sobota, 6 października 2012
Obniżyć poziom lęku. Prof. Andrzej Zybertowicz - wykład w czasie pikiety Solidarnych 2010 pod TVP
Najważniejszym zadaniem nie jest w kółko krytykować władzę, bo ona się kompromituje każdego dnia, ale obniżenie poziomu lęku u tych, którzy z dystansem patrzyli na naszą manifestację, znalezienie sposobu rozmowy z nimi, gdyż ich bierność daje tej władzy legitymację. - mówił prof. Andrzej Zybertowicz podczas wykładu dla uczestników pikiety Solidarnych 2010, która odbyła się po marszu „Obudź się Polsko”.
Gościem pikiety Solidarnych 2010 przed gmachem Telewizji Polskiej na placu Powstańców Warszawy był prof. Andrzej Zybertowicz. W czasie krótkiego wykładu przedstawił swoją diagnozę rzeczywistości i mówił o celach, jakie stoją przed całym obozem patriotycznym.
Prof. Zybertowicz na początku stwierdził: „Większość nie jest z nami. Naszym zadaniem jest zrobienie tego, żeby większość była z nami, żeby większość się nas nie bała. Musimy przestać w kółko mówić, jaka ta władza jest zła, bo oni nie mają wątpliwości, że ta władza jest do kitu, niesprawna, skorumpowana. (…) Popełniamy błąd na naszych portalach, w radiach internetowych, bo mówimy jaka ta władza jest zła. Oni to wiedzą, sama władza wie, że jest zła”.
Socjolog zwrócił uwagę, że strona patriotyczna posługuje się językiem wykluczenia, który powoduje, że „oni się nas boją, czują irracjonalny lęk. Problem polega na tym, że nas boją się nie tylko ci, którzy są skorumpowani, którzy nas okłamują, którzy są częścią systemu władzy. (..) Ta władza dzięki naszym błędom technologię zastraszania wprowadziła na wyższy poziom. Oni straszą resztę Polaków nami, udają, że są dobrzy i potrafią pokazać, że to my jesteśmy niebezpieczni dla Polski.”
Prof. Zybertowicz zaznaczył, że najważniejszym zadaniem „nie jest w kółko krytykować władzę, bo ona się kompromituje każdego dnia”, ale obniżenie poziomu lęku - u tych, którzy z dystansem patrzyli na patriotyczną manifestację „Obudź się Polsko”, znalezienie sposobu rozmowy z nimi, gdyż „ich bierność daje tej władzy legitymację”.
„Żeby znaleźć sposób rozmowy z nimi.” - kontynuował profesor - „Musimy najpierw skierować światło samokrytycznej refleksji na nas, zastanowić się, co w naszym przekazie może być paliwem do propagandy, do zastraszania społeczeństwa naszym obozem”.
I dodał, nawiązując do mediów i obozu władzy: „Robią to od lat. Wybiorą ze słów Jarosława Kaczyńskiego fragment zdania, do tego fragment wypowiedzi ojca Tadeusza [Rydzyka] i dokleją słowa pani Ewy [Stankiewicz]. I zbudują wizję jakobinów, bolszewików, ludzi którzy chowają za pazuchą czy za plecami ostre noże, ostrzą je nocami, i tylko czekają na powrót do władzy, żeby zrobić krwawe porządki. Kluczem jest to, czy my nauczymy się z tymi ludźmi ze środka społeczeństwa rozmawiać”.
Profesor Zybertowicz zaproponował, żeby każdy co miesiąc przynajmniej z jedną osobą, która nie głosowała od lat, postarał się porozmawiać o Polsce i polityce. Nie chodzi o przekonanie kogoś do głosowania na PiS, czy na inną partię – wyjaśnił - ale o rozmowy o polityce. Socjolog nazwał to „udamawianiem polityki”.
„Problemem nie jest to, że w naszym życiu jest za dużo polityki – powiedział – ale to, że nie umiemy ze sobą, z ludźmi którzy inaczej myślą, rozsądnie o polityce rozmawiać. I władzy jest to na rękę, bo jeśli zbiorowość nie potrafi między sobą rozmawiać o polityce, to jest podatna na manipulacje. Każdy Polak, który nie rozmawia o polityce jest marionetką, którą łatwo manipulować”.
Prof. Zybertowicz przestrzegł jednak przed „nachalnym i pośpiesznym ewangelizowaniem”.
I dodał, że trzeba „pokazać, że nie jesteśmy ponurakami – prawicowcami, że mamy poczucie humoru, że dowcipy o Kaczyńskim rozumiemy, chociaż nie pochwalamy, zwłaszcza gdy są niesmaczne”.
Odpowiadając na jedno z pytań Ewy Stankiewicz, która narzekała na problemy związane z dotarciem z przekazem do społeczeństwa, prof. Zybertowicz stwierdził, podając przykład ludzi mediów:
„Ludzi, którzy grają na polu medialnym trzeba podzielić na dziennikarzy, którzy są funkcjonariuszami systemu władzy i do nich nie trafimy, nie ma co się do nich łasić, oswajać, argumentować oraz ogromną większość, która jest zagubiona, zastraszona, która chciałaby, ale nie umie (bo brakuje im tego kubeczka odwagi, którego trzy kubki za dużo ma pani Ewa), uprawiać rzetelnego dziennikarstwa. Podobnie jest w przypadku administracji publicznej. Tam są ludzie, którzy są cynicznie skorumpowanymi funkcjonariuszami systemu III RP, ale jest wiele tysięcy osób, które chciałyby być porządnymi urzędnikami”.
Jeśli chodzi o sposób na przejęcie mediów, socjolog podał swój scenariusz: stać się większością, wygrać wybory i wtedy zbudować uczciwą telewizję.
