– Rzeczywistość komunistyczna, a nawet stalinowska cały czas trwa. Decydenci minionego reżimu jeśli sami już nie żyją, to mają swoich godnych następców, którzy cały czas starają się kształtować naszą świadomość – mówił Tadeusz Płużański na spotkaniu z czytelnikami czasopisma "Na Poważnie".
Podczas spotkania promującego najnowszy numer czasopisma „Na poważnie” gościem specjalnym był Tadeusz Płużański. Publicysta bardzo negatywnie ocenił praktyczny brak rozliczeń z komunizmem, w szczególności z jego zbrodniczym okresem stalinowskim.
– Polska jest ewenementem jeśli chodzi o rozliczenie zbrodni komunizmu. Inne kraje postkomunistyczne lepiej lub gorzej sobie z tym poradziły. W Niemczech sprawy dekomunizacyjne, lustracyjne a także upamiętnienia zbrodni wyglądają o wiele lepiej. Doceniając pracę IPN mimo wszystko jest to nieporównywalne. To jest smutna rzeczywistość, która nas cały czas dotyczy.
Zdaniem Płużańskiego to, co się działo zaraz po II wojnie światowej, gdy Polską rządzili z nadania Stalina komuniści, ma nadal duży wpływ na to, co obecnie dzieje się w naszym kraju.
– W swoich książkach „Bestie” i „Oprawcy” starałem się pokazać, że ta rzeczywistość komunistyczna, a nawet stalinowska cały czas trwa. I ci ludzie jeśli sami już nie żyją, to mają swoich godnych następców, którzy cały czas starają się kształtować naszą świadomość. Funkcjonariusze bezpieki nawet niższego szczebla stawali się literatami, dyplomatami, dziennikarzami. Widzę dosyć dużo potomków tychże osób w tzw. mainstreamowych mediach. Dziennikarze prowadzący nawet znane programy mają taki właśnie rodowód, sięgający tych bardzo ponurych czasów. Nierozliczonych czasów. Powinniśmy się uczyć od naszych sąsiadów Czechów czy Niemców jak te sprawy powinny wyglądać bo inaczej będziemy żyć w świecie w dużej mierze zakłamanym, w ułomnej demokracji, która opiera się na tzw. autorytetach z dawnych czasów. Źródło tego mamy w braku podstawowych działań: lustracji i dekomunizacji, jak również przywracania pamięci o tamtych czasach, o naszej historii.
Autor podawał przykłady ludzi, którzy przed 1989 rokiem byli zleceniodawcami mordów, m.in. na ks. Jerzego Popiełuszkę czy rotmistrza Pileckiego, a których nie spotkała za to żadna kara. Z drugiej strony pokazywał ich ofiary, o których niepodległa już Rzeczpospolita zdaje się nie pamiętać. Czy tylko przypadkiem?
– Żyją spokojnie i nic im się nie dzieje a wręcz są nazywani ludźmi honoru przez niektóre wpływowe środowiska. Te osoby mają zupełnie inny status materialny niż ich ofiary. I to jest klęska III Rzeczypospolitej – że ona nie potrafi przywrócić właściwych proporcji między dobrem a złem. Śmiem twierdzić, że zło jest cały czas lansowane. Tych ludzi się nawet zaprasza do Pałacu Namiestnikowskiego. Natomiast druga strona, czyli ofiary systemu komunistycznego są głęboko zapomniane. To chodzi o Mariannę Popiełuszko, a także na przykład o żyjące dzieci rotmistrza Witolda Pileckiego, którzy nie dość że mieli bardzo duże kłopoty w PRL-u, na każdym kroku byli represjonowani jeśli chodzi o dostęp do nauki i pracy, to podobnie właściwie jest dziś. Państwo ich upuściło, państwo ich nie szanuje.
Odpowiadając na pytania prowadzących, dlaczego tak się dzieje już przecież w niepodległej Polsce, Płużański mówił, że jest to wynikiem ustaleń oraz klimatu Okrągłego Stołu.
– Przy Okrągłym Stole przesądzono o tym, że tych przysłowiowych rozliczeń nie będzie. Podejrzewam też, że ten klimat, który do dziś właściwie trwa, przesądził, że również specjalnie nie będziemy upamiętniać naszej historii. W tamtym momencie wykreowano nam nowych bohaterów – osoby, które mają zastąpić Żołnierzy Wyklętych, żołnierzy Armii Krajowej i Narodowych Sił Zbrojnych, czyli polskie Państwo Podziemne. Była to z założenia próba fałszerstwa naszej historii – przez zapomnienie o tych heroicznych momentach i bohaterach jak Pilecki czy Fieldorf i zastąpienia ich nowymi elitami i autorytetami, które trzeba wziąć w cudzysłów, typu pan Mazowiecki, Geremek, Michnik. Mam coraz większe wątpliwości czy dwie strony przy Okrągłym Stole w ogóle istniały.
