sobota, 30 marca 2019

Przegląd Tygodnia Michała Karnowskiego

"Jeśli obóz lewicowo-liberalny przejąłby władzę, to zapowiedzi zemsty i odwetu które głosi, zrównania z trawą wszystkiego co nie jest ich, zostaną w mojej ocenie zrealizowane". Poniedziałkowy przegląd tygodnia w klubie Ronina, 25 marca, prowadził publicysta tygodnika "Sieci" Michał Karnowski.
IMG_9920m


Pierwszym tematem była tocząca się kampania wyborcza.

„To będzie decyzja czy kontynuujemy obecny kurs, czy zmieniamy go radykalnie. Tak naprawdę będziemy decydowali o tym, czy za cztery lata będziemy mieli wolne wybory, czy też system się domknie tak, że już nie będziemy mogli się ruszyć, że będziemy w jakimś kisielu spętani, zniewoleni, bez możliwości nawet powiedzenia, że jesteśmy zniewoleni. Dzisiaj jest to już doświadczeniem wielu państw zachodnich, gdzie nie można mówić prawdy.” - zauważył.

Według niego, zmiana w 2015 roku była możliwa dlatego, że lewicowo-liberalny establishment III RP nie docenił środowisk konserwatywnych.

Publicysta podkreślił: „Drugi raz obóz lewicowo-liberalny tego błędu nie popełni. Jeśli przejąłby władzę, to zapowiedzi zemsty i odwetu które głosi, zrównania z trawą wszystkiego co nie jest ich, zostaną w mojej ocenie zrealizowane. Nie można mieć złudzeń, to jest wybór zero-jedynkowy, wymówek nie będzie.”

Zdaniem Karnowskiego obóz rządowy konsekwentnie realizuje założenie wyborcze, żeby zbić temperaturę polityczną w kraju, zbić emocje. Są to wnioski z wyborów samorządowych. To może być rozczarowujące dla niektórych zwolenników obozu Dobrej Zmiany.

IMG_9929m

Obóz Dobrej Zmiany „prezentuje się jako obóz przede wszystkim oferujący lepsze życie Polakom, odwołujący się do haseł socjalnych, do haseł dobrego administrowania krajem, inwestycyjnych, 500+, 13-ta emerytura, pakiet ułatwień dla młodych ludzi. To ma być główny wehikuł wyborczy Zjednoczonej Prawicy. Czasami pojawiają się wątki ideowe, jak sprzeciw wobec tzw. Karty LGBT, ale zauważmy, że na krótko i bez przesadnego tonu emocjonalnego. Szybko jest to gaszone. Wysłano sygnał wyborcom, że temat jest dostrzegany, że nie są zostawieni sami sobie, i natychmiast powrócono do poprzednich wątków. To jest bardzo świadome gaszenie temperatury w kraju. Dlaczego? Dlatego, że np. kampania warszawska, ale nie tylko, pokazała, że w momencie gdy się zbyt emocjonalnie prowadzi tę narrację wyborczą, efektem jest pewna mobilizacja własnych wyborców, ale dużo większa mobilizacja przeciwników. Wyciągnięto wnioski, że trzeba temperaturę sprowadzić na niższe poziomy. To jest konsekwentnie realizowane.” - zaznaczył publicysta "Sieci"

Trudnością jest - jak zauważył - jednoczesne zmobilizowanie własnych wyborców, ale politycy prawicy objeżdżają kraj, organizują spotkania.

„Zjednoczona Prawica w tych wyborach chce się prezentować jako ruch modernizacyjny, oferujący lepszą jakość życia, krytycy nawet mówią, trochę taka prawicowa ciepła woda w kranie.” - podkreślił gość klubu Ronina.

IMG_9922m

Omawiając pozostałych uczestników wyścigu wyborczego, Michał Karnowski stwierdził, że Koalicja Europejska kieruje się emocjami, chce przestraszyć i wzburzyć Polaków, jest gotowa i chętna na ideowe wojny; uważa, że wzrost temperatury politycznej jej służy. Na razie opozycja otrzymuje premię za zjednoczenie.

Z kolei PSL pokazujące się jako partia konserwatywna weszło pod tęczowy parasol ze skrajnymi politykami.

Kukiz15 jest w dołku. Brakuje haseł, sztandarów, odeszło też część działaczy. A jest to - jego zdaniem - ewentualny potencjalny koalicjant Prawa i Sprawiedliwości.

Zdaniem Karnowskiego, Wiosna się skończy nim prawdziwa wiosna nadejdzie. Ta świeżo założona partia popełnia błędy, a z obietnicy świeżości, nowej jakości niewiele zostało. Przypomina schyłkowy Ruch Palikota, partię radykalną i brutalną, skrajną. Wiosna zawęziła się do formacji prohomoseksualnej. Do kłopotów tej partii przyczynił się fakt, ze mainstream postawił na Koalicję Europejską.

Na placu boju pozostaje jeszcze Konfederacja, zdaniem Karnowskiego, choć ma sporo wartościowych ludzi na pokładzie i twardo stawia na wartości, to z drugiej strony jest tam dużo środowisk i osób co do których można mieć wątpliwości czy będą konsekwentne, wytrwałe i rozsądne.

Odnosząc się do sprawy Birgfellnera i ataku na Jarosława Kaczyńskiego, Michał Karnowski powiedział: „Mnie się wydaje, że to była próba wyciągnięcia pieniędzy od spółki Srebrnej. Ludzie, którzy znają się na rynku przygotowywania nieruchomości w Warszawie mówią, że te prace, które pan Birgfellner wykonał na rzecz spółki Srebrna, warte były do 100 tys. złotych. Zresztą nigdy się nie wydaje więcej na tym etapie przygotowawczym, bo to jest loteria. Zazwyczaj przy takich zagadkach pojawiają się też pytania o szantaże, o to, czy ktoś aby nie musiał. Ja bym tutaj też takie pytanie postawił.”

Pozostałe tematy poruszone w wypowiedzi Karnowskiego to: gra sondażami, strajk nauczycieli, dyplomatyczna choroba min. Czerwińskiej, wypowiedź prof. Pawła Śpiewaka i proces zafałszowania prawdy o historii II Wojny Światowej, krytyka dr Piotra Gontarczyka książki „Dalej jest noc” i kłamstwa Grabowskiego i Engelking oraz fiasko śledztwa prokuratora Millera przeciwko prezydentowi Trumpowi.

