sobota, 28 września 2019

Koniec Kościoła w Polsce? Relacja z debaty na temat zjawiska sekularyzacji w Polsce

Czy już wkrótce Polska stanie się kolejnym krajem zlaicyzowanego Zachodu? Z tym pytaniem postanowili zmierzyć się uczestnicy debaty zorganizowanej przez Teologię Polityczną. Asumpt do kolejnego spotkania w naszej redakcji dała książka prof. Mirosławy Grabowskiej „Bóg a sprawa polska”.

IMG_2341m

W debacie, cieszącej się olbrzymim zainteresowaniem licznie przybyłej publiczności,  obok autorki książki, a zarazem – dodajmy – dyrektor Centrum Badania Opinii Społecznej, udział wzięli: filozof i duszpasterz akademicki, ks. prof. Jacek Grzybowski oraz dziennikarz i publicysta Grzegorz Górny. Spotkanie prowadził Karol Grabias z Teologii Politycznej.

IMG_2339m

Dyskusję otworzyło pytanie skierowane do prof. Grabowskiej o to czym jest teoria sekularyzacji i jakie są jej kluczowe założenia. – Choć teoria sekularyzacji „wybucha w latach 60.”, to jej źródła stanowią: Oświecenie, Teoria ewolucji oraz Teoria modernizacji – mówiła szefowa CBOS. – Sama teoria łączy się w pewnym momencie z teorią modernizacji, stając się jej istotnym elementem. Dochodzi do tego, że pewni pisarze, nie socjologowie, twierdzili, że religia zaniknie – kontynuowała Mirosława Grabowska. Przypomniała, że jeden z ojców tej teorii, Peter Berger, twierdził wręcz w wywiadzie udzielonym onegdaj gazecie „New York Times”, że „już niedługo ludzie wierzący będą w nowoczesnym świecie czuć się jak Aborygeni na uniwersytecie”.
Cały XIX wiek to praca filozofów, którzy chcą przełożyć radykalne zerwanie z antropologią katolicką, jakie zapoczątkowała rewolucja francuska, na język filozofii i antropologii
Odnosząc się do tej wizji, prowadzący zapytał o ukrytą w teorii sekularyzacji wizję ludzkiej natury.

IMG_2354m

Z pytaniem tym zmierzył się ks. Jacek Grzybowski, który zauważył, że „cały XIX wiek to praca filozofów, którzy chcą przełożyć radykalne zerwanie z antropologią katolicką, jakie zapoczątkowała rewolucja francuska, na język filozofii i antropologii”. – Jest to antropologia „wyzwolenia z mitu”, zerwania z dawną kulturą – mówił. Zauważył też, że pewną kontynuację tego podejścia widzimy we współczesnej duchowości podkreślającej znaczenie indywidualnego doświadczenia, swobodę. – Stąd popularność chrześcijaństwa zielonoświątkowego, na co wskazuje w swoich pracach ks. prof. Kobyliński. To zupełnie nowa duchowość. Podkreślam duchowość, a nie religia. Trzeba te rzeczy wyraźnie rozgraniczyć. Nie wszystkie duchowości są religią – kontynuował duchowny.

IMG_2357m

Do pytania prowadzącego odniósł się również Grzegorz Górny, który zauważył, że „słabością teorii sekularyzacji jest jej jednokierunkowość, tymczasem duchowość ma swoje przypływy i odpływy”. – W historii występują czynniki nieprzewidziane. Nie wiemy co się może wydarzyć – mówił. Cytując dalej Charlesa Péguy, publicysta wskazywał, że nie możemy zapominać, iż odczucia religijne generowane są przez momenty, w których uświadamiamy sobie kruchość życia. – Tego teoria nie uwzględnia – mówił Górny.
Rozmówcy przeszli następnie do rozważań na temat wzajemnego warunkowania się sekularyzacji i podnoszonej często w debacie publicznej zależności „ołtarza od tronu”. Punktem odniesieniem dla nich było pytanie o typologię Benyamina Neubergera, która pokazuje continuum wzajemnych relacji państwo-kościół.

IMG_2350m

– Można powiedzieć o dwóch skrajnościach skali – odpowiedziała autorka książki – na jednej mieści się teokracja, a na drugiej prześladowanie kościoła. – Mówi się, że w Polsce istnieje silny związek „ołtarza i tronu”, ale jeśli porównamy się do Szwecji czy Wielkiej Brytanii to sytuacja nie jest wcale oczywista – podkreślała Grabowska, wskazując, że od Konstytucji 3 Maja do Konstytucji Marcowej, Kościół w Polsce był zawsze primus inter pares, co dalekie jest od skrajności.
W nawiązaniu do tytułu omawianej książki padło dalej pytanie, adresowane do ks. Jacka Grzybowskiego, o kształt relacji Kościoła z Państwem polskim po 1989 roku. – Czy oryginalność naszego sposobu doświadczania religii skończyła się razem z rokiem ‘89, gdy Polska dołączyła do bloku ponowoczesnych i pluralistycznych społeczeństw? – indagował Karol Grabias.  
– Pyta mnie pan o to jak Kościół polski odrobił lekcją roku ’89, podczas gdy ja mogę mówić jedynie w swoim imieniu. Powiem krótko: słabo – mówił Grzybowski. – Jeśli spojrzymy na kraje Europy Zachodniej to za każdym razem przyczyną laicyzacji były różnego rodzaju grzechy. W Niemczech będzie to protestantyzacja, w Holandii pycha, a w Irlandii nieczystość – kontynuował duchowny, wskazując, że w przypadku Polski, jego zdaniem, byłby to grzech złości. – Zbyt często mówimy: „zostawcie nas w spokoju”.
Grzybowski wskazał również, że nie powinniśmy porównywać się do pluralistycznych społeczeństw zachodnich, a zwłaszcza amerykańskiego. – Tam jest mnóstwo kościołów o różnorodnej ofercie teologicznej. Tymczasem w Polsce odejście od Kościoła nie będzie miało podstaw teologicznych, ale będzie efektem zderzenia wyśrubowanych norm moralnych, czy hierarchicznej struktury z rzeczywistością życia Kościoła. Dlatego byłbym ostrożny, co do ogłaszania końca teorii sekularyzacji w Polsce – podsumował smutno duchowny.

