środa, 2 maja 2012

Katedra św. Jana Chrzciciela - 10 kwietnia 2012 ((II rocznica tragedii smoleńskiej)


Prezentujemy dotychczas niepublikowane materiały Blogpressu z uroczystości upamiętniających drugą rocznicę tragedii smoleńskiej. Nie wszystko zdążyliśmy zamieścić bezpośrednio po 10 kwietnia, ale tak jak obiecaliśmy robimy to teraz. Prezentujemy filmy z migawkami z Katedry św. Jana Chrzciciela i homilią bp. Antoniego Dydycza, oraz zdjęcia.

Prezentujemy dotychczas niepublikowane materiały Blogpressu z uroczystości upamiętniających drugą rocznicę tragedii smoleńskiej. Nie wszystko zdążyliśmy zamieścić bezpośrednio po 10 kwietnia, ale tak jak obiecaliśmy robimy to teraz. Prezentujemy filmy z migawkami z Katedry św. Jana Chrzciciela i homilią bp. Antoniego Dydycza, oraz zdjęcia.

Migawki z Katedry św. Jana Chrzciciela


Homilia biskupa Antoniego Dydycza


"Dobiega końca drugi rok od straszliwej katastrofy - mówił biskup Antoni Dydycz - dla której nazwę trudno znaleźć. Niełatwo jest ją zakwalifikować do jakichkolwiek temu podobnych wydarzeń. Wyjątkowo ciężko przychodzi docieranie do prawdy o tym, co wtedy, w ów kwietniowy ranek, stało się na lotnisku pod Smoleńskiem. Ale człowiek ma naturalne prawo do pamięci i trzeba to brać pod uwagę.
(..)
Tragedia pod Smoleńskiem jest wyjątkowym darem, ofiarowanym najpierw tym, którzy polegli pod Katyniem, następnie darem wyjątkowym dla całej Polski, ale też i dla każdej ludzkiej osoby. Darem jest sam motyw w pełni szlachetny, który wypływa z przekonań religijnych. Jest on mocno usytuowany w Piśmie Świętym: pamięć o zmarłych. Często i Stary Testament nawoływał do tego, aby pamiętać, a tryb rozkazujący: „pamiętaj” albo „pomnij”, daje o sobie znać przy różnych okazjach. Zresztą ofiara Chrystusa złożona na Krzyżu, powtarzana w sposób bezkrwawy na ołtarzach, jest także pamiątką, staje się owocem pamięci. I dziwić może nas to, że są ludzie, którzy nie chcą tego prawa uznać, jakby boją się pamięci, ale na to nic nie poradzą. W ostatnich kilkunastu dniach liturgia przypominała nam różne wydarzenia. Najpierw zatrzymajmy się przy uroczystym wjeździe Pana Jezusa do Jerozolimy. Początek Wielkiego Tygodnia. Dziwne byłoby nie zwrócić uwagi na szczery entuzjazm, jaki towarzyszył temu wjazdowi, ale święty Łukasz pisze: „Niektórzy faryzeusze spośród tłumu mówili do Jezusa: „Nauczycielu, zabroń tego swoim uczniom”. Odrzekł Pan Jezus: „Powiadam wam, jeśli ci umilkną, kamienie wołać będą”". I gdybyśmy my umilkli, kamienie pod Smoleńskiem i w całej naszej Ojczyźnie z pewnością wołałyby wciąż o tym, co się stało dwa lata temu.

Pamięci nie uda się zadusić. Nie udało się to w odniesieniu do męczenników Katynia. Nie może się udać w odniesieniu do tych, którzy pielgrzymowali na miejsce zbrodni. I chociaż nie dotarli do grobów, to jednak swoim męczeństwem poniesionym w słusznej sprawie najpierw pokazali grozę tego, co się działo przed 70 laty, a następnie oddali życie swoje, pielgrzymując w poczuciu obowiązku, aby wstrząsnąć sumieniami całego świata. O tym świadczyły pierwsze dni żałoby. Tysiące, setki tysięcy zniczy i ten tygodnie trwający pogrzeb. O tym zapomnieć nie można! O tym zapominać nie wolno, gdyż jedna i druga krew została przelana za Ojczyznę, jedna i druga krew ma użyźniać glebę naszych serc i umysłów, ale pod warunkiem, że będziemy pamiętali, jak pamiętali o krwi przelanej przez swoich poprzedników żołnierze Polski Podziemnej, harcerze i harcerki, ale i wszyscy ludzie pielęgnujący leśne mogiły, stawiający na nich krzyże, kładący kwiaty. I dlatego może budzić w nas zaskoczenie, ale też słuszny niepokój, kiedy zaczęliśmy się dowiadywać, że na polskiej ziemi może zabraknąć miejsca dla uczczenia pamięci Prezydenta Rzeczypospolitej, Jego Małżonki, Ostatniego Prezydenta na Uchodźstwie i 93 pozostałych uczestników narodowej pielgrzymki. Ginie Prezydent Rzeczypospolitej, oddaje życie Ostatni Prezydent na Uchodźstwie, jak gdyby podkreślając, że to nie tylko ta, w obecnych granicach znajdująca się Polska, ale i cała emigracja, całe uchodźstwo, a więc i cała Polska, i wszyscy Polacy przeżywają tę straszliwą tragedię. Z tego to względu warto odwołać się do niewielkiego wiersza „Orlątko z prawdziwym karabinem”: „U pierwszych stałem czat…/ O, nie płacz za swym synem/, Że za Ojczyznę padł!…/ Z krwawą na piersi plamą/. Odchodzę dumny w dal…/Tylko mi Ciebie, Mamo,/ Tylko mi Polski żal./ Tylko mi Ciebie, Mamo,/ Tylko mi Polski żal…”. I chciałoby się zapytać, czy właśnie tam Pan Prezydent i cała delegacja nie powtarzają słów tego wiersza, czy nie jest im bardziej żal właśnie nas, którzy tu pozostaliśmy, bardziej żal Polski.

