piątek, 21 października 2016

Bogusław Nizieński i prof. Janusz Odziemkowski: 17 września 1939 roku. Wojna z Rosją

P9290006m
"Mija 77 lat od tego straszliwego dramatu. Chciałbym, abyśmy pamiętali o tych żołnierzach Wojska Polskiego, i o tych żołnierzach Korpusu Ochrony Pogranicza, i o tych gimnazjalistach i studentach wyższych uczelni z Wilna. Oni odeszli, o nich się już właściwie nie mówi, a przecież ginęli za Rzeczpospolitą Polską, tak jak umieli, tak jak mogli i chwała im za to". 29 września na Bemowie odbyło się spotkanie poświęcone agresji sowieckiej na Polskę 17 września 1939 roku. Wykłady na ten temat wygłosili sędzia Bogusław Nizieński i prof. Janusz Odziemkowski.


Na wstępie sędzia Bogusław Nizieński zauważył - powołując się na definicję wojny - że to co nastąpiło 17 września można nazwać wojną polsko-sowiecką, gdyż w walkach brały udział armie dwóch krajów, odbywało się to na skalę większą niż lokalna - walki toczyły się bowiem od Wileńszczyzny, Nowogródczyzny, Grodzieńszczyzny, przez Polesie, Wołyń, Podole i Pokucie, padali liczni zabici i ranni, brano tysiące jeńców, zajmowane były duże terytoria. Także według prawa międzynarodowego (III konwencja haska z 1899 r. oraz konwencja z 1907 r.) rozpoczęcie działań nieprzyjacielskich oznacza rozpoczęcie wojny. A tym właśnie był "sowiecki atak zbrojny na setki strażnic Korpusu Ochrony Pogranicza rozsianych wzdłuż granicy polsko-sowieckiej w nocy lub przed świtem 17 września 1939 roku, na co zaatakowane strażnice odpowiedziały ogniem i zażartą obroną". Zresztą również strona sowiecka traktowała traktowała swoje działania zbrojne przeciwko Polsce jako operacje wojenne.

P9290084m

Sędzia Nizieński zarysował sytuację militarną w przeddzień agresji sowieckiej na Polskę oraz porównał siły, które się wówczas starły.
16 września w rękach niemieckich znajdowała się połowa terytorium państwa polskiego, walczyło jeszcze ok. 600 tys. żołnierzy polskich. Niestety oddziały polskie we wschodniej części kraju były i liczebnie, i jeśli chodzi o sprzęt, bardzo słabe, do dyspozycji żołnierzy było 70 czołgów i samochodów pancernych, 3 pociągi pancerne, ponad 160 samolotów, ok. 300 dział, 90 armat pplot i 100 armat ppanc. Linii granicznej z ZSRS o długości 1412 km strzegło 17 batalionów KOP i 6 szwadronów kawalerii KOP.
"Na obronę 1 km granicy polsko-sowieckiej przypadało zaledwie ok. 10 żołnierzy" - zaznaczył.
Dla porównania Armia Czerwona liczyła wówczas 2 mln 700 tys. żołnierzy rozmieszczonych w garnizonach na terenie całego ZSRS. Siły sowieckie, które uderzyły na Polskę liczyły łącznie ponad 900 tys. ludzi (do 600-650 tys. żołnierzy w formacjach operacyjnych), ponad 5 tys. czołgów i samochodów pancernych, ponad 4 tys. dział polowych i haubic, ok. 1 tys. samolotów.

"Wiadomość o napaści sowieckiej na Polskę była zupełnym zaskoczeniem, zarówno dla naczelnego dowództwa, jak i dla rządu. ponieważ do ostatniej chwili rząd polski otrzymywał uspokajające oświadczenia ze strony sowieckiej. Przekroczenie przez Sowietów granicy polskiej obaliło z miejsca nie tylko wszelkie nadzieje na ostatnią możliwość utrzymania się we wschodniej Małopolsce na przyczółku rumuńskim, ale i w ogóle kontynuowania walki na terenie kraju."

Był to więc cios w plecy zadany Polsce, "który przesądzał ostatecznie o losach kampanii wrześniowej i niweczył ostatnią nadzieję na prowadzenie zorganizowanej walki na terenie Polski".

P9290080m

Sędzia Nizieński mówił o naradach Wodza Naczelnego Marszałka Edwarda Rydza-Śmigłego i podejmowanych przez niego decyzjach, w tym o ewakuacji do Rumunii. Podkreślił, że strona polska nie był przygotowana do ataku sowieckiego, gdyż wierzyła zawartemu z Sowietami układowi międzynarodowemu.

Prelegent zarysował przebieg walk z Armią Czerwoną. Jak zaznaczył, obok żołnierzy KOP z Sowietami walczyli funkcjonariusze zmilitaryzowanej Policji Państwowej, a także uczniowie gimnazjalni, ochotnicy z przysposobienia wojskowego.

