piątek, 27 kwietnia 2012

Katastrofa smoleńska. Bilans dwóch lat - Polska Wielki Projekt

„Każda próba budowy silnej Polski, każda próba realizacji wielkiego projektu jakim jest Polska, może się tylko opierać na prawdzie o Smoleńsku. Powinniśmy z tragedii smoleńskiej uczynić źródło siły do tego, aby tę Polskę jako wielki projekt zbudować". - mówił prof. Zdzisław Krasnodębski na debacie poświęconej tragedii smoleńskiej, która odbyła się w ramach kongresu Polska Wielki Projekt. IMG_6896m 10 kwietnia 2012 roku odbyła się w Centralnej Bibliotece Rolniczej pierwsza debata z tegorocznego cyklu Polska Wielki Projekt. Jej tematem była tragedia smoleńska, a na miejscu można było zakupić publikację wydaną przez Instytut Sobieskiego pt. „Katastrofa smoleńska. Bilans dwóch lat”. W panelu dyskusyjnym udział wzięli: prof. Zdzisław Krasnodębski, Jan Filip Staniłko, Michał Łuczewski (UW), Piotr Falkowski (Nasz Dziennik), Paweł Soloch (Instytut Sobieskiego) oraz prezes PiS Jarosław Kaczyński. Dyskusję prowadził Marek Pyza (wPolityce, Uważam Rze). cz. 1 cz. 2 Panel rozpoczął się od uczczenia minutą ciszy 96 ofiar tragedii smoleńskiej. Przybyłych gości powitał inicjator kongresu Jan Filip Staniłko, który powiedział:
„Polska Wielki Projekt jest koncepcją spotkań społecznych, jest też społeczną grupą osób, które przy wsparciu partii Prawo i Sprawiedliwość spotykają się, dyskutując o sprawach Rzeczpospolitej. Jesteśmy grupą osób, które uważają, że Polska nie jest państwem skazanym na małość, bylejakość, nijakość, wstydliwość. Polska może być państwem silnym, znaczącym, nowoczesnym. Ale nie da się rozmawiać o tym, jaka Polska ma być w oderwaniu od stanu, w jakim ona się znajduje. (…) Istnieje silne poczucie alternatywy, jest możliwy inny sposób sprawowania władzy, rządzenia Polską niż ten, z którym mamy do czynienia dzisiaj.”
Jako pierwszy głos zabrał prezes PiS Jarosław Kaczyński. Podkreślił, że tegoroczny kongres rozpoczyna się 10 kwietnia. To nie jest przypadek, lecz nawiązanie do dziedzictwa Prezydenta Lecha Kaczyńskiego. Przypomniał, że Prezydent miał być patronem pierwszego kongresu, planowanego na 2010 rok, który się nie odbył. „Nie ma wśród nas mojego brata, Prezydenta Lecha Kaczyńskiego, ale pozostało dziedzictwo, nad którym warto się zastanowić” – powiedział. IMG_6783m
"Lech Kaczyński przedstawił Polakom, polskiej inteligencji bardzo konkretną propozycję. I to nie w słowach, lecz w czynach. Propozycję czegoś co można określić jako racjonalny patriotyzm. Nie taki, w którym myślenie służy uzasadnianiu bierności, mikromanii narodowej, zgody na zło, na niesprawiedliwość i opresję, ale w którym racjonalna analiza przeprowadzona w sposób bezlitosny, bez żadnych naiwności, bez mitów, ma służyć realizacji ambitnego celu."
Celem Prezydenta Kaczyńskiego było, jak wyjaśnił, zapewnienie Polakom miejsca dużego, liczącego się europejskiego narodu. Premier Jarosław Kaczyński mówił o tym, że Prezydent czynem, a nie słowem budował aksjologiczne podstawy nowej Rzeczypospolitej. Takie przedsięwzięcia, jak budowa Muzeum Powstania Warszawskiego, planowane stworzenie Muzeum II Wojny Światowej, Muzeum Ziem Zachodnich, odbudowa zabytków, w tym Pałacu Saskiego, ustanowienie Dnia Żołnierzy Wyklętych, polityka nadawania odznaczeń miały służyć "nie tylko temu, by oddać honor, by oddać sprawiedliwość, ale także temu, by odnawiać źródła polskiego republikanizmu, które tkwią w polskiej myśli i w polskich postawach niepodległościowych, a więc w tradycji Armii Krajowej, w tradycji Żołnierzy Wyklętych i w tradycji solidarnościowej", która była mu szczególnie bliska - dodał. Podkreślił, że Lech Kaczyński doceniał inteligencję i jej rolę w życiu społecznym, przypomniał spotkania lucieńskie, jak dodał - kongres to przecież dzieło polskich inteligentów. Prezes PiS mówił, że Lech Kaczyński budował polską politykę zagraniczną w oparciu o trzy zasady. "Po pierwsze bezpieczeństwo, a więc w czasach jego prezydentury przede wszystkim sprawa relacji ze Stanami Zjednoczonymi, przez kilka lat sprawa tarczy (antyrakietowej), po drugie śmiałe inicjatywy energetyczne. Po drugie status. Zdecydowanie odrzucał status klientystyczny, zarówno ten stary, można go określić jako wschodni i ten nowy – zachodni. I zabiegał także o to, by usytuowanie Polski w instytucjach europejskich było odpowiednio mocne”. "To nie była polityka łatwa.” – podkreślił Jarosław Kaczyński. - „To była polityka, która budziła gniew, sprzeciw ze strony (w cudzysłowie) elit polskich przesiąkniętych klientyzmem i budziła niezadowolenie, a czasem wręcz wściekłość u tych z zewnątrz, którym ta polityka przeszkadzała. Ale potrafił ją prowadzić z pełną determinacją, całkowitym oddaniem i wielką osobistą odwagą”. Przypomniał też stworzoną przez Prezydenta Narodową Radę Rozwoju, która pracowała, by stworzyć alternatywny wobec rządowego program polityki gospodarczej. Prof. Zdzisław Krasnodębski, który mówił jako drugi, stwierdził że znał Lecha Kaczyńskiego jako wybitnego intelektualistę i to było wyjątkowe w dziejach III RP, że prezydent był jednocześnie myślicielem. Przypomniał spotkania w Lucieniu, na których Prezydent dyskutował z najwybitniejszymi polskimi intelektualistami. Dlatego, jak powiedział, ten kongres jest dodatkowym hołdem, „bo to nie chodzi tylko o politykę, ale o myśl, o ideę, którą politycy wcielają.” IMG_6815m Profesor Krasnodębski stwierdził, że po katastrofie smoleńskiej starano się wmówić, że istnieje sprzeczność pomiędzy pamięcią o Smoleńsku, dociekaniem przyczyn tragedii a tzw. projektem modernizacyjnym. Ale, jak zaznaczył, „to co się wydarzyło jest datą, która pozostanie w historii”. Polska się zmieniła po Smoleńsku, społeczeństwo jest podzielone. Przypomniał, że Polacy dwukrotni w wyborach „potwierdzili władzę tych, którzy za tę katastrofę odpowiadają, odpowiadają za polskie państwo, za przygotowane tej wizyty, za to co nazywamy katastrofą posmoleńską”. Jak stwierdził prof. Krasnodębski, ten wybór wynika „z dążenia do normalności, do stabilności, ciepłej wody w kranie". "Smoleńsk przestraszył wielu Polaków. - tłumaczył profesor - "Znaczna część społeczeństwa chciała wierzyć w wersję rosyjską". Ale z drugiej strony, jak powiedział:
„Zachowanie elit spowodowało reakcję. W pewnym sensie my jesteśmy tą reakcją, ci ludzie, którzy zbierają się dziś przed Pałacem Prezydenckim. To co nazywa się konfederacją wolnych Polaków. Powstanie drugiego obiegu. Działalność wielu dziennikarzy, publicystów, środowisk artystycznych, naukowych. Katastrofa smoleńska pokazała, że tak naprawdę do tej pory społeczeństwa obywatelskiego nie było, że ono dopiero się budzi. Prawdziwe, podmiotowe, wolne społeczeństwo obywatelskie, które jest w stanie mówić o tym, co jest dla niego ważne, wbrew temu co mówią oficjalne media, czy władza”
