środa, 30 maja 2012
Co nas łączy i co nas dzieli? Preferencje ideowe Polaków
"Od początku upadku komunizmu pojawiła się narracja o tym, że nie wolno Polaków dzielić, to refleks formuły propagandowej z czasów komunizmu, która mówiła o jedności polityczno-moralnej Polaków. Ten zakaz dzielenia oznacza de facto przeciwstawienie się realnej debacie politycznej. - mówił Bronisław Wildstein na panelu kongresu Polska Wielki Projekt.
Ostatni dzień kongresu Polska Wielki Projekt rozpoczął się, jak to określił prowadzący, od panelu "gwiazdorskiego" zatytułowanego "Co nas łączy i co nas dzieli?". Jego uczestnikami byli: prof. Zdzisław Krasnodębski, red. Rafał Ziemkiewicz, red. Bronisław Wildstein i socjolog dr Tomasz Żukowski. Od początku debacie przysłuchiwał się prezes PiS, Jarosław Kaczyński.
Pierwszym panelistą był dr Tomasz Żukowski, który przedstawił obraz socjologiczny Polaków w kontekście podziałów politycznych w kraju. Przypomniał, że pojęcie podziału socjo-politycznego wprowadzili Seymour Lipset i Stein Rokkan, określając go jako trwały podział na duże obozy polityczne, które mają odmienną tożsamość i odmienne interesy. Podziały te tworzą się w związku z ważnymi wydarzeniami w życiu narodu. W Polsce podziałem socjo-politycznym, który miał największe znaczenie w ostatnich latach był podział wiążący się z doświadczeniem komunizmu i antykomunizmu. Podział postsolidarnościowy krzyżował się z drugim ważnym podziałem powstałym z wyniku sporów toczących się o kształt gospodarki (gospodarka wolnorynkowa czy etatystyczna), wokół roli centrum i peryferii, i wreszcie liberalnej i solidarnej polityki społeczno-gospodarczej. Toczono też spór o rolę religii. W latach 90. kształt debaty był taki, że istniały dwa krzyżujące się ze sobą podziały dotyczące interesów i tożsamości. W ten sposób ukształtowały cztery główne obozy polityczne: obóz postkomunistyczny, obóz postsolidarnościowy, obóz liberalny i obóz ludowo-socjalny. Taki podział trwał do roku 2003/2005. Trzeba tu przypomnieć ważne wydarzenie, jakim jest proces integracji z Unią Europejskiej i towarzyszące temu napięcia i dyskusje wokół jej kształtu.
Z czasem wykształciły się dwie siły polityczne – PiS i PO. Utrwalenie się ich przewagi doprowadziło w latach 2005-2010 do uformowania się w Polsce nowego podziału socjokulturowego. Obozy te dzieli wizja polityki społecznej (liberalna vs. solidarna), wizja rozwoju regionalnego – centrum a peryferie (model polaryzacyjno-dyfuzyjny vs. model zrównoważonego rozwoju), roli sektora prywatnego i publicznego w gospodarce i sferze usług społecznych. (np. kwestia reformy zdrowia), a także roli religii w życiu społecznym (ograniczona do sfery prywatnej vs. ważna w sferze publicznej), relacji Polski z Unią Europejską (euro entuzjastyczna vs. sceptyczna), roli kapitału zagranicznego i krajowego (preferencje dla zagranicznego vs. patriotyzm gospodarczy), stosunku do mediów głównego nurtu (aprobatywny vs. krytykujący, uznający je za stronnicze, prorządowe), wreszcie diagnoza katastrofy smoleńskiej (wina polskich pilotów vs. wina rosyjskich kontrolerów).
Prof. Zdzisław Krasnodębski stwierdził, że z jednej strony martwimy się podziałem, ale z drugiej strony trudno oprzeć się poczuciu zniechęcenia. Socjolog zastanawiał się czy istnieje jedna kultura polityczna Polaków czyli zespół podzielanych wartości. Z tą kwestią wiąże się również wyobrażenie o tym co złe, co dobre, co naganne, co dopuszczalne. W Polsce z kulturą polityczną jest coraz gorzej – zaznaczył profesor. – Jeszcze parę lat temu uważalibyśmy za niemożliwe to co się dzieje w polskim parlamencie. Prawdopodobnie następnym etapem będą rękoczyny – dodał. Okres niewoli, komunizmu kształtował habitus czyli trwałe postawy Polaków. Dziś gdy mamy władzę skupioną w rękach jednego obozu politycznego, wróciły postawy z lat 70. – zauważył prof. Krasnodębski. W dodatku to czasy postpolityki.
