sobota, 21 kwietnia 2012

Wykład prof. Tadeusza Wolszy o państwie na uchodźstwie

„Dla dziesiątek tysięcy polskich oficerów, żołnierzy, działaczy politycznych, ich rodzin i dzieci granice Polski zostały zamknięte” – mówił prof. Tadeusz Wolsza w czasie wykładu poświęconego państwie na uchodźstwie.
prof. Tadeusz Wolsza

Kolejny, dziewiąty już wykład z cyklu historycznego przygotowanego przez Stowarzyszenie Polska Jest Najważniejsza wygłosił prof. Tadeusz Wolsza, jego temat to „Państwo na Uchodźstwie”.

Podkreślił na wstępie, że rząd polski, który po klęsce w 1939 roku działał na emigracji początkowo w Paryżu, potem w Angers, a wreszcie w Londynie, był rządem jedynym, prawowitym i niepodważalnym i przez kilka lat nie miał alternatywy, która dopiero pojawiła się na przełomie 1944/1945 roku wraz z powstaniem stworzonego przez komunistów, za pozwoleniem Józefa Stalina, Rządu Tymczasowego.

Rząd polski, którego premierami byli kolejno: Władysław Sikorski, Stanisław Mikołajczyk i Tomasz Arciszewski miał całkowitą kontrolę nad stworzonym w okupowanym kraju Polskim Państwem Podziemnym poprzez swoich przedstawicieli, którzy wypełniali jego misję – delegatów rządu na kraj, oraz przez kierownictwo AK.

cz. 1


cz. 2


Gdy rząd powstawał (a stało się to z inicjatywy Brytyjczyków i Francuzów), stało się jasne, że nie ma w nim miejsca dla takich osób, jak Józef Beck, Edward Rydz-Śmigły czy Felicjan Sławoj-Składkowski. Premierem został gen. Władysław Sikorski, który był w opozycji do rządów Józefa Piłsudskiego i sanacji (stworzył nawet ugrupowanie Front Morges), urząd prezydenta objął Władysław Raczkiewicz.

Warto podkreślić, że Brytyjczykom zależało szczególnie na polskich wojskach specjalnych czyli lotnictwie i marynarce, bo te jednostki mogli wykorzystać w obronie Wysp Brytyjskich przed agresją Niemiec, mniejszą wagę przywiązywali do żołnierzy piechoty.

W 1940 r. powstały instytucje przypominające państwo, w tym parlament (co prawda pochodził z nominacji, a nie z demokratycznych wyborów). Rada Narodowa RP złożona była z przedstawicieli najważniejszych partii politycznych działających na emigracji a także działaczy wytypowanych przez prezydenta i premiera, bo tak stanowiła umowa paryska podpisana 30 września 1939 roku. Pozwalała ona prezydentowi i premierowi wpływać na kształt struktur emigracyjnych państwa.

Powołana została Najwyższa Izba Kontroli, której zadaniem było kontrolowanie finansów i wydatków (działała aż do 1949 roku), jej członkami byli Tadeusz Tomaszewski (związany z PPS) i Zygmunt Nagórski (Stronnictwo Ludowe). Jak stwierdził profesor Wolsza, stanowili oni prawdziwy NIK, naprawdę sprawdzali wydatki państwa, zaciągane pożyczki, odwiedzali ministerstwa, czym budzili zdziwienie w urzędnikach, którzy nie spodziewali się takich kontroli w czasie trwania wojny. Jednak trzeba przyznać, że nie było to łatwe zadanie, gdyż w warunkach konspiracji w kraju wiele pieniędzy było przekazywanych przez kurierów czy cichociemnych bez pokwitowania.

W rządzie pierwszoplanową rolę odgrywały partie historyczne czyli takie, których rodowód sięgał czasów dwudziestolecia międzywojennego i miały one swoje odpowiedniki w okupowanej Polsce, np. w kraju działał WRN - na emigracji PPS, podobnie było ze Stronnictwem Narodowym czy Stronnictwem Pracy, którego zresztą sympatykiem był sam premier Sikorski.