IMG_2337m

Idąc w ślad za pointą Grzybowskiego, prowadzący zapytał dyrektor CBOS o zmiany religijności Polaków na przestrzeni ostatnich 30 lat. – W epokę transformacji wkraczaliśmy jako społeczeństwo w 96% składające się osób wierzących. Czy od tamtego czasu widzimy regularny spadek religijności? Co się zmieniło w religijności Polaków? – pytał redaktor Teologii Politycznej.
Widać, że Kościół wypuszcza z rąk młode pokolenie. Coraz mniej młodych ludzi chodzi na lekcje religii, a rodzice nie wymagają od młodzieży uczestnictwa w praktykach religijnych 
Autorka książki „Bóg a sprawa polska” zaczęła od stwierdzenia, że choć po upadku komunizmu nastąpiło zrozumienie przez Państwo praw Kościoła jako instytucji, to zmieniła się jednocześnie jego pozycja w społeczeństwie. – Największy kryzys zaufania Polaków do Kościoła Katolickiego miał miejsce na początku lat 90. ubiegłego wieku, gdy w sferze publicznej pojawiły się tematy obyczajowe oraz kwestia konkordatu, który nie cieszył się wcale wielkim uznaniem społecznym – mówiła. Jej zdaniem, wiara religijna Polaków na przestrzeni ostatnich trzydziestu lat utrzymuje się mniej więcej na tym samym poziomie, ale widać, że Kościół wypuszcza z rąk młode pokolenie. – Coraz mniej młodych ludzi chodzi na lekcje religii, a rodzice nie wymagają od młodzieży uczestnictwa w praktykach religijnych – przekonywała.
Czy więc, laicyzacja młodzieży – wspomniana przez prof. Grabowską – nie oznacza niepowodzenia instytucjonalnej katechizacji i tradycyjnych form wychowania religijnego?
– Rzeczywiście coś jest nie tak ze szkolną katechezą – mówił Grzegorz Górny – skoro zwraca się ona w stronę nauki o religii, a nie żywego przekazu wiary. Zdaniem publicysty, osadzenie katechezy w ramach zajęć szkolnych uczyniło ją przedmiotem drugiej kategorii: „jest umieszczana na pierwszej lub ostatniej godzinie lekcyjnej, a katecheci nie są traktowani jak równorzędni nauczyciele”. Górny zauważył, że istnieją trzy podstawowe źródła przekazywania wiary: religia, rodzina i kultura. – Obecnie mamy do czynienia z zachwianiem na wszystkich tych poziomach. W najlepszym razie, kultura pozostaje chrześcijaństwu obojętna, w rodzinie zanika katechizacja, a w konsekwencji osłabia się kontakt z Kościołem – mówił.
Zwrócił jednocześnie uwagę na niepokojący fakt zaniku grup młodzieżowych w parafiach. – Z moich obserwacji, które dzielę z księżmi parafialnymi wynika, że bierzmowanie, czyli sakrament dojrzałości chrześcijańskiej, nazywane jest często „sakramentem pożegnania z Kościołem”.
Bierzmowanie, czyli sakrament dojrzałości chrześcijańskiej, nazywane jest często „sakramentem pożegnania z Kościołem”

IMG_2349m

Dziennikarz zauważył również, że w Polsce mamy do czynienia z opóźnieniem tendencji sekularyzacyjnych w porównaniu do społeczeństw zachodnich. – Mogłoby to dać czas kościołowi hierarchicznemu do refleksji. Niestety tak się nie dzieje – ubolewał Górny. – Hierarchowie tkwią w przekonaniu, że skoro mamy jeszcze młodych w Kościele, to oznacza, że znaleźliśmy „złoty środek”. Nie muszę tłumaczyć, że może to oznaczać powtórzenie scenariusza irlandzkiego i maltańskiego w Polsce – skonstatował. Podobnym spostrzeżeniami podzielił się z zebranymi ks. Jacek Grzybowski. – Nie ma nowych katechetów – mówił – a ci, którzy jeszcze są albo odchodzą na emeryturę, albo uciekają do innych zajęć. – Katecheza to trudna lekcja, często prowadzona we wrogim środowisku – dodał duchowny.
Ostatnia seria pytań poruszała problem tzw. „końca kościoła” w Polsce. – Myśliciele chrześcijańscy tacy jak np. Rod Dreher – mówił Karol Grabias – kreślą już strategie przetrwania wiary w post-chrześcijańskim świecie. Jak z kryzysem radzą sobie sami wierzący? Czy nad wiarą w Polsce zawisło widmo „oblężonej twierdzy”?
Jako pierwszy odpowiedział Grzegorz Górny, przytaczając przykład żywotności Radia Maryja, które pomimo, że od momentu powstania kieruje swój przekaz do ludzi w podeszłym wieku, wciąż ma taką samą liczbę słuchaczy. Wskazywał na ułomność badań prowadzonych w pierwszej fazie działania rozgłośni, które suflowały tezę, że rozgłośnia upadnie wraz z odejściem starszego pokolenia. – Nie uwzględniały one faktu, że kolejne pokolenia ludzi też będą się starzeć, zasilając w ten sposób grupę odbiorców Radia. Ludzie się starzeją, a wraz z wiekiem zmieniają się ich priorytety – mówił.
Przechodząc do tezy Drehera podkreślił wagę budowania silnych parafii, które staną się „wspólnotami wspólnot”. Następnie zapytał retorycznie: „ilu musi być w Polsce ludzi wierzących, aby zachować chrześcijański charakter kraju?” Pod rozwagę słuchaczy podał przykład Węgier, gdzie wierząca elita rządzi niewierzącym społeczeństwem. Reasumując, stwierdził, że w jego opinii należy aktywnie działać na obu poziomach – zarówno budując żywe wspólnoty parafialne, jak i poprzez angażowanie się chrześcijan w politykę.
Myśl ta pozwoliła przejść do pytania, co obecny kryzys Kościoła oznacza dla polskiej wspólnoty politycznej? Czy czeka nas radykalne przeobrażenie więzi społecznych?
Parafie muszą być miejsce gdzie istnieje przestrzeń dla budowania żywego doświadczenia wiary
– Jestem umiarkowanym pesymistą – odpowiedział ks. prof. Jacek Grzybowski – rozluźnienie więzi nastąpi, ale mamy jeszcze czas, aby zastanowić się co zrobić dalej. Duchowny podkreślił, że trzeba brać pod uwagę fakt, że w następnej kadencji parlamentu może dojść do głosu władza, która będzie traktowała Kościół jako przeciwnika politycznego. – Musimy budować parafię, o czym wspominał Grzegorz Górny, a to oznacza trzymanie dyscypliny moralnej – mówił kapłan. Jego zdaniem, parafie muszą być miejsce gdzie istnieje przestrzeń dla budowania żywego doświadczenia wiary. – W pewnym momencie mogą stać się one ratunkiem dla ludzi poranionych ponowoczesnym światem, który przestanie być miejscem zdatnym do życia – mówił. – Nie przejmujmy się elitami politycznymi – kontynuował – Kościół powinien zaangażować się w nauczenie wiary, budowanie parafii jako wspólnoty wspólnot i pilnować zasad moralnych.
Michał Strachowski

