wtorek, 26 sierpnia 2014

Gala finałowa konkursu Stowarzyszenia KoLiber „Anatomia kata”

Książki, płyty, koszulki, plakaty, a także możliwość wysłuchania specjalnego wykładu Leszka Żebrowskiego oraz koncertu Pawła Piekarczyka i Leszka Czajkowskiego – to nagrody, które otrzymali laureaci zorganizowanego przez Stowarzyszenie KoLiber konkursu historycznego „Anatomia kata”, skierowanego do uczniów i studentów zainteresowanych okresem powojennego powstania antykomunistycznego.
IMG_0915m


Konkurs został podsumowany na gali finałowej, jaka odbyła się w siedzibie Stowarzyszenia KoLiber w Warszawie. Jej głównym elementem był specjalny wykład, który dla uczestników, ich rodzin i przyjaciół wygłosił badacz dziejów najnowszych Polski Leszek Żebrowski.


Gala finałowa konkursu "Anatomia kata"


Leszek Żebrowski rozpoczął swoje wystąpienie od zdecydowanego głosu w dyskusji na temat określania żołnierzy podziemia niepodległościowego „Żołnierzami Wyklętymi”. Jednoznacznie opowiedział się za dalszym stosowaniem tej nazwy, a przeciwko lansowanym ostatnio terminom takim jak „Żołnierze Niezłomni”.

„Pojawia się cały czas propozycja, żeby od tej nazwy odejść, że to nie byli „Żołnierze Wyklęci”, tylko „Żołnierze Niezłomni”, że ta pierwsza nazwa jest obraźliwa, że tej propagandy, która wokół nich była, już nie ma. To jest nieprawda. Ta propaganda była, jest i jeszcze długo będzie” - mówił Żebrowski.

„Takim bardzo drastycznym przykładem tego, jaka jest obecnie sytuacja, był pogrzeb tow. Wojciecha Jaruzelskiego, który brał udział w walkach z „bandami”, jak to wówczas mówiono. Jeśli państwo polskie robi mu bizantyński pogrzeb z czerwonymi poduszkami, na których kompania honorowa niesie jego sowieckie odznaczenia, jeśli na jego pogrzebie jest więcej ludzi, którzy przyszli go wielbić, niż tych, którzy przyszli protestować, to znaczy, że jesteśmy w sytuacji katastrofalnej. Jedyne, co daje nadzieję, to średnia wieku zwolenników Jaruzelskiego, podobna do wieku jego samego” - podkreślał.


IMG_0861m


„W Polsce lokalnej cały czas jest walka o prawdę o „Wyklętych”. Spotykam się z ludźmi, którzy chcą upamiętniać podziemie w małych miejscowościach. Oni borykają się z całkowitą niewiedzą ze strony samorządowców. Są robione przeszkody, albo z łaski wyznacza się jakieś peryferyjne miejsca na pomniki, a równolegle w tej samej miejscowości honoruje się rondem Tadeusza Mazowieckiego, utrwalacza władzy ludowej. On walczył nie bronią, ale swoim gadzim piórem. Był propagandystą partyjnym nienależącym do partii, a teraz jest noszony na rękach jako „pierwszy premier niekomunistyczny”. On dla tych ludzi, z którymi był przez kilkadziesiąt lat, zrobił wszystko. Pozwolił im się uwłaszczyć. Pozwolił im na takie rzeczy jak zatrzymanie tytułów i stopni naukowych otrzymanych na podstawie prac pseudonaukowych pisanych na partyjnych uczelniach. Po rozwiązaniu Wyższej Szkoły Nauk Społecznych przy KC PZPR czy Instytutu Podstawowych Problemów Marksizmu-Leninizmu, którego prorektorem był tow. Balcerowicz, pracownicy tych instytucji znaleźli się np. w Polskiej Akademii Nauk, jak chociażby Maria Turlejska ps. „Profesor”, bo nie wiem gdzie można znaleźć jej prace naukowe czy tow. doc. Zenobiusz Kozik” - kontynuował.