IMG_9952m

W drugiej części spotkania padały pytania od roninowych klubowiczów. Dyskutowano o wyroku Trybunału Konstytucyjnego w sprawie KRS-u, sądach, miasteczku pod Sądem Najwyższym oraz czy środowisko Sieci zrobiło wszystko by wspierać inicjatywy obywatelskie.
Tu Michał Karnowski odpowiedział: „Jesteśmy na celowniku, jesteśmy przedmiotem przemysłu pogardy, gdzie opisuje się nas jako ludzi przede wszystkim zachłannych, myślących wyłącznie o pieniądzach. Jesteśmy firmą malutką. Jesteśmy sekowani przez bardzo dużą część rynku reklamowego, tutaj nic się nie zmieniło. Pan Bieżyński, który był twórcą partii Palikota, teraz współtworzy partię pana Biedronia i on jest tym, który dzieli reklamy... My żyjemy skromnie, nie zmieniliśmy samochodów, mieszkań, nie mieliśmy podwyżek pensji od 2015 roku.”
Obecny na spotkaniu w klubie Ronina Marcin Wolski próbował wpuścić kroplę optymizmu.

Dyskutowano też o Smoleńsku, sytuacji w Wielkiej Brytanii, Marku Jurku i brutalnych prawach polityki oraz o repolonizacja mediów i „braciach Karnowskich kupujących Radio Zet”.

Więcej w filmie poniżej



Relacja: Margotte i Bernard

IMG_9904m

IMG_9939m

IMG_9937m

wtorek, 26 marca 2019

Spotkanie z Min. Beatą Kempą w Instytucie im. Lecha Kaczyńskiego

Dnia 27 lutego 2019 r. w Instytucie im. Lecha Kaczyńskiego odbyło się spotkanie z Min. Beatą Kempą, członkiem Rady Ministrów, odpowiedzialną za sprawy dotyczące pomocy humanitarnej. Oprócz niej gośćmi Instytutu byli Anna Kister i Włodzimierz Domagalski Łabędzki, a spotkanie prowadził kustosz Instytutu dr Wojciech Stańczak. Tematem spotkania była polska pomoc humanitarna w Afryce i na Bliskim Wschodzie.

2019.02.27_min. Kempa w ILK01m



Pani Minister Kempa przedstawiła podczas spotkania dokonania polskiej pomocy humanitarnej zwłaszcza z ostatniego roku. Na wstępie przedstawiła statystyki dotyczące pomocy humanitarnej, i tak w 2012 roku pomocy potrzebowało ok. 62 mln ludzi. W roku 2017 liczba potrzebujących pomocy humanitarnej wzrosła do ok. 164 mln, z czego 25% znajdowało się w Syrii, Jemenie i Iraku. Za podstawowy powód tak ogromnego wzrostu uważane są wojny i konflikty zbrojne.

Jak wyjaśniła Min. Kempa, polska pomoc humanitarna świadczona jest w dwóch kanałach; pierwszy to kanał bilateralny, w którym świadczona jest ona przy pomocy organizacji pozarządowych. Jak stwierdziła, pomimo początkowych wątpliwości co do możliwości takiej współpracy, padających zwłaszcza ze strony opozycyjnej, ma ona miejsce i funkcjonuje dobrze i skutecznie, być może dlatego że obecny rząd po raz pierwszy zebrał i wysłuchał wszystkich przedstawicieli tych organizacji. Podkreśliła też nieoceniony wkład ponad 2000 misjonarzy, działających w wielu krajach na świecie. Drugim kanałem jest kanał wielostronny, kraje wpłacają zadeklarowane kwoty do wyspecjalizowanych agend humanitarnych, należących do ONZ, Unii Europejskiej, czy Międzynarodowego Czerwonego Krzyża. Jest to droga łatwiejsza, choć niekoniecznie skuteczniejsza.

Polska przeznaczyła w 2018 r. na pomoc rozwojową i humanitarną ok. 2,5 miliarda zł. Istotne jest aby pomoc rozwojowa następowała zaraz po humanitarnej - „..w ślad za tym [pomocą humanitarną] natychmiast musi być mądra, przemyślana pomoc rozwojowa, czyli tak zwana wędka, bo nie możemy dopuścić do czegoś co się nazywa wyuczoną bezradnością. […] dotyczą edukacji, projektów infrastrukturalnych, pomocy w odbudowie domów, warsztatów pracy, to są te działania na które ta większa część środków jest przeznaczana.
2019.02.27_min. Kempa w ILK24m

W dalszej części Min. Kempa przedstawiła kierunki pomocy i konkretne sumy jakie wpłacane są przez stronę polską, oraz szczegółowo sposoby jakimi ta pomoc jest wykorzystywana. Zwróciła też uwagę, że nie ma europejskiej polityki migracyjnej, mimo że Unia ma instrumenty i możliwości, przede wszystkim finansowe.

Min. Beata Kempa wyjaśniła też i podkreśliła wagę pomocy „na miejscu”. W rozmowach z duchownymi muzułmańskimi wyjaśnili oni np. że dzieci leczone w krajach pomagających przez „niewiernych” nie mogłyby czuć się bezpiecznie po powrocie, co wynika z drastycznych różnic kulturowych i zasad religijnych. Za takie same środki finansowe znacznie więcej można zrobić w miejscu gdzie ta pomoc jest potrzebna, dotyczy to zwłaszcza pomocy medycznej.

Z wyjątkiem organizacji religijnych, jest to jedyny rząd na świecie, który pomaga nam, chrześcijanom, pozostać w Syrii. Bez interesów, bez czegoś w zamian.”
Wypowiedź biskupa Aleppo w 2017 r. o polskich działaniach pomocowych.

W dalszym ciągu spotkania wystąpili „świeccy misjonarze”. Włodzimierz Domagalski Łabędzki, przedstawił rys historyczny i realia życia w Gambii. Z kolei Anna Kister opowiedziała o pobycie w gambijskiej misji salezjańskiej.
W drugiej części spotkania zabrali głos słuchacze, zadając też pytania na które odpowiedziała Pani Minister Kempa.






Relacja: Michał KK

2019.02.27_min. Kempa w ILK06m

2019.02.27_min. Kempa w ILK12m

2019.02.27_min. Kempa w ILK07m

2019.02.27_min. Kempa w ILK10m

Więcej zdjęć:
https://www.flickr.com/photos/113180435@N07/albums/72157707537104175

poniedziałek, 25 marca 2019

NA ŻYWO: Spotkanie w klubie Ronina od godz. 19

Tradycyjne, co poniedziałkowe spotkanie w klubie Ronina.
cz. 1: Przegląd Tygodnia Michała Karnowskiego


cz. 1, godz. 19 - Przegląd Tygodnia Michała Karnowskiego

sobota, 23 marca 2019

Żydokomuna - fakt czy mit?