Do niewoli sowieckiej dostało się ok. 130 tys. żołnierzy polskich, wśród nich 11 generałów i 1 kontradmirał, niewolę sowiecką przeżyło tylko 4 z tych generałów. W Katyniu, Charkowie, Twerze i Kijowie zamordowanych zostało ok. 22 tysięcy oficerów polskich i jeńców wojennych.

Jak zaznaczył sędzia Nizieński, "Sowieci dopuścili się zbrodni wojennych, polegających na dobijaniu rannych, wyrzucaniu ze szpitali nie wyleczonych ciężko rannych jeńców, dopuszczali się masowych rabunków mienia obywateli polskich. Mordowano właścicieli majątków ziemskich, rozstrzeliwano obrońców Grodna, w tym uczniów gimnazjum".

Na zakończenie swojego wystąpienia sędzia Bogusław Nizieński powiedział:
"Mija 77 lat od tego straszliwego dramatu. Chciałbym, abyśmy pamiętali o tych żołnierzach Wojska Polskiego, i o tych żołnierzach Korpusu Ochrony Pogranicza, i o tych gimnazjalistach i studentach wyższych uczelni z Wilna, odeszli - o nich się już właściwie nie mówi, a przecież oni ginęli za Rzeczpospolitą Polską, tak jak umieli, tak jak mogli i chwała im za to".


P9290096m

Drugi prelegent, prof. Janusz Odziemkowski zauważył, że 17 września 1939 roku jest realizacją rosyjskiej polityki od wieków. Zgodnie z nią, to co jest na zachód od Moskwy musi być wchłonięte przez Rosję. Najpierw były to ziemie ruskie, potem przydatna była idea panslawizmu czyli przekonania,że wszyscy Słowianie powinni zjednoczyć się z Rosją. Jest to więc stałe parcie na zachód, którego 17 września jest tylko elementem.
"Ta polityka nie zna słowa: zbrodnia czy zdrada, zna tylko jedno słowo: skuteczność. I tym rosyjscy politycy, wykształceni na wiekach tradycji polityki rosyjskiej, biją na głowę polityków zachodnich, którzy ustępują w tej determinacji. (..) Rosja jako państwo od czasów cara Iwana I, tyle że w różnym układzie, jest państwem rządzonym przez jednego człowieka." - podkreślił historyk.
W demokracjach zachodnich, by ruszyć na wojnę, potrzebna była zgoda parlamentu, kompromis polityczny, dogadanie się z prywatnymi przedsiębiorcami, przygotowania itd, co trwało tygodnie i miesiące.

Według niego, mobilność i jasność polityki to dwa elementy, które pozwalają Rosji skutecznie prowadzić agresywną politykę.
"Rosja się zmienia, ale pewne rzeczy pozostają niezmienione" - zaznaczył prof. Odziemkowski. - "Rosji nie można oceniać w kategoriach kraju zachodniej demokracji. To jest inna mentalność, inne podejście do polityki, inne podejście do życia ludzkiego. Rosja robi to, co dyktuje polityka".

Historyk zaznaczył: "Powinniśmy pamiętać, że to zagrożenie zawsze istnieje. Dopóki będzie taki system w Rosji, a nie sądzę, żeby szybko się coś zmieniło. System demokratyczny jest z gruntu obcy społeczeństwu rosyjskiemu, bo nigdy go tak naprawdę nie miało. (..) Rosja rządzona przez jednego, silnego człowieka, który decyduje o wszystkim, zawsze jest groźna, bo system dyktatorski jest groźny, bo daje siłę, w porównaniu z demokracją".

Odnosząc się do tłumaczenia się Rydza-Śmigłego z decyzji o ewakuacji w obliczu beznadziejności walki, prof. Janusz Odziemkowski zauważył:
"Każdy polityk może tak powiedzieć, ale nie Naczelny Wódz. (..) To nie jest podejście z naszej tradycji i z naszego wychowania przez wiele pokoleń. Gdyby obrońcy Warszawy złożyli broń, Kleeberg nie walczył pod Kockiem, bo już jest sprawa przegrana, Kutrzeba otoczony nad Bzurą nie przebijałby się do Warszawy, tylko złożył broń - do czego byśmy doszli? (...) Ta walka z Rosją i z Niemcami do ostatka miała głęboki sens moralny. Bo dla każdego społeczeństwa, które ponosi klęskę, ważne są symbole postaw. To dawało siłę, przekonanie, że skoro tylu poległo, my nie możemy wypuszczać broni z ręki. Skoro tylu poległo, to Rzeczpospolita jest ważną rzeczą, wielką rzeczą, za którą warto umierać. Dla pamięci tych, którzy to życie poświęcili i dla ich czci, bo inaczej byśmy ich zhańbili. To dawało siłę konspiracji, a potem siłę przetrwania w trudnym czasie po 1945 roku".



Relacja:
Margotte (tekst)
Bernard (wideo i foto)

P9290100m

P9290033m

P9290062m

P9290108m

P9290106n

P9290086m

P9290119m

Więcej zdjęć:
https://www.flickr.com/photos/113180435@N07/albums/72157675286531545