"Okazało się, że nie ma możliwości uśpienia kultury w momencie kiedy zbiorowość spotyka się z wielkim wyzwaniem. Literatura jest kwestią wspólnoty, która w pewnym momencie może artykułować takie tematy, wobec których nie można się uchylić, nie można opowiedzieć o nich w kategoriach prywatności”. - mówił Andrzej Horubała w czasie panelu poświęconego współczesnej literaturze polskiej.
Podczas kongresu Polska Wielki Projekt zorganizowanego przez Instytut Sobieskiego odbył się panel poświęcony polskiej literaturze.
Udział w nim wzięli: prof. Andrzej Waśko (literaturoznawca, publicysta), prof. Maciej Urbanowski (literaturoznawca), Andrzej Horubała (pisarz, krytyk literacki). Prowadzącą była Marta Kwaśnicka.
Paneliści zastanawiali się nad tym, do kogo należy polska literatura, kto decyduje o tym, co się ukazuje, kto zamawia teksty, jakie tematy są podejmowane, co stało się z literaturą polską po 1989 roku.
Andrzej Waśko mówiąc o literaturze jako składniku „socjo-kulturowego podziału”, powiedział:
„Na podstawie takich elementów, jak program edukacji literackiej w Polsce, listy lektur, autorzy promowani poprzez program szkolny albo autorzy i książki promowane w mediach głównego nurtu, dzięki czemu stają się częścią świadomości kulturalnej ogółu społeczeństwa, można powiedzieć, że odpowiedź na pytanie tej debaty mogłoby brzmieć: właścicielem literatury polskiej jest spółka Agora SA”.
Jednak polemizując z tym stwierdzeniem, prof. Waśko stwierdził:
„Nie ma już dzisiaj w Polsce jednej polskiej literatury i jednocześnie jest jedna polska literatura. Jest dwubiegunowy podział polskiego społeczeństwa, jest dwubiegunowy podział polskiej literatury. To się zaczęło około połowy lat 90. Obok wielkich wydawców, obok wielkich mediów, które przejęły administrowanie i gospodarowanie kulturą literacką w Polsce, pojawili się wydawcy, którzy wychodzili z podziemnego ruchu literackiego, pojawiły się pisma, które kontynuowały tradycje literatury niezależnej okresu opozycyjnego i przypominały tradycje literatury emigracyjnej. Potem pojawiły się pisma założone przez młode pokolenie, przez ludzi, którzy nie działali w podziemiu literackim, np. Fronda. Jeśli popatrzymy na dorobek tych ośrodków wydawniczych z perspektywy prawie dwudziestu lat, to widzimy, że wszystko co najbardziej interesujące dla znacznej części czytelników należy do II obiegu literatury. Nawet pojawiło się takie określenie: II obieg literatury III Rzeczpospolitej, które odnosi się do realiów społeczno-kulturalnych i literackich”.
Mówiąc o rzekomej cezurze literackiej związanej z okresem pookrągłostołowym, zaznaczył:
„Przełom roku 1989 został najpierw zadekretowany, że on ma być, kiedy jeszcze go nie było. A potem ta zadekretowana na początku formuła została przyjęta przez akademicką polonistykę i wprowadzona do naukowego opisu procesów literackich w Polsce”.
Jednak prof. Waśko ma wątpliwości czy faktycznie doszło wówczas do przełomu w literaturze. „Dyskurs przełomowy był elementem modelowania znaczeń po to, by powstawała literatura, której się spodziewano, która w ramach transformacji powinna powstać, i która była potrzebna tym, którzy byli podmiotami transformacji społecznej na początku lat 90-tych”. – dodał.
Prof. Waśko przypomniał tezę Marii Janion o „zmierzchu romantycznego paradygmatu literatury”. Teza ta, zdaniem prof. Waśki nieuzasadniona, została przyjęta i wpisana do podręczników jako prawda obowiązująca. Zgodnie z nią, literatura nie powinna się już zajmować sprawami społecznymi, Polską, powinna się zajmować czymś innym.
„Znaleziono takich pisarzy, poetów, którzy się interesowali czymś innym. (..) Nie martwcie się o Polskę, nie martwcie się o to, o co się martwili romantycy. Oni chcieli Polski, a wy ją macie, więc przestańcie się nią interesować”. – mówił prof. Waśko.