Spotkanie mogło się odbyć dzięki dofinansowaniu ze środków Muzeum Historii Polski w ramach programu „Patriotyzm Jutra”.



Relacja wideo i foto: Bernard i Margotte

IMG_2352m

IMG_2372m

IMG_2369m

IMG_2363m

IMG_2375m

IMG_2374m

IMG_2373m

IMG_2334m

Więcej zdjęć:
https://www.flickr.com/photos/55306383@N03/albums/72157711097758558

środa, 25 września 2019

Epidemia miłości. Relacja z pokazu i debaty na temat postaw uczestników Powstania Warszawskiego

Jak to możliwe, że koszmar wojny i trud udziału w Powstaniu Warszawskim nie odebrały młodym ludziom nadziei i pragnienia miłości? W czwartek, 19 września w siedzibie Teologii Politycznej odbyła się projekcja filmu „Epidemia miłości”, przedstawiającego fenomen małżeństw zawieranych w trakcie Powstania Warszawskiego, połączona z debatą na temat postaw i wartości powstańców.

P9190154m


W spotkaniu udział wzięli Jakub Nowakowski „Tomek” (1924 r.), starszy strzelec, jeden z ostatnich powstańców z batalionu „Zośka”, uczestnik walk na Żoliborzu, Maciej Piwowarczuk – reżyser filmu „Epidemia miłości” oraz Małgorzata Czerwińska-Buczek – autorka książek o Powstaniu Warszawskim. Spotkanie poprowadził Mikołaj Marczak z Teologii Politycznej.
Spotkanie otworzyła projekcja dokumentu Macieja Piwowarczuka. Trwająca 26 minut etiuda „Epidemia Miłości” to retrospektywny portret młodych powstańców, których miłość zastała w ogniu walki. Każda z relacji przedstawiona jest przez samych powstańców – wśród których znalazło się m.in. małżeństwo Marii i Kazimierza Piechotków – i została opatrzona reżyserskim komentarzem oraz wzbogacona materiałami wizualnymi z epoki Powstania. Szczególnie unikalne okazały się nagrania filmowe z uroczystości ślubnych, nagrane w trakcie walk.

P9190143m

Dyskusję otworzyło pytanie prowadzącego skierowane do honorowego gościa redakcji, uczestnika Powstania Warszawskiego – Jakuba Nowakowskiego „Tomka” – o to, jak w jego pamięci zapisały się powstańcze śluby. – Wyczuwało się w trakcie Powstania Warszawskiego zakochania, łączniczki i sanitariuszki obejmowały i całowały powstańców. A jednocześnie byliśmy wykończeni walką i nie myśleliśmy zbyt wiele o miłości. Ale w sytuacjach niebezpiecznych wzmagają się w ludziach uczucia – odpowiedział żołnierz. Powstaniec wspomniał, że zjawisko ślubów było rzadsze w dzielnicach, gdzie trwały najbardziej zacięte walki: na Woli, Czerniakowie i Starym Mieście.
Byliśmy wykończeni walką i nie myśleliśmy zbyt wiele o miłości. Ale w sytuacjach niebezpiecznych wzmagają się w ludziach uczucia

P9190148m

– Wychowałem się w Warszawie, na ul. Grzybowskiej. Pamięć o Powstaniu towarzyszyła mi od dziecka, gdy mijałem tablice informujące o zabitych Polakach – tłumaczył motywy, stojące za stworzeniem filmu, reżyser Maciej Piwowarczuk. – Sam potrzebowałem tego filmu jako młody mężczyzna – żeby wiedzieć, czym się w życiu kierować i co jest naprawdę ważne. Autor wspomniał, że w czasie poszukiwań materiałów do produkcji zaintrygowała go informacja, na którą natrafił w Urzędzie Stanu Cywilnego. Odkrył wówczas, że w czasie Powstania zawartych zostało 256 małżeństw. – A wiele młodych par zginęło w trakcie walk lub po powrocie do Polski nie rejestrowało swoich związków – tłumaczył reżyser.

P9190150m

Kolejnym zagadnieniem, które ożywiło dyskusje, było pytanie o wartości i przykłady, jakie były ważny dla pokolenia powstańców, skierowane do Małgorzaty Czerwińskiej-Buczek. – To było pierwsze pokolenie, które wychowało się w wolnej Polsce. Dla ich rodziców wolność stała ponad wszystkim, bo pamiętali przecież niewolę. Ofiara życia wydawała się czymś oczywistym, choć nikt od początku nie zakładał, że do niej dojdzie. Całe to pokolenie lat 20. i 30. było też w dużym stopniu wychowywane przez harcerstwo. Gdy mijały lata już było wiadomo, że wojna się zbliża i młodzi ludzie przygotowywali się do boju. Nikt z nich się nie wahał, by stanąć do walki o wolność – odpowiedziała pisarka.

