poniedziałek, 2 lipca 2012
Tydzień w godzinę - czyli "Noc długich noży" i czy przeprosimy Rosjan za wynik meczu?
Pod nieobecność współgospodarza Klubu Ronina, Rafała Ziemkiewicza, Przegląd Tygodnia poprowadzili wspólnie Łukasz Warzecha i Stanisław Janecki.
Pod nieobecność współgospodarza Klubu Ronina, Rafała Ziemkiewicza, Przegląd Tygodnia poprowadzili wspólnie Łukasz Warzecha i Stanisław Janecki.
Na początku przeglądu red. Warzecha odczytał zamieszczony w sieci list ojca „Starucha” Wojciecha Staruchowicza, który w latach dziewięćdziesiątych pracował w Gazecie Wyborczej, skierowany do Adama Michnika. Warzecha, choć zawsze dystansował się od flirtu polityków opozycji z kibicami, w tym przypadku przedstawił bardzo gorzki i smutny list pokazujący manipulacje medialne wokół tej sprawy.
„Noc długich noży” – tak określił wydarzenia sprzed 20 lat Stanisław Janecki: „To co się stało 20 lat temu pokazało kto nie chce wolnej Polski. Przypomnijmy tych wszystkich którzy zgrupowani byli w Unii Demokratycznej, KLD, KPN, PSL, SLD, i tzw. PPG. Ci wszyscy ludzie w większości są czynni na polskiej scenie politycznej, jedni w obozie prezydenckim obecnie, inni na froncie wielkiej walki ze wszystkim co mogłoby wolność przynieść, a co mnie zdumiewa jak w wypadku Leszka Moczulskiego. Inni są premierami, najbardziej czynnymi politykami, wicepremierami. [...] Nie chodziło tylko o strach jednego Bolka przed ujawnieniem jakichś papierów, ale w gruncie rzeczy o całe fundamenty III Rzeczpospolitej. Przypomina mi się jak robiliśmy z obecnym tu Markiem Królem listę stu najbogatszych Polaków. Na tej liście poczesne miejsce zajmuje „partia” eksponentów dawnych służb, którym te służby pozwolił się wzbogacić, zyskać fortuny, nadal dzisiaj należą do czołówki biznesowej a nawet są w pierwszej piątce. [...] Teraz tę noc długich noży przedstawia się jako obronę przed puczem Jana Olszewskiego i Antoniego Macierewicza i opowiada się te różne głupoty [...] Dwadzieścia lat temu zabito w Polsce wolność i marzenie o prawdziwym przełomie między dawną i obecną rzeczywistością.”
Red. Janecki zauważył, że „pojawił się nowy autorytet moralny – Maryla Rodowicz, która nie mogła wytrzymać zaduchu z czasów Jarosława Kaczyńskiego”. Łukasz Warzecha znalazł jednak osobę która doznała jeszcze większych krzywd niż Rodowicz, a jest to Marek Kondrat.
Mówiono o nagrodzie im Waltera Rathenau którą otrzymał Donald Tusk i którą to nagrodę premier Polski przyjął. Rzecz skandaliczna, ponieważ Walter Rathenau podpisał w imieniu Republiki Weimarskiej traktat w Rapallo. Łukasz Warzecha: „Podziwiam poczucie humoru kogoś, kto w Berlinie zdecydował, że tę nagrodę, tego imienia, przyznać Donaldowi Tuskowi”.
Stanisław Janecki zauważył, że ta nagroda jest formą kolonizacji politycznej i intelektualnej. W Niemczech jest wiele tego typu nagród (również działających fundacji), a mają one za zadanie „wyrwać jaja z korzeniami każdemu kto taką nagrodę dostanie”, przykładem jest tu chociażby Władysław Bartoszewski „zwany profesorem”. „To też pokazuje w jakim miejscu jesteśmy jako gracz europejski, jesteśmy nawet nie w korytarzu, jesteśmy w kącie na brudnego mopa.”
O rosyjskich kibicach i koszulkach z symbolami komunistycznymi, oraz reakcji ministra sprawiedliwości Jarosława Gowina i komentarzu funkcjonariusza medialnego publicysty parówkowego portalu Tomasza Machały. „Będziemy przepraszać Rosjan jeśli zremisujemy z nimi. Gdybyśmy wygrali to będzie to uznane za polityczną prowokację. Bądźmy dobrymi gospodarzami i dajmy sobie złoić skórę.”
O pojawiających się informacjach o odzyskaniu zdjęć z pokładu TU 154 który rozbił się pod Smoleńskiem, a które mają jakoby rozstrzygnąć o przyczynach katastrofy. Zdaniem red. Janeckiego te publikacje mają na celu przygotować grunt do prowokacji przed kolejną miesięcznicą 10 czerwca.
Prowadzący zauważyli też inny aspekt sprawy związanej z wręczeniem medalu dla Jana Karskiego. Oprócz skandalu z "polskimi obozami śmierci" w wykonaniu Baracka Obamy miała miejsce inna skandaliczna sytuacja. Medal wręczany przez prezydenta USA nie był przeznaczony dla państwa polskiego, tylko był to medal dla Jana Karskiego, powinien być odebrany przez kogoś z rodziny. Tymczasem piersi po ordery wypinali rządowi urzędnicy, a rodzinę pominięto.
Relacja: Bernard