Dodał, że są autorzy (np. J.M. Rymkiewicz), których nazwiska nie mogą się pojawić w kulturze establishmentu, bo literatura establishmentu z jednej strony jest wielopodmiotowa - są starsi i młodsi, Miłosz i Podsiadło; są tacy, którzy się zajmują polskimi kompleksami (Pilch) i tacy, którzy się zajmują kobietami (Gretkowska). „Wszystko jest dozwolone, tyle że pewnych nazwisk nie można wymienić”. – zaznaczył prof. Waśko. – W establishmencie obowiązuje cenzura wewnętrzna. Krytyka prasowa zmieniła swój charakter w odniesieniu do tego, czym jest jej misja, bo stała się rodzajem public relations. Prof. Waśko zauważył, że po roku 2000 programy literackie w telewizji prawie zniknęły.
Andrzej Horubała nawiązał do „przebudzenia społecznego” po katastrofie 10 kwietnia 2010 roku i pojawienia się poezji posmoleńskiej.
„Smoleńsk jako temat i przedmiot literackiej obróbki spowodował całkowite zaburzenie tej gry pozorów, która dotychczas funkcjonowała w literaturze”. – powiedział. – Nastąpiło narzucenie tematów, które musiała podjąć także literatura mainstreamowa.
„Sięgnięcie do wzorców romantycznych, do gotowych schematów narodowych przez Rymkiewicza czy Wencla, czy twórców pomniejszych spowodowało także reakcje w mainstreamie. Nagle okazało się, że jednym z głównych tematów podejmowanych przez teatr współczesny, ten młodzieżowy, który lubił zajmować się transgresjami, problematyką płci jest romantyzm jako jakiś problem, jako wielkie zagadnienie. I nagle okazało się, że projekt wielkiej literatury, który w ciekawy sposób przedstawił Bronisław Wildstein w swoich powieściach jest też projektem wokół którego cała literatura musi się opowiedzieć. Okazało się, że nie ma możliwości uśpienia kultury w momencie kiedy zbiorowość spotyka się z wielkim wyzwaniem. (..) Okazuje się, że literatura jest kwestią wspólnoty, która w pewnym momencie może artykułować takie tematy, wobec których nie można się uchylić, nie można opowiedzieć o nich w kategoriach prywatności”.
Andrzej Horubała zwrócił uwagę na to, że aktywna lektura dzieł pojawiających się po Smoleńsku dotyczy to zarówno poezji, jak i prozy czy eseistyki) sprzyja autoanalizie całego prawicowego środowiska. Te dzieła pozwalają „przy krytycznym oglądzie dostrzec własne słabości myślenia, własne schematy i kalki, które powielamy. Krytyczna analiza obrazu wroga w tych utworach, (..) obraz transformacji społecznej, społeczeństwa (..) powie nam wiele o naszych marzeniach i o naszych złudzeniach, fałszywym czasami rozpoznaniu sytuacji”. – dodał Horubała.
Maciej Urbanowski na pytanie zasadnicze tej debaty odpowiedział:
„Literatura polska należy do Polaków, do Polski rozumianej jako zasadniczy dysponent reguł, języków, wartości estetycznych i moralnych polskiej literatury”.
W czasach PRL-u to państwo było właścicielem wszystkich wydawnictw, miało do pomocy cenzurę, policję polityczną, wydawnictwa, krytykę często sobie podporządkowaną. - mówił prof. Urbanowski. – Po 1989 roku było przekonanie, że likwidacja państwa komunistycznego spowoduje pożądaną wielobiegunowość, demokratyzację, pluralizację, demonopolizację. (..) Zanikła centrala, jaką było państwo komunistyczne, a więc będziemy mieć literaturę wolną i niezależną. Ale wielu krytyków już po paru latach pisze o powrocie centrali, że ten projekt się nie zrealizował. Tą centralą nie jest już państwo, tylko rynek, media, które monopolizują literaturę, także kilka wydawnictw, pojawia się Gazeta Wyborcza i [Nagroda] Nike, które będą centralizować literaturę. I także tu dochodzi rola państwa. Bardzo wiele pism, książek żyje z dotacji państwowych. I w tym sensie istnieje dziwna kohabitacja między państwem a literaturą. Wracamy więc do punktu wyjścia. Demokratyczny charakter III RP budzi wątpliwości. – podkreślił prof. Urbanowski.
Paneliści dyskutowali także o konkretnych nazwiskach twórców, o mesjanizmie, a także o swoich marzeniach literackich.
Relacja: Margotte i Bernard.