P9190145m

– To, co pani powiedziała, jest piękne i słuszne, wyjęła mi to pani z ust. Tak byliśmy wychowani, służyliśmy długo w konspiracji, przygotowywaliśmy się do walki. To było dla nas oczywiste, że trzeba się przyłączyć do Powstania. Chcieliśmy odpłacić za wszystkie zbrodnie niemieckie i marzyliśmy o niepodległej Polsce. Choć ciążyło na nas przeczucie, że jedna okupacja zamienia się w drugą – opowiadał o wartościach, które zapamiętał z czasów Powstania, Jakub Nowakowski „Tomek”. Powstaniec wspomniał, że młodzi ludzie uprawiali myślenie życzeniowe – nie chcieli wierzyć, że po niewoli niemieckiej nastąpi całkowita sowietyzacja, że sojusznicy aliantów do niej dopuszczą. Niektórzy z nich mieli wprost pokładać nadzieje w ideach Winstona Churchilla, zakładających możliwość III Wojny Światowej ze Związkiem Sowieckim.
To było dla nas oczywiste, że trzeba przyłączyć do Powstania. Chcieliśmy odpłacić za wszystkie zbrodnie niemieckie i marzyliśmy o niepodległej Polsce

P9190128m

Prowadzący spotkanie dopytał o dylematy moralne, jakie rodziły się w sumieniach powstańców w konfrontacji z Rzezią Woli i hekatombą ludności cywilnej. – Mieliśmy takie dylematy od samego początku. Widzieliśmy, że byliśmy zbyt słabo przygotowani, źle uzbrojeni. Pamiętam, że brakowało nam do lepszego przygotowania miesiąca, mieliśmy atakować, gdy Rosjanie będą wkraczać już do Warszawy. Ale pamiętajmy, że Powstanie Warszawskie, co ważne, zatrzymało ofensywę Armii Czerwonej na dwa miesiące, co dało czas aliantom i w znacznej mierze ocaliło Zachodnią Europę przed pochodem komunizmu – tłumaczył Jakub Nowakowski „Tomek”. Powstaniec porównał poświęcenie Stolicy do ofiary Polaków z roku 1920 r. – w obu sytuacjach ofiarność polskiego żołnierza ocaliło Zachód przed widmem sowietyzacji.

P9190129m

Kolejne pytanie gospodarza dotyczyło tego, jakie warstwy społeczne najbardziej ochoczo przyłączały się do konspiracji. – To była młodzież głównie inteligencka, już ukształtowana, choć oczywiście nie wszyscy. Zdarzali się również robotnicy, drobnomieszczanie. Ja bym powiedział, że wszystkie klasy społeczne narodu polskiego budowały konspiracje i to stanowiło o niezwykłej sile podziemia niepodległościowego – odpowiedział powstaniec.
– W czasach, gdy tak trudno o zgodę wokół kluczowych wartości, a młodzi ludzie są zagubieni i nie potrafią odnaleźć sensu swojego życia, to konkretne przykłady świadectwa życia powstańców – a nie ogólna historia – mogą być dla nich niezwykłym przykładem. Młodzi ludzie muszą widzieć, że nikt z tych ludzi nie urodził się bohaterem, nie każdy był najgrzeczniejszy i najlepiej poukładany, a mimo to w chwili próby byli gotowi do najwyższej ofiary. To coś, co jest warte upamiętnienia ponad podziałami – odpowiedziała Małgorzata Czerwińska-Buczek na pytanie o źródło magnetyzmu mitu Powstania Warszawskiego.
Nie każdy był najgrzeczniejszy i najlepiej poukładany, a mimo to w chwili próby byli gotowi do najwyższej ofiary
Debatę zamknęło pytanie skierowane do Macieja Piwowarczyka. Prowadzący dopytał twórcę filmu o charakterystykę modelu wychowania, którego doświadczyło pokolenie powstańców. – Spotkani kombatanci opowiadali mi o tym, że byli bardzo solidarni między sobą, już jako dzieci na swoim podwórku. A do tego świat dzieci i dorosłych były wyraźnie od siebie rozdzielone. Przejście do dorosłości wiązało się z przekazaniem człowiekowi odpowiedzialności za jakąś sferę rzeczywistości. Każdy za coś musiał odpowiadać. To sprawiło, że w tym pokoleniu wychowali się bohaterowie – odpowiedział reżyser, uśmiechając się  z podziwem do Jakuba Nowakowskiego „Tomka”. Po tym pytaniu gospodarz przekazał mikrofon poruszonemu świadectwem sędziwego powstańca audytorium.
Relacja tekstowa: Karol Grabias 
Spotkanie mogło się odbyć dzięki dofinansowaniu ze środków Muzeum Historii Polski w ramach programu „Patriotyzm Jutra”.



Relacja wideo: Bernard
foto: Margotte

P9190156m


Film "Epidemia miłości":

sobota, 21 września 2019

Nielegalna polityka. Zjawisko drugiego obiegu politycznego w PRL (1976-1989)

9 września w Centrum Edukacyjnym Przystanek Historia odbyła się
prezentacja książki Andrzeja Anusza "Nielegalna polityka. Zjawisko drugiego obiegu politycznego w PRL (1976-1989)", opublikowanej przez Instytut Historyczny Nurtu Niepodległościowego.
W dyskusji udział wzięli: prof. Wiesław Wysocki, dr Jan Olaszek i dr Andrzej Anusz - autor. spotkanie prowadził dr Tomasz Kozłowski.
Obieg_1


