo powinno być przekonane, że polityka zagraniczna prowadzona przez rząd służy Polsce, podwyższeniu jej pozycji w UE. Tymczasem polski rząd martwi się, żeby tylko Rosjan czy Niemców nie urazić. „Partnerstwo jest słowem-kluczem w przypadku naszych stosunków z Niemcami” – stwierdził publicysta. – „Niemcy są krajem silniejszym od nas, ale na zewnątrz musimy pokazywać, że jesteśmy partnerami”.
Według europosła Konrada Szymańskiego, „wpisywanie Polski do jądra europejskiego za każdą cenę ma głęboki sens pod warunkiem, że zgodzimy się zbiorowo, że polską państwowość należy powiesić na kołku, że tak naprawdę polski sejm jest zgromadzeniem lokalnym, o czysto dekoracyjnym charakterze doradczym, który wyraża różne swoje emocje lokalne, związane z rocznicami historycznymi i innymi zagadnieniami o lokalnym charakterze, które nie są konstytuujące politycznie, mają tylko sentymentalnych charakter. Wtedy wchodzenie w buty Wielopolskiego, bo tak odczytuję politykę Tuska, jest wewnętrznie logicznie” – dodał. Ale zaznaczył: „Ale odzyskaliśmy niepodległość nie to po chyba, aby nią się szybko znudzić, aby uznać, że podmiotowość jest męczącym, kłopotliwym faktem” – dodał. – Jeśli chcemy przechować swoją państwowość, podmiotowość, stać na własnych nogach, to ta polityka jest samobójcza. Musimy odzyskać zdolność kierowania własnym losem, pierwszym krokiem do tego jest wytyczenie odpowiedniego dystansu do tego co się dzieje w UE, w tym do kwestii związanych z walutą euro, (tym bardziej, że nie wprowadziliśmy euro). Nie powinno się to wszystko odbywać przez wchodzenie w kompetencje polskiego sejmu przez instytucje obce.
„Nasilenie unifikacji polityki gospodarczej - to jest zapisane w pakcie fiskalnym, w unii bankowej bardzo wyraźnie, chodzi o to, żeby wprowadzić jednoznaczny ośrodek władzy gospodarczej w Brukseli - powoduje olbrzymie napięcie już na samym początku” – podkreślił europoseł PiS. – W Grecji, we Włoszech, w Portugalii. Te turbulencje będą jeszcze wzrastały. – dodał. Według Konrada Szymańskiego drugim możliwym scenariuszem rozwoju sytuacji w UE, jest jej rozprzężenie.
W dalszej części dyskusji Krzysztof Szczerski podkreślił, że czas państw narodowych w Europie nie przeminął, dlatego wmawianie Polakom, że to jest przeszłość, przeczy faktom. Politykę Tuska określił jako realizm rezygnacyjny, ale jego zdaniem przekonanie, że poddanie się Berlinowi daje Polsce gwarancje bezpieczeństwa, jest błędnym założeniem. Nigdy interesy polskie nie będą ważniejsze dla Niemiec niż interesy niemieckie. Szczerski uważa, że należy zatrzymać proces rozrzedzania się polskiej tożsamości (kultura, edukacja). Druga ważna kwestia to sprawa gwarancji suwerenności państwa, PiS przygotowuje ustawę w tej sprawie.
Poseł PiS ogłosił, że wraz z prof. Krasnodębskim, prof. Glińskim i prof. Ryszardem Legutką powołał fundację „Dyplomacja i polityka”, która będzie się zajmowała polityką międzynarodową.
W podsumowaniu dyskusji prof. Piotr Gliński stwierdził, że mamy import deficytu demokracji czy ideologii europejskiej lub koncepcji stojących w sprzeczności z prawami funkcjonowania wspólnot europejskich, jest to „polityczne narzucanie pewnych prawideł, które są obce ludzkim wspólnotom, dlatego narody europejskie się przed tym bronią”. Zdaniem profesora, „kryzys przychodzi do nas wraz z funduszami europejskimi”, istnieje problem złego wydawania tych pieniędzy, one nie są wydawane rozwojowo, a nawet pogłębiają nasze deficyty strukturalne. Jeśli chodzi o politykę zagraniczną, do już wymienionych przez przedmówców kierunków, dodałby kierunek azjatycki. Jego zdaniem, polityka polska powinna być wielopoziomowa tj. realizowana nie tylko przez służby zagraniczne, przez polityków sensu stricte, ale także np. poprzez think tanki. Zmiany społeczne w dużej skali są już realizowane, ale „to musi robić cały wielki ruch społeczny, który wokół takiego uprawiania polityki powinien się ukonstytuować”. „Świadomość podmiotowości musi być zakorzeniona w polskich postawach tożsamościowych, obywatelskich, narodowych – podkreślił prof. Gliński. – Bez zmiany tej warstwy będzie trudno realizować nawet taką politykę, o której marzymy. „Państwo myśląc o podmiotowości w polityce zagranicznej, powinno myśleć o podmiotowości społeczeństwa jako takiego”.
W części przeznaczonej na głosy z sali wypowiadali się m.in. Józef Orzeł, szef klubu Ronina, Sebastian Kaleta z „Młodzi dla Polski” oraz reżyser i producent filmowy Robert Kaczmarek.
Filmowy skrót debaty:
Relacja: Margotte (tekst), Bernard (foto i wideo)
Serdecznie dziękujemy organizatorom panelu, a szczególnie profesorowi Zdzisławowi Krasnodębskiemu za pomoc w realizacji nagrania.
Nasza relacja z wypowiedzi prof. Piotra Glińskiego:
http://www.blogpress.pl/node/16007
Panel dyskusyjny odbył się 2 marca 2013 roku.