środa, 28 listopada 2012
Dlaczego Romney przegrał? Wybory prezydenckie w USA z polskiej perspektywy
Niepoparta faktami wiara w swój nieuchronny sukces, ogromne błędy organizacyjne oraz nieumiejętność realnej analizy sytuacji w wykonaniu Partii Republikańskiej. To według redaktora Michała Kolanko z portalu 300polityka.pl główne powody wyborczego sukcesu demokraty Baracka Obamy w batalii o fotel prezydenta USA. Wyniki wyborów prezydenckich w Stanach Zjednoczonych analizował on na spotkaniu w Fundacji Republikańskiej.
„Po pierwszej debacie w Denver wydawało się, że Romney nie tylko ma za sobą prawicę, dla której zawsze był trudno akceptowalny, ponieważ wiele razy zmieniał swoje zdanie w takich sprawach jak aborcja, ale że ma też poparcie centrum, stając się dla tych wyborców alternatywną wobec Obamy” – powiedział Kolanko, analizując jak zmieniały się nastroje wyborców w USA.
„Był taki okres, że Obama miał jedynie 37% poparcia w sondażu Gallupa. Republikanom wydawało się wtedy, że zwycięstwo jest w zasięgu ręki. Szczególnie silne było to latem”. Jak podkreślał gość Fundacji Republikańskiej, sztab Romneya pozostał w tym przekonaniu aż do dnia wyborów, nie zauważając zachodzących wokół zmian.
„Romney miał bardzo zaawansowany plan przejęcia władzy, który zakładał jak będzie wyglądało pierwsze 100 dni jego prezydentury czy też komu wręczy nominacje w skład gabinetu. Prawicowi komentatorzy przestali wówczas przyjmować do wiadomości, że ich kandydat może przegrać” – dodał.
„W czasie kampanii Romney mówił, że ma przygotowaną na noc wyborczą tylko jedną mowę – zwycięską, pełną szczegółów dotyczących tego, co będzie chciał dalej zrobić. Mogła to być psychologiczna zagrywka wyborcza, ale teraz wydaje się, że faktycznie nie miał przygotowanej drugiej mowy. Ta, którą wygłosił po ogłoszeniu jego porażki była krótka, pisana na kolanie” – zaakcentował Kolanko. Następnie przedstawił kilka przykładów świadczących o tym, jak bardzo republikanie nie mogli uwierzyć w to, że ich kandydat przegrał.
„Karl Rove – jeden z najsprawniejszych republikańskich strategów twierdził do ostatniej chwili, że wybory w Ohio nie są jeszcze rozstrzygnięte, nawet gdy Fox News podał, że Ohio jest przegrane i Obama został wybrany na drugą kadencję. Rove wciąż dostawał jeszcze SMSy od republikanów z Ohio, mówiące o tym, że jeszcze wszystko jest nierozstrzygnięte” – podkreślił prelegent.
„Rove bardzo wiele zresztą stracił w tych wyborach. Był szefem niezależnego komitetu, który zebrał ponad 300 mln dolarów na wyścig do Senatu i kampanię Romneya. Żaden z kandydatów, których poparł, nie wygrał wyborów. Sam Rove będzie się więc teraz musiał tłumaczyć przed swoimi darczyńcami” – dodał i podkreślił: „Ludzie, którzy mieli zawodowy obowiązek wiedzieć, co się dzieje w kampanii, myśleli, że wszystko idzie dobrze”.
„Sam Romney był tak pewny siebie, że już po przegranej w Ohio zwlekał z gratulacyjnym telefonem do Obamy, czekając na jakiś cud” – zaakcentował gość FR. Mówił także o błędach, jakich dopuszczał się sztab kandydata republikanów.
„Jest jeszcze kwestia projektu „Orka”. Miał on polegać na mierzeniu frekwencji w kluczowych stanach przy użyciu smartfonów i miał pokazywać czy w tych miejscach, w których silni są republikanie, sztab spełnia swoje cele. Ten projekt w ogóle nie wystartował tak jak powinien. Ci, którzy byli za niego odpowiedzialni, nie przetestowali go. I ludzie, którzy mogliby robić w tym czasie coś innego, w dniu wyborów zmarnowali najważniejszy dzień tej kampanii, a rzecz dotyczyła 37 tys. aktywistów Partii Republikańskiej” – podkreślał Kolanko.