12 marca w Centrum Edukacyjnym Przystanek Historia w Warszawie odbyło się kolejne spotkanie Klubu Historycznego im. Gen. Stefana Roweckiego „Grota”. Dr hab. Mirosław Szumiło z Biura Badań Historycznych IPN,  wykładowca na  UMCS, autor książki "Roman Zambrowski 1909-1977", wygłosił wykład na temat żydokomuny w elicie władz komunistycznych w pierwszych latach po II wojnie światowej.
2019.03.12_Żydokomuna04m


Ilu było Żydów w strukturze władzy i kim oni byli? Dr Szumiło w czasie swojego wykładu operował liczbami, żeby pokazać skalę zjawiska.

Jak wyjaśnił historyk, określenie "żydokomuna" pojawiło się już w roku 1920, w związku z licznym udziałem Żydów w strukturach władzy bolszewickiej w Rosji, miała wpływ na to także postawa Żydów w czasie wojny polsko-bolszewickiej, gdy w wielu miasteczkach oddziały Armii Czerwonej były witane właśnie przez młodzież żydowską. Żydzi wstępowali do komitetów rewolucyjnych, rewkomów, milicji  Jak zastrzegł historyk, tylko część Żydów popierała bolszewików, ale byli tak głośni i widoczni, że powstało powszechne przekonanie o ich masowym poparciu dla bolszewików.

Jeśli chodzi o okres II RP, 30% wszystkich członków Komunistycznej Partii Polski to byli Żydzi. W organizacji młodzieżowej KPP - Komunistycznym Związku Młodzieży Polski działającym w latach 1922–1938 liczba Żydów sięgała 50%.
Liczba Żydów w przedwojennym ruchu komunistycznym przekłada się na ich powojenne zaangażowanie.

Dr Szumiło zauważył, że w kadrze kierowniczej Związku Patriotów Polskich, zorganizowanym w 1943 przez komunistów polskich w ZSRR, było 47 osób, w tym 35 przedwojennych komunistów i w tym 22 pochodzenia żydowskiego. Jeśli chodzi o aparat polityczny Wojska Polskiego, według raportu sowieckiego w I Armii WP na 44 oficerów zarządu politycznego było 34 Żydów.

Znana jest postawa Żydów podczas wkraczania Armii Czerwonej we wrześniu 1939 r. i w czasie okupacji sowieckiej: stawiali bramy powitalne, niejednokrotnie zdarzały się napaści bojówek na żołnierzy Wojska Polskiego, denuncjacje, zaangażowanie w struktury nowej władzy sowieckiej.

Dr Szumiło przywołał raport sowieckiego doradcy przy Ministerstwie Bezpieczeństwa Publicznego z maja 1945 r., według którego Żydzi stanowili ponad 18% pracowników tego ministerstwa i zajmowali w nim 50% stanowisk kierowniczych. Trzeba pamiętać, że ludność żydowska stanowiła wówczas 0,4% ludności w Polsce.

2019.03.12_Żydokomuna11m

Historyk podawał kolejne statystyki: w PPR w latach 1944-1948 w najwyższych strukturach ok 34% stanowili działacze pochodzenia żydowskiego, w partyjnej kadrze kierowniczej stanowili 49%, w kierownictwie aparatu bezpieczeństwa - 48%. Na stanowiskach ministerialnych było ok. 20% osób o żydowskim pochodzeniu, a w Wojsku Polskim - 15%. Jeśli chodzi o kierownictwo partii: Biuro Polityczne, Sekretariat KC itd., to na 21 osób, które się przewinęły w ciągu 4 lat, było ich 7, a więc 1/3 tego składu. W Biurze Politycznym, obok Bieruta i Gomułki, najważniejsze trzy osoby to byli: Jakub Berman, Hilary Minc i Roman Zambrowski.
W 1951 r. na 18 wydziałów KC PZPR Żydzi kierowali 11 wydziałami.

Historyk zwrócił uwagę na to, że Żydzi zajmowali się przede wszystkim frontem ideologicznym, pracowali w Wydziałach Propagandy, Prasy, Kultury, Oświaty, Wydziale Zagranicznym, w Wydziale Organizacyjnym i w szkołach partyjnych. Nie byli eksponowani jako I sekretarze wojewódzcy, ale za to jako II sekretarze mieli decydujący wpływ na decyzje.
Np. w MSZ w 1953 r. na 11 departamentów 8 dyrektorów było narodowości żydowskiej. Julia Minc (działaczka KPP, ZPP w ZSRR, PPR i PZPR, żona Hilarego Minca) była pierwszą wieloletnią (1944-1954) szefową Polskiej Agencji Prasowej.

Prokuratorem Generalnym był polski komunista Stefan Kalinowski, ale kluczową postacią był jego zastępca pochodzenia żydowskiego Henryk Podlaski. Jeśli chodzi o Prokuraturę Wojskową i sądownictwo, najważniejsze nazwiska to Henryk Holder, Oskar Karliner (Szyja Karliner) i Helena Wolińska (Fajga Danielak).

Z niektórych danych wynika, że w 1953 r. było 776 Żydów zatrudnionych w aparacie bezpieczeństwa, co stanowiło 2,3% ogółu, ale trzeba pamiętać, że wówczas w Polsce było 70 tys. Żydów. Natomiast jeśli chodzi o stanowiska kierownicze w latach 1944-1954, na 450 osób na stanowiskach od naczelnika wydziału wzwyż 167 osób miało pochodzenie żydowskie czyli 37%.

Dr Szumiło zwrócił uwagę na statystykę dotyczącą dyrektorów departamentów i samodzielnych wydziałów - jednostek operacyjnych. Na 40 dyrektorów było 17 Żydów, 14 Polaków, 5 Sowietów, 2 Ukraińców i 2 Białorusinów. Wśród nich byli: Julia Brystygier (dyrektorka Departamentu V MBP), Anatol Fejgin (dyrektor X Departamentu MBP), Józef Różański (dyrektor Departamentu Śledczego MBP), Józef Czaplicki (dyrektor Departamentu III MBP), Wacław Komar (dyrektor Departamentu VII MBP).

