środa, 5 października 2016

Antoni Krauze: "Smoleńsk" jest dla mnie najważniejszym filmem

"Miałem poczucie, że tym filmem wypełniam jakieś zadanie. Chodzi o to, żebyśmy się wszyscy starali dojść do prawdy o przyczynach tragedii smoleńskiej i że prawda nas połączy, a nie podzieli". 26 września 2016 roku gościem klubu Ronina był Antoni Krauze, reżyser filmu "Smoleńsk".
IMG_1760m


Na początku spotkania szef klubu Józef Orzeł wręczył mu pamiątkową plakietkę z logo klubu Ronina.

"Wracam z Gdyni." - mówił reżyser - "Ku mojemu zaskoczeniu zostałem zaproszony na festiwal filmów fabularnych, choć film "Smoleńsk" został ukończony dopiero na przełomie sierpnia-września, nie był nawet zgłaszany na ten festiwal. Mimo to organizatorzy w osobie obu panów dyrektorów, pana Kopcia i pana Oleszczyka, zaprosili nasz film i pokazali na pokazie specjalnym 21 września. Towarzyszyłem filmowi i okazało się, że zainteresowanie jest bardzo duże. Wstęp na projekcję mieli tylko akredytowani goście festiwalu, ilość widzów została z góry ograniczona, ale była pełna sala, największa sala kina Multiplex, gdzie są pokazywane różne produkcje biorące udział w festiwalu. Po projekcji, po dwóch godzinach, odbyło się spotkanie. Nastawiałem się, że będzie bardzo napastliwe, bo środowisko filmowe zawsze oficjalnie występowało przeciwko robieniu filmu o tragedii smoleńskiej i były protesty, kiedy okazało się, że film został zaproszony na specjalną projekcję. Jednak przebiegło to lepiej niż oczekiwałem. Były oczywiście osoby atakujące film, ale byli i tacy, którzy filmu bronili. Wszystko skończyło się dla mnie dość życzliwie".

Antoni Krauze podkreślił:
"Ten film nie ma dzielić Polaków. Chodzi o to, żebyśmy się wszyscy starali dojść do prawdy o przyczynach tragedii smoleńskiej i że prawda nas połączy, a nie podzieli".

Ostatni komunikat, jeśli chodzi o liczbę widzów na filmie, (stan na weekend 23-25 września) to ponad 476 tys. widzów. "Moim marzeniem jest to, żeby film się zwrócił - stwierdził reżyser - bo powstał za pieniądze prywatne. PWFF - jedyna instytucja państwowa udostępniła sale na sprzęt itp., nie były to bezpośrednie pieniądze. Zależy mi na tym, żeby nikt nie był stratny na jego wyprodukowaniu. Prognozy są niezłe. Po tym weekendzie mamy już 6 mln wpływów. Jest szansa, że dojdziemy do 10 mln, w jakich zamknęły się koszta produkcji tego filmu.

P9260036m

Maciej Staniewicz dziękując za film, podkreślił wielką kulturę podawania faktów, które są trudne dla narodu. Zaapelował o to, żeby pokazać "Smoleńsk" w Australii:
"Polonia powinna poznać ten film, bo on pozwala jej zrozumieć meandry kłamstw, oszustw, które były na ten temat podane. Dlatego rozumiem, jak ostro ten film atakowano, żeby go nie oglądano, dlaczego zabraniano dzieciom w szkołach. Im więcej Polaków zobaczy ten film, tym bardziej będziemy mogli dyskutować przedmiotowo".

Antoni Krauze ujawnił, że informacja o zamiarze nakręcenia filmu "Smoleńsk" spotkała się z odzewem nie tylko Polaków w kraju, ale i Polonii, w tym z Australii. Polonia wspomogła produkcję finansowo.

Wiesław Abraham podziękował za mocną symboliczną ostatnią scenę filmu tj. spotkanie dwóch pokoleń: katyńskiego i smoleńskiego.