Autor „Bestii” i „Oprawców” mówił dalej o całym procesie kreacji elit po 89 roku.
– Po 23 latach dochodzę teraz do wniosku, że dwie strony nie do końca istnieją, że to jest jedno towarzystwo podzielone na różne odłamy. Umownie ta druga strona, czyli Jaruzelski i Kiszczak, przecież do dziś są uważani za mężów opatrznościowych. Zestawmy dwa nazwiska: Jaruzelskiego i Fieldorfa. O Jaruzelskim wiedzą niemal wszyscy, nawet osoby nie interesujące się historią, i na ogół w kontekście pozytywnym. Nie przypomina się o jego drodze życiowej przez cały PRL. Paradoksalnie człowiek, który powinien być przez salon odrzucony ze względu na swój antysemityzm, nawet o tym się w ogóle nie mówi. I nie mówi się o rzeczy podstawowej, że jest to generał sowiecki, jest to „towarzysz generał Jaruzelski”. A z drugiej strony mamy generała Fieldorfa, który jest wybitnym polskim generałem, zasłużonym w czasie wojny ale to Jaruzelski jest na piedestale a nawet szczątki generała Fieldorfa nie zostały odnalezione. Moim zdaniem jest to celowa polityka służąca zapominaniu o tamtych czasach i próba kreacji nowych elit, które kształtują Polskę.
Płużański zwrócił uwagę, że decydenci komunistycznego reżimu, z którymi rozmawiał podczas pisania książek, uciekają od odpowiedzialności nie tylko prawnej ale i moralnej, także przed własnym sumieniem.
– Rozmawiałem z prokuratorem, który skazywał mojego ojca na karę śmierci (nie wykonaną) i on major, potem pułkownik Czesław Łapiński nie czuł się w żadnym razie winnym tej całej sytuacji. Ale też spotykałem się z osobami z innych spraw – ze śledczymi, prokuratorami, sędziami – i w żadnym przypadku nie nastąpił ten mechanizm oczyszczenia. Nie widzę możliwości przebaczenia w takie sytuacji. Jeżeli te osoby uważają, ze one nic złego nie zrobiły, one nie są winne, nie widzą w sobie żadnej skruchy, nie są w stanie wyrazić prostego słowa przepraszam wobec swoich własnych ofiar, to wydaje mi się, że na tym etapie jest to niemożliwe.
Odnosząc się do spostrzeżeń Stanisława Żaryna o fasadowości demokracji III RP publicysta zauważył, że dzisiejsza Polska to w dużej mierze kontynuacja systemowa i osobowa PRL-u.
– Te osoby przecież nie muszą być na pierwszej linii frontu, żeby decydować o sprawach Polski. Wydaje mi się, że istotne są powiązania wielkiego biznesu ze służbami specjalnymi i to jest stara ekipa właściwie. To są ludzie, którzy byli obecni w PRL-u i są obecni w III RP. W tych powojennych latach tkwi geneza dzisiejszych czasów i dzisiejszych tzw. elit. Warto też zauważyć, że okres stalinowski w ogóle nie jest obecny w programach szkolnych. Śmiem twierdzić, że nie jest to przypadek.
Płużański porównał też procesy, jakie wytoczono zbrodniarzom komunistycznym jeszcze w PRL i już w III RP. Z uwagi na to, że wymiar sprawiedliwości III RP jest prostą kontynuacją wymiaru sprawiedliwości PRL-u nie dziwi, że efekt tych procesów jest podobny a nawet można mówić o regresie.
– Proszę zwrócić uwagę na dwa procesy. W 1955 roku mieliśmy proces Józefa Różańskiego i Romana Romkowskiego jako głównych oskarżonych, w III RP – Adama Humera i jedenastu innych. W 1955 pokazowo skazano kilka osób na drobne wyroki. Bardzo podobnie jest w III RP. Adam Humer i jego koledzy zostali też skazani na bardzo symboliczne wyroki. Mamy nawet regres. Różański i Romkowski siedzieli kilka lat a z sądzonej w III RP tzw. „parszywej dwunastki”, bo dwunastu oficerów śledczych zasiadło na ławie oskarżonych, chyba tylko dwóch spędziło chwilę na Rakowieckiej. Różański i Romkowski to byli decydenci, dzisiaj decydentów nie tykamy w ogóle. 1955-56 rok był bardziej skuteczny, jeśli chodzi o ściganie zbrodni komunistycznych niż III Rzeczpospolita. Jest to pewnym paradoksem, ale daje do myślenia.
Więcej na nagraniu wideo ze spotkania:
Relacja Czarek Czerwiński, Margotte, Bernard