Jaka była przyczyna tak dużej liczby Żydów na stanowiskach kierowniczych?
Jak zauważył dr Mirosław Szumiło władza po wojnie opierała się na komunistach przedwojennych, na sprawdzonych kadrach, a oni stanowili wówczas duży procent, ok. 30%. Według zacytowanego w czasie wykładu historyka żydowskiego przyczyną był brak kandydatów wśród polskiej inteligencji, która została zdziesiątkowana podczas wojny lub była wrogo nastawiona do władz komunistycznych. Dochodzi kwestia wykształcenia, według historyka Żydzi byli lepiej wykształceni od polskich komunistów, którzy wywodzili się ze środowisk robotniczych. Ważna była także lojalność, i poparcie dla władzy. Być może była to także świadoma polityka władz sowieckich, gdyż w innych krajach bloku komunistycznego liczba Żydów w aparacie władzy była znacząca, np. na Węgrzech czy w Rumunii.

Jakie były motywy służby Żydów w aparacie bezpieczeństwa?
Z wywiadów przeprowadzonych z emigrantami marca 1968 r. wynika, że były to głównie 4 powody: po pierwsze poparcie dla nowego ustroju, po drugie dyscyplina partyjna, po trzecie chęć zemsty na antykomunistach i antysemitach, czyli motyw odwetu, po czwarte czysta żądza władzy.

Podsumowując, dr Szumiło stwierdził, że udział ilościowy Żydów na stanowiskach kierowniczych był znaczący - rzędu od 1/3 do 1/2, w różnych instytucjach; istotny był udział jakościowy czyli wpływy pewnych osób takich jak Jakub Berman czy Hilary Minc; ponadto mniejszość żydowska w Polsce miała przez kilka lat rodzaj autonomii, cieszyła się pewnymi przywilejami, w przeciwieństwie do innych mniejszości narodowych; komuniści pochodzenia żydowskiego byli preferowani w awansach na stanowiska kierownicze.

Dr Mirosław Szumiło przypomniał, że to się zmieniło w w 1954 r. po ucieczce Józefa Światło, gdyż nastąpiło rozwiązanie MBP i odwołano dużą grupę żydowskich komunistów pełniących funkcje kierownicze. Dalsze osłabienie tej grupy nastąpiło w 1956 r.

Historyk zapowiedział, że w czasopiśmie "Pamięć i Sprawiedliwość" będzie zamieszczona znacznie rozszerzona wersja tego wykładu.



Relacja:
Margotte - tekst
Michał KK - wideo

2019.03.12_Żydokomuna09m

2019.03.12_Żydokomuna18m

Więcej zdjęć:
https://www.flickr.com/photos/113180435@N07/albums/72157679499338578

Trudne początki. Warmia i Mazury w latach 1945-1947

"W niektórych miejscowościach, kiedy pojawiali się polscy urzędnicy, to od dobrej woli sowieckiej komendantury zależało, czy wyznaczono im budynek, w którym mogli przebywać i podejmować jakieś działania". 15 marca w Centrum Edukacyjnym im. Janusza Kurtyki Przystanek Historia odbyło się kolejne spotkanie z cyklu "Na północ od Warszawy. Warmia i Mazury w XX w." Gościem dr. Waldemara Brendy był dr Mariusz Korejwo, historyk z Archiwum Państwowego w Olsztynie.
2019.03.15_Na północ od Warszawy05m

Jak przypomniał dr Korejwo wojska sowieckie przekroczyły granicę Prus wschodnich w październiku 1944 roku. To wydarzenie stało się symbolem, gdyż Sowieci dokonali zbrodni na mieszkańcach wsi Nemmersdorf (obecnie Majakowskoje w obw. kaliningradzkim)), wymordowanych zostało kilkudziesięciu cywili, co zostało szeroko nagłośnione przez Niemców, którzy odbili później tę wioskę.

Jeśli chodzi o Olsztyn, został zajęty przez Sowietów prawie bez walki. "Miasto mogło wyjść z działań wojennych prawie bez szwanku" - podkreślił dr Korejwo. - "Jednak w kilku falach było niszczone i palone systematycznie przez specjalnie do tego powołane jednostki".  To dotyczyło także innych miast w tym rejonie, niektóre z nich były zburzone w ponad 80 % procentach, np. Nidzica, Iława, Braniewo czy Pisz.
Jaki był powód takich działań? "Imperatyw zniszczenia wszystkiego co nie nasze przeważał" - stwierdził historyk. - "Była to dzika furia, celowo sterowana odgórnie. Miała przyzwolenie najwyższych władz sowieckich, o czym świadczą rozmowy Djilasa ze Stalinem".
Z kolei zdaniem rosyjskiego pisarza i publicysty historycznego Marka Sołonina, to celowe działanie miało na celu zmuszenie ludności tam osiadłej do opuszczenia tych terenów.

Historycy opowiadali o początkach polskiej administracji na Warmii i Mazurach. Jak wyjaśnił dr Korejwo, to politruk i komunista Jakub Prawin jako Pełnomocnik Rządu Polskiego przy 3 Froncie Białoruskim, a następnie Pełnomocnik Rządu na Okręg Warmińsko-Mazurski przejął administrację Warmii i Mazur. W 1945 r. był pierwszym wojewodą olsztyńskim. Zastąpił go w roli pełnomocnika Rządu RP na okręg mazurski Zygmunt Robel, który w maju 1946 objął urząd wojewody nowo utworzonego województwa olsztyńskiego.

Jak zauważył dr Korejwo, Ministerstwo Ziem Odzyskanych (na jego czele stał Władysław Gomułka) powołano w celu ograniczenia wpływów PSL Mikołajczykowskiego w Tymczasowym Rządzie Jedności Narodowej (Edwarda Osóbki-Morawskiego 1945–1947). Trzeba przypomnieć, że ministrem administracji publicznej był wówczas Władysław Kiernik z PSL-u.

2019.03.15_Na północ od Warszawy06m

Nawiązując do tworzenia polskiej administracji na tych terenach dr Brenda zauważył, że "W niektórych miejscowościach, kiedy pojawiali się polscy urzędnicy, to od dobrej woli sowieckiej komendantury zależało, czy wyznaczono im budynek, w którym mogli przebywać i podejmować jakieś działania czy też nie". Przykładem jest Mrągowo czy Pisz. "Funkcjonowanie urzędów często było uzależnione od aprowizacji, którą dostarczali Sowieci".

Historycy podjęli także temat tworzenia struktur politycznych na Warmii i Mazurach.
"Jeślibyśmy przeanalizowali zebrania lub wiece założycielskie Polskiego Stronnictwa Ludowego na Warmii i Mazurach, to w zdecydowanej większości przypadków  mamy do czynienia z interwencją bezpieki, która wchodzi, zrywa zebranie, aresztuje ludzi."  - zaznaczył dr Brenda. - "Czyli mamy stały element zastraszania przeciwnika politycznego".