Prof. Krasnodębski powiedział, że katastrofa smoleńska podważa normalne reguły demokracji. Przypomniał o sytuacji w mediach, o wyrzucaniu dziennikarzy. „Ustrój wolnościowy nie może się opierać na tłumieniu swobodnej dyskusji, wymiany argumentów". Tymczasem następuje kontrola internetu, inwigilacja dziennikarzy, wypychanie poza sferę publiczną krytyków rządu. Jak podkreślił, tragedia smoleńska oderwała polskie elity od rzeczywistości. Mit zielonej wyspy, opis rzeczywistości to jest jedna narracja wielkiego sukcesu, ale wspomnienie o Smoleńsku powoduje, że ta narracja jest całkowicie absurdalna.
„Bo cóż to jest za silna pozycja kraju, który nie może zrealizować swoich najbardziej elementarnych interesów, najbardziej elementarnego obowiązku wobec głowy państwa, która zginęła i wobec swojej elity”
– zaznaczył. I podkreślił:
„Każda próba budowy silnej Polski, każda próba realizacji wielkiego projektu jakim jest Polska, może się tylko opierać na prawdzie o Smoleńsku. Powinniśmy z tragedii smoleńskiej uczynić źródło siły do tego, aby tę Polskę jako wielki projekt zbudować".
Jako następny głos zabrał Piotr Falkowski, dziennikarz śledczy „Naszego Dziennika”. Na wstępie mówił o światowych echach katastrofy smoleńskiej. Jak zaznaczył np. w publikacji „Time” o najważniejszych wydarzenia 2010 roku, ta sprawa została potraktowana marginalnie i opatrzona zdjęciem przedstawiającym znicze pod Pałacem Prezydenckim. IMG_6858m W mediach głównego nurtu wiadomości o tragedii smoleńskiej, jeśli się ukazują, są tworzone według jednego schematu. Na szczęście, od czasu do czasu pojawiają się fakty, których przemilczeć się nie da. Podkreślił fakt, że w badania katastrofy smoleńskiej włączają się naukowcy, którzy do tej pory wierzyli w postępowanie wyjaśniające prowadzone przez specjalnie powołane do tego organy państwa. Innym powodem dotychczasowego milczenia środowiska naukowego jest fakt, że nauka żyje z grantów czyli finansowania przez odpowiednie ministerstwo. Piotr Falkowski zaznaczył, że Smoleńsk wydarzył się w czasach internetu, w czasach szybkiego przepływu informacji.
„Blogosfera, artykuły, które się pojawiały, one dużo znaczyły, dużo wniosły. Wśród ludzi, którzy czytają prasę, czytają internet, są ludzie, którzy się na różnych kwestiach znają, posiadają wykształcenie techniczne, byli piloci, ludzie, którzy chcą pomagać, którzy zadają sobie pytania i są wściekli, że tych odpowiedzi nie ma w telewizji.”
W ten sposób, jak zaznaczył, przekonali się do uważanych wcześniej za niszowe mediów, bo tam zaczęli znajdywać przynajmniej próby odpowiedzi. „Katalogiem pytań jest mój artykuł” – powiedział odnosząc się do raportu przygotowanego przez Instytut Sobieskiego.
„Większość tych pytań ująłbym w jedno: „Dlaczego Rosjanie tak się zachowują?. Ale być może ważniejszym pytaniem jest: „Dlaczego Polacy tak się zachowują?”
Piotr Falkowski nie rozstrzyga, czy Rosjanie ukrywają zaniedbania czy coś znacznie poważniejszego. Są hipotezy dotyczące dwóch wybuchów na pokładzie samolotu, ale są też takie, które mówią, że Rosjanom zależy na tym, żeby cały świat wokół, żeby przywódcy państw, które chcą prowadzić niezależną politykę zagraniczną i wewnętrzną sądzili, że w Smoleńsku mieliśmy do czynienia z działaniami polityki rosyjskiej. Przypomniał, że 9 dni po katastrofie Ukraina podpisała umowę z Rosją, która na lat 40 uniemożliwi temu krajowi przystąpienie do NATO. Jednym z największych kłamstw smoleńskich było to, że państwo zdało egzamin, tymczasem od 10 kwietnia 2010 obserwujemy stopniowe upadanie tej tezy - stwierdził Marek Pyza. – Podkreślił, że w wielu instytucjach państwa procedur nie było albo były one lekceważone czy też nie przestrzegano ich celowo, by zaszkodzić politycznemu rywalowi. Paweł Soloch, ekspert Instytutu Sobieskiego, zaczął swoje wystąpienie od stwierdzenia, że o tym, że polskie państwo źle funkcjonuje, zaczynamy się, zwłaszcza ostatnio, dowiadywać coraz więcej, również dzięki działaniom formalnym, które prowadzą instytucje państwowe i które znajdują odzwierciedlenie w zarzutach prokuratorskich, w raportach takich jak NIK-u. Te informacje, które się pojawiają, zawdzięczamy stałej presji, jaką wywierały na instytucje państwa media spoza mainstreamu, działalność polityków, Zespołu Parlamentarnego. IMG_6893m „Nie wiemy, jakie znaczenie miała niewydolność struktur państwowych w kwestii zapewnienia bezpieczeństwa tragicznie zakończonego lotu czy celowe zaniedbania”. – powiedział Soloch. Podkreślił wagę przenoszenia logiki walki politycznej na poziom decyzji i działań administracji państwowej i to jeszcze przed 10 kwietnia. Jako przykład podał sytuację z 2008 roku, gdy Prezydentowi Lechowi Kaczyńskiego odmówiono samolotu na lot do Brukseli. Jak powiedział Soloch, używano procedur administracyjnych do walki politycznej, co powodowało uwikłanie się funkcjonariuszy instytucji państwowych w bieżącą walkę polityczną z wiadomymi konsekwencjami. Działania instytucji państwowych odpowiedzialnych za bezpieczeństwo najwyższych przedstawicieli państwa polskiego miały w wielu przypadkach charakter uznaniowy. Kiedy celem było blokowanie aktywności politycznej głowy państwa, działania takie mogły skutkować zagrożeniem bezpieczeństwa najważniejszych osób w państwie. Paweł Soloch stwierdził, że sprawę katastrofy smoleńskiej przedstawiano jako zdarzenie incydentalne, mało znaczące. Jak zaznaczył, rozdzielenie funkcji prokuratora od ministra sprawiedliwości dało pretekst rządowi do mówienia, że badanie przyczyn katastrofy leży w gestii prokuratorów, a nie władzy politycznej. Zaznaczył, że nie mamy dostępu do dokumentacji. Nie wiemy do dziś, czy i na jakiej zasadzie został powołany międzyministerialny zespół ds. badania przyczyn katastrofy, ile razy się spotykał, w jakim trybie została podjęta decyzja o przyjęciu 13 załącznika do konwencji chicagowskiej jako podstawy prawnej. Podkreślił, że jedyną instytucją państwową, która starała się w miarę obiektywnie pewien fragment odpowiedzialności instytucjonalnej państwa badać, była Najwyższa Izba Kontroli, być może dlatego, że jej prezes pochodzi z czasów wcześniejszych. Soloch powiedział, że kluczową sprawą jest przełamanie niewiedzy i wymuszenie na władzach większej transparentności. Ale dotarcie do pełnej dokumentacji, zaznaczył, będzie możliwe dopiero po zmianie władzy. Michał Łuczewski z Uniwersytetu Warszawskiego powiedział na początku swojego wystąpienia, że ludzie odwracają oczy od tego co przykre, co bolesne, nie chcą patrzeć złu prosto w twarz, wolą się znieczulać, ale to znieczulenie ma wysoką cenę. Tą ceną są więzi międzyludzkie. „Narkotyzowanie życia jest wrogiem wspólnoty ludzkiej. Im mniej jesteśmy zdolni znosić cierpienie własne, tym łatwiej znosimy cudze.”