niedziela, 20 września 2020
Dyskusja: Kwestia pryzmatu. Świat w kolorach nowej tęczy
4 września w Domu Dziennikarza odbyło się drugie spotkanie z serii "Książka narodowa w sieci", zorganizowane przez Towarzystwo Gimnastyczne „Sokół Poznański” sp. z o.o. O lobby LGBT+ dyskutowali: pisarz Jacek Komuda, pedagog prof. Aleksander Nalaskowski, publicysta Grzegorz Strzemecki i socjolog dr Józef Orzeł. Spotkanie prowadziła Katarzyna Kosakowska.
Jako pierwszy zabrał głos Jacek Komuda, który mówił o odbiorze przez środowiska LGBT jego opowiadania fantasy "Daljan, będziesz ćwiartowany” zamieszczonego w numerze 7 miesięcznika "Nowa Fantastyka".
Jak wyjaśnił Komuda, opowiadanie zostało zamówione przez redakcję Jednak kiedy numer już się ukazał, oburzenie środowiska LGBT i burza medialna wokół okazała się tak silna, że redakcja złożyła samokrytykę i zadeklarowała, że następny numer będzie zawierał postulaty środowiska gender. To z kolei a zwłaszcza postawa redakcji wywołała sprzeciw środowisk prawicowych dawniej związanych z "Nową Fantastyką".
O co chodziło? Pastiszowe opowiadanie Komudy zostało określone jako "homofobiczne" i wymierzone w ideologię LGBT.
"Złamałem tabu. Tabu jest takie, że nie można pisać źle o postaciach zaliczonych do mniejszości seksualnych. Jeśli jest on bohaterem negatywnym, to nie może być takim" - zaznaczył pisarz. - "To tak jakbym napisał tak o bohaterach radzieckich w latach 50".
"Środowisko LGBT zachowuje się i podlega takim mechanizmom jak sekty" - zauważył pisarz - "To są ludzie skupieni wokół grup dyskusyjnych w internecie, często wyalienowani, czujący dużą zawiść do innych, którym się udało. Niespełnieni pisarze to byli ci, którzy mnie przede wszystkim w pierwszych chwilach tej burzy, a później burza nakręcała się sama".
Jak zauważył Komuda, ten atak nie był wymierzony w niego, gdyż nie zamierzał nikogo przepraszać, ale w "Nową Fantastykę", która w rezultacie się ugięła pod presją. Donos poszedł także do zachodnich mediów.
Prof. Aleksander Nalaskowski mówił z kolei o reakcji na swój felieton "Wędrowni gwałciciele" opublikowany w tygodniku "Sieci" mówiący o o marszach równości i ich uczestnikach. Artykuł wzburzył środowiska homoseksualne, co doprowadziło do zawieszenia profesora na uczelni. W swojej książce "Wielkie Zatrzymanie. Co się stało z ludźmi", wydanej przez "Biały Kruk" także odniósł się do całej twej sprawy.
"Przyglądam się tęczowym ruchom" - mówił profesor - "Te środowiska chcą, żebyśmy ich nazywali LGBT, czy gejowskie, ale ja nie chcę tego tak nazywać. (..) W dużej mierze nie są środowiska homoseksualne, lecz jest to moda i retoryka, czysta fasada. Większość ludzi, którzy biorą w tych tzw. tęczowych marszach to są ludzie, którzy hołdują zasadzie "rewolucja dla draki". Im bardziej środowiska "normalne" na to reagują, tym większy jest atak, bo jest on skuteczny".
Jak zauważył. tu chodzi o poskromienie natury. Jest "piramidalną bzdurą", że człowiek może sobie wybierać płeć. "Sprzeciwianie się prawu naturalnemu może być tylko teatrem albo draką".
Zaznaczył, że to także kwestia mody, a "moda odgrywa ogromną rolę w życiu codziennym. Hołdowanie modzie daje poczucie przynależności do pewnej grupy".
"Te ruchy występują przeciwko naturze, ale z nią nie wygrają, spowodują tylko ogromne nieszczęście dla siebie samych". - dodał.
Jego zdaniem, jest to efekt karnawalizacji życia. "To co poważne staje się zabawne, godne drwiny, a to co godne drwiny jest traktowane bardzo serio".
Profesor zwrócił uwagę także na zmianę języka, zmianę znaczeń tolerancji, tęczy, pojęcia różnorodności różnorodności i międzykulturowości.
"Poważni ludzie mówią o mężczyźnie "ona". - zauważył, nawiązując do sprawy Michała Sz.