„To, że wymusimy święto i obrzędy 1 marca, to niewiele zmienia, jeśli Jacek Żakowski, który wraz z Jackiem Kuroniem jeszcze w latach 90. opluwał „Żołnierzy Wyklętych”, mówi, że Bauman był polskim oficerem, który zwalczał terrorystów, a sam tow. Bauman jest wysyłany jako przedstawiciel polskiej kultury przez ministra Zdrojewskiego do stolic państw europejskich. Człowiek ten jest rzekomo wielkim uczonym, a zwykły student brytyjski wykazał, że jego dzieła opierają się na Wikipedii. A jakie obywatelstwo ma tow. Bauman? To jest żydowska rodzina z Poznania, a nie z Kresów, więc skąd on się wziął w ZSRS? Będąc polskim obywatelem trafia do struktur siłowych najbardziej zbrodniczego reżimu na świecie. Co się stało z jego obywatelstwem? Czy je odzyskał? On dostał Krzyż Walecznych dowodząc grupą operacyjną. Był w głównym zarządzie KBW” - zaakcentował prelegent.

„Jeśli ludzie przychodzą na spotkanie z Baumanem z portretami osób zamordowanych przez komunistów, spędza się ich w jedno zbiegowisko i robi nielegalną demonstrację, a potem skazuje. To są potomkowie ofiar Katynia, uczestników konspiracji czy wojny obronnej. Jakie tytuły do tego, aby ich skazywać ma druga strona?” - mówił dalej.


IMG_0874m


„Nie należy walczyć z nazwą „Żołnierze Wyklęci”. Zamiana tej nazwy na „Żołnierze Niezłomni” niewiele daje. Poza tym nie będzie prawdziwa, bo nie wszyscy byli niezłomni. Nie byli święci. Zdarzało im się popełniać rzeczy, których w normalnych warunkach by nie popełnili, ale trzeba pamiętać o tym, że to te nienormalne warunki stworzone przez przeciwników do tego ich zmuszały. Wielu z nich poszło na współpracę. Zgadzali się na to wszystko nie dlatego, że byli tacy słabi, ale nie byli w stanie dłużej zmagać się z tym systemem” - podkreślał.

„Byłem na rozprawie oficera NSZ ze zgrupowania mjr Leonarda Zub-Zdanowicza skazanego na karę śmierci, która za zasługi wojenne została zamieniona na dożywocie. On był wcielony siłą do armii Berlinga. Nie ujawnił swojego życiorysu. Doszedł do Berlina i zdobył Virtuti Militari. Myślał, że przeżyje w Polsce Ludowej, ale został ujawniony jako oficer NSZ. I pan Roman Dżalik, bo o nim jest mowa, na początku lat 90. złożył wniosek o unieważnienie wyroku. Podejrzane było to, że jego sprawę prowadził sąd Pomorskiego Okręgu Wojskowego w składzie 3 pułkowników robiących karierę w PRL. Chciano mnie z tego posiedzenia wyprosić. Ja zaprotestowałem, mówiąc, że rozprawa jest jawna. Pozwolili mi zostać pod warunkiem, że się nie będę odzywał. Oni czytali jego zeznania z lat 50., gdy przyznał się do popełniania czynów, których nie mógł popełnić. No więc skoro się przyznał, to według sędziów jest winny. On nie wytrzymał, rozerwał koszulę i pokazał wgnieciony bok, gdzie mu skakali buciorami łamiąc żebra. I mówi do tych sędziów: „Wy katyniowcy, ja wytrzymałem kilka miesięcy takiego śledztwa, ale potem już podpisywałem wszystko, a wy byście nawet kilku minut nie wytrzymali”. Oni go zaczęli straszyć, że to jest obraza sądu i, że go ukarzą. On wstał, wyszedł i trzasnął drzwiami. Nie mógł się pogodzić z tym, że ta nowa Polska jest dla niego taka sama, jak PRL. W uzasadnieniu sędziowie napisali, że tak naprawdę to nie wiadomo po której stronie on walczył, skoro nie było państwa polskiego po 1939 roku” - kontynuował.