– pisał Leszek Kołakowski. P1240711m Łuczewski omówił transformacje, jakie przeszło społeczeństwo po 10 kwietnia. Po pierwsze było to przejście od brutalnej kampanii wyborczej, od brutalnych ataków na Lecha Kaczyńskiego do jedności, do powszechnej żałoby. Tymczasem, według Łuczewskiego, za tą jednością, za wspólnym przeżywaniem żałoby ukryta była przemoc. „Lech Kaczyński stał się obiektem wielkiej żałoby narodowej, nie pomimo ataków na niego, ale ze względu na te ataki”. – powiedział. Następnie nastąpiło przejście od jedności narodowej do brutalnego konfliktu wokół krzyża. Trzeci element, na który zwrócił uwagę to mesjanizm. Aby opisać to co się działo przed i po 10 kwietnia, Łuczewski odwołał się do opisu społeczeństw pierwotnych i teorii kozła ofiarnego. Otóż społeczeństwo w okresie kryzysu czyni kozła ofiarnego odpowiedzialnym za zło, które je trapi, następnie go eliminuje, a potem sakralizuje. Łuczewski omawiał stosunek społeczeństwa do Prezydenta Lecha Kaczyńskiego nawiązując właśnie do tej teorii. O tej teorii więcej w naszej wcześniejszej relacji z promocji magazynu apokaliptycznego 44, w czasie której Michał Łuczewski dokładniej opisywał to zjawisko: http://www.blogpress.pl/node/11648 Po kwietnia 2010 – powiedział Łuczewski -
„Mamy naszą Ojczyznę, która została brutalnie zaatakowana, niszczenie dowodów po katastrofie jest określane przez nasze państwo jako wzorowa współpraca, bezczeszczenie ciał jest określane jako zaangażowanie, kradzież kart kredytowych jako współczucie, brak pamięci jest określane jako pamięć. Nasza Ojczyzna została brutalnie zaatakowana i nie odpowiada, nie atakuje agresora, tylko bierze swoją czapkę i idzie dalej”.
Na zakończenie głos zabrał Jan Filip Staniłko z Instytutu Sobieskiego. Przypomniał o opublikowanym raporcie IS i zaznaczył, że z jednej strony autorzy artykułów tam zamieszczonych starali się podejść do tej tragedii poważnie i z dystansem, a z drugiej strony chodziło o przełamanie pewnego lęku. „U podłoża polskiego sposobu dyskutowania o tej katastrofie i jej skutkach jest głęboko osadzony lęk. Staramy się tym tekstem przełamać przynajmniej lęk przed wiedzą”. IMG_6764m Staniłko skupił się w swoim wystąpieniu na geopolitycznych konsekwencjach tragedii smoleńskiej. Zaczął od stwierdzenia:
„Rosja jest takim bytem politycznym, jak powiedział kiedyś prof. Marciniak, jest to grupa przestępcza, która próbuje przekonać cały świat, że jest państwem”.
Następnie omówił rolę Prezydenta Lecha Kaczyńskiego z punktu widzenia trzech stolic: Waszyngtonu (po śmierci Prezydenta Polska stała się statystą politycznym), Berlina (Polska przeszła na pozycję klientystyczną) i Moskwy. Jak zaznaczył J.F. Staniłko
„Prezydent Kaczyński uderzał we wszystkie pola strategii odbudowy potęgi Rosji. To był wybitnie niekorzystny dla Rosji polityk. Zakwestionował swoimi działaniami doktrynę Falina, która się opiera na tym, że narzędziem zarządzania Europą Środkową są środki energetyczne”
Prezydent prowadził politykę zmierzającą do dywersyfikacji źródeł energii - budowa gazoportu, koncepcja rurociągu Odessa-Brody. „Prowadził działania tak jak działa podmiot geopolityczny”. Prezydentowi zależało także na obecności USA w Europie, w tym na tarczy antyrakietowej. „Lech Kaczyński integrował politycznie Europę Środkową jako pewien sojusz jeśli chodzi o działania wewnątrz UE, ale także jako kraje, które wzajemnie się wspierają działając jako wspólnota, która opiera się naciskom Rosji”. – podkreślił Staniłko.
„W Polsce mamy elitę, która w dziedzinie bezpieczeństwa i dyplomacji została wykształcona w Rosji. Większa część polskiego MSZ to są absolwenci rosyjskich uczelni, duża część polskiej generalicji to wciąż absolwenci akademii Woroszyłowa”
. – mówił Staniłko. Myślenie strategiczne zawsze było domeną Rosjan, kraje satelickie były kształcone jedynie w zakresie taktyki. Staniłko podkreślił:
"W Polsce trzeba odbudować instytucje zajmujące się myśleniem strategicznym i planowaniem strategicznym. To powinno być dziedzictwem Lecha Kaczyńskiego".
Od momentu katastrofy nastąpiła degradacja Polski - mówił J.F. Staniłko.- Tożsamość imperialna jest wpisana w narodową tożsamość Rosji. Rosjanie ustalają warunki prawdziwości naszych raportów o katastrofie smoleńskiej. To warunek prowadzenia akcji dezinformacyjnej.
„Rosjanie trzymają w ręku przełącznik do temperatury politycznej w Polsce. Rosjanie mogą, kiedy jest im to wygodne, za pomocą elementów wyjaśnienia tej katastrofy, ale i części elit, która im sprzyja, ją podgrzewać. Polska podzielona to marzenie Rosji. Dzisiejsza Polska to marzenie Rosji. Wojna polsko-polska to jest to o czym Rosjanie zawsze marzą. Rosji udało się Polskę poniżyć, udało się pokazać oczom Waszyngtonu, Paryża, Londynu, czy Berlina, że to jest państwo, w którym procedury nie działają.(..) w którym wszyscy improwizują”.
Rosja poniżyła nas także w oczach tych państw, które Prezydent Lech Kaczyński z trudem próbował integrować.
„Być może nigdy się nie dowiemy, co się tam wydarzyło, lub bardzo trudno będzie się nam dowiedzieć. I to jest to o co Rosji chodziło. Rosja jest państwem, które używa lęku i przemocy jako narzędzia polityki międzynarodowej. Lubi jak się go boją. To jest kraj, który mówi: nie muszą nas szanować, wystarczy, jak się nas będą bać.”
- stwierdził J.F. Staniłko.
„Naszym pierwszym podstawowym obywatelskim obowiązkiem jest przestać się bać. Myśleć i mówić o bardzo trudnych sprawach, żeby ten lęk przełamać”.
Na zakończenie panelu Marek Pyza podkreślił: „Nie będzie prawdy o Smoleńsku bez silnego państwa i nie będzie silnego państwa bez ujawnienia całej prawdy. Od nas też zależy czy to państwo zbudujemy, czy do tej prawdy dojdziemy”. Warto odnotować, że sala odczytowa Centralnej Biblioteki Rolniczej była wypełniona po brzegi, wszystkie miejsca były zajęte, a ci, dla których zabrakło krzeseł stali pod ścianami, a nawet na korytarzu. Kolejne odsłony Kongresu Polska Wielki Projekt - 9-13 maja 2012 roku. http://wielkiprojekt.sobieski.org.pl/main/idea IMG_6712m IMG_6896m IMG_6954m IMG_6833m IMG_6761m P1240668m IMG_6950m IMG_6915m P1240698m IMG_6741m P1240745m IMG_6855m W czasie spotkania można było nabyć raport Instytutu Sobieskiego, który był przyczynkiem do debaty o tragedii smoleńskiej i jej konsekwencjach. Nakład 1000 egz. raport Relacja: Margotte i Bernard.