Nasza historia jest kształtowana przez wielkie wydarzenia, to historia dramatyczna, łącznie z tragedią smoleńską. Śmierć i odrodzenie, rozbiory i powstawanie z upadku, odradzanie się. Dla Polaków, szczególnie pokolenia, które przeżyło Solidarność, polityka jest polityką wielkich wydarzeń. Oczekujemy wielkiego wydarzenia, erupcji polskości. Ale Istnieje też inna postawa - mentalność przyziemnego trwania, opisywana przez Rafała Ziemkiewicza jako polactwo, czy mentalność postkolonialna. Te dwie postawy się ze sobą w sporze – mówił profesor. – „Polskość to nienormalność” Tuska to też głos w tym sporze. - zaznaczył. Aspirujemy do normalności zachodniej, chcemy przestać się odróżniać, stąd europeizm tej części Polaków.
„Nie jest tak, że mamy jedną elitę. Mamy dwie elity, jedna siedzi tu, a druga gdzie indziej. Nie mówmy, że oni mają salony, my mamy też salony, że oni mają swoich intelektualistów, my też mamy intelektualistów, oni mają swoich poetów, my mamy wielkich poetów, oni mają polityków, my mamy wybitnych polityków”. podkreślił prof. Krasnodębski.
Podział zasadniczy to jest stosunek do Polski, do bytu politycznego, do istnienia w wymiarze politycznym, gdyż to Polska stała na przeszkodzie do tego pragnienia bycia normalnym, ona więzi i ogranicza – ta postawa występuje w części polskich elit. To jest różnica między tymi, którzy sądzą, że jest napięcie między Polską a modernizacją, Polską a byciem normalnym i tymi, którzy uważają, że wręcz przeciwnie, że prawdziwa normalność jest możliwa tylko wtedy, kiedy będzie prawdziwa Polska, sukces gospodarczy odniesiemy, kiedy będą silne polskie firmy.
Red. Bronisław Wildstein zaczął swoją wypowiedź poświęconą politycznym i medialnym technikom dzielenia Polaków od stwierdzenia, że żyjemy w świecie odwróconym, gdy pojęcia zaczynają znaczyć coś przeciwnego, gdy tolerancją jest nazywana bardzo agresywna, dogmatyczna ideologia, gdzie pod hasłem pogłębienia i rozszerzenia demokracji tę demokrację się likwiduje.
Od początku upadku komunizmu pojawiła się narracja o tym, że nie wolno Polaków dzielić, to refleks formuły propagandowej z czasów komunizmu, która mówiła o jedności polityczno-moralnej Polaków. Ten zakaz dzielenia oznacza de facto przeciwstawienie się realnej debacie politycznej, a to fundament demokracji, i przeciwstawienie się wartościowaniu. Według tej formuły, dzieleniem Polaków jest mówienie o tym, że ci którzy budowali komunizm, wysługiwali się obcej władzy przeciwko wspólnocie, więc robili rzeczy niewłaściwe i złe. Natomiast piętnowani są ci, którzy odwołują się do norm, do etyki. Jednocześnie celem jest ukształtowanie Polaków na nowo, transformacja tożsamości Polaków.
Ten spór rzeczywiście istnieje – mówił Bronisław Wildstein. - On dzieli Polaków, na tych, którzy uważają, że po to, żeby Polskę zmodernizować, trzeba zerwać z ich tożsamością, gdyż jest ona brzemieniem, uniemożliwia normalność, upodobnienie się do krajów zachodnioeuropejskich, i na tych, którzy twierdzą, że jest to zabieg przeciwskuteczny, gdyż nie można dokonać modernizacji nie odwołując się do kapitału społecznego, do wspólnych norm i zasad, które pozwalają odnaleźć wspólnotę, i którzy nie chcą wyrzekać się polskiej tożsamości, która jest wartością.
Tak naprawdę mamy spór dwóch elit – stwierdził Wildstein. - Ogół Polaków ma poczucie swojej tożsamości, odnajduje się w niej, ale poddawany jest stale tresurze przez dominujące ośrodki opiniotwórcze, które tłumaczą, że powinien się swojej tożsamości wyrzec, bo jest to coś wstecznego, obciążającego, co uniemożliwia postęp. Z tych dwóch elit jedna ma środki przymusu symbolicznego i narzuca pewne wzory. To, że ta druga elita istnieje, że w tych trudnych warunkach się rozwija, to jest to fenomen polski. Ogół Polaków przejmuje dominujące wzorce. Wmawia się Polakom, że ci, którzy są przywiązani do tradycyjnego kształtu polskości to wymierający ciemnogród. To jest metoda dzielenia Polaków, która polega na tym, że mówi się tej większości, którzy swoją polską tożsamość czują, że muszą z niej zrezygnować. Ta metoda dzielenia Polaków jest najbardziej widoczna w masowej kulturze, tam jest wzorzec mówienia o polskości jako o czymś groteskowym, jej ośmieszania.