P9260048m

Kolejny z Roninów, Andrzej Cieślak, choć filmu jeszcze nie widział, wyraził swoje obawy dotyczące kolektywnego zespołu scenarzystów, obsady głównej roli oraz wpływu producenta na ostateczny kształt filmu.
Na pytanie, na ile jest to film autorski Antoniego Krauze, reżyser odparł: Biorę za ten film pełną odpowiedzialność".

Krauze przypomniał swoje perypetie z filmem "Czarny czwartek". Wtedy też odezwały się głosy, podobnie jak przy "Smoleńsku": "po co ten film?", "nie judzić", "nie dzielić", "że to historia" - film powstał w 40-lecie wydarzeń grudnia 1970 roku. Jednak ostatecznie "Czarny czwartek" spotkał się z życzliwością mediów.

"Trudno porównywać oba filmy, ale "Smoleńsk" jest dla mnie najważniejszym filmem. Miałem poczucie, że tym filmem wypełniam jakieś zadanie". - mówił Antoni Krauze.

IMG_1791m

Odpowiadając na pytanie Grażyny Budzińskiej o scenę z rosyjskim Iłem 76, Krauze odparł:
"Początek filmu zrealizowaliśmy dokładnie według relacji załogi JAK-a. Porucznik Wosztyl był naszym konsultantem, ekspertem od spraw lotniczych. Po wylądowaniu JAK-a, a warunki do tego się nadawały, pojawił się dwukrotnie nad lotniskiem rosyjski IŁ76, samolot transportowy, który - według relacji medialnych - miał przywieźć do Smoleńska samochody dla polskiej delegacji. Ten IŁ na oczach załogi JAK-a próbował lądować dwukrotnie, ale nadchodził nie na pas startowy, tylko gdzieś z boku, obok wieży kontrolnej lotniska Siewiernyj. Po każdym podejściu mgła na lotnisku się zwiększała. A dzień się zaczął piękną słoneczną pogodą, a ok. 10 pojawiła się na lotnisku mgła. Ten tekst, który pojawia się w filmie był w pierwszych stenogramach rosyjskich. (...) Na innej częstotliwości niż ta między Tupolewem a wieżą zostaje zanotowany dialog po rosyjsku: Skończyłem zrzut, odchodzę na wschód. To się czasowo zgadza z drugim podejściem IŁ-a."

Jak zaznaczył reżyser "Smoleńska":
Ta historia jest dziwna i niezrozumiała, że ten IŁ, który dwukrotnie podchodził do lądowania, miał przywieźć samochody, a po jego odejściu nikt z osób czekających na lotnisku, organizatorów przylotu naszej delegacji do Smoleńska ani Rosjanie, ani ambasador w ogóle się tym nie zainteresował, nie zaniepokoił. Tak jakby oczekujący świetnie wiedzieli, że te samochody do niczego nie będą potrzebne. To jest jedna z rzeczy nie do końca wyjaśnionych".

IMG_1769m

Głos zabrała jedna ze starszych uczestniczek spotkania:
"Jestem z pokolenia, które odchodzi. I cieszę się, że doczekałam tego obrazu, który jest zgodny z moim wyobrażeniem, z moją osobistą prawdą o tym wypadku. Bo ja nie mam wątpliwości, w momencie, kiedy usłyszałam o tym, co się stało, pierwsze moje słowa były: To tylko i wyłącznie potomkowie bolszewików mogli to zrobić, nikt więcej".

Wyraziła jednocześnie żal, że już nie jest nauczycielem (a uczyła języka polskiego 40 lat w liceum ogólnokształcącym).
"Pana film byłby materiałem, o którym nieskończenie długo można by było z młodzieżą rozmawiać. To nieprawda, że młodzież nie chce, zawsze chciała, w czarnych czasach komuny zawsze chciała, może dlatego, że nie mogła. Ale zawsze była otwarta na to co mówiłam, co czytali w książkach, które podpowiadałam. Dla młodzieży to jest także wielki dar. My odchodzimy, my prawdę prawie znamy, ośmielę się powiedzieć. Ale młodzieży trzeba ciągle o tym mówić".