Stankiewicz kontra Śmiłowicz

Stankiewicz Smiłowicz 1 Po dwóch latach od katastrofy w Smoleńsku dyskutowali o niej inicjatorka ruchu Solidarnych 2010 Ewa Stankiewicz i Piotr Śmiłowicz, dziennikarz „Newsweeka” a za chwilę „Wprost”. Dyskusja w warszawskim klubie Piekiełko była gorąca i towarzyszyły jej żywiołowe reakcje publiczności. Stankiewicz Smiłowicz 1 Po dwóch latach od katastrofy w Smoleńsku dyskutowali o niej Ewa Stankiewicz i Piotr Śmiłowicz. Dziennikarz „Newsweeka” a za chwilę „Wprost” uznał, że większość materiałów pozwalających wyjaśnić tę katastrofą zostało Polsce udostępnionych a przyczynami tragedii są błędy pilotów i nie zachowanie procedur bezpieczeństwa. Zdaniem inicjatorki ruchu Solidarnych2010 Polska nadal nie ma dostępu do kluczowych dowodów a wiele przesłanek wskazuje na to, że mieliśmy do czynienia z zamachem. Dyskusja w warszawskim klubie Piekiełko była niezwykle gorąca i towarzyszyły jej bardzo żywiołowe reakcje publiczności. Ewa Stankiewicz mówiła na wstępie o tym, co skłoniło ją do protestowania i głośnego domagania się prawdy o katastrofie w Smoleńsku: – Nie chcę używać mocnych słów, ale moim zdaniem zachowanie rządu po katastrofie było skandaliczne. Postępowanie rządu było złe i prowadziło donikąd, począwszy od przyjęcia podstawy prawnej dochodzenia przyczyn katastrofy. Wiedziałam, że tak naprawdę będzie się to mściło i uniemożliwi rzetelne śledztwo. Widać to dzisiaj, kiedy w świat poszła wersja rosyjska i nie możemy się odwołać od stanowiska MAK – mówiła Stankiewicz. – Nie znajdując innej formy, która byłaby odpowiednia do powagi sytuacji, zdecydowałam się na to, żeby na Krakowskim Przedmieściu wyrazić swój protest, bardzo skromny bo w postaci jednego namiotu. Bardzo jestem wdzięczna wszystkim, którzy się do tego protestu przyłączyli i dzięki nim ten protest trwa do dzisiaj. Ma to sens, bo jeśli nie zmienimy rzeczywistości, to przynajmniej we własnym sumieniu powiemy sobie, że próbowaliśmy coś zrobić, że nie uczestniczyliśmy biernie w czymś co nas oburza – tłumaczyła reżyserka. Stankiewicz Smiłowicz 2 Piotr Śmiłowicz pozytywnie odniósł się do protestu Solidarnych, jednak jego zdaniem nie można abstrahować od faktów. Mówił, że przyjęta przez rząd podstawa prawna, bardzo krytykowana przez reżyserkę, była najlepsza z możliwych. – Załącznik 13 do Konwencji chicagowskiej dawał polskiej stronie różne instrumenty, m.in. możliwość prowadzenia śledztwa niezależnie od tego co robiła strona rosyjska. Na podstawie tego załącznika można było domagać się od strony rosyjskiej określonych dokumentów i dowodów. Mam wrażenie, że była to większość materiałów pozwalająca wyjaśnić przyczynę katastrofy. Przyjęcie umowy z 1993 roku, do której nie było aktów wykonawczych, powodowałoby jeszcze gorsze konsekwencje, Rosjanie daliby nam jeszcze mniej niż przy Konwencji chicagowskiej – stwierdził Śmiłowicz. Ten spór zapoczątkował długą i burzliwą dyskusję, w czasie której dyskutanci na próżno próbowali przekonywać się wzajemnie do swoich racji. Dziennikarz przyznawał, że rząd popełniał dużo błędów ale jego zdaniem "nie mogliśmy pójść na wojnę z Rosją w sprawie katastrofy." Odwołał się do słów Donalda Tuska, dla którego istaniał następujący wybór: „albo mamy wojnę i nie mamy żadnych informacji, albo nie mamy wojny i mamy chociaż trochę jakichś informacji”. Zdaniem Śmiłowicza „mamy tyle informacji żeby z pewnością 95 procent określić przyczyny katastrofy”. Sala wybuchła śmiechem na to stwierdzenie. Piekiełko1 Ewa Stankiewicz wyraziła opinię, że skoro samolot należał do państwa polskiego i w katastrofie zginęli polscy obywatele, w tym prezydent, to Rosjanie nie powinni nawet dotknąć wraku. – Gdyby to było na uczciwych warunkach, w cywilizowanym świecie, to Rosjanie otoczyliby teren i pozwolili polskim służbom przeszukać miejsce katastrofy i zabrać swoją własność. To była własność Polski z danymi wrażliwymi, z laptopami, z telefonami komórkowymi, z kodami natowskimi, nie mówiąc już o ciałach i sekcji zwłok polskiego prezydenta – mówiła inicjatorka ruchu Solidarnych2010. Zdaniem reżyserki 13 załącznik do Konwencji chicagowskiej zamknął Polsce dostęp do kluczowych dowodów, a w konsekwencji do rzetelnego śledztwa, bo jego dysponentem jest Rosja. Dwustronna umowa z 1993 roku stawiałaby na równi oba państwa. – W tej sytuacji my po dwóch latach nie mamy dostępu do wraku samolotu, do kluczowym dowodów. Nie są nimi kopie zapisów czarnych skrzynek czy stenogramy – mówiła reżyserka. Piotr Śmiłowicz oponował twierdząc, że kopie czarnych skrzynek były uprawomocnione przez polskich prokuratorów a wrak został przebadany na terenie Rosji przez polskich ekspertów. Upierał się, że umowa z 1993 roku byłaby dla Polski gorszym instrumentem bo nie było do niej aktów wykonawczych. Piekiełko2 Dalej dyskutanci spierali się m.in. o to, czy wybijanie szyb w kabinie pasażerskiej tupolewa i przecinanie okablowania było niszczeniem wraku, czy też nie. Zdaniem Śmiłowicza nie spełniało to definicji niszczenia i było tylko niezbędną czynnością przygotowawczą do bezpiecznego transportu wraku a to, co widać było na filmie Anity Gargas nazwał „propagandowym humbugiem”. Po tym stwierdzeniu sala zareagowała śmiechem, buczeniem i głośnymi okrzykami oburzenia. – W normalnym kraju wrak będący dowodem w tak ważnym śledztwie, które ma wyjaśnić śmierć prezydenta europejskiego państwa, pieczołowicie by rekonstruowano a każdy najmniejszy fragment miałby znaczenie – ripostowała Stankiewicz. Śmiłowicz Piotr Śmiłowicz bronił również ówczesnej minister zdrowia Ewy Kopacz za kłamliwe jak się okazało stwierdzenia o dokładnym przebadaniu miejsca katastrofy i rzekomych wspólnych polsko-rosyjskich sekcjach zwłok ofiar katastrofy. Dziennikarz uznał, że Ewa Kopacz mogła być wprowadzona w błąd, a jeśli nawet mijała się z prawdą to „co z tego, skoro nie miało to wpływu na badanie przyczyn katastrofy”. Zdaniem prowadzącego spotkanie media powinny kontrolować rząd pod kątem tego czy wprowadza w błąd obywateli i z tej roli się nie wywiązały. Dyskutanci różnili się oczywiście co do tego, na ile prawdopodobny mógł być zamach jako przyczyna roztrzaskania się tupolewa. Ewa Stankiewicz mówiła że nie mamy dowodów, bo są one w Rosji i nie możemy mieć pewności co się wydarzyło, natomiast „zasadne jest podejrzenie, że to był zamach bo wskazuje na to wiele czy nawet większość przesłanek”. Dla Piotra Śmiłowicza sytuacja wygląda zgoła odwrotnie: – O ile nie mamy fizycznie wszystkich dowodów i możemy wyciągać wnioski z 95-procentową pewnością, a nie stuprocentową, to możemy z taką pewnością powiedzieć, że to nie był zamach. Stankiewicz Stankiewicz i Śmiłowicz prezentowali sprzeczne opinie praktycznie w każdej kwestii związanej z katastrofą. I nie chodziło wyłącznie o przebieg samej katastrofy lecz także o podstawowe aspekty dochodzenia. Nie byli w stanie dojść do porozumienia nawet w tak fundamentalnej sprawie jak to, czy polscy eksperci mieli w ogóle dostęp do wraku i czy prowadzili własne badania oraz czy mogli posiłkować się kopiami zapisów z czarnych skrzynek nie mając w dyspozycji oryginałów. Dyskutantów poróżniło oczywiście także to, co miało być głównym tematem spotkania, a co zeszło na jego dalszy plan, czyli relacje mediów odnośnie przyczyn katastrofy. Zdaniem Piotra Śmiłowicza najwięcej kłamstw o katastrofie napisały „Gazeta Polska” i „Nasz Dziennik”. W jego opinii te gazety podawały setki nieprawdziwych informacji a w tzw. mainstreamowych mediach było ich dużo mniej, co Ewa Stankiewicz skwitowała, że „chyba znajdujemy się w oparach absurdu”. Stankiewicz Smiłowicz 3 – Różnica między nami jest taka, że ja widziałam na własne oczy jak Rosjanie wprowadzają w błąd polskie władze i nie mam najmniejszego zaufania ani do raportu Anodiny, ani komisji Millera – mówiła Stankiewicz. Jej zdaniem polskie władze powinny wyegzekwować a przynajmniej domagać się nie przystępowania do działań na miejscu katastrofy przez Rosjan do czasu przybycia polskich specjalistów. – Na początku wprowadzono nas w błąd, że tak było, a tak nie było. Polscy eksperci powinni zająć się badaniem ciał, przekopywaniem terenu, zabezpieczaniem polskiej własności i umówieniem się co do solidnej podstawy prawnej, która by przynajmniej na równi traktowała obie strony. Teraz polscy prokuratorzy domagają się dostępu do wraku i go nie uzyskują. Rosyjska strona ma wszystkie prawa i jest dysponentem śledztwa a Polska jest petentem – oceniła na zakończenie Ewa Stankiewicz. Więcej w relacji wideo ze spotkania: cz. I Cz. II Relacja: Bernard i Czarek