„A można przecież chociażby przywozić swoich zwolenników w okolice lokali wyborczych. Sztaby mają pełne informacje na temat tego, kto gdzie mieszka, ponieważ w większości stanów trzeba się rejestrować, jako demokrata lub republikanin, aby oddać głos” – dodał.
„Bardzo wiele czasu Romney spędził w Pensylwanii, w stanie, w którym nie mógł wygrać. Ostatnim republikaninem, który tam wygrał był Bush senior. Republikanie uwierzyli we własny „spin”, ale uwierzyli też w to, że Ameryka wróciła do stanu z 2004 roku, a w 2008 roku sztab Obamy zmobilizował ludzi, którzy nigdy wcześnie nie głosowali” – zaakcentował Kolanko.
„W ostatnim momencie kampanii, analitycy pokazywali, że Obama ma 80% szans na wygraną. Republikanie przekonywali, że jest to nieprawda, wynik jakiegoś spisku. Nie mieli racji. Konserwatystów zgubiła pewność siebie” – podkreślił i dokonał analizy kolejnych przyczyn klęski Romneya.
„W prawyborach Romney, chcąc zdobyć republikańską nominację na prezydenta, skręcił w prawo. Powiedział wtedy np., że nielegalni emigranci zwłaszcza Latynosi powinni się „samo deportować”, samemu opuścić Amerykę. I taka ucieczka w prawo, żeby zadowolić najbardziej konserwatywny elektorat własnej partii, skończyła się tym, że wśród Latynosów Obama wygrał z 80% poparciem. Żaden z kandydatów republikańskich nie wypadł w tej grupie aż tak źle” – mówił prelegent - „Romney nie był w stanie zdobyć centrum. Sztab Obamy miał doskonale opanowane wszystkie kluczowe grupy wyborców takie jak młodzi, kobiety i właśnie Latynosi”
„Stany Zjednoczone tak się zmieniają, że jeśli republikanie nie będą potrafili zdobyć głosów Latynosów, to niedługo mogą nawet przestać wygrywać w stanach takich, jak Teksas. Partia Republikańska ma dwa wyjścia: albo spróbuje skręcić do centrum poprzez np. przeprowadzenie wraz z demokratami reformy emigracyjnej albo będzie trwała w coraz bardziej demograficznie kurczącej się grupie starszych, białych mężczyzn i będzie traciła szansę na zdobycie Białego Domu” – podkreślał Kolanko, równocześnie zwracając uwagę, że nie oznacza to konieczności ich klęski w wyborach do Kongresu, w których frekwencja jest niższa, a przez to poparcie dla demokratów maleje.
Przechodząc do prognoz dotyczących tego, co czeka Amerykę, ale i świat po tych wyborach, Michał Kolanko powiedział, że prezydent Obama będzie chciał pozostawić po sobie trwały ślad, jakieś dziedzictwo. W sprawach wewnętrznych ma to zapewnione poprzez reformę zdrowotną. W sprawach zagranicznych na razie nie miał wielkich sukcesów. Dlatego, zdaniem prelegenta może np. próbować zaangażować się w proces pokojowy na Bliskim Wchodzie.
„Gdyby prezydentem został Romney przynajmniej w wersji retorycznej była szansa na to, żeby polityka zagraniczna USA była inna. Demokraci w zasadzie już dawno podjęli decyzję o reorientacji na obszar Azji i Pacyfiku. Ja jednak zawsze byłem sceptyczny wobec planów i projektów Romneya. Jego wizyta w Polsce była niczym więcej niż operacją mającą na celu dostarczenie kilku ładnych zdjęć” – podkreślił gość FR.
„Romney powiedział, że Rosja jest głównym wrogiem geopolitycznym USA. To stwierdzenie padło, ale nie było przez niego szczególnie podkreślane. A była też taka historia, że jego syn był w Rosji, żeby szukać inwestorów dla własnej firmy. Miał wówczas powiedzieć jednemu z ludzi, którzy potrafią przekazać wiadomość Putinowi, że kampania jest tylko kampanią, ale realnie to będzie inaczej. Nawet gdyby Romney wygrał, nie spodziewałbym się więc jakiś większych kroków wobec Rosji. Teraz będziemy mieli politykę kontynuacji. Status quo zostanie utrzymane przez Obamę.” – podkreślił prelegent.
Relacja: Piotr Mazurek (tekst), Bernard (foto, wideo)