Następnie Żebrowski przeszedł do sprawy problemów z wydobywaniem ciał ofiar stalinowskiego terroru, przypominając, że w wielu miejscach, w tym na Łączce, kaci mają groby na dołach śmierci, w których grzebano ich ofiary.


IMG_0884m


„Jakub Berman, Julia Brystygierowa, sędziowie i prokuratorzy wojskowi leżą na swoich ofiarach. Nie można nic zrobić, bo nie ma pieniędzy i podobno potrzeba zgody rodzin tych komunistów na ekshumacje. W normalnym kraju nie byłoby z tym problemu. Rodziny ofiar nie mają gdzie zapalić świeczki, bo na ich bliskich leżą jacyś ubecy, często kaci tych właśnie ludzi. Tak było w przypadku oficera marynarki, który wrócił z Londynu i został zamordowany w procesach, w których sędzią był kpt. Stefan Michnik. Jego syn znalazł miejsce na Łączce, w którym zagrzebano jego ojca i okazało się, że tam na nim leży oficer śledczy ojca. Na tym polega to „wyklęcie”. Od tej nazwy nie odstępujmy. Mówiąc „Wyklęci” musimy pamiętać o tym, że ktoś ich wyklął. Mówiąc „Niezłomni” możemy mieć równie dobrze na myśli także i wojów Bolesława Chrobrego” - podkreślał stanowczo prelegent.

„W pierwotnej wersji ustawy o Narodowym Dniu Pamięci „Żołnierzy Wyklętych” było pojęcie „powstanie antykomunistyczne”. Warto zwrócić uwagę, którzy posłowie zgodzili się na taki kompromis, żeby to określenie wypadło. A to przecież było właśnie ostatnie polskie powstanie narodowe. Istniał polski rząd, polskie wojsko w konspiracji, zalążki ugrupowań politycznych. Istniał Komitet Porozumiewawczy Organizacji Demokratycznych Polski Podziemnej. Komuniści w swoich pracach, o ile w ogóle o nim wspominali, to zawsze opuszczali słowo „demokratycznych”, bo demokracja była tylko dla nich. Podobny zabieg zastosowała później tzw. „opozycja demokratyczna”. Ten Komitet zrzeszał m.in. przedstawicieli Polskiej Partii Socjalistycznej, Stronnictwa Narodowego, piłsudczyków. Na jego czele stał Włodzimierz Marszewski, jeden z najwybitniejszych ludzi tamtej epoki, oficer Armii Hallera, dyplomata, szef wywiadu NSZ-AK, po wojnie komendant główny Narodowego Zjednoczenia Wojskowego. Oni opracowali memoriał o sytuacji na ziemiach polskich wysłany do ONZ. W trakcie pracy nad drugim zostali rozbici i wymordowani. Załącznikiem do tego pierwszego był np. słynny referat Jakuba Bermana, o którym w 1981 roku, co sam słyszałem, Władysław Bartoszewski - profesor wszechnauk i znawca wszechrzeczy mówił, że został wymyślony w 1968 roku przez Moczara” - mówił dalej.

Żebrowski podkreślał, że sformułowanie „powstanie antykomunistyczne” bardzo adekwatnie nawiązywało by do powstania styczniowego, gdyż „Żołnierze Wyklęci” byli kontynuatorami jego tradycji.


P1260846m


„Naszą tragedią było to, że te powstania musiały zdarzać się tak często. Gdy w 1946 roku umierał ostatni weteran powstania styczniowego Feliks Bartczak, mieliśmy już kolejne powstanie” - dodał.