wtorek, 24 kwietnia 2012

Przegląd tygodnia w Roninie - Janecki, Warzecha, Ziemkiewicz



W klubie Ronina o najważniejszym wydarzeniu minionego tygodnia, czyli o sobotniej manifestacji, sposobie podawania liczby uczestników przez PAP i główne media, oraz o tym komu należy zawdzięczać, że manifestacja się odbyła (zdaniem publicystów główną zasługę ma tu „Donaldu Tusku”).

W roninowym przeglądzie tygodnia – o najważniejszym wydarzeniu minionego tygodnia, czyli o sobotniej manifestacji, sposobie podawania liczby uczestników przez PAP i główne media, oraz o tym komu należy zawdzięczać, że manifestacja się odbyła (zdaniem publicystów główną zasługę ma tu „Donaldu Tusku”).



Stanisław Janecki o katastrofie rządowych projektów informatycznych - co potwierdza jego niedawną tezę, że Michał Boni jest człowiekiem który nic nie umie i na niczym się nie zna.

Łukasz Warzecha o koledze ze studiów, do niedawna dziennikarzu GW a obecnie wiceministrze w rządzie Tuska, Konradzie Niklewiczu, który twierdzi (na twitterze), że jest dobrze.

Rafał Ziemkiewicz na potwierdzenie tego, że jest dobrze obalił mit o bezrobociu wśród młodych ludzi – otóż praca sama szuka młodych, czego przykładem „Michał Donaldowicz Tusk”, którego praca namawiała półtora roku, by ten zechciał ją podjąć.

Publicyści mówili też o nowym „paprykarzu”, czyli panu Piotrze Ochnio, którego firma jest podwykonawcą przy budowie autostrady A2. Pan Ochnio zablokował budowę tejże autostrady, ponieważ głównym wykonawca, (upadłe) Dolnośląskie Surowce Skalne, nie płacą. Stanisław Janecki ujawnił tajemnicę sukcesu DSS, oraz kulisy klęski tej firmy. Sukces DSS polegał na tym, że głównym jej udziałowcem był pan Jan Łuczak (promotor Kazia Marcinkiewicza) który miał świetne układy w rządzie PO. Klęska zaś do DSS zawitała po jego śmierci, która nastąpiła jesienią zeszłego roku, gdyż układ wspomagający Łuczaka nie poczuwał się już do lojalności względem jego wspólników i następców.