W odpowiedzi na pytanie o rzeczywiste wyniki referendum w 1946,
(a potem wyborów 1947 roku), dr Korejwo powiedział, że wiarygodne dane pochodzą z obwodów, gdzie w komisjach byli członkowie PSL, którzy liczyli głosy na swoje potrzeby. Dane z obwodów są diametralnie inne niż dane oficjalne z okręgów.

Jeśli chodzi o wybory 1947 r. "było to tak jawne łamanie ludzi, dusz, poglądów. Zwyciężyła jawna przemoc. Przesłanie, które komuniści wtedy wysłali do ludzi było bardzo proste: nie jesteście nic w stanie zrobić, my i tak zrobili to, co będziemy chcieli".

Dr Korejwo wspomniał o ks. Janie Hanowskim, który uratował olsztyńskie kościoły przed spaleniem przez Sowietów. Po wkroczeniu Rosjan do Olsztyna zdołał uzyskać pisemną gwarancję, żeby nie ruszać kościołów.



Relacja:
tekst - Margotte
wideo - Michak KK


2019.03.15_Na północ od Warszawy01m

czwartek, 21 marca 2019

Genderowy Przegląd Tygodnia Józefa Orła

„Gender chce wygrać wybory, ma kilka partii” rozpoczął przegląd wydarzeń tygodnia szef klubu Ronina Józef Orzeł. –  „Opozycja przyjmuje niewygodną dla siebie oś konfliktu politycznego, kto jest za tym, żeby nam jakiś polski Jugendamt dzieci zabierał, a kto nie.” 
IMG_9795m



Prawdziwe cele zdradził Paweł Rabiej - to śluby homoseksualne i adopcja dzieci. „Ale to tak naprawdę nie jest cel ostateczny. Prawdziwym celem jest taki miły Orwell, w którym człowiek pierwsze osiem godzin ciężko pracuje, potem się bawi i kupuje, a cały czas jest pod kontrolą władzy w postaci dużego telewizora.”

„Należy tylko liczyć przypadki, ilu zwykłych ludzi jest zamykanych do więzienia za to, że bronią wartości chrześcijańskich, czy w ogóle naturalnych.” W Poznaniu toczy się proces o zabranie dzieci rodzicom, które są wychowywane, zdaniem sądu, w sposób zbyt chrześcijański.

Zdaniem Józefa Orła, argument uspokajający, że potrzebna jest zgoda rodziców na uczestnictwo w zajęciach z seksualizacji jest chybiony, ponieważ wybory do Rad Szkół są często fikcyjne, a może nawet zwolennicy LGBT będą specjalnie ubiegać się o te funkcje. W szkołach często głos Rady Rodziców traktowany jest jako decyzje ogółu rodziców.

„Jest ucieczkowa metoda podpisywania oświadczeń, że dziecko nie może uczestniczyć w żadnych zajęciach bez jednorazowej, każdorazowej zgody rodziców, ale to znaczy, że już się poddaliśmy i tylko ratujemy swoje własne dzieci, a pozostałe, które rodzice zostawią na pastwę nauczycieli genderowych, przejdą tę nową szkołę. To znaczy, że państwo abdykuje, nie umie wynaleźć metody zapobiegania temu, a tylko ex post będzie reagowało jak gdzieś takie zajęcia będą odbywać się bez zgody rodziców. Chodzi tylko o to, żeby Rady Rodziców taką zgodę wyrażały. To znaczy, że państwo jest bezbronne i że my jesteśmy bezbronni pomimo tego, że w programie obozu rządzącego jest obrona rodziny.”

Szef klubu Ronina zauważył, że następuje zmiana języka. Przykładem jest np. „nowa polska szkoła historii holocaustu” i
antypolska konferencja dotycząca holocaustu, która została zorganizowana w Paryżu, głównym nurtem na świecie stała się narracja Grossa, Grabowskiego, Engelking, Leociaka.

„To już nie jest tak, że to jest grupa historyków, która próbuje sterroryzować większość historyków, wiedzących jak to było, i narzucić swoją wizję. Jest już inaczej. To cały świat wyznaje tę ichnią wersję wojny, holocaustu, roli Polaków i Polski a tylko jacyś tam „drobni neofaszyści" jeszcze protestują...”

Podobnie sytuacja wygląda, jeśli chodzi o gender. Agresywna mniejszość z poparciem mediów, biznesu, opozycji politycznej, władz Europy Zachodniej, próbuje narzucić swoją wizję w obu tych sferach.

Kolejnym niebezpiecznym przykładem jest użycie dzieci w tzw. strajku uczniów w obronie klimatu, w godzinach szkolnych. „To jest polityka, a nie żadna walka o klimat z rządami, które nie chcą się klimatyzować.”

„To jest czysta polityka, następny kawałek tego gendera - walka z klimatem, tzn. walka z koncepcją człowieka, któremu Pan Bóg dał ziemię do władania.” - stwierdził Orzeł. To jest walka z naturą, o którą człowiek ma obowiązek dbać, ale natura nie jest ważniejsza od człowieka.

IMG_9817m

Wprowadzane są zmiany w języku – w Niemczech pojawił się tzw. język Genderowy -  duże "I" w środku wyrazu ma oznaczać wyraz wielopłciowy, „*” w środku, że wyraz jest „w porządku” jeśli chodzi o gender.
„Czyli są wyrazy prawomyślne i nieprawomyślne”. - zaznaczył szef klubu Ronina

Warto zwrócić też uwagę, że to „nie mniejszość seksualna zagraża naszej cywilizacji, tylko grupa działaczy genderowych i ta polityka która za nimi stoi, ta władza i pieniądze które za nimi stoją, media itd.”

Jak stwierdził Józef Orzeł, 4 czerwca zostanie powołany „Ruch im. Donalda Tuska” do którego wejdą popularni w lokalnych środowiskach szefowie miejskich samorządów. Tusk będzie musiał podkreślać genderowość.

„Gender to taki nowy komunizm. Czegoś takiego totalnego jeszcze nie było, nawet komunizm nie był tak totalny jak ten cały gender” podsumował szef klubu Ronina.

Józef Orzeł wspomniał też o tekście Piotra Gontarczyka nt. kłamstw Grabowskiego i Engelking. On „precyzyjnie pokazał historię, tego co się działo i pokazał, że ci autorzy tę historię sfałszowali, zamieniając policję żydowską na polską, jako policję która prześladowała Żydów, wyciągała ich z bunkrów, rabowała i oddawał potem Niemcom.”