Po śmierci Władysława Sikorskiego, który zginął w katastrofie lotniczej w Gibraltarze, premierem został Stanisław Mikołajczyk (Stronnictwo Ludowe, wcześniej stał na czele Rady Narodowej czyli parlamentu). Kiedy nawiązał kontakt ze Stalinem i komunistami, odebrano mu prawo do reprezentowania polskich interesów, w rezultacie sam zrezygnował z urzędu.

Po jego dymisji w listopadzie 1944 roku premierem rządu został Tomasz Arciszewski, który był wcześniej zaangażowany w strukturach podziemnych w kraju (jednocześnie był przewidziany jako następca prezydenta). Rząd Arciszewskiego złożony z polityków PPS, Stronnictwa Pracy i Stronnictwa Narodowego, wkrótce stanął w obliczu utraty poparcia wielkich mocarstw, które było zasadniczą kwestią dla funkcjonowania polskich władz emigracyjnych. Anglosasi odbierając uznanie rządowi londyńskiego i rozpoczynając współpracę z władzami komunistycznymi w kraju, postawili go w tragicznej sytuacji.

image453m

Prof. Wolsza wyjaśnił, dlaczego po zakończeniu działań wojennych rząd londyński nie przestał istnieć, ale trwał nadal jako rząd na obczyźnie. Było kilka powodów podjęcia takiej decyzji. Otóż nie wolno zapominać, że rzecz dotyczyła ponad 2 mln. Polaków, którzy zdecydowali się pozostać na emigracji. Nie mogli wrócić do kraju głównie dlatego, że ziemie, z których pochodzili, znajdowały się wtedy już poza granicami Polski, wielu z nich pochodziło z kresów wschodnich, ponadto jeśli mieli za sobą staż w strukturach państwa podziemnego groziły im represje. Gomułka dawał do zrozumienia, że dla takich ludzi, jak gen. Anders nie ma miejsca w kraju. Jeszcze ostrzej, bo o aresztowaniach i więzieniach mówił gen. Świerczewski. Był to więc czytelny sygnał dla oficerów, że nie ma dla nich powrotu. Wkrótce zresztą władze komunistyczne pozbawiły ich obywatelstwa, co definitywnie zamknęło ten temat.

„Dla dziesiątek tysięcy polskich oficerów, żołnierzy, działaczy politycznych, ich rodzin i dzieci granice Polski zostały zamknięte” – podkreślił prof. Wolsza.

Trzeba dodać, ze szacunki dotyczące liczby Polaków przebywających wówczas poza granicami kraju są różne, liczba ta waha się od 1 mln. 250 tys. do 2 mln. 600 tys., w tym ćwierć miliona żołnierzy czynnych z różnych formacji wojskowych, ok. 1 mln. Polaków wywiezionych w czasie wojny na roboty do Niemiec, są wśród nich dippisi, jeńcy z września 1939 roku oraz powstańcy warszawscy wzięci do niewoli. I zważywszy na tę ponad dwumilionową rzeszę Polaków przebywających poza granicami kraju - na Wyspach Brytyjskich, w Niemczech, we Francji, w krajach Beneluxu i innych miejscach - władze RP nie zamierzały zakończyć swojej działalności w Londynie. Ktoś musiał się tymi ludźmi zająć.

Drugi powód kontynuowania misji przez rząd londyński był taki, że wielu determinowała wizja III wojny światowej, która wtedy nie była mrzonką, polskie biura analityczne podejmowały badania dotyczące możliwości wybuchu nowej wojny między jej zwycięzcami: Anglosasami i Sowietami. Zakładano, że w wyniku tego konfliktu Polacy staną po stronie Anglosasów i przyczynią się do zwycięstwa mocarstw zachodnich nad Rosją, co umożliwi powrót do kraju władzom RP na uchodźstwie. To był argument za tym, by utrzymywać struktury rządu.