Jako ostatni zabrał głos red. Rafał Ziemkiewicz, który stwierdził, że kluczem wyjaśniającym polską rzeczywistość jest klucz postkolonialny – porównanie sytuacji polskiej z problemami krajów, które miały doświadczenie podobne czyli przez co najmniej kilka pokoleń kształtowały się w warunkach braku suwerenności. Ta sytuacja powoduje rozerwanie społeczeństwa na wzajemnie się nienawidzące grupy – lud i elitę. Zaborca, kolonizator tworzy własną elitę w danym kraju po to, by nim administrowała, ściągała podatki, narzucała cywilizację, która nie jest cywilizacją miejscową. Elita kolonialna jest swego rodzaju pasem transmisyjnym między metropolią a buszem, ma narzucić wzorce, które płyną z metropolii. Pochodzi z nominacji, a nie z wyboru, więc lud jest jej niechętny, i ona sama darzy niechęcią swoich krajowców. Każda z części rozerwanego postkolonialnego społeczeństwa cierpi na jakieś schorzenia, w przypadku elity jest to poczucie oderwania, wyobcowania, kompleksu wobec metropolii i swojego ludu, w przypadku ludu jest to zanik poczucia dobra wspólnego, syndrom niewolnika, pańszczyźnianego. Pańszczyźniany nie jest zainteresowany dobrem folwarku, na którym żyje, interesuje go to, żeby się najmniej narobić i jak najlepiej na tym wyjść, wydobyć z dziedzica wszelkie należne mu świadczenia. To czyni z tych ludzi cwaniaków, gdyż cnotą niewolnika jest cwaniactwo. Niewolnik nie jest w stanie myśleć o całości, lecz o tym, ile on z tej całości wyciśnie. Wierzy przy tym w trwałość tego systemu, więc ewentualny awans uważa za przejście na drugą stronę, wtedy zaczyna tak jak pan czy ekonom gardzić pańszczyźnianymi.
Odmienność polska wynika z tego, że mieliśmy silną elitę własną, którą trzeba było eksterminować po to, żeby stworzyć w to miejsce nową elitę, głównie z awansu społecznego, która miała krzewić cywilizację komunizmu. Nastąpiło zjawisko opisywane przez Ziemkiewicza jako michnikowszczyzna czyli przechrzczenie elity PRL-owskiej, która miała zaprowadzić socjalizm, czerpany z metropolii moskiewskiej na elitę, która czerpie wzorce z Brukseli, Paryża czy Berlina. Mechanizm pozostał ten sam, państwo przez nią stworzone nie jest w stanie funkcjonować inaczej, to wciąż państwo PRL-owskie, które nie służy obywatelom, zostało stworzone po to, żeby urabiać obywateli, coś narzucać. To jest struktura opresji. Polska specyfika polega na istnieniu niepodległościowej elity „niedobitej”, poprzedniego państwa polskiego i jej kontynuacji.
Według Ziemkiewicza, Polska nie jest narodem podzielonym, bo nie jest tak, że wszyscy jesteśmy narodem, ponad połowa Polaków jest w fazie przedpolitycznej, to „żywioł polski”, dodatkowo słowo "podział" sugeruje niezmienność, tymczasem mamy do czynienia z sytuacją dynamiczną.
Są dwie elity, dwa bieguny, które próbują nadać tożsamość żywiołowi polskiemu – jedna chce mu nadać tożsamość tradycyjną, polską, a druga próbuje mu nadać formę postulowanej europejskości, ludzi bez właściwości – to próba unieważnienia narodu politycznego.
W III RP nastąpiło zjawisko awansu społecznego. Ta nowa elita nie potrzebuje dowartościowania, nie biega do Adama Michnika po radę. Elita Gazety Wyborczej została przez tę władzę „wzięta na łańcuch”. To władza „drobnych cwaniaków” – zaznaczył Ziemkiewicz. – Tu cwaniactwo pańszczyźniane przekroczyło już pewną miarę i sprawiło, że wyłoniła się elita cwaniaków, którzy przeskoczyli na drugą stronę. Nie są w stanie stworzyć projektu, ten projekt może stworzyć tylko elita niepodległościowa, kontynuująca dawną polską tradycję. Państwo postkolonialne, które jest w stanie zbudować elita postkolonialna jest państwem niesprawnym, bez zaciągania ogromnych długów nie jest w stanie zapewnić przysłowiowego sznurka do snopowiązałki. Awans, który ta elita dała masie wykształconych z dużych miast, jest awansem pozornym, nie przekłada się na awans materialny.
PRL upadł - zaznaczył Ziemkiewicz - gdy elita odwróciła się od komunistów, bo komuniści nie byli w stanie zaspokoić ich potrzeb, tym co sprawiło, że posypał się plan podzielenia się władzą, było to, że wycięto listę krajową PZPR i stronnictw sojuszniczych w zamkniętych okręgach.