Nawiązując do środowiska akademickiego i odpowiadając na pytanie, co się stało z ludźmi, zauważył: "prawda stała się w życiu akademickim zbytecznym balastem. Uniwersytet nie jest już miejscem, w którym poszukuje się prawdy, prawdę zastępują granty, punkty, wyjazdy, staże zagraniczne".
Dodał także, że uniwersytet nie jest obecnie bastionem, który broni członków swojej społeczności, profesorów. Ten sam uniwersytet, który rok wcześniej udekorował go medalem za zasługi dla rozwoju UMK, później, pod wpływem nacisku z zewnątrz, orzekł o utraceniu przez profesora Nalaskowskiego rękojmi do nauczania, do kontaktu ze studentami. Dopiero akcja "muremzaNalazkowskim" spowodowała, że rektor wycofał się z tego zawieszenia.
Prof. Nalaskowski podkreślił na końcu swojej wypowiedzi: "Mamy trwać na swoich pozycjach", nie należy tworzyć klimatu przyzwolenia. To pokolenie, które chce jeszcze o coś walczyć, ma być wierne temu co wpajano, ma być wierne tradycyjnym wartościom. "Nie mamy prawa do poprawności politycznej".
Zdaniem Grzegorza Strzemeckiego, autora książki "Gender – ideologia państwowa Rzeczypospolitej", sprawa opowiadania Jacka Komudy czy felietonu artykułu prof. Nalaskowskiego to nie tylko nagonka na jedną czy dwie osoby po to, by bała się reszta.
"Odróżniam lgbt-yków czyli ludzi związanych z ideologią od ludzi dotkniętych seksualnymi przypadłościami" - zaznaczył na wstępie.
Określając ideologię lgbt-yków zauważył, że jest "nierozerwalnie związana z oszukańczą polityką rzekomej równości, która na daje mniejszości lgbt-yków uprzywilejowany status wobec heteroseksualnej większości".
Podał przy tym przykłady działań, uzasadniających tę tezę, w tym tzw. Kartę LGBT.
"Polityka równego traktowania jest w rzeczywistości polityką nierównego traktowania". - zaznaczył.
Jak zauważył Strzemecki, jednym z najważniejszych przejawów polityki nierównego traktowania jest jest zastąpienie prawdziwych praw człowieka ich swoistą imitacją - "wykreślono prawo dziecka do mamy i taty".
Głos dziecka przy tym się właściwie nie liczy.
Trzecia kwestia poruszona przez publicystę: Ideologia lgbt-yków narzuca sztucznie wykreowany wizerunek lgbt-yków jako szczególnie krzywdzonych, tak samo normalnych, ale prześladowanych z racji swoich cech.
Ale - jak zauważył - ,I."prawdziwym powodem negatywnej oceny jest ich postępowanie: perwersyjno-orgiastyczna osobowość, którą starają się wprowadzić do szkół". Aby się o tym przekonać wystarczy [poczytać głównych ideologów.
Charakteryzując dalej ideologię lgbt-yków wyjaśnił, że ona "unieważnia płeć biologiczną i uznaje ewidentnie zaburzone formy seksualności za w pełni prawidłowe".
Podsumowując, Katarzyna Kosakowska stwierdziła: "Mamy stare nazwy, ale nowe znaczenia. Zamiast miłości mamy rozpustę, zamiast rodziny mamy wolną relację. Zamiast płaci biologicznej, mamy płeć wyobrażoną. Zamiast wolności słowa, mamy autocenzurę".
Zdaniem dr. Józefa Orła, ma to swoje korzenie w buncie 1968 roku.
Ludzie, którzy brali udział w tamtych wydarzeniach, "udali się do pracy w państwie".
Dla marksistów grupą uciśnioną był proletariat. Obecnie "wymyśla się grupę uciśnioną, w imię której bierze się władzę". Wcześniej byli to Murzyni, kobiety, teraz mniejszości homoseksualne.
""Cała rewolucja gender służy elicie Zachodu". - podkreślił socjolog. - "Ci młodzi ludzie, którzy stają się liderami technologii IT są lewakami i służą nowej rewolucji".
Opisując mechanizm tworzenia takich akcji, dr Orzeł wyjaśnił: "Wybiera się tematykę i grupy w imię których tę tematykę się podnosi. Tworzy się ruch aktywistów, którzy z tego żyją.
Zdaniem socjologa, tak naprawdę nie chodzi o prawa mniejszości, ale o prawa elity Zachodu do wiecznego i beztroskiego rządzenia innymi. "Żeby ta reszta się nie buntowała, to trzeba jej wmówić, że jest winna: prześladowała Murzynów, kobiety, mniejszości seksualne, a teraz prześladuje naturę".
Relacja: Margotte i Bernard