sobota, 22 grudnia 2012

Skąd się bierze takie zło? Skrawek piekła na Podolu - film Jolanty Kessler-Chojeckiej



Czego się ludzie dopuszczali … bo za to, że byliśmy Polakami … - mówi w filmie Stefania Gośniowska, świadek rzezi w Hucie Pieniackiej. Ludobójstwo na Wołyniu i w Małopolsce Wschodniej można więc określić jako „genocidum atrox” –ludobójstwo okrutne – komentuje badaczka zbrodni nacjonalistów ukraińskich Ewa Siemaszko.

W dniu 26 listopada 2012 roku w Klubie Ronina odbyła się projekcja filmu Jolanty Kessler-Chojeckiej „Skrawek piekła na Podolu” o rzezi Polaków dokonanej przez Ukraińców w Hucie Pieniackiej w Małopolsce Wschodniej w 28 lutego 1944 roku. Po filmie jak zwykle nastąpiła dyskusja, w której oprócz prowadzącego Piotra Goćka wzięła udział Jolanta Kessler-Chojecka reżyser filmu, Ewa Siemaszko zajmująca się historią zbrodni ukraińskich na Polakach, Małgorzata Gośniowska- Kola, przewodnicząca stowarzyszenia „Huta Pieniacka” oraz Iwona Ciecierska kierownik produkcji filmu.



Huta Pieniacka mała, całkowicie polska wieś na Podolu niedaleko Złoczowa w 1944 roku liczyła około 1000 mieszkańców. Wczesnym rankiem 28 lutego 1944 roku wioska została zaatakowana przez oddział rekrutującej się z Ukraińców Dywizji SS "Galizien", przy współudziale lokalnych nacjonalistów ukraińskich. Polacy wiedzieli o planowanym ataku, sądzili jednak, że chodzi o rewizję i aresztowanie mężczyzn. Wobec tego zdecydowano, że uzbrojeni mężczyźni ukryją się w lesie, a we wsi zostały głównie kobiety i dzieci, oraz trochę mężczyzn w podeszłym wieku.

Pacyfikacja wsi rozpoczęła się od wystrzelenia z otaczającego ją lasu rakiet sygnalizacyjnych. Następnie napastnicy wkroczyli do wsi, część mieszkańców rozstrzelali, resztę mieszkańców wypędzali z domów i prowadzili grupami do kościoła. Gospodarstwa zostały doszczętnie ograbione przez cywilnych Ukraińców, często mieszkańców sąsiednich wsi. Po południu zaczęto grupami wyprowadzać uwięzione kobiety, dzieci i starców i zamykać ich w drewnianych stodołach, które następnie ostrzeliwano z broni maszynowej i podpalano. Uwięzieni tam ludzie płonęli żywcem, tych którzy próbowali uciekać zabijano w bestialski sposób lub wrzucano z powrotem w ogień.

Z całej wsi ocalały cztery leżące na uboczu obejścia, kościół i szkoła. Około dwudziestu osób ukryło się w piwnicy lub na wieży kościelnej, dzięki czemu udało im się przeżyć. Liczba ofiar jest trudna do ustalenia. Szacuje się ją na 1000-1200 osób, bo oprócz około 1000 mieszkańców wsi byli tam jeszcze liczni uciekinierzy. Spośród zabitych udało się zidentyfikować 473 ofiary; ocalało około 160 osób.

Poruszający film Jolanty Kessler-Chojeckiej opowiada historię zagłady Huty Pieniackiej ustami nielicznych pozostałych przy życiu mieszkańców. O swych straszliwych przeżyciach opowiadają ocalali świadkowie rzezi Stefania Gośniowska, Dominik Kiziak, Sulimir Stanisław Żuk, Franciszek Bąkowski, Anna Szwaja, Olena Kozak i Stanisława Sitnik. W sumie w rzeziach dokonanych przez Ukraińców na Wołyniu i w Małopolsce Wschodniej zginęło około 120 tysięcy Polaków.