Piotr Gontarczyk został zaatakowany i jest straszony, przez tych historyków. „Kto go broni?" - mówił Orzeł. -  "Prawie nikt. Broni go kilku historyków, którzy myślą i wiedzą. Nie widzę, żeby broniło go państwo czy IPN. Nie widzę, żeby Piotr Gontarczyk był wodzem takiej polskiej szkoły historycznej, która po prostu mówi jak było i żeby miał środki ku temu. A to jest walka o naszą tożsamość, o to jak będziemy widziani przez świat.”

Więcej o Brexicie, sterowanym ruchu Avaaz w filmie poniżej:



Relacja: Bernard i Margotte

IMG_9823m

IMG_9827m

IMG_9802m

wtorek, 19 marca 2019

Po śmierci Boga? Relacja z premiery książki „Żuawi nicości” Krzysztofa Tyszki-Drozdowskiego


Przyzwyczailiśmy się myśleć o nihilizmie przez  pryzmat jego szczególnych przedstawicieli: Niemców i Rosjan. W swojej  książce Krzysztof Tyszka-Drozdowski przypomina nam o zupełnie innym  obliczu nihilizmu, o jego śródziemnomorskiej odmianie, której obce są  zarówno rozpoznania Nietzschego, jak i ponury katechizm Nieczajewa.  Autor prowadzi nas śladami zapoznanych dziś dzieł Barrèsa, Maurrasa, de  Montherlanta; mnichom religii powszechnego szczęścia przeciwstawia –  żuawów nicości.
W czwartek, 14 marca w redakcji Teologii  Politycznej odbyła się premiera debiutanckiej książki Krzysztofa  Tyszki-Drozdowskiego „Żuawi nicości”. W towarzyszącej jej dyskusji z  autorem rozmawiali: Maciej Urbanowski, Tomasz Herbich oraz Jakub Pyda.
P1560223m



Prowadzący  spotkanie Jakub Pyda rozpoczął od pytania o zagadkowy tytuł zbioru. –  To przede wszystkim wybór stylistyczny. Żuawi to formacja wojskowa,  która pojawia się we wszystkich krajach cywilizacji łacińskiej: od  Afryki Północnej po Polskę – wyjaśnił autor. W nawiązaniu do tej  odpowiedzi, Pyda zauważył, że w książce pojawia się ton manifestu;  militarne skojarzenia stanowią więc do niej właściwe wprowadzenie.  Autor, choć tylko częściowo zgodził się z tym rozpoznaniem, przyznał, że  w istocie postawił przed sobą konkretne zadanie. – Chciałem napisać  esej o polskiej duszy. O Polskę kłócą się dziś dwa obozy: partia  Gombrowicza i partia romantyków. Jednej z nich Polska ciąży, drudzy zaś  wciąż odwołują się do nieodpowiednich i niewystarczających dziś recept  mesjanistycznych. Ja zaś uważam, że rekonstrukcję Polski powinniśmy  zacząć od fundamentów łacińskich – wyjaśnił autor.

Rekonstrukcję Polski powinniśmy zacząć od fundamentów łacińskich – mówił podczas premiery autor książki


P1560220m
„Żuawi nicości” walczą zatem o swoją przestrzeń do  namysłu nad narodem i tradycją, nad łacińskością i nad polskością, innej  niż wieczna opozycja argentyńskiej emigracji i Okopów Świętej Trójcy  „trzeciej drogi” – Europa łacińska jest w tej książce zrekonstruowana z  młodzieńczą odwagą i nieprzeciętną erudycją, przemierza zapoznane dziś  szlaki w polskiej i europejskiej kulturze – chwalił książkę prof. Maciej  Urbanowski. Dodał również, że w książka wpisuje się w spór romantyków z  klasykami, w którym staje po stronie tych ostatnich; jest pochwałą  miary i właściwej proporcji, przy pełnej świadomości istnienia otchłani –  w czym przypomina „Podróże do piekieł” Bolesława Micińskiego.

TH

Tomasz  Herbich zwrócił uwagę  na dwa kluczowe pojęcia, między którymi rozpina  się oś wszystkich zawartych w książce esejów: narodu i nihilizmu. –  Przedstawienie narodu jako podmiotu myślenia jest dziś czymś szalenie  reakcyjnym. Jednak czy nie tak myślał Mickiewicz w „Prelekcjach  paryskich”, czy inaczej traktował to Stanisław Brzozowski w „Kryzysie w  literaturze rosyjskiej”? – pytał Herbich. Natomiast nihilizm – nihilizmy  – w „Żuawach nicości” oznacza dwie postawy wobec śmierci Boga: – Narody  Południa przyjmują wiadomość o śmierci Boga z niepokojem. Narody  Północy widzą w zerwaniu więzów szanse na ukształtowanie rzeczywistości  według swojej woli: to rewolucjoniści – podsumował Tyszka-Drozdowski.

Czego  oczekują śródziemnomorscy nihiliści? – Narody łacińskie nie odczuwają  takiego głodu transcendencji jak Niemcy, którzy toczą wojnę przeciwko  światu, by wyrwać mu prawdę z gardła, całą na raz. Latyni wiedzą bowiem,  że prawda ukazuje się po kawałku – wyjaśnił Tyszka-Drozdowski. Punktem  odniesienia jest dla nich przeszłość i tradycja, nie zaś bliżej  nieokreślona przyszłość, w której widzą tylko pole dla własnej, niczym  nieskrępowanej działalności. – Nihiliści śródziemnomorscy, w  przeciwieństwie do nihilistów Północy, nie stawiają na ołtarzu w miejsce  Boga swoich karykaturalnych bożków. Wolą, by Jego miejsce pozostało  puste, nie chcą oddawać czci czemuś pośledniemu – podsumował tę  zasadniczą różnicę autor.