"Nielegalna polityka” autorstwa Andrzeja Anusza rozszerza pojęcie drugiego obiegu, zwykle ograniczane do podziemnych publikacji, na całą działalność opozycyjną sprzed 1989 roku. Dawny lider NZS w roli badacza dostrzega w niej fenomen antropologiczny i kulturowy. „Nielegalną politykę” warto powitać z satysfakcją jako pierwszą książkę pomagającą zrozumieć, co naprawdę w Polsce zdarzyło się 4 czerwca 1989. (fragment recenzji)


Relacja: Michał KK

Obieg_3

Obieg_6

Obieg_2

wtorek, 17 września 2019

"Sonderfahndungsbuch Polen. Specjalna księga gończa dla Polski”

11 września w Centrum Edukacyjnym Przystanek Historia w Warszawie odbyła się rezentacja książki "Sonderfahndungsbuch Polen. Specjalna księga gończa dla Polski". Jest to reprint w opracowaniu Grzegorza Bębnika.
Ksiega_2


W rozmowie udział wzięli:

- dr hab. Grzegorz Bębnik – autor opracowania (Oddziałowe Biuro Badań Historycznych IPN w Katowicach)
- dr Marcin Przegiętka – koordynator Centralnego Projektu Badawczego IPN „Ziemie polskie pod okupacją 1939–1945” (Biuro Badań Historycznych IPN)
- dr Paweł Kosiński (Biuro Badań Historycznych IPN​)
Spotkanie prowadził: dr hab. prof. UG Grzegorz Berendt – zastępca dyrektora ds. naukowych Muzeum II Wojny Światowej

Niemiecka lista proskrypcyjna z początku 1940 r., zawierająca nazwiska osób przeznaczonych do natychmiastowego aresztowania, opracowana przez Główny Urząd Policji Kryminalnej Rzeszy w Berlinie we współpracy z działającymi na ziemiach polskich od września 1939 r. grupami operacyjnymi (Einsatzgruppen) policji bezpieczeństwa i SD.



Relacja: Michał KK

sobota, 14 września 2019

Relacje o pomocy udzielanej Żydom przez Polaków w latach 1939–1945

9 września w warszawskim Centrum Edukacyjnym Przystanek Historia odbyła się promocja książki "Relacje o pomocy udzielanej Żydom przez Polaków w latach 1939–1945". Tom 1: "Dystrykt warszawski Generalnego Gubernatorstwa", w opracowaniu Sebastiana Piątkowskiego. W rozmowie udział wzięli: dr Martyna Rusiniak-Karwat oraz autor książki dr hab. Sebastian Piątkowski. spotkanie prowadził dr Jędrzej Lipski.
relacje_1


W tomie zebrano 194 relacje, których tematyka dotyczy m.in. pomocy żywnościowej, wyrabiania fałszywych dokumentów, ułatwiania wyjazdów na inne obszary, wreszcie ukrywania osób prześladowanych przez Niemców w mieszkaniach, domach, zabudowaniach gospodarczych itd. Świadectwa zostały opatrzone obszernym aparatem naukowym.​



Relacja: Michał KK

Relacje_4


Relacje_5

wtorek, 10 września 2019

"Oblężenie Warszawy 1939. Fotografie Juliena Bryana" - spotkanie z Samem Bryanem i bohaterami zdjęć

Obl_7
3 września w Przystanek Historia Centrum Edukacyjnym im. Janusza Kurtyki odbyło się otwarcie wystawy "Oblężenie Warszawy 1939. Fotografie Juliena Bryana" oraz pokaz filmu dokumentalny Eugeniusza Starky’ego "Ostatni korespondent – oblężenie Warszawy 1939", który za pomocą archiwalnych zdjęć Bryana przedstawia pierwsze dni walki w oblężonej Warszawie..

W spotkaniu wziął udział syn słynnego fotoreportera Juliena Bryana – Sam Bryan, a także - co niezwykłe - dwie osoby, które jako dzieci były bohaterami jego zdjęć: Kazimiera Mika i Zygmunt Aksienow.

Zdjęcie Kazimiery Miki stało się symbolem września 1939 roku i tragedii jaka dotknęła ludność cywilną, w tym dzieci. Na słynnym zdjęciu 12-letnia dziewczynka pochyla się nad zwłokami swojej 14-letniej siostry Andzi, która zginęła od serii karabinowej, wystrzelonej przez pilota bombowca.
Z kolei Zygmunt Aksienow jako 10-latek został sfotografowany przez Bryana, na tle ruin jak trzyma klatkę z kanarkiem.

Obl_5

"Nie da się przecenić wartości zdjęć i tego, jak one pokazują prawdę" - mówił Sam Bryan. Wspominając spotkania z bohaterami zdjęć ojca, powiedział: "Te twarze, które znałem ze zdjęć, nagle miałem szansę zobaczyć na własne oczy, to było dla mnie niesamowite przeżycie. i jest zawsze".

Obl_2

Kazimiera Mika powiedziała: "Jesteśmy wdzięczni ojcu Sama, który się narażał, walczył o prawdę. (..) Dzięki niemu wszyscy uwierzyli, że Niemcy kłamali, że to myśmy na nich napadli". Bardzo mnie kochał, przyjeżdżał do mnie. Był bliski dla mnie jak rodzina".

Obl_3

Zygmunt Aksienow, opowiadając o swoim zdjęciu z września 1939 roku mówił: "Gardło mam ściśnięte z tego żalu, że nas tak oskarżyli Niemcy, że Polacy na nich napadli. Mnie jest bardzo smutno o tym opowiadać, musieliśmy to przeżyć. Nie mogę mówić o wszystkim, bo serce ściska, co człowiek przeszedł podczas okupacji i podczas powstania i po powstaniu. Musiałem iść do więzienia, bo byliśmy wszyscy wrogami Polski Ludowej. Aresztowali nas w 1949, ja miałem 19 lat, sąd wojskowy na Koszykowej nas skazał na 5 i pół roku roku i trzeba było kiblować. Aż mi łzy lecą. Siedziałem w więzieniu na Pradze, w koszarach wojskowych, na ul. 11 listopada. Jako więzień pracowałem przy odgruzowywaniu Warszawy. (..) Potem skierowali mnie do kopalni i pracowałem na dole".