Dyskusja po projekcji rozpoczęła się od przedstawienia przez Piotra Goćka, napisanej przez świadka wydarzeń w Hucie Pieniackiej Sulimira Stanisława Żuka, książki “Skrawek piekła na Podolu”, której wydaniem nikt nie był w Polsce zainteresowany i w końcu autor wydał ją własnym sumptem. Nakład książki jest już wyczerpany, ale można ją przeczytać w Internecie
http://www.sbc.org.pl/dlibra/docmetadata?id=35725&from=publication

Następnie przewodnicząca Stowarzyszenia “Huta Pieniacka”, Małgorzata Gośniowska-Kola podziękowała reżyserce filmu i wręczyła jej medal pamiątkowy. Celem Stowarzyszenia jest podtrzymanie pamięci o zbrodni i jej ofiarach. Członkowie jeżdżą do miejsca, gdzie leżała spacyfikowana wieś, organizują obchody upamiętniające zbrodnię. Stowarzyszenie liczy obecnie około 80 osób, ale są to głównie potomkowie rodzin i sympatycy. Ocalali świadkowie tamtych wydarzeń już w większości odeszli, […] jest ich tylko kilku.

Stowarzyszenie stara się w duchu chrześcijańskim nawiązać kontakt z wsiami ukraińskimi, z których między innymi wywodzili się napastnicy. Organizują pomoc dla szkół, wspomagają ukraińską rodzinę, która ma nieuleczalnie chore dziecko. Doświadczają jednak pytań “Po co tu przyjeżdżacie?” i drobnych złośliwości. Przychylne gesty są bardzo rzadkie.

Rzeź w Hucie Pieniackiej była największą zbrodnią na terenie Małopolski Wschodniej i na Wołyniu, jeśli idzie o jednorazową liczbę ofiar. Na Wołyniu było więcej takich zbrodni i miejscowości, w których ginęło po kilkaset osób, na przykład w dwu leżących koło siebie wsiach Wola Ostrowiecka i Ostrówki w ciągu kilku godzin zginęło ponad 1100 osób. W Małopolsce Wschodniej jedynie w Hucie Pieniackiej doszło do tak wielkiej rzezi. Ewa Siemaszko przypuszcza, że było to około 1000 osób, jest to jednak bardzo trudne do ustalenia. Charakterystyczną, występującą masowo cechą wszystkich tych zbrodni były tortury i makabryczne okrucieństwo.

Ewa Siemaszko mówiła też o wypadkach pomagania Polakom przez Ukraińców. Zdarzało się to mimo terroru, jaki nacjonaliści stosowali wobec współplemieńców, jednak nie było powszechne. Za ratowanie Polaków groziła śmierć, dlatego pomoc polegała przede wszystkim na ostrzeganiu. Tragicznie przedstawiała się sytuacja rodzin mieszanych, ponieważ nacjonaliści żądali od Ukraińców eksterminacji polskich członków rodziny. Zdarzało się, że mężowie mordowali żony, a synowie matki. Więzi rodzinne powstrzymywały jednak od zbrodni, dlatego znacznie więcej ludzi zginęło w sumie na Wołyniu, gdzie te więzi były słabsze, niż w Małopolsce Wschodniej. Wiele małżeństw mieszanych zostało zamordowanych przez nacjonalistyczne bojówki.

Po wojnie wielu winnych za ukraińskie zbrodnie na kresach uciekło na Zachód. Niektórzy zatrzymali się w Polsce, ale tylko cześć z nich poniosła karę. Ci, którzy uciekli do krajów Europy Zachodniej czy Kanady nie ponieśli żadnych konsekwencji. Wypadków wyrażenia skruchy wobec ofiar i ich potomków właściwie nie było. Gesty porozumienia, występują głównie wśród prostych ludzi, trudno o porozumienie z ukraińskimi władzami, historykami i inteligencją.

Jolanta Kessler-Chojecka opowiadając o realizacji filmu powiedziała, że nie miała trudności ze strony władz ukraińskich, jednak jadąc przez wsie Hołubica i Żarków, które brały udział w mordzie, czuła się niepewnie. Dlatego też nie zdecydowała się na robienie tam nagrań do swego dokumentu. Dodała, że kiedy śp. Prezydent Lech Kaczyński odwiedził Hutę Pieniacką w 2009 roku, miejscowa ludność, także z tych wsi, zachowywała się bardzo wrogo.