Żal, i to wielki. Polska jawi się słaba. Na własnej ziemi czuje się bezdomna, a setki tysięcy, jak za czasów rozbiorów, wędrują za chlebem, tracą własną tożsamość, lekceważą kulturę wypracowywaną przez wieki. Gdzie się podziały te cnoty obywatelskie, do których przynajmniej mógł się odwoływać nasz kaznodzieja narodowy ks. Piotr Skarga? Obchodzimy przecież jego rok pamięci. „Potrzebna jest nam odwaga, potrzebna świadomość”. Mówi o tym bohater Marii Rodziewiczówny w nawiązaniu do dębu Dewajtis. Tyle wieków on stał i wszystko przetrwał. Dziesiątki pokoleń go strzegło, broniło, aż Bóg za karę takich zesłał, co ni pamięci, ni ducha ojców w piersi nie mają. Najcięższy to dopust i próba. Co my warci bez pamięci, starej sławy i cnoty? – martwi się. Skąd my ją odbudujemy i otrzymamy? Co my warci bez pamięci, starej sławy i cnoty? A jednak jest nadzieja, jest perspektywa. Wypracowujemy ją, staramy się ukazać naszą pamięcią, także naszą modlitwą, naszymi zgromadzeniami. Wskazuje na tę perspektywę błogosławiony Jan Paweł II w „Myśląc Ojczyzna”: „Ojczyzna, kiedy myślę, wówczas wyrażam siebie i zakorzeniam. Mówi mi o tym serce, jakby ukryta granica, która ze mnie przebiega ku innym. Wyrażam siebie i zakorzeniam”. Jakie to głębokie, a następnie przepaja się nasze serce tym duchem, a to prowadzi nas, aby spotykać się z innymi, aby wspólnie się modlić, aby wspólnie zastanawiać się nad przyszłością Ojczyzny, aby nie lękać się kłopotów i zmagań, odważnie dyskutować, aby te dialogi służące naprawie Rzeczypospolitej przeniosły się do wszystkich domów i do wszystkich mieszkań, bo są potrzebne. (..)

Nasze modlitwy przyniosą owoce, a sprawiedliwość da o sobie znać. Nadejdzie czas pełnego poszanowania poległych i ujawnienia prawdy, co się stało przed dwoma laty na smoleńskiej ziemi. Módlmy się, aby tak się stało w miarę szybko. Wtedy być może spełni się modlitwa bohatera wojny z bolszewikami, który w wieku 23 lat umiera, pozostawiając jednak krótki, poetycki testament pełen nadziei: „Na tę ziemię ukochaną, na tę naszą, naszą ziemię, przyjdzie nowych ludzi plemię, takich jeszcze nie widziano”. Obyśmy to byli my! Oby to przyszło jak najszybciej".

Całość homilii:
http://duchowy.pl/2012/04/12/homilia-bp-antoniego-dydycza-w-druga-rocznice-katastrofy-smolenskiej/

Po mszy św. głos zabrał biskup polowy Węgier László Biró

Zwracając się do biskupa Antoniego Dydycza, rodzin ofiar katastrofy smoleńskiej i wszystkich zgromadzonych podziękował za zaproszenie i za chwilę gdy mógł modlić się wspólnie z Polakami.

"Chciałbym Was poinformować o tym, że w tej samej godzinie w sercu Budapesztu zgromadzili się Polacy i Węgrzy żeby wspólnie modlić się razem, żeby łączyć się w duchu z narodem polskim. My Węgrzy chcieliśmy wyrazić nasze współczucie i naszą solidarność z narodem polskim. Byłem wzruszony widząc was jak w smutku ale z godnością pamiętacie o ofiarach katastrofy smoleńskiej [...]. Wierzę, że ta katastrofa, tak samo jak ten dzisiejszy dzień umacnia naszą wiarę i umocni nasza jedność. Przebywając z wami, chciałbym zacytować myśl Ojca Świętego, Benedykta XVI: kolejne ideologie, jedna za drugą prowadziły całą ludzkość w ślepą ulicę, ale Chrystus [...] nas nie zawiódł. Pójdźmy więc pierwej do Chrystusa i bądźmy zjednoczeni w modlitwie. Jedność, która będzie między naszymi narodami i między nami i bliskimi ofiar tej katastrofy."



IMG_7148m

IMG_7174m

IMG_7200m

IMG_7184m

IMG_7213m

IMG_7252m

IMG_7162m

IMG_7233m

IMG_7230m

IMG_7188m

IMG_7288m

IMG_7292m

P1240825

P1240823

P1240831

IMG_7305m

IMG_7314m

P1240869

P1240841

P1240842

Relacja Margotte i Bernard