Nihiliści śródziemnomorscy, w przeciwieństwie do nihilistów  Północy, nie stawiają na ołtarzu w miejsce Boga swoich karykaturalnych  bożków. Wolą, by Jego miejsce pozostało puste


P1560214m

Granice występowania tej formacji kulturowej, jaką jest  opisywany przez autora „Żuawów nicości” reakcyjny dandys,  śródziemnomorski nihilista, pokrywają się z granicami Europy  katolickiej. I zdaniem autora, nie ma w tym przypadku: – Katolicyzm jest  organem wychowawczym narodów łacińskich, a zarazem jedyną dziś tak  rozległą strukturą zdolną przeciwstawić się materializmowi i  dehumanizacji – podkreślał Tyszka-Drozdowski. Dodał jednak, że nie jest  to kwestią wiary; przeciwnie, wielu z bohaterów jego książki określa  tylko z pozoru paradoksalnym mianem „niewierzących katolików”.
Tytuł  jednego z rozdziałów książki: „Ogród optymatów” zdradza już niejako  główny postulat polityczny jej bohaterów; to dążenie do doskonałości,  nie zaś do mocy – Grecy nie dlatego są dla nas tak istotni, że zbudowali  tak wiele okrętów, a dlatego, że dali nam Homera i zbudowali Partenon.  Narody przechodzą do wieczności dzięki swoim wielkim dziełom, nie zaś  dzięki szybkiemu wzrostowi PKB – tłumaczył Tyszka-Drozdowski. –  Reakcyjny dandyzm to tęsknota za elitarnością, za tym, co wysokie w  kulturze – dodał Urbanowski.
Podsumowaniem spotkania stało się  pytanie o wydźwięk książki. Zdaniem Tomasza Herbicha, eseje  Tyszki-Drozdowskiego mogą wydać się pesymistyczne tylko czytelnikowi,  który naiwnie stara się nie dostrzegać elementów rozkładu; ten zaś, kto  zdaje sobie z nich sprawę i jest świadom konieczności przeciwstawienia  się postępującej dekadencji dostrzeże w niej raczej promień nadziei: w  swojej walce nie jest bowiem sam.

Relację teksotwą opracował Mikołaj Rajkowski (Teologia Polityczna)


Spotkanie dofinansowano ze środków Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego pochodzących z Funduszu Promocji Kultury.



Relacja wideo i foto: Bernard

P1560226m

P1560227m

P1560215m

P1560224m

P1560217m

P1560221m

Więcej zdjęć:
https://www.flickr.com/photos/113180435@N07/albums/72157704097175542

poniedziałek, 18 marca 2019

Czy zatęsknimy za Junckerem? Przegląd Tygodnia Stanisława Janeckiego (Klub Ronina)



IMG_9663m

Zdaniem Janeckiego chęć zniszczenia Donalda Trumpa czy Marine Le Pen przypomina „etap walki komunizmu ze światem Zachodu, w roli komunistów występują ci, którzy wówczas występowali w roli liberalnego Zachodu.”

„To wpływa na kształt sceny politycznej i rywalizacji politycznej. To jeszcze nas czeka, bo u nas jest spory pluralizm, natomiast w Stanach Zjednoczonych walka jest już wyłącznie na noże, jest jeden bandyta, z którym trzeba sobie poradzić.”

Podobnie jest w Europie Zachodniej. I taki kierunek ma kampania europejska do Parlamentu Europejskiego. Pod przewodnictwem Manfreda Webera ma zostać odtworzony układ chadeków i socjalistów z dopuszczeniem liberałów.

„Jest ewidentne dążenie do tego, żeby ominąć wszelkie procedury demokratyczne, czy jakiekolwiek dążenie części członków Unii Europejskiej do zdemokratyzowania tej struktury. Wybiera się tylko Parlament Europejski, niczego innego się w Unii nie wybiera, wszystko jest desygnowane albo ustalane na zasadzie zmowy najważniejszych graczy.”

IMG_9652m

„Ta Europa może tak wyglądać jak jeszcze do niedawna nam się nie śniło, tzn. nie sądziłem, że kiedykolwiek powiem, że będę tęsknił za pijakiem Jeanem Claudem Junckerem i jego rwą kulszową. Wierzcie mi państwo, że jeżeli Manfred Weber zostanie przewodniczącym Komisji Europejskiej, to będziemy wspominać Junckera jako prawdziwego demokratę i człowieka, który dla Polski i tego typu krajów chciał zrobić dużo... Z Barroso można było się dogadać, z Junckerem już prawie prawie nie, a z Weberem już się nie dogadamy w ogóle.”

Stanisław Janecki odniósł się również do ofensywy LGBT i jej roli w kampanii wyborczej. Zdaniem Janeckiego LBGT+ to próba wykorzenienia z kanonu wartości, w którym wszyscy zostaliśmy wychowani. Będzie narastał terror ideologiczny i istnieje realna obawa, że będzie on tak duży, że nikt, lub prawie nikt z rodziców, nie przeciwstawi się tej propagandzie i tego typu zajęciom w szkole.

IMG_9678m

„Ponieważ ludzie zdali sobie sprawę z realności tego zagrożenia, tego wchodzenia kuchennymi drzwiami, to bardzo skomplikowało im całą narrację i tę wojnę, którą mieli prowadzić z Prawem i Sprawiedliwością, czy Zjednoczoną Prawicą, wedle tej wyznaczonej przez siebie wcześniej osi.”

Jest to też skutek pojawienia się partii Roberta Biedronia i konieczności zneutralizowania jej, np. przez Pawła Rabieja. Drugim powodem są napięcia wewnątrz Platformy (Rafał Trzaskowski jest człowiekiem Donalda Tuska).

Zdaniem Janeckiego, Schetyna ma kilka trupów na pokładzie – SLD, z którego uciekli młodzi ludzie do Biedronia, a sama partia się rozsypuje; „absolutnym trupem” jest Nowoczesna, która „nie ma nawet cienia tych atutów, jakie ma SLD. Rozrywkową wersją zombie jest trzyosobowa partia „Teraz” Ryszarda Petru. Zieloni nie mają żadnego znaczenia. Jest PSL, który zmierza do zagłady.”

W tej koalicji tożsamość ma tylko Platforma i PSL.

Zdaniem Janeckiego, nie można optymistycznie patrzeć na sytuację polityczną w Europie po wyborach do Parlamentu Europejskiego.

„Nie widzę tego, jak można by zmontować blok, który by cokolwiek zmienił. Jest pewna gnuśność intelektualna tych, którzy chcieliby się przeciwstawić temu blokowi. Jedynie Victor Orban przedstawił model odrodzenia chrześcijańskiej Europy, natomiast w polskich elitach to się nie pojawia.”

IMG_9699m

Niebezpieczna dla Polski jest perspektywa zwiększenia budżetu strefy euro. Polska być może będzie musiała płacić (podobnie jak było przy kryzysie greckim), bez możliwości podejmowania decyzji.

„Oni chcą przełożyć wszystkie głosowania z Rady Europejskiej na głosowania zwykłą większością głosów w Radzie Unii Europejskiej. Jest to perspektywa bardzo niewesoła i nie słyszę od polityków, że mają pomysł jak się temu przeciwstawić. Nie widzę takich sojuszy, które są realne.”