Łukasz Warzecha „zmasakrował” Krzysztofa Łozińskiego, karatekę, fizyka i dziennikarza, którego Monika Olejnik zaprosiła by ten rozprawił się z prof. Biniendą. Zdaniem Janeckiego posługiwanie się takimi ludźmi jak Łoziński jest objawem desperacji obozu władzy, czy też ich medialnych tub.

Jak zauważył Rafał Ziemkiewicz nastąpiło załamanie narracji smoleńskiej, która przed 10tym kwietnia była łagodzona przez obóz władzy. Budowano halę na przyjęcie wraku (o czym kilka tygodni temu mówił red. Janecki), minister Sikorski (na twitterze oczywiście) pochwalił się, że minister Ławrow obiecał przekazanie wraku Polsce. Rosjanie jednak zmienili zdanie i wystawili polskie władze do wiatru. Nie był to jedyny przykład lekceważenia ze strony Rosjan. W Smoleńsku miał mieć miejsce akt erekcyjny budowy pomnika, szykowana była uroczystość wmurowania kamienia węgielnego. W ostatniej chwili okazało się, że Rosjanie nie będą uczestniczyć w tej uroczystości, po czym w ogóle ją odwołali, co zmusiło ministra Zdrojewskiego do opowiadania banialuk o tym, że ze względu na potencjalne kwietniowe mrozy takich uroczystości tam się nie przeprowadza. Szereg afrontów ze strony Rosji pokazało ekipie Tuska jej pozycję i było, zdaniem dziennikarzy, prawdziwą przyczyną smoleńskiej histerii „Donaldu Tusku” i ataku tuż przed i po 10tym kwietnia na Prawo i Sprawiedliwość.

Komentując radykalizację i medialną ofensywę ex PJNowców Rafał Ziemkiewicz skonstatował, że „Słowo Powszechne” „było bardziej radykalne niż „Trybuna Ludu” [...] i wychodźcy tacy jak Kluzica, czy Libicki to taki malutki „neopaxik” przy Tusku”.


Sędzia Wiesław Johann podzielił się korespondencją jaką w poniedziałek otrzymał od prokuratora generalnego Andrzeja Seremeta. Jest to odpowiedź na list do prokuratora generalnego jaki skierowali wspólnie sędzia Johann, sędzia Nizieński i senator Andrzejewski, a w którym zwrócili się o pełną i rzetelną informację na temat postępowania prowadzonego przez polską prokuraturę i o podjęcie zdecydowanych działań zmierzających do wydania Polsce wraku, czarnych skrzynek i całego szeregu dowodów które znajdują się w ręku Rosjan. W liście prok. Seremet mówi jasno, że tego wraku nie dostaniemy, bo to zależy od decyzji Rosji, chociaż w wywiadach jeszcze niedawno twierdził że może stać się to już niedługo. Zdaniem sędziego Johanna jest to dalszy ciąg systematycznego wprowadzania w błąd opinii publicznej przez prokuratora Seremata.

„W naszym odczuciu, w naszym przekonaniu, to śledztwo po prostu jest lekceważone, mówię to z pełna odpowiedzialnością. To śledztwo nie jest prowadzone według wszelkich przyjętych kanonów postępowania przygotowawczego. I mnie to najbardziej przeraża, że za każdym razem dostajemy jakąś dziwaczną odpowiedź ze strony tych, którzy albo prowadzą to śledztwo albo go nadzorują. Doszliśmy do momentu w którym właściwie nie mamy żadnej wiedzy. A nam generalnie chodziło o to, żeby z jednej strony prokuratura podjęła konkretne działania, działania do których jest upoważniona na podstawie obowiązującego w Polsce prawa i prawa międzynarodowego. Więcej nic nie chcemy. A przede wszystkim chcemy jasnej, uczciwej i rzetelnej informacji. [...] Prokurator jest od tego, żeby udzielić nam, opinii publicznej, pełnej informacji na temat najważniejszego w Polsce śledztwa.”

Cytat tygodnia z „Wprostweeku”: „Euro 2012 – największe wydarzenie międzynarodowe od 1012 lat”. Zagadka – kto to powiedział? Odpowiedź na filmie.

P1260260

P1260274

P1260275

P1260270

P1260282

P1260256

P1260278

Relacja: Bernard

Akcja rozdawania ulotek o braku wolności słowa w Polsce szefom parlamentów krajów UE


W sobotę, gdy kilkaset metrów od Sejmu odbywała się manifestacja przeciw dyskryminacji telewizji Trwam i w obronie wolności słowa, szefowie parlamentów krajów UE deliberowali w sejmie m.in. o znaczeniu kontaktów z obywatelami i mediami. Przed parlamentem grupa członków klubu Gazety Polskiej rozdawała ulotki informujące zagranicznych gości o poważnych problemach z wolnością słowa w Polsce.


W Warszawie odbył się szczyt szefów parlamentów krajów Unii Europejskiej. W sobotę, gdy kilkaset metrów od Sejmu odbywała się manifestacja przeciw dyskryminacji telewizji Trwam i w obronie wolności słowa, szefowie parlamentów deliberowali m.in. o znaczeniu kontaktów z obywatelami i mediami. Jesus Posada Moreno z Hiszpanii tłumaczył: „Powinniśmy wzmacniać funkcję informacyjną członków naszych parlamentów, aby deputowani, posłowie, senatorowie mogli bezpośrednio komunikować się z wyborcami”. Tymczasem zakrawa na ironię to, że parlament w trakcie wizyty tak szacownych gości został zamknięty na cztery spusty i zwykli obywatele nie mieli wstępu na jego teren mimo zaproszenia ze strony parlamentarzystów.

Przed parlamentem grupa członków klubu Gazety Polskiej rozdawała ulotki informujące zagranicznych gości o poważnych problemach z wolnością słowa w Polsce, prześladowaniach dziennikarzy krytycznych wobec rządu, oraz o manifestacji rozpoczynającej się na Placu Trzech Krzyży. Na sali plenarnej delegatom ulotki rozdał poseł Prawa i Sprawiedliwości Stanisław Pięta. Wywołało to konsternację, czy wręcz panikę obsługujących konferencję urzędników z ministrem Czaplą na czele, który próbował interweniować. Ulotki wzbudziły spore zainteresowanie zagranicznych gości. Na widok grupy osób rozdających ulotki wsiadającym do autobusu przedstawicielom parlamentów i dziennikarzom organizatorzy postanowili wyprowadzić pozostałych gości innym wyjściem. Inicjatorką akcji ulotkowej była Anita Czerwiińska, szefowa warszawskiego Klubu GP, a ulotki pomagał rozdawać poseł Stanisław Pięta.

Film z akcji ulotkowej przed Sejmem:



Poniżej treść ulotki w języku polskim, oraz skan wersji angielskiej.

21.04.2012 o godz. 13.00 w Warszawie na pl. Trzech Krzyży rozpocznie się manifestacja w obronie wolności słowa. Dziesiątki tysięcy ludzi zamierzają bronić prawa dla katolickiej telewizji "Trwam" do koncesji na nadawanie w wersji cyfrowej, której politycy związani z rządem odmówili koncesji. W demonstracji wezmą udział zarówno wierzący jak i niewierzący oburzeni praktykami rządu Donalda Tuska cenzurowania niewygodnych mediów.