Prof. Wolsza stwierdził, że polski rząd w Londynie znacznie rozbudował w czasie wojny swoje struktury, liczba urzędników dochodziła do ok. 1500. Warto dodać, ze w Londynie wówczas swoje siedziby miało kilkanaście rządów emigracyjnych różnych państw - Norwegii, Danii, Holandii, Belgii, Czechosłowacji, były też mniejsze narodowe komitety, np. węgierski, rumuński czy bułgarski, ale żaden z nich nie był rozbudowany do tak dużych rozmiarów jak rząd polski. Władze polskie dysponowały w Londynie ogromnym majątkiem, były to gmachy, biurowce, pałacyki, siedziby ministerstw, premiera i prezydenta. Polacy lokowali pieniądze w nieruchomościach, mając w perspektywie wizję powrotu do kraju. Utrzymywano rozbudowane struktury władzy, licząc na to, ze jeśli wybuchnie III wojna światowa i Rosja upadnie, trzeba będzie przejąć władzę w Polsce. Oczywiście z czasem liczba urzędników przestała być już tak wielka, zredukowano struktury administracyjne, ograniczono liczbę ekspertów, ale nadal utrzymywano resorty, choć niektóre z nich były skumulowane. Istniało np. Ministerstwo Gospodarki i Odbudowy Kraju.

Trzeci powód dalszego funkcjonowania rządu londyńskiego po zakończeniu wojny wiązał się z pomocą tym, którzy na emigracji pozostali. Trzeba było zapewnić im pracę, przeszkolić, żołnierze musieli zdobyć zawody cywilne, nauczyć się języka. Prof. Wolsza podkreślił, że oficerowie na znak solidarności ze swoimi żołnierzami podejmowali się prac fizycznych. Władze RP starały się stworzyć tym ludziom możliwość normalnego funkcjonowania na obczyźnie. W tym miejscu nie można nie wspomnieć o powołaniu Korpusu Przysposobienia i Rozmieszczenia, obejmującego żołnierzy Polskich Sił Zbrojnych, który miał przeprowadzić demobilizację i przygotować ich do pracy zawodowej.

Stworzono regulamin pobytu na emigracji i ten dotyczący powrotu do kraju. Urzędnicy państwowi, którzy byli dyrektorami departamentów nie decydowali się na powrót do komunistycznej Polski, natomiast sugerowano powrót niższym urzędnikom czy niższym oficerom. Niektórzy z nich mieli być lokowani w PRL-owskim systemie władzy.

image459m

Rząd londyński pełnił także dużą rolę w krzewieniu świadomości patriotycznej Polaków na emigracji. Polskie kręgi emigracyjne były spadkobiercą patriotycznej, niepodległościowej tradycji II RP. Chodziło także o młode pokolenie, któremu zapewniano szkoły, tworzono instytucje kulturalne takie, jak Biblioteka Polska w Paryżu, Polski Ośrodek Naukowy w Londynie czy polskie kierunki na uczelniach brytyjskich, powstawały szkoły podstawowe i średnie. Działała pomoc społeczna. Rząd troszczył się także o sprawy kultury na emigracji, wychodziło wiele tytułów czasopism, działał teatr i kabaret. W 1949 roku z myślą o powrocie do kraju utworzono Skarb Narodowy w celu zabezpieczenia materialnych potrzeb rządu i polskich instytucji emigracyjnych. Był on zasilany ze składek Polaków osiadłych za granicą.

Inny ważny powód, o którym mówił prof. Wolsza w czasie swojego wykładu, to informowanie światowej opinii publicznej o tym, co dzieje się w kraju. Informacje zdobywano poprzez sieć kurierów, wywiadowców, co zapewniło władzom emigracyjnym dobrą orientację w sytuacji w Polsce. Również poszczególne partie polityczne miały swoje siatki wywiadowcze. W strukturach rządu istniały specjalne zespoły badawcze i komórki, które przygotowywały referaty, ekspertyzy dotyczące tego, co się dzieje za żelazną kurtyną, w państwach bloku komunistycznego. Polacy informowali świat zachodni o powstawaniu obozów komunistycznych, o mordach politycznych, o likwidacji PSL, o niszczeniu polskiej nauki, o problemach literatów.