„Mamy dziś przeciwko sobie cały aparat państwa. To pokazał pogrzeb Jaruzelskiego. Nie będzie na Powązkach takiego miejsca dla Pileckiego, dla płk Kasznicy, mjr Czaykowskiego, mjr Kontryma. A dla Jaruzelskiego i Siwickiego było, a będzie też dla Kiszczaka, a pewnie i Urbana i kolejnych. Mamy przeciwko sobie policję. Na Powązkach siedzieli w krzakach z pojemnikami z gazem przygotowanymi przeciwko protestującym. Mamy przeciwko sobie sędziów, prokuratorów, aparat państwowy i samorządowy. O upamiętnienie każdego z „Wyklętych” trzeba toczyć walkę. To wszystko jest przed nami” - podkreślał.

„Ekshumacje ofiar komunistów w Białymstoku pokazały co to jest bestialstwo. Nawet ci, którzy robią takie rzeczy na co dzień płakali, gdy wydobywali szkielet młodej kobiety zgiętej i trzymającej ręce na brzuchu, gdzie miała ukształtowane już dziecko z małym szkielecikiem. Kim trzeba być, żeby dokonywać takich czynów? A nam się mówi, że chcemy starych i chorych ścigać, a oni zasłużeni są, bo ten był profesorem, a tamten ministrem. My cały czas płacimy na nich. Oni dostają po kilka, kilkanaście tysięcy emerytury. Żaden z nich nie pracował normalnie. Za służbę w SS czy Gestapo nic się nie należy, nawet jeśli tylko ktoś liczył fiszki, a my zbrodniarzom, którzy strzelali płacimy” - zaakcentował prelegent.

„Pamiętam, że, gdy pracowałem w Urzędzie ds. Kombatantów, czytałem dokumenty oficera KBW ze Szczecina, żeby sprawdzić jak zdobył uprawnienia kombatanckie. On nie był na froncie, ani w konspiracji. Pełnił służbę w więzieniu w Szczecinie. Tam nie było zawodowego kata i on się zgłaszał na ochotnika, żeby strzelać do tych ludzi, bo za każdego rozstrzelanego dostawał pół litra wódki, pięć paczek papierosów i trzy dni urlopu. I on się tym jeszcze szczycił. To jest mentalność tej drugiej strony. Trzeba stawać przed nimi i kazać im się tłumaczyć. Nie musieli tego robić. Wybrali funkcje zbrodnicze. Dostawali za to awanse i odznaczenia. Pobierali pensje i emerytury, a na tym dziś korzystają ich dzieci i wnuki i dlatego oni będą z nami walczyć. Ta walka trwa” - zakończył Żebrowski.


Wykład Leszka Żebrowskiego:



Następnym punktem programu był koncert Leszka Czajkowskiego i Pawła Piekarczyka, którzy wykonali związane z tematyką konkursu piosenki z płyty „Podziemna Armia powraca”.


Koncert Leszka Czajkowskiego i Pawła Piekarczyka:



Po ich występie nastąpiło rozdanie nagród. Laureatami konkursu „Anatomia kata” zostali: Ewa Tomczak z Gniezna, Zofia Pietrzykowska z Bielska-Białej, Magdalena Sykutowska z Tarnobrzegu, Jakub Madej z Krakowa. Wszyscy są uczniami gimnazjów i liceów.


IMG_0987m

IMG_0968m


Organizatorzy podkreślali, że poziom prac był bardzo wysoki, w związku z czym jury miało poważny problem ze wskazaniem zwycięzców. Gratulowali uczestnikom, ich rodzicom i nauczycielom tak dobrego przygotowania. Dziękowali także sponsorom przedsięwzięcia: Wydawnictwu Pro-Patria, firmom: Surge Polonia i Red is Bed oraz Pawłowi Piekarczykowi, który na zakończenie zaśpiewał jeszcze kilka piosenek ze swojej najnowszej płyty „Śpiewnik Oszołoma”.

Relacja: Piotr Mazurek, Bernard i Margotte


IMG_0860m

IMG_0877m

IMG_0869m

IMG_0942m

IMG_0898m

P1260863m

Więcej zdjęć:
https://www.flickr.com/photos/55306383@N03/sets/72157645081570770/

Opublikowano: Blogpress, sob., 05/07/2014 - 12:06