Na pytanie o demokrację w Polsce socjolog odparł, nawiązując do marszu „Obudź się Polsko”:
„Demokracja to taka roślina, która więdnie, jak jej się codziennie nie podlewa. My wczoraj próbowaliśmy podlać demokrację, dotlenić demokrację. Problem polega na tym, czy potrafimy zachęcić innych, żeby się do nas dołączyli”.
Prof. Zybertowicz dodał, że rozumie negatywne emocje wyrażane na licznych spotkaniach, dotyczące stanu polskiej demokracji i nadużyć władzy, ale „dojrzałość polega na tym, żeby pójść krok dalej”.
„Musimy przekonać innych, że nie chcemy podpalić Polski, a oni [media i obóz rządzący] będą to dokładnie powtarzali. – mówił socjolog. - Ludzie nie boją się nadużyć skorumpowanej władzy, ludzie się boją nadużyć władzy, która przyjdzie robić porządek. Czyli nas, naszego obozu patriotycznego”.
Odpowiadając na pytanie o agresję osób broniących obecnej władzy czy nienawidzących PiS-u, profesor wyjaśnił:
„Agresja bierze się z lęku. Bierze się z lęku przed konfrontacją wyobrażeń o świecie z prawdziwym światem. (..) Obrona swojej samooceny u psychicznie zdrowego człowieka jest jednym z podstawowych mechanizmów regulacyjnych. Człowiek, który nie jest masochistą psychicznym broni swojej samooceny, zwłaszcza gdy swoją tożsamość związał z pewną gazetą [w domyśle - Wyborczą] i teraz mu trudno znaleźć inne źródło tożsamości. Dla takiej osoby każdy który powie, że jest inaczej jest zagrożeniem dla jej poczucia wartości. (..) Oni się boją, że gdybyśmy wygrali wybory, to prokuratura by zaczęła uczciwie wykonywać swoją robotę, (..), jeden czy drugi biznesman czy urzędnik poszedłby do więzienia, i ci wszyscy, którzy głosowali na tych ludzi poczuliby się głupio: daliśmy się nabrać, jesteśmy frajerami. Muszą atakować, by bronić swojego poczucia wartości”.
Gdy krytykujemy tych ludzi, wyjaśnił naukowiec z Torunia, „przez nasze reakcje produkujemy klientów systemu tej władzy, produkujemy ludzi, którzy włączą telewizję, żeby usłyszeć prawidłową wykładnię świata, którą TW zaproszony do studia będzie im prezentował”.
W odpowiedzi na pytanie Ewy Stankiewicz, która zapytała, czy jeśli w Smoleńsku doszło do zamachu, zaplanowanej eliminacji głowy państwa i „jeśli jesteśmy w sytuacji Targowicy”, to jakiekolwiek metody wzięte z demokracji: marsze, zbieranie podpisów, ”rozmawianie z sąsiadką przy śmietniku”, mają sens, prof. Zybertowicz odparł, że według obecnego stanu wiedzy nie jest udowodnione, że to był zamach. Są poszlaki. Ważne jest to, że wariant zamachu jest rozpatrywany.
I dodał: „Wiele osób z tych, do których chcemy dotrzeć, nie chce interesować się Smoleńskiem, bo czują lęk, że jeśli to byłby zamach i Kaczyński dostałby władzę na fali społecznego oburzenia na to, że obecna władza manipulowała śledztwem, to przecież „Kaczyński podpali Polskę, bo pójdzie na wojnę z Rosją”. Jeśli chcemy obniżyć poziom lęku, to musimy pokazać, że w ramach procedur demokratycznych jest cała gama instrumentów działania innych od wojny”.
Jako przykład podał pomysł wynajęcia bilboardów w głównych miastach EU, na których będzie napisane w języku danego kraju: „Prezydent kraju UE został zamordowany w zamachu. Czy uważacie, że należy się od tego odwrócić?”.
Socjolog zauważył, że u wielu Polaków, którzy się troszczą o kraj, występuje automatyzm myślowy, wzajemne nakręcanie się narzekaniem, tworzenie ponurych diagnoz bez potrzeby formułowania pomysłów.
I stwierdził: „Niezależnie od tego czy demokracja jest mniej czy bardziej skarłowaciała, kluczem do władzy jest to, że musimy z mniejszości stać się większością. I układ społecznych nastrojów i niepokojów jest taki, że to oni skuteczniej zarządzają niepokojami Polaków. Kluczem jest znalezienie przez nas sposobu komunikacji ze społeczeństwem".
Nie jest tak, że nie mamy mediów. Mamy całą gamę wydawnictw i portali, problem jest w tym, że nasze argumenty obracają się w zamkniętym kręgu tych 2,5 mln, którzy podpisali petycje w sprawie Trwam i może jeszcze drugie tyle. W chwili obecnej obóz patriotyczny to jakieś 5 mln osób w Polsce. Jesteśmy mniejszością.” - zaznaczył ponownie prof. Zybertowicz. Jednak odnosząc się do manifestacji, która odbyła się dnia poprzedniego zaznaczył: „Jarosław Kaczyński powiedział: Jesteśmy siłą. Wie, bo stał na trybunie, jak duża to była siła”.
Nawiązując do gorzkich słów uczestników pikiety Solidarnych 2010, socjolog powiedział: „Gniew jest jednym z zasobów w grze o Polskę. Tylko kto umie lepiej zarządzać gniewem? Czy chcecie, żeby naszym gniewem, który my wyzwolimy, oni [rządzący] zarządzali do swoich potrzeb, odwołując się do milczącej większości, zastraszając ich nami? Rozważmy to” - zakończył profesor Zybertowicz.
Relacja: Margotte i Bernard