Prof. Wolsza powiedział:
„Kiedy zacząłem zbierać materiały do pracy "Za Żelazną Kurtyną" myślałem o artykule do 20-30 stron, ale kiedy zbadałem całą dokumentację zachowaną na ten temat w archiwum Instytutu Józefa Piłsudskiego i Muzeum Sikorskiego w Londynie okazało się, że materiału starczyło na książkę, która liczyła prawie 400 stron. I to były rzeczywiście bardzo drobiazgowe opracowania na temat sytuacji politycznej, gospodarczej, kulturalnej, na temat postaw ludności. Aż sam zadaję sobie pytanie, jak można było ustalić będąc w Londynie oddzielonym żelazną kurtyną tak wiele szczegółów na temat tego, co się działo w tej części Europy, ale okazało się, że to było możliwe dzięki rozbudowanej sieci obserwatorów i informatorów, agentów, kurierów itp.”.

Wreszcie kolejnym ważnym powodem działalności rządu emigracyjnego było manifestowanie tematyki polskiej zafałszowanej w kraju lub w ogóle nieobecnej – to przede wszystkim zbrodnia katyńska i stosunki polsko- sowieckie. To dzięki temu, że polska emigracja nie skapitulowała wobec postawy Anglosasów i Związku Sowieckiego, prawda o Katyniu zachowała się do naszych czasów. Stało się to dzięki publikacjom, które ukazywały się w Londynie z najgłośniejszą z nich książką „Zbrodnia katyńska w świetle dokumentów” z przedmową Władysława Andersa, która miała wiele wydań. Powstał także w kilku ścieżkach dźwiękowych (ang, hiszp., franc. i pol.) film dokumentalny „Katyń” przygotowany przez stowarzyszenie byłych więźniów sowieckich i więźniów politycznych w Wielkiej Brytanii. Przyjęty został z dużym zainteresowaniem i trafił nawet do Japonii.

Niestety, Anglicy konsekwentnie trwali na swoim stanowisku do końca lat 80-tych, udając, że nie mają wiedzy na temat Katynia albo wręcz fałszując fakty. Amerykanie jednak w pewnym momencie zmienili swoją opinię na ten temat, było to zapewne związane z wybuchem wojny koreańskiej. Katyń stał im się potrzebny w wojnie propagandowej z Rosją.

Kiedy powstawały struktury demokratyczne w Polsce – powiedział prof. Wolsza – to ci działacze odwoływali się do tradycji dwudziestolecia międzywojennego, do AK, ale także do działalności władz polskich na emigracji. To, że istniały władze na obczyźnie, że tworzący je ludzie prowadzili tam działalność, było dla środowisk demokratycznych w Polsce bardzo ważne. Kiedy dochodziło do kolejnych wydarzeń w Polsce: w latach 1956, 1970, 1976, 1980, 1981 to polska emigracja polityczna organizowała zbiórki pieniędzy i pośredniczyła w kontaktach międzynarodowych ze środowiskami opozycyjnymi. Wreszcie ostatni prezydent RP na Uchodźstwie Ryszard Kaczorowski przekazał insygnia władzy w kraju pierwszemu po wojnie demokratycznie wybranemu prezydentowi. Prof. Wolsza dodał, że kiedy w Polsce odbywały się wybory to każdy z kandydatów, który prowadził kampanię wyborczą wysłał swojego delegata do Londynu, by zaskarbić sobie sympatię Ryszarda Kaczorowskiego. Chodziło o to, żeby zyskać autentyczne poparcie. „To było nawiązanie do tej samej tradycji” – mówił prof. Wolsza.