Jeden z uczestników spotkania podkreślił, że na Ukrainie Zachodniej, gdzie przewagę w samorządach ma skrajnie nacjonalistyczna partia „Swoboda”, młodzież, także w szkołach, jest wychowywana w kulcie UPA i Dońcowa, i we wrogości do Polaków. Polecił też ciekawą publikację Romualda Niedzielko wydaną przez IPN na temat Ukraińców ratujących Polaków
http://www.stankiewicze.com/ludobojstwo/kresowa.pdf
Dodał, że państwo polskie boi się prawdy o ukraińskim ludobójstwie.
Prędzej Związek Ukraińców w Polsce” uzyska odszkodowania za wysiedlenie w części banderowskich rodzin w akcji „Wisła”, niż my doczekamy się jakiejkolwiek formy uznania tej zbrodni. Wśród Ukraińców w Polsce, którzy uważają się za reprezentantów tej mniejszości nie ma żadnej refleksji w sprawie zbrodni na Polakach. Ewa Siemaszko podkreśliła, że akcja „Wisła” była następstwem działalności UPA na terenie powojennej Polski.

Poruszono też sprawę stosunku kościoła greko-katolickiego, a zwłaszcza arcybiskupa Szeptyckiego, do ukraińskich zbrodni. Zdarzało się, że indywidualni księża ratowali Polaków, ale byli też tacy, którzy uczestniczyli w zbrodniach i zachęcali do nich. Metropolita Szeptycki nie zajął wyraźnego stanowiska i do działania UPA miał stosunek dwuznaczny.

Hubert Kuberski polemizował na temat obecności jednostki SS-Galizien w Hucie Pieniackiej i stwierdził, że pacyfikacji wsi dokonała jednostka policyjna złożona głównie z Ukraińców, nie związana ówcześnie w żaden sposób z Dywizją SS-Galizien. Zachęcał też historyków do prowadzenia kwerendy w archiwach niemieckich oraz ukraińskich, w tym NKWD i KGB na Ukrainie.

Zapytana o archiwum Poliszczuka dotyczącego zbrodni OUN i UPA, Ewa Siemaszko powiedziała, że to zbiór cennych dokumentów, choć słabo zredagowanych. Zbiór ten jest tym bardziej godny uwagi, że Poliszczuk jako Ukrainiec podjął się demaskowania nacjonalizmu ukraińskiego. Jego archiwum udało się sprowadzić do Polski i prawdopodobnie już w 2013 roku będzie ono dostępne w Archiwum Akt Nowych.

Jedna z uczestniczek Międzynarodowego Motocyklowego Rajdu Katyńskiego opowiedziała o swoich metafizycznych doznaniach związanych z pobytem w Hucie Pieniackiej. Wrażenie piorunujące i niesłychane emocje. O tym powinno się mówić, powinno się wiedzieć i powinno się tam jeździć. […] Tam jest żywa pamięć, jak my przyjeżdżamy, to ta wioska ożywa. […] To jest taki element świętych obcowania.

Pod koniec spotkania jeden z Roninów zadał pytanie, które zapewne dręczyło wszystkich w czasie projekcji filmu - Jak mogło do tego dojść, skąd takie pokłady nienawiści u ludzi, którzy byli sąsiadami i wcześniej często dobrze współżyli. Skąd się bierze takie zło? Niech to pytanie stanie się naszą puentą.

Zdjęcie 1 (2012-12-09 18-35)

Zdjęcie 2 (2012-12-09 18-37)

Zdjęcie 3 (2012-12-09 18-37)

Zdjęcie 5 (2012-12-09 18-40)

Zdjęcie 6 (2012-12-09 18-41)

Zdjęcie 7 (2012-12-09 18-41)

Relacja: Emaus (tekst), Włodzimierz Sobczyk (wideo)