Tekst: Margotte

Relacja wideo: Michał KK

Oblezenie Warszawy 1939

Obl_4

niedziela, 8 września 2019

piątek, 6 września 2019

Kto zmalował Polskę? Relacja z dyskusji o malarstwie doby transformacji

Czy historyczna i polityczna cezura roku 1989 stanowiła punkt zwrotny dla sztuki? W czwartek, 29 sierpnia w redakcji Teologii Politycznej odbyła się debata o polskim malarstwie okresu transformacji, podczas której goście próbowali znaleźć odpowiedź na to intrygujące pytanie.
TePo_1


W spotkaniu wzięli udział prof. Andrzej Szczerski – historyk sztuki, krytyk sztuki, autor książki „Transformacja. Sztuka w Europie Środkowo-Wschodniej po 1989 roku”, Jarosław Modzelewski – malarz, rysownik, współzałożyciel formacji artystycznej „Gruppa” oraz Maciej Sieńczyk – rysownik, ilustrator, pierwszy autor komiksów nominowany do Nagrody „Nike” (2013). Gospodarzem spotkania był dyrektor artystyczny Teologii Politycznej, Michał Strachowski.
W tematykę wprowadził uczestników profesor Szczerski, który zaprezentował swoją najnowszą książkę: wydany na początku 2019 roku tom „Transformacja. Sztuka w Europie Środkowo-Wschodniej po 1989 roku”. Zwrócił uwagę, że traktuje ona o szczególnym doświadczeniu artystów właśnie Europy Środkowo-Wschodniej, jakim była transformacja ustrojowa na przełomie lat 80. i 90. XX wieku wieku. Artyści tego pokroju, co obecni tu Jarosław Modzelewski i Maciej Sieńczyk, przekraczają moim zdaniem formułę transformacji, wykraczają poza to doświadczenie i o nich w książce nie piszę – tłumaczył prof. Szczerski. Tezą tej pracy jest, że aby docenić sztukę tamtego okresu, trzeba zmienić kryteria jej oceny. Ma to polegać na spojrzeniu na sztukę transformacyjną jako na czarną dziurę, która nadal nie jest traktowana na równi ze sztuką zachodnioeuropejską czy amerykańską. Starałem się wskazać takie dzieła, które czynią z niej w moim odczuciu „białą dziurę”, czyli, używając języka astronomii, początek nowego wszechświata – objaśniał.

TePo_6

Artystów Europy Środkowej czyni wyjątkowymi fakt ich społecznego zaangażowania w życie wspólnoty – tłumaczył prof. Szczerski
Cała Europa Środkowa jest taką „białą dziurą”, nowym wszechświatem. Artystów wywodzących się z tego obszaru wyróżnia szczególny rodzaj doświadczenia politycznego, społecznego i historycznego, doświadczenia wymykającego się porównaniom ze światem Europy Zachodniej, stwarzającym zupełnie nowe jakości artystyczne. Artystów Europy Środkowej czyni wyjątkowymi także fakt ich społecznego zaangażowania w życie  wspólnoty – tłumaczył prof. Szczerski, przeciwstawiając ich działania sztuce będącej efektem zamówień instytucjonalnych, niewykraczających poza progi oficjalnych galerii. Europę Środkową w tym sensie cechuje bardzo nowoczesna i wyjątkowa policentryczność, czyli istnienie wielu równorzędnych centrów, które nie zwalczają się, lecz rozwijają równocześnie. „Transformacja” traktuje także o problematycznej pamięci o komunizmie, a właściwie o niepamięci o tym okresie. W języku sztuki ta niepamięć, podobnie jak próba poradzenia sobie ze zjawiskiem transformacji, wyrażała się zdaniem badacza parodią, groteską, ironią. Niedostrzeganym chyba zbyt często fenomenem sztuki po ’89 jest fascynacja tradycją narodową, duma z bycia w tym miejscu i czasie, w którym artysta się znalazł. Kwestia transformacyjnego przeobrażenia jest wciąż niezakończonym mierzeniem się z historią – podsumował swoją wypowiedź profesor Szczerski.

TePo_3

Michał Strachowski, inicjując dyskusję, zapytał go, czy możemy mówić o jednej Europie Środkowo-Wschodniej, czy też mamy do czynienia z mnogością definicji tego obszaru i zjawiska. Prof. Szczerski zdystansował się od ograniczania kategorii Europy Środkowo-Wschodniej do mitu galicyjskiego czy spadku po Austro-Węgrzech. Choć dostrzegł i podkreślił istnienie różnic regionalnych na tym terenie, skłonny był raczej skupiać się na wspólnocie historii i doświadczeń kulturowych oraz społecznych, w przełomie roku ’89 widząc szansę na odtworzenie samodzielnej politycznie, gospodarczo i społecznie Europy Środkowo-Wschodniej, która w relacji do Europy Zachodniej nie stanowi peryferii, lecz centrum  silne swoją odrębnością, równoległe i niezależne.