Pytań z sali było wiele dotyczyły m.in. stosunku Anglosasów do Polski, sprawy katastrofy w Gibraltarze, a także parady zwycięstwa wojsk alianckich, w której polscy żołnierze nie wzięli udziału.

image446m

Jak powiedział profesor Wolsza, początkowo Amerykanie nie zajmowali się Europą. Natomiast zachowanie Brytyjczyków wobec Polaków określił jako „podłe”.

„Niechęć Brytyjczyków do Polaków rozpoczyna się w 1943 roku, kiedy dochodzi do pierwszego poważnego konfliktu polsko-sowieckiego, związanego ze sprawą katyńską. Anglicy, najwyraźniej to widać, stoją po stronie Sowietów. Jest znana wypowiedź Churchilla w rozmowie z gen. Sikorskim, w której Churchill mówi: Najprawdopodobniej macie rację, obarczając Związek Sowiecki i Stalina odpowiedzialnością za Katyń, ale jest wojna, są ważniejsze sprawy dla nas i my nie będziemy poświęcali tej przyjaźni z Sowietami, bo to są teraz nasi sojusznicy, dla drobnych interesów Polski. Przyznajemy wam rację, ale Stalin może nam zapewnić odciążenie na wschodzie dziesiątek tysięcy wojsk angielskich, a dzięki temu setki z nich przeżyje, bo Niemcy będą musieli przerzucać siły na wschód, Stalin wykrwawi swoje wojsko, nie jest wykluczone, że przybliży świat do zwycięstwa nad faszyzmem, w związku z tym zmuszeni jesteśmy poświęcić sprawę polską. I dał wyraźny sygnał Sikorskiemu, że jest zmiana wartości sojuszników”.

Prof. Wolsza przypomniał, że był taki moment w czasie wojny, że Anglicy zostali sami z Polakami, nikt więcej im nie pomagał. Byli zamknięci na wyspach brytyjskich z garstką polskich żołnierzy ewakuowanych z Francji, którzy stanęli w polskim szeregu. Wówczas pisano w prasie brytyjskich o bohaterskich polskich żołnierzach, lotnikach, którzy walczyli w bitwie o Anglię, o marynarzach, o wspaniałych polskich politykach. A później chłodna kalkulacja wzięła górę. Co mogli zaoferować Polacy? Stalin mógł zaoferować nieokreśloną liczbę żołnierzy, „ile będzie trzeba to rzuci” na froncie wschodnim, 2-3 miliony, dysponuje ogromną siłą. Polacy mogli zaproponować ok. ćwierć miliona żołnierzy lub mniej, bo już się w czasie wojny wykrwawili, do tego mogli zaoferować ok. 380 tys. żołnierzy w kraju, z podziemia zbrojnego, które nie ma dużego znaczenie dla frontu zachodniego.

„Jeżeli byśmy chcieli to zważyć i na wadze położyli ćwierć miliona PSZ i kilka milionów Armii Czerwonej to wiadomo, że ta szala od razu się przesunie na korzyść Stalina. I Churchill tak kalkulował. I kiedy doszło do konfliktu polsko-sowieckiego, który Niemcy próbowali wykorzystać dla własnych celów, by rozbić jedność aliantów, spowodować konflikt sowiecko-brytyjski, dla Churchilla sprawa stała się jasna. Sprawa polska, rząd polski nie jest wart tego, by brać go w obronę w tej sprawie. Poświęcono sprawę polską, poświęcono Katyń, tak samo jak później poświęcono rząd emigracyjny, bo przecież 5 lipca tego swojego najwierniejszego sojusznika z lat wojny pobawiono możliwości sprawowania władzy, cofnięto uznanie dla rządu polskiego na obczyźnie. To był kolejny cios w plecy dla władz polskich na obczyźnie”.