"Jestem przekonany, że taki moment w najbliższym czasie nadchodzi, bo młodzi wykształceni z dużych miast i cała elita postkolonialna również dziaduje pod tą władzą w momencie, kończy się możliwość zadłużania. A to oznacza, że będziemy mieli trzecią szansę po latach 2005-2006 i po początku III RP, kiedy może dojść do głosu na szeroką skalę elita polska – miejscowa, a nie kreolska, i nadać swój kształt państwu"- zakończył swoją wypowiedź Rafał Ziemkiewicz.
W drugiej części panelu głos oddano słuchaczom tej dyskusji. Padły pytania o to co w takim razie robić i co tak naprawdę nas łączy.
Rafał Ziemkiewicz odparł, że trzeba działać wielotorowo - budować struktury polityczne i społeczne, dbać o pobudzenie Polaków do aktywności, obywatelskiej, prowadzić działalność kulturalną. Ten podział, który istnieje, jest podziałem kulturowym, to walka o nadanie tożsamości. Łączy nas to, że wszyscy jesteśmy żywiołem polskim, mówimy tym samym językiem i mamy nawyki myślowe. Słabością elity tubylczej jest to, że nie potrafi przedstawić atrakcyjnych wzorców spełniających potrzeby „opiłków” – powiedział, odwołując się do metafory dwóch elit jako dwóch przeciwstawnych przyciągających opiłki (Polaków)magnesów. Nie ma prawicowej kultury plebejskiej. Plan polityczny, z którym mamy do czynienia od dwudziestu lat, to tak naprawdę transformacja przez państwo postkolonialne do państwa neokolonialnego. Jeżeli Polacy nie są w stanie zapewnić porządku w Warszawie, to ktoś inny podejmie się tego zadania.
Bronisław Wildstein stwierdził, że nie ma tożsamości europejskiej, żaden z krajów, czy to Niemcy, czy Francja nie wyrzeknie się swojej narodowej tożsamości. Pozór ponadnarodowej instytucji się rozwiewa. Traktat lizboński wzmocnił de facto rolę Niemiec w Europie, a nie instytucje europejskie, bo przejmują władzę silniejsi. Realne poczucie prestiżu proponuje polska elita alternatywna, która ma konkretne propozycje. Możemy być interesujący dla innych, jeżeli nie będziemy imitatorami, ale jeśli będziemy mieli własną, odmienną ciekawą tożsamość. Odnosząc się do pytania co nas łączy, odparł, że tradycja ufundowana w historii, która mimo różnych kataklizmów ciągle istnieje. Solidarność to była konfederacja narodu polskiego, w której odżyły tradycje I Rzeczypospolitej. Nie ma dwóch narodów, jest jeden naród i ci, którzy usiłują ten naród pozbawić tożsamości.
Prof. Krasnodębski dodał, że to co łączy Polaków to język i obyczaje. Określenie „żywioł polski” zakłada siłę, a możemy mieć do czynienia z zamierającym strumyczkiem. Nie odnosimy się wszyscy do tej samej wspólnoty politycznej. „Polska nie tkwi w nich, tylko w nas, w tych, którzy ten projekt [tworzą]”.
Dr Tomasz Żukowski zaznaczył, że polskie elity dzieli wieczne polskie wyzwanie – trud własnej podmiotowości w warunkach zewnętrznego nacisku – to spór stale obecny i w okresie zaborów, i w okresie komunizmu i transformacji, i obecnie, w dobie integracji europejskiej. Ta część elity skupiona wokół obozu prawicowego szuka własnej formuły podmiotowości, odwołuje się do tożsamości, do narodowego scenariusza modernizacji (patriotyzmu gospodarczego), musi budować wspólne społeczeństwo, odwołuje się więc i do wolności i do solidarności. I musi szukać nowego pomysłu i go znajduje – Polski jako Wielkiego Projektu. Polski, która będzie miała własną politykę zagraniczną i będzie potrafiła być jednocześnie państwem skutecznym w organizowaniu trudu zbiorowego, która będzie potrafiła być przy europejskim stole, ale nie jako danie, lecz jako partner.
Relacja: Margotte i Bernard.
***
Z Kongresu Polska - Wielki Projekt opublikowaliśmy następujące relacje:
Jak chronić zdrowie Polaków
Co dalej z polską gospodarką
Kto realnie rządzi w Polsce?
Wręczenie Lechowi Majewskiemu nagrody im. Lecha Kaczyńskiego
Briefing Jarosława Kaczyńskiego
Czy media niezależne mają szanse w starciu z mainstreamem?
Katastrofa smoleńska. Bilans dwóch lat