W czasie ponad czteroletnich rządów premiera Tuska z mediów publicznych zostali usunięci niemal wszyscy krytycy obecnego rządu. Prokuratura wielokrotnie wzywała na przesłuchania dziennikarzy, a służby specjalne zakładały im podsłuchy i kontrolują bilingi. Najbardziej krytyczni wobec obecnej ekipy rządzącej dziennikarze "Gazety Polskiej" doczekali się w domach kilku rewizji na zlecenie władzy. Działo się to w czasie kiedy prokuratura oficjalnie podlegała rządowi. Wszystkie podejrzenia prokuratury okazały się potem bezzasadne a sprawy umorzono.

Mimo wielu obietnic rząd Tuska nie zmienił bardzo restrykcyjnego prawa prasowego, karnego i cywilnego dla dziennikarzy. Utrzymywane są kary więzienia za teksty prasowe.

Wiele sądów wykorzystuje zapisy prawa cywilnego dające możliwość rujnowania niepokornych dziennikarzy i redakcji. Mimo ogromnych ludzkich tragedii parlament zdominowany przez obecną ekipę nie chce tego prawa zmieniać.

Spółki skarbu państwa podlegające rządowi blokują reklamy dla opozycyjnych mediów. Skutecznie zastraszono także wiele przedsiębiorstw prywatnych, które boja się finansować opozycyjne publikacje.

Donald Tusk ogłosił siebie liberałem, a tymczasem za jego rządów ograniczenia wolności słowa są największe od czasów komunistycznych. Cenzura ma przykryć spadek popularności, korupcję i nieporadność w rządzeniu.

Kluby "Gazety Polskiej"



P1260049

P1260061

P1260054

P1260060

DSC07118

Relacja Bernard

"Przyszliście po to, aby dać świadectwo prawdzie" - Marsz w obronie Trwam i wolnych mediów

"Każdy uczciwy człowiek, choćby nawet niewierzący, musi przyznać, ze polscy katolicy mają prawo do swoich mediów. I musi przyznać także, że media w demokratycznym państwie powinny być zróżnicowane, bo bez tego nie są w stanie wypełnić swojej zasadniczej roli". - mówił prezes PiS Jarosław Kaczyński pod kancelarią Premiera w czasie marszu w obronie TV Trwam i wolnych mediów.
P1260163m

Kilkadziesiąt tysięcy osób wzięło udział w II Ogólnopolskim Marszu w Obronie Wolnych Mediów. Na placu Trzech Krzyży odprawiona została msza św. której przewodniczył biskup drohiczyński, Antoni Dydycz.

W czasie homilii powiedział m.in.:

"My zebrani na Placu Trzech Krzyży, przy kościele św. Aleksandra, modlimy się o to, aby spra­wiedliwości stało się zadość, aby telewizja Trwam mogła korzystać z kolejnych osiągnięć technicznych i znalazła się na multipleksie. Oby jak największa liczba ludzi, w kraju i poza granicami, mogła korzystać z tych dobrodziejstw, jakimi nas ubogaca telewizja Trwam. Tym samym intencjom poświęcimy braterską manifestację. (..) To, co ma miejsce w Polsce w ostatnich miesiącach, to nie jest tylko jakimś przejściowym, społecznym ożywieniem. To jest wyraz dojrzałości tych wszystkich, którzy wychodzą na ulice, którzy piszą protesty, którzy dają świadec­two własnemu zrozumieniu dla roli współczesnych środków komunikacji spo­łecznej. (..) Tysiące ludzi, różnych wiekiem, zawsze z biało-czerwoną flagą, z krzyżem na sercu, z modlitwą na ustach, a jak trzeba to i z pieśnią, wychodzi na ulice nie po to, aby szerzyć niemoralność, nie po to, aby zabiegać o własne korzyści. Oto przyszliście po to, aby dać świadectwo prawdzie, aby walczyć o sprawiedliwość, aby nie dopuścić do rozpanoszenia się kłamstwa".



Do zgromadzonych przed kościołem św. Aleksandra przemówił także przebywający w Chicago ojciec Tadeusz Rydzyk, dyrektor Radia Maryja. Powiedział m.in.:

"Dzisiaj na Placu Trzech Krzyży jest piękna Polska. Idźmy dalej, idźmy na ulice, na place, do domów, do każdego człowieka, do ludzi. Idźmy aż do skutku, aż do odzyskania w prawdzie i miłości, do zjednoczenia wszystkich. Żebyśmy byli razem, a nie jeden przeciw drugiemu. Nie dajmy się dzielić. (..) policzcie się i powiedzcie jedni drugim. A dziennikarzom życzę, żeby byli dziennikarzami - sługami prawdy. Żeby już nigdy nie dzielili Polaków, nie kpili z Polaków. Skończcie z tymi programami judzącymi, dzielącymi, kpiącymi, z porządnych katolików, z ludzi wierzących i z Polaków prawdziwych, tych którym na Polsce zależy. Skończcie z kpinami, wyśmiewaniem, z tym judzeniem przeciwko śp. prezydentowi i wszystkim poległym. Skończcie z tymi kpinami z "moherowych beretów", skończcie z kpinami z ludzi starszych, słabych, bezbronnym, którzy potrzebują pomocy. Pomóżcie im, aby w Polsce rozpoczął się dialog na argumenty. Niech się skończy czas argumentów siły".

Po mszy św., w której wzięli udział przybyli z całej Polski członkowie Kół Radia Maryja, Gazety Polskiej, Solidarnych 2010, przedstawiciele partii politycznych - PiS-u i Solidarnej Polski oraz ci wszyscy, którym leży na sercu sprawa wolnych mediów, w tym Telewizji Trwam, uformowała się kolumna marszowa pod sztandarami i biało-czerwonymi flagami.

P1160987m

P1160953m

P1160988m

P1260118m

P1260120m

Czoło marszu stanowili motocykliści z Rajdu Katyńskiego. Za nimi widoczna była długa biało-czerwona-flaga, którą nieśli uczestnicy pochodu. Widoczne były granatowe kaski stoczniowców oraz biało-czerwone kamizelki przedstawicieli Solidarności.

Za długim transparentem z napisem: "Trwamy w obronie wolności" szli politycy i parlamentarzyści PiS-u z Jarosławem Kaczyńskim, a także Solidarnej Polski.

P1260134m

P1260123m

P1260140m

P1260132m

Pod Kancelarią Premiera po wspólnym odśpiewaniu hymnu narodowego, głos zabrał lider Prawa i Sprawiedliwości, Jarosław Kaczyński.

"Podziękujmy Bogu za to, że w trudnych czasach mamy wielkich kapłanów" - powiedział na wstępie odnosząc się do słów biskupa Antoniego Dydycza i ojca Tadeusza Rydzyka. - "takich których misja wpisuje się wspaniale w dzieje kościoła, w dzieje Polski".

"Przyszliśmy tutaj, aby bronić telewizji Trwam, by nie zamykano jej drogi do polskich domów. Ale chcemy także bronić przyszłości Radia Maryja, bo wiemy że te ciosy mają pewnie w niedalekiej przyszłości i Radia Maryja dotyczyć, gdyby im się udało".-
zwracał się do kilkudziesięciu tysięcy uczestników marszu w obronie wolnych mediów.