TePo_5

Jarosław Modzelewski metaforę „białej dziury” sformułowaną przez prof. Szczerskiego uznał za trafną w odniesieniu do sztuki transformacyjnej. Rok ’89, gdy Gruppa wygasiła swoją działalność, był rokiem, gdy w końcu odetchnąłem – polityka wróciła na własne tory, a ja mogłem bardziej skupić się na sprawach formalnych malarstwa: skąd bierze się obraz i jaki efekt wywołują konkretne środki artystyczne – wspominał. To malarskie rzemiosło nagle mogło stać się dla mnie najważniejsze. Modzelewski zaproponował także niewielką zmianę tytułu spotkania na „Kto zainstalował Polskę”, co argumentował faktem, że w centrum zainteresowania znajdowało się wówczas nie malarstwo, lecz inne formy artystycznej działalności, co wiązało się z odnowieniem się języka sztuki i pokazaniem nowych możliwości, które sztuka zyskała dzięki odzyskaniu niezależności politycznej, co dawało również nowe perspektywy malarstwu.
Jarosław Modzelewski zaproponował zmianę tytułu spotkania na „Kto zainstalował Polskę”, co argumentował faktem, że w centrum zainteresowania znajdowało się wówczas nie malarstwo, lecz inne formy artystycznej działalności
Michał Strachowski, kontynuując wątek rynku sztuki w latach 90., pytał Macieja Sieńczyka o doświadczenie debiutu artystycznego w okresie transformacji. Sieńczyk przyznał, że nie odczuł w sposób wyraźny cezury przełomu, natomiast bardzo głęboko w pamięć jego i artystów jego pokolenia wdrukował się sentyment za młodością, która przypadła na lata 70.: tkwi to we mnie bardzo głęboko, na przykład wczoraj, gdy rysowałem plac zabaw, podświadomie odtworzyłem wygląd siermiężnych urządzeń z placów zabaw z lat mojej młodości, a nie współczesny wygląd takiego miejsca. Te pejzaże z czasów dzieciństwa najsilniej wdrukowały się w nasze wspomnienia. Nie wiem, czy kiedykolwiek wyczerpie się we mnie, w nas, potrzeba nostalgii za tamtymi widokami – tłumaczył. Nie zidentyfikował także obecnej w swoich pracach groteski jako wpływu rzeczywistości transformacyjnej, postrzegając ją bardziej w kategoriach cechy osobniczej i instynktownej potrzeby niemającej źródła w historii. Na marginesie tych rozważań Sieńczyk zwrócił uwagę, że dziś chętnie otaczamy się wypreparowanymi elementami rzeczywistości PRL, takimi jak meble, makatki czy ceramika. Szczerski kontynuował w pewien sposób ten wątek, zwracając uwagę na to, że powrót do różnorodności języka artystycznego po ’89 to widoczny znak procesu wychodzenia z szarości PRL-u i eksplorowanie dziedzictwa wówczas zarzuconego. Zdaniem Modzelewskiego natomiast ważniejsze niż dziedzictwo dawnej Europy Środkowo-Wschodniej było spojrzenie artystów na Zachód, gdzie lokowały się naprawdę ważne dla nich tradycje. Poczucie przynależności do Europy było bardzo silną potrzebą i bardzo silnym odczuciem, gdy wyjeżdżaliśmy na Zachód – dodawał.

TePo_2

Kolejnym tematem poruszonym podczas debaty była kondycja transformacyjnego rynku sztuki i status artysty: Strachowski zapytał Sieńczyka o początki ilustratorstwa i komiksu w latach 90.: łatwo wtedy nie było, ale wiele dały mi kontakty z artystami w galerii Raster, dzięki którym zdobywałem zlecenia rysunkowe, a potem mogłem wybić się na niezależność. Nie zastanawiałem się nigdy głęboko nad medium, jakim jest komiks, a tworzone przeze mnie książki graficzne są dość obficie opatrzone tekstem, bo mam wrażenie, że klasyczny komiks jest niewystarczającym nośnikiem myśli – wyjaśniał. Modzelewski dodał, że galerie powstające w latach 90. w Polsce musiały przejść wszystkie naturalne etapy rozwoju, zaistnieć i okrzepnąć. Bogactwo wynikające z profilowania się tych galerii wraz z upływem lat to konsekwencja tego powolnego, ale bardzo ważnego procesu – tłumaczył.
Jednym z ostatnich poruszonych w dyskusji wątków była kwestia estetyki dzieł doby transformacji. Jarosław Modzelewski przyznał, że w sztuce tego okresu estetyka wyraźnie zeszła na drugi plan, ponieważ istotniejsze od tego, w jaki sposób się mówił, stało się to, co się mówi. Tendencja ta dostrzegalna jest wciąż obecna w sztuce artystów wywodzących się z Europy Środkowo-Wschodniej, co prezentacja profesora Szczerskiego na początku spotkania pokazała w całej jaskrawości. Nie jest to jedyna, lecz bardzo istotna cecha dzieł, które w mniej lub bardziej wyraźny sposób można określić dziedzictwem transformacyjnym. Kto zmalował Polskę? Ona cały czas powstaje. Proces trwa.
Relację opracowała Natalia Szerszeń (Teologia Polityczna)
NCK Kult Interw 2019 rgb




Relacja wideo: Margotte

TePo_8

Więcej zdjęć:
https://www.flickr.com/photos/55306383@N03/albums/72157710635954388

wtorek, 3 września 2019

Śpiewając po katastrofie. Relacja ze spotkania o losach Grzesiuka w Polsce Ludowej

Jaką Warszawę zastał Stanisław Grzesiuk po powrocie z pięcioletniego pobytu w obozach koncentracyjnych? Jaką Polskę chciał odbudować, gdy wstąpił do komitetu dzielnicowego PPR? Te pytania o paradoksy życia Grzesiuka w powojennej Polsce ożywiły dyskusję w redakcji Teologii Politycznej. Po raz kolejny debacie o życiu i twórczości barda z Czerniakowa towarzyszyła muzyka Jana Młynarskiego i jego zespołu, grana na żywo.

P8270040m

Trzecie i ostatnie spotkanie z cyklu wydarzeń poświęconych Stanisławowi Grzesiukowi uświetniła obecność Mateusza Wernera, filozofa i krytyka kultury. Po raz kolejny goście Teologii Politycznej mieli okazję wysłuchać stołecznych szlagierów w wykonaniu Jana Młynarskiego, Anny Bojary (grającej na pile) oraz Sebastiana Jastrzębskiego (gitara) z Warszawskiego Combo Tanecznego. Spotkanie poprowadziła Natalia Alicja Szerszeń, szukająca tropów uwikłanej w powojenną historię tożsamości Stanisława Grzesiuka.