Potem, dodał profesor, Anglicy postanowili pozbyć się Polaków z wysp brytyjskich, sugerowali powrót do kraju wtedy, kiedy wszyscy mówili, że tam nie ma po co wracać. Tych wszystkich, którzy byli z PSZ czekały więzienia i obozy, byli szykanowani, inwigilowani. Te informacje docierały na wyspy brytyjskie, ale Anglicy nie zdawali sobie sprawy, jak jest skala represji w Polsce. Jednak w końcu powołali Korpus Przysposobienia i Rozmieszczenia, czyli angielskiej formacji, która miała żołnierzy PSZ przystosować do życia cywilnego. „To jedyna chyba pozytywna sprawa, jaką zdołali Brytyjczycy po 1943 roku względem Polaków uczynić” – powiedział prof. Wolsza. – „Ale rzeczywiście probierzem wartości jest sprawa katyńska. I w tym kłamstwie katyńskim wytrwali do lat 80., pomimo różnych ekspertyz, dowodów, nadal nie zajmowali oficjalnie stanowiska w tej sprawie. Celowo przemilczali ten problem. Amerykanie się wcześniej z tego wyłamali. Anglicy nie tylko zabronili mówienia prawdy o Katyniu, polskie publikacje były obłożone brytyjską cenzurą”.

image450m

„W czasie wojny kiedy zaczęto pisać o Katyniu w 1943 roku w Wiadomościach londyńskich były widoczne ślady brytyjskiej cenzury, zostały wymazane z tekstów sugestie, że odpowiedzialność spada na Związek Sowiecki. Nawet do tego się władze brytyjskie posuwały. Do dzisiejszego dnia część dokumentacji w sprawach polskich jest nieosiągalna. Nadal te dokumenty przebywają w brytyjskich archiwach i klauzula niedostępności jest przesuwana na kolejne lata, by te dokumenty nie ujrzały światła dziennego. W moim przekonaniu polityka Wielkiej Brytanii wobec Polski od 1943 roku była wręcz haniebna. Anglicy w stosunku do Polski mają ogromny dług.”

Przypomniał o postawie Brytyjczyków w sprawie referendum 1948 r. i w sprawie Stanisława Mikołajczyka, który im zawierzył. Churchill powiedział mu w 1944 roku: Nie ma pan czego szukać w Londynie, sprawy polskie rozgrywają się w Moskwie, Trzeba jechać do Moskwy, żeby zaskarbić sobie sympatię Stalina i szukać rozwiązania spraw polskich. I stawiał jako przykład postawę Edwarda Benesza.

Jeśli chodzi o paradę zwycięstwa, prof. Wolsza powiedział, że Brytyjczycy podjęli decyzję, że żołnierze PSZ nie wezmą w niej udziału, ale jedynie niewielka reprezentacja – kilkudziesięciu lotników z wojsk sojuszniczych, którzy mieli przemaszerować w jednym dużym oddziale – Jugosłowianie, Czesi, Polacy. Jednocześnie władze brytyjskie zaczęły pertraktacje z Sowietami, by Związek Sowiecki przysłał delegację Armii Czerwonej. Trzy dni przed defiladą Sowieci przysłali informację, że oddziały Armii Czerwonej nie będą uczestniczyły w paradzie londyńskiej i jednocześnie zabroniły udziału delegacji LWP. Wówczas Brytyjczycy zaczęli naciskać na polską generalicję w Londynie, by kilku wysokich polskich oficerów przemaszerowało w ramach korpusu brytyjskiego.

Generałowie polscy odpowiedzieli, że w takich warunkach PSZ nie będą uczestniczyły w defiladzie, bo polskie wojska stanowiły pod względem ilości żołnierzy czwartą siłę w czasie II wojny światowej (po wojskach amerykańskich, brytyjskich i sowieckich). Defilada odbyła się bez Polaków, Rosjanie ją zbojkotowali, co było do przewidzenia, ale za to byli obecni w niej Czesi, którzy zrobili taki hałas, że gazety brytyjskie rozpisywały się o dzielnych czeskich pilotach uczestniczących w defiladzie.

image473m

image471m

Relacja: Margotte