"Ci, którzy mówią prawdę, mają milczeć, mają być uciszeni. Chodzi nam wszystkim o prawa polskich katolików, tych prawdziwych, nie koniunkturalnych, tych których próbuje się spychać na margines, eliminować z normalnego życia publicznego. Mają być tymi obywatelami drugiej kategorii. Ale chodzi nam także o prawdę, o tą prawdę najważniejszą - prawdę słowa Bożego, prawdę nauki Kościoła ale także o tą prawdę do której głoszenia nie wszyscy mają odwagę - nie wszystkim staje odwagi".

P1260189m

"W Polsce zlikwidowano ogromną część przemysłu. Kto bronił go często w osamotnieniu? Radio Maryja, później także telewizja Trwam. Dzisiaj bardzo wielu ekonomistów, publicystów mówi: nie trzeba było likwidować przemysłu, to był wielki błąd. Pamiętajmy o tych, którzy mieli rację, bo dzisiaj bardzo często chce się im zamykać usta. Musimy pamiętać kto w jakim momencie naszej historii miał rację".

"Chodzi o polską demokrację, o polską wolność, o pluralizm mediów. Te sprawy są ze sobą bezpośrednio związane. Bez pluralizmu nie ma wolności mediów, bez wolności słowa nie ma demokracji".

"Każdy uczciwy człowiek, choćby nawet niewierzący, musi przyznać, ze polscy katolicy mają prawo do swoich mediów. I musi przyznać także, że media w demokratycznym państwie powinny być zróżnicowane, bo bez tego nie są w stanie wypełnić swojej zasadniczej roli. Ale dzisiaj te wydawałoby się oczywiste prawdy są kwestionowane nie tylko w Polsce, ale i w Europie, w imię tzw. poprawności politycznej. Trzeba sobie jasno powiedzieć, dzisiaj właśnie poprawność polityczna jest głównym orężem w walce z wolnością, jest największym zagrożeniem dla wolności. I musimy mieć odwagę powiedzieć poprawności politycznej: nie. Niech będzie w całej Europie, ale tu w Polsce, to my jesteśmy gospodarzami, my decydujemy. Nikomu nie można zamykać ust, dlatego, że ma inne poglądy niż jacyś niezbyt mądrzy ludzie z salonu".

P1260151m

"Musimy bronić w Polsce innej, bardzo ważnej wartości. Tą wartością jest praworządność, przestrzeganie prawa przez władzę. Ta władza prawa nie przestrzega. Ta decyzja Krajowej Rady była decyzją całkowicie bezprawną, do której nie było jakichkolwiek podstaw. Jeśli ją podjęto, to właśnie w imię poprawności politycznej i z nienawiści do prawdy. Bez praworządności nie ma normalnie funkcjonującego państwa, nie ma praw obywatelskich (..) jest dzicz. I dlatego musimy zdecydowanie powiedzieć: nie. I mówimy: nie".

"Jest czas marszów. My uczestniczymy w tym największym. To są marsze, które mają bardzo jasny określony cel. Tym celem jest Polska, Polska niepodległa. Polska demokratyczna. Polska prawa. Polska sprawiedliwa. Polska solidarna. I wreszcie Polska dumna. Idziemy w tym marszu i setkach innych marszów z podniesionymi głowami. Idziemy dumni, bo nie mamy się czego wstydzić. Niech wstydzą się ci, w tym gmachu - mówił wskazując na kancelarię PRM. - którzy podnoszą rękę na polski kościół, na demokrację, na wolność, na godność naszego narodu, co pokazuje sprawa Smoleńska, na godność każdego Polaka".

P1260190m

"Tu nie chodzi tylko o tych, którzy stracili rodziny, stracili przyjaciół, tu chodzi o każdego, kto czuje się Polakiem, kto ma poczucie polskiej godności. Ta godność jest dzisiaj deptana. Ci, którzy tak czynią, mają powód się wstydzić, mają powód do tego, by nosić spuszczone głowy. I niech noszą, niech się wstydzą. My maszerujemy z podniesionymi głowami. I wiemy, że jest wiosna. I że po wiośnie przyjdzie lato. Że przyjdzie sierpień. Że zwyciężymy. Że nie ma innej drogi, tylko zdecydowanie, odwaga, a zwycięstwo przyjdzie, tak jak przyszło trzydzieści dwa lata temu. Przyjdzie i tym razem. Zwyciężymy".

"Jest potrzeba jedności. Sądzę, że jest dobra okazja. Zwracam się do wszystkich. Zwracam się do ciebie, Zbyszku. Zapomnijmy o tym, co było złe, o co mamy pretensje. Idźmy razem. Wracajcie, to jedyna droga do zwycięstwa. A to zwycięstwo jest naprawdę w zasięgu ręki. Musimy być razem, musimy zwyciężyć. Wtedy nie będzie problemu praworządności, bo my udowodniliśmy, że potrafimy być praworządni nawet wtedy, kiedy to trafia w nas samych, w naszych współpracowników. Nie będzie problemów z demokracją, nie będzie problemów z godnością, bo my tak jak śp. Prezydent RP, Lech Kaczyński o polskĄ godność będziemy potrafili walczyć. Zwyciężymy".




P1260193m

P1260165m

Jako następni głos zabrali: prof. Janusz Kawecki, przewodniczący Zespołu Wspierania Radia Maryja w Służbie Bogu, Kościołowi, Ojczyźnie i Narodowi Polskiemu oraz przedstawiciel Polonii.

IMG_1930

Uczestnicy marszu w obronie wolnych mediów pomimo pogorszenia pogody ruszyli pod Belweder, gdzie przemawiali Zbigniew Ziobro i Ewa Stankiewicz. Wkrótce zaczął padać deszcz.

Warto zauważyć, że słowa Zbigniewa Ziobry były przerywane okrzykami: "Jedność! Jedność!", "Wracajcie!", "Ziobro do PiS-u!", a nawet "Jarosław!".

Ziobro w swoim wystąpieniu odniósł się także do apelu Jarosława Kaczyńskiego o jedność na prawicy:

"Połączyła nas wspólna sprawa, chcemy działać razem. (..) Odpowiadając Jarkowi, chciałbym powiedzieć jasno, że jesteśmy razem, że to, co było, zapomnieliśmy, że chcemy działać razem".

I te jego słowa zostały przyjęte brawami.

Ewa Stankiewicz, która przemawiała pod Belwederem po Ziobrze, powiedziała kierując te słowa do Bronisława Komorowskiego: "Panie prezydencie, jeszcze przed zakończeniem śledztwa mówi pan, że przyczyny katastrofy smoleńskiej są arcyboleśnie proste. Rosjanie zacierają ślady na pana oczach. Pana obowiązkiem jest dbanie o rzetelne śledztwo, a nie mówienie o przyczynach bez pokrycia w faktach".

IMG_1931m



Poniżej film z migawkami z całego marszu:




Była to z pewnością największa manifestacja, spośród tych, które odbyły się w ostatnim czasie. Połączyła we wspólnym marszu ludzi z całej Polski i w różnym wieku. I co ważne, mimo ogromnej rzeszy ludzi przebiegła bardzo spokojnie.

IMG_1902m

P1160998m

P1160955m

P1260100m

P1260074m

P1260094m

P1260091m

P1260082m

P1260075m

P1160976m

P1160943m

P1260072m

Relacja: Margotte i Bernard