IMG_1787m

Pisarz i dziennikarz Marcin Wolski, jeden z czterech scenarzystów filmu powiedział:
"To się mieści w kategorii polskich cudów. Bo ten film nie miał prawa się ukazać, ze względu na brak pieniędzy, na szykany, odmowę użycia drugiego tupolewa, atmosferę wrogości, wreszcie bojkot aktorów. (..) Tego filmu nie można traktować tylko w kategoriach artystycznych To jest świadectwo. Będziemy się do niego odwoływali przez następne setki lat. Zdarzyła się historia bezprecedensowa i znalazł się człowiek, który gotów był ponieść ryzyko osobiste, ryzyko artystyczne i ryzyko polityczne czyli Antoni Krauze, żeby zrobić o tym film".

Reżyser i scenarzysta filmów fabularnych i dokumentalnych Krzysztof Wojciechowski zaznaczył:
"To jest film o szukaniu prawdy i o tym, że istnieje dobro i zło. Natomiast większość polskich filmów, tych które zostały nagrodzone na festiwalu, koncentruje się na fascynacji złem. I to jest podstawowa różnica".

P9260095m

Maria Dłużewska - reżyser, scenarzystka i dziennikarka, autorka filmów poświęconych smoleńskiej tragedii takich, jak: "Mgła", "Pogarda", "Testament", "Polacy" stwierdziła:
"Ludzie są niesamowicie poruszeni tym filmem. On ma to, co mają tylko wybitne dzieła sztuki, on idzie prosto w serce. Emocje trafiające dokładnie w ten punkt".
Nawiązując do kwestii podziałów w społeczeństwie, powiedziała: "Niech podziały będą, bo co mamy wspólnego z panią Appelbaum?". - pytała retorycznie, nawiązując do słów żony Radosława Sikorskiego opublikowanych we wrześniu w Washington Post, że szef sił powietrznych siedział w kokpicie w ostatnich minutach lotu i popchnął pilotów do lądowania. A przecież zdementowano tę wersję wydarzeń.
"Te podziały są konieczne. My nie możemy się zgadzać na coś takiego". - zaznaczyła Dłużewska,.

Wolski dodał: "Podziały były zawsze. Byli ci, którzy szli do powstań i ci, którzy obdzierali zwłoki. Byli ci którzy opowiadali się po stronie patriotów, i ci którzy wstępowali w szeregi zaborców. I tylko od nas zależy, jaka będzie siła jednej a jaka drugiej strony. (..) Ten film pokazuje, że prawdy trzeba szukać, pokazuje też istotnego antybohatera tej sprawy, którym są maistreamowe media".

Szef klubu Ronina Józef Orzeł nawiązał do powtarzanej co jakiś czas narracji medialnej o smoleńskiej tragedii:
"Są cztery proste kłamstwa i one funkcjonują cały czas. Póki tamta druga strona ma media, on [gen. Błasik] zawsze pijany będzie stał w kabinie i będzie żądał od załogi, żeby wylądowała. To się nie zmieni, bo oni nie mają innej wersji, nie zrezygnują z tego. Dzień, w którym przyznają się, że generała Błasika tam nie było i nic nie mówił i że przestrzegał dyscypliny, że nie wolno mu wchodzić do kabiny pilotów, to będzie koniec tamtej wersji. Musimy jeszcze na to poczekać. Tamta strona cały czas trzyma się tego samego kłamstwa, bo kłamstwo powtarzane tysiąc razy staje się prawdą.... To jest prosta rzecz, którą oni robią".

Na zakończenie Antoni Krauze podkreślił:
"Od lat czuję się zaszczycony, że mogę przychodzić na spotkania klubu Ronina. To miejsce stało się z czasem miejscem najistotniejszych decyzji, a przede wszystkim najistotniejszych rzeczy, o których się człowiek dowiaduje. I za to państwu serdecznie dziękuję, bo bez tej pomocy chyba bym się nie odważył".

Roninowie podziękowali Antoniemu Krauzemu za film "Smoleńsk" brawami na stojąco.



Relacja: Margotte i Bernard

IMG_1757m

P9260018m

P9260007m

P9260028m

IMG_1815m

IMG_1792m

Więcej zdjęć:
https://www.flickr.com/photos/55306383@N03/albums/72157671256435934