Nim dyskusja o ścieżkach barda stolicy ożywiła redakcję przy ul. Koszykowej, Jan Młynarski wraz z zespołem zadali szyku wykonując zadziorny utwór Piekutoszczak, Feluś i ja. – Co się działo, gdy Stanisław Grzesiuk powrócił do stolicy po tułaczce przez Śląsk? Jakich dokonał wyborów? – tym pytaniem Natalia Szerszeń rozpoczęła debatę. W odpowiedzi Mateusz Werner naszkicował impresję złożonych relacji między ówczesną władzą ludową, a artystą z proletariatu. – Każda władza rewolucyjna sięgała po wsparcie klasy, do której należał Grzesiuk. To lumpenproletariat był forpocztą rewolucji. Po wojnie Grzesiuk wstępuje do PPR i zostaje instruktorem dzielnicowym. A mimo tego nie wciela się w rolę politruka. Jest skamieliną przedwojennych, niesprawiedliwych stosunków społecznych, na które nie ma miejsca w Polsce ludowej. Gdy władza krzepnie kończy on kurs dyrektorski i robi karierę jako funkcjonariusz administracji w szpitalu, stara się umeblować w zastanej rzeczywistości – tłumaczył Werner.

P8270008m

Grzesiuk jest skamieliną przedwojennych, niesprawiedliwych stosunków społecznych, na które nie ma miejsca w Polsce ludowej
Motywy decyzji barda przybliżał również Młynarski. Według niego drogę życiową artysty określiła zarówno jego przynależność ideowa – był on przedwojennym socjalistą, którego ojciec był uznanym działaczem PPS – jak i warunki, w których żył. Grzesiuk miał pragnąć dla swoich dzieci Polski, w której mieszkania mają ubikacje, a ulice miast są oświetlone przez latarnie, zaś politykę miał w głębokim poważaniu. – Świat Grzesiuka, świat o którym śpiewał, to przestrzeń patologii społecznych, ludzi z kryminału, złodziei i prostytutek. Ta narracja była nie do przyjęcia dla komunistów, którzy budowali idealny świat. Dopiero po odwilży 1956 r. można było o tym mówić, wtedy pojawił się Zły Tyrmanda i odkryto, że w społeczeństwie socjalistycznym są złodzieje i zabójcy – tłumaczył Werner. Tę część dyskusji spuentowało wykonanie ballady Antek.         

Muzyczny akcent poprzedził skierowanie debaty na tematykę pragmatyzmu życiowego Grzesiuka. – Czy naznaczony doświadczeniem obozów koncentracyjnych, świeżo upieczony mąż i ojciec dwójki dzieci mógł zostać dysydentem? – pytała Natalia Szerszeń. Obaj prelegenci rozwiewali co do tego jakiekolwiek wątpliwości. Szkicowali obraz Grzesiuka jako artysty należącego do innej rzeczywistości społecznej, niż Zbigniew Herbert, który swój sprzeciw mógł kontemplować na wykładach z Izydorą Dąmbską. Sprzeciw klasy Grzesiuka to bunt bikiniarzy, którzy zostali ubrani w maskę wroga klasowego – przez swoje naśladownictwo amerykańskiej burżuazji. On, wykończony przez obozy koncentracyjne, postanowił odbudowywać Warszawę – którą kochał i z której był ulepiony – i posmakować normalnego życia. Nie widział sowietów czekających na klęskę Powstania Warszawskiego. Przyjechał do stolicy jako człowiek wierzący w to, że dzieci mogą nie chodzić po ulicach boso.
Grzesiuk przyjechał do stolicy jako człowiek wierzący w to, że dzieci mogą nie chodzić po ulicach boso

P8270021m

Po wysłuchaniu Czarnej Mańki i Ja czekam pod bramą Mateusz Werner postanowił odwrócić tor dyskusji, pokazując, co można Grzesiukowi zaliczyć na zdecydowany plus w konfrontacji z powojenną rzeczywistością. – On nie dał z siebie zrobić maskotki udanej resocjalizacji, objazdowej małpy komunizmu. Bawiły go wszystkie rytuały i formuły – zarówno w czasie konspiracji, gdy podkreślał swoją niechęć do nacjonalistów, jak i w czasie pobytu w obozie i potem, gdy był członkiem PPR. Miał rogatą duszę, kanciasty charakter i wielki hart ducha, śmieszyli go panowie, którzy chcieli go brać pod włos. Gdy gestapowiec straszył go widmem obozu, odpowiedział mu tylko, że „obóz jest też dla ludzi” – tłumaczył Mateusz Werner. Kolejnym akordem spotkania było wykonanie piosenki Nie masz cwaniaka nad Warszawiaka.
Jak wskazał Jan Młynarski, utwór ten ukazywał głęboko zakorzeniony etos warszawski, który Grzesiuk chciał ocalić z czasów przedwojennych i przenieść do PRL. Etos podkreślający, że Warszawiaków nie da się złamać, a gdy się z nimi zadrze, to lepiej „se przedtem trumnę kupić”. Ze współczesnymi próbami rekonstrukcji tego utworu polemizował Mateusz Werner. – Parę lat temu sporo hałasu zrobił „projekt Warszawiak”. Dostrzegał w nim fałsz, którym zalatywało z klipów. Była to nowoczesna zabawa idiomem ludowym, w którym dało się wyczuć ton wyższości, wpisujący się w kontekst wojny kulturowej między metropolią a prowincją – opowiadał filozof. Basował mu Młynarski, mówiąc o swojej muzycznej ortodoksyjności: – To dotyczy całego nurtu kontynuacji tradycji grzesiukowej. My nie chcemy żadnych przeróbek. Dla nas atrakcyjne są tradycyjne brzmienia warszawskiego podwórka.

Muzyczną klamrą spinającą spotkanie były aranżacje dwóch ballad opiewających życie dawnej stolicy: Warszawo, moja Warszawo i Balu na Gnojnej. Po ich wykonaniu Jan Młynarski pożegnał się z gośćmi Teologii Politycznej i przy akompaniamencie braw wyraził swoją wdzięczność redakcji, która dała szansę na rozbłyśnięcie twórczości i postaci Stanisława Grzesiuka.
Relację opracował Karol Grabias (Teologia Polityczna)
NCK Kult Interw 2019 rgb




Relacja wideo: Bernard & Artur

P8270026m

P8270028m