A o marności elit europejskich i bezideowości polskich polityków powiedział: „Jest paru polityków, którzy mają wizję, ale przecież sami tego nie zrobią, a gnuśnienie z powodu dobrobytu i status quo jest tym co jest najgroźniejsze dla przyszłości Polski, a z tym gnuśnieniem mamy do czynienia na skalę, której sobie nawet państwo nie wyobrażają.”

IMG_9686m

Więcej o Brexicie, fryzurze Borisa Johnsona, o tym czy powstanie sojusz Włoch, Hiszpanii i Polski, czy powróci terroryzm w Irlandii Północnej, zawłaszczaniu uprawnień przez KE i TSUE, Barosso i polskich samolotach w filmie poniżej.


Wersja NA ŻYWO: https://youtu.be/gfk2rOII-QY
Więcej zdjęć: https://www.flickr.com/photos/55306383@N03/sets/72157707624078514

Relacja: Bernard i Margotte

niedziela, 17 marca 2019

Wieczór ze sztuką Bohdana Urbankowskiego "Gwiazdy rdzewieją na dnie Wisły"

11 marca 2019 r. w klubie Ronina odbył się wieczór autorski Bohdana Urbankowskiego - nagrodzonego statuetką artRonin za rok 2017 "za bycie niezależnym". Fragmenty jego sztuki "Gwiazdy rdzewieją na dnie Wisły" przedstawili znakomici aktorzy: Ewa Dałkowska, Halina Łabonarska, Redbad Klynstra i Jerzy Zelnik.
IMG_9733m

"Gwiazdy rdzewieją na dnie Wisły" to sztuka napisana specjalnie dla Teatru Dramatycznego im. Jerzego Szaniawskiego w Płocku z okazji 100. rocznicy odzyskania przez Polskę niepodległości. Prapremiera miała miejsce 6 października ubiegłego roku, a spektakl wyreżyserował Marek Mokrowiecki.
Sztuka opowiada dzieje wojny polsko-bolszewickiej z 1920 roku. Cud nad Wisłą, obrona Płocka – to główne wątki dramatu. Występują w nim postaci historyczne na czele z Marszałkiem Józefem Piłsudskim. Wydarzenia historyczne obserwujemy przez pryzmat losów trzech młodych oficerów i ich narzeczonych.

Jak zauważył Bohdan Urbankowski, premierze spektaklu w Płocku towarzyszyło milczenie prasy papierowej w tym prawicowej. "Dalej ta cisza trwa" - podkreślił autor. - "Jestem wdzięczny aktorom- przyjaciołom, że mogliśmy tutaj to Państwu zaprezentować. Ta sztuka zawisła w powietrzu".

IMG_9751m

Urbankowski dodał, że napisał też powieść o tym samym tytule, która jest wersją rozszerzoną spektaklu, doczekała się dwóch recenzji: prof. Andrzeja Nowaka i prof. Jacka Bartyzela. W powieści wprowadzone zostały nowe wątki.

Na prezentowanej w czasie spotkania w klubie Ronina okładce książki "Piłsudczycy. Dyptyk" (Wydawnictwo AKME), zawierającej teksty dwóch sztuk Urbankowskiego: "Żelazne kwiaty" i "Gwiazdy rdzewieją na dnie Wisły", które łączy osoba Józefa Piłsudskiego, znajduje się wizualizacja Łuku Triumfalnego - pomnika Bitwy Warszawskiej 1920 roku zaprojektowanego przez architekta Marka Skrzyńskiego (o wspomnianym projekcie w naszej relacji: https://blogpress.pl/node/24377).

IMG_9772m

Bohdan Urbankowski, nawiązując do tego projektu, powiedział
"Póki jest symbol obcy [Pałac Kultury i Nauki - przyp. redakcji], a nie ma polskiego, póki nie ma Łuku 1920 roku, trudno mówić o niepodległości w sferze symboli, w sferze najwyższych wartości. Niepodległość z pominięciem jakiejkolwiek sfery: ekonomicznej, oświatowej, religijnej..., nie jest pełną niepodległością".

Na pytanie o reakcje kolegów ze środowiska aktorskiego na zaangażowanie gości klubu Ronina w ruch patriotyczny, Halina Łabonarska odparła:
"Budowanie Łuku Triumfalnego w naszym środowisku to jest totalna utopia"
.
Według Ewy Dałkowskiej:
"Wystarczy być wiernym sobie i da się radę w tym środowisku. Ja pracuję w Nowym Teatrze w Warszawie, jest dość trudny, wyrazisty, jeśli chodzi o poglądy, które nam się mogą nie podobać,a mimo to nikt mi tam nie robi żadnej krzywdy, nie ma tam ostracyzmu. Jak mamy tworzyć jakieś przedstawienie, to musimy mieć najszersze spektrum, i ja mogę wystąpić ze swoją wiarą, ze swoimi przekonaniami i to jest brane pod uwagę. Jest tam dużo dobrych aktorów, mają swoje ostre poglądy, a mimo tego daje się pracować. Nikt nie zmusza mnie do ustępstw".

Jerzy Zelnik podkreślił:
"Ja mam ten luksus, że mnie stać na wolność posiadania własnego zdania, bycia sobą. Nie pamiętam kiedy ostatni raz się sprzedałem".

IMG_9744m

Redbad Klynstra stwierdził:
"Z jednej strony sobie radzę, ale z drugiej strony mam poczucie, że w pewnym sensie jest gorzej niż kiedy byłem w opozycji, bo wtedy nie byłem traktowany poważnie, pozwalano mi się wypowiadać. Teraz doszło do takich sytuacji, które mnie zdumiały, bo usłyszałem od swojej agentki, że co najmniej trzy razy w ostatnich dwóch lat zdarzyło się, że producenci dawali wprost do zrozumienia, że ze względu na mój udział w filmie "Smoleńsk" czy na to co mówię, nie życzą sobie współpracy ze mną. Co ciekawe, byli to producenci, którzy pracowali nad serialami, które były robione dla TVP. Druga sprawa, że systemowo, tzw. od nowych czasów, teatr nie został tknięty przez jakąkolwiek reformę, a więc cały czas tkwimy w takim systemie, który nadaje się do ręcznego sterowania, gdzie stanowisko dyrektora jest z klucza politycznego. Nie ma więc przestrzeni, sceny, gdzie można by uprawiać niezależnie teatr wartości na profesjonalnym poziomie".



Relacja: Margotte i Bernard

IMG_9740m

IMG_9723m

IMG_9725m

IMG_9724m

IMG_9788m


P1560193m

IMG_9718m

IMG_9774m

P1560194m

IMG_9717m

Więcej zdjęć:
https://www.flickr.com/photos/55306383@N03/albums/72157690427521603