sobota, 19 stycznia 2013

Kazania patriotyczne biskupa Antoniego Dydycza

Nakładem Wydawnictwa JUT – Jezu Ufam Tobie ukazała się książka "Trzy miłości. Kościół – Ojczyzna – Rodzina. Kazania patriotyczne" będąca zbiorem kazań biskupa Antoniego Dydycza, ordynariusza diecezji drohiczyńskiej. Przedstawiamy jedno z kazań, które zostało zamieszczone w zbiorze oraz krótki opis książki.

Zbiór kazań patriotycznych bp. Antoniego Pacyfika Dydycza obejmuje łącznie 42 kazania z okresu przed posługą biskupią oraz z czasu posługiwania biskupiego, wygłoszone do wielu polskich środowisk w latach 1981-2012. Najwięcej jest kazań z ostatnich lat, podczas których Biskup Drohiczyński towarzyszy Narodowi polskiemu w jego trudnych przeżyciach i zmaganiach swoim pasterskim słowem, pełnym mądrości i życzliwości.

Wszystkie kazania w sposób szczególny akcentują sprawy związane z miłością Ojczyzny, odwołując się do polskich patronów i osób wybitnych, które wycisnęły swoje piętno w dziejach Narodu. Kazania zawierają liczne odwołania do słów bł. Jana Pawła II, kard. Stefana Wyszyńskiego i innych duchowych przewodników Narodu, a także fragmenty tekstów literackich, będących świadectwem patriotyzmu polskich pisarzy i poetów.

Niniejszy zbiór kazań patriotycznych bp. Antoniego Dydycza zawiera w sobie „cząstkę Polski” i uczy miłości do niej, wlewając w serca ufność, nadzieję i wiarę w Opatrzność Bożą.

Ks. Bp Antoni Pacyfik Dydycz OFM Cap.: Trzy miłości. Kościół – Ojczyzna – Rodzina. Kazania patriotyczne

Jedność wokół dobra wspólnego

 

13. rocznica pobytu bł. Jana Pawła II w Drohiczynie,

Drohiczyn, 10 czerwca 2012 r.

 

1. Gdzie jesteśmy?

Dzisiejszy wieczór czerwcowy nie zapowiadał się zbyt pomyślnie. Powróciły bowiem kilka dni temu chłody i deszcze, przypomniały sobie o swoich obowiązkach w okresie wiosennym. A jednak młodzież nie zniechęciła się i od wczoraj towarzyszy nam swoimi śpiewami, modlitwami oraz różnymi innymi pomysłami na zagospodarowanie swojej młodości nad Bugiem. Nie zabrakło prelegentów i wychowawców.

Świętujemy pamiątkę pobytu wśród nas bł. Jana Pawła II. Nie opuściliśmy tego dnia i tej godziny ani razu. Zbieramy się każdego roku. Zbyt wielkie było i jest to wydarzenie, aby można było stracić możliwość przeżycia tamtego wieczoru przynajmniej raz na rok. Papież bowiem wciąż do nas przemawia, ale co najważniejsze, on po prostu jest. On nie może nas zostawić samymi. On nas zbyt mocno ukochał.

Ojciec Święty pozostawił nam wiele, i to na różnych płaszczyznach. O tym nam mówi chociażby kończący się jubileusz 20-lecia powołania do istnienia naszej diecezji, drohiczyńskiego Kościoła lokalnego. A zrobił to w tak prosty sposób, że nie tylko tym nas urzeka, ale zachęca, abyśmy tę jego decyzję przyjmowali jako jeden z najwspanialszych darów. I nic dziwnego, że młodzież to czuje, że to przeżywa i z tego korzysta nie tylko w dzisiejsze święto młodych tej ziemi, ale wciąż, ale wszędzie, zwłaszcza formując swoją osobowość, rozwijając swój charakter, zawsze wsłuchując się w słowa i wpatrując się w przykład Papieża naszych czasów.

Nawet mistrzostwa Europy w piłce nożnej mają coś do zawdzięczenia Ojcu Świętemu, którego zamiłowanie do sportu mówi wystarczająco wiele. Zresztą wystarczy popatrzeć na Tatry, pochylić się nad suwalskimi jeziorami, aby i w górze i w tafli wodnej móc dostrzec tego, który nie lękał się ani wysiłku, ani jakichkolwiek niebezpieczeństw, ponieważ we wszystkim zaufał Panu.

Jakże to przykro wygląda, kiedy współcześni poprawiacze człowieka zabraniają sportowcom noszenia jakichkolwiek znaków religijnych i zakazują żegnania się! Aż przykro o tym wspominać, gdyż to zestawienie wielkości Papieża z małością współczesnych ideologów winno zawstydzać każdego człowieka.

 

2. Gdzie jesteś, Adamie?

Z tego to względu rodzi się pytanie, podpowiedziane nam przez Pismo Święte, a skierowane do nas. Wtedy, przed wiekami, reprezentowali nas pierwsi rodzice. Niestety, nie potrafili dotrzymać wierności ani prawdzie, ani dobru. Zawierzyli złu. A gdy to zrozumieli, przynajmniej w części, zaczęli unikać Boga; w swojej naiwności myśleli, że to jest możliwe. Pan Bóg jednak nie pozostawia ich samym sobie. Szuka, a właściwie woła do Adama najpierw, bo on był pierworodnym: „Gdzie jesteś?” (Rdz 3, 10). Bóg nie śpieszy się z oceną czynów. Chce po prostu, żeby ludzie się odnaleźli.

Adam zaczyna się tłumaczyć. Bardzo naiwnie. Dopiero teraz zobaczył, że jest słaby i nagi. Nie ma nic na obronę. Jest pozbawiony czegokolwiek. Ale na szczęście jest Bóg, Bóg, który najpierw pyta. Słucha cierpliwie. Przyjdzie czas na Ewę. Jakaś kara musiała być. Największa wszakże spotkała kusiciela. Człowiek opuszcza raj, ale opuszcza go wciąż bogaty, gdyż opuszcza go z nadzieją.

Błogosławiony Jan Paweł II, kończąc swoją pierwszą pielgrzymkę do Polski, postawił nam wszystkim ważne pytanie. To była wówczas jego ostatnia homilia. Nawiązał do początków chrześcijaństwa w Polsce, potem ukazał postać św. Stanisława. Wskazując zaś na pewne trudności, a nawet przeszkody, pytał: „Czy można odepchnąć to wszystko? – z myślą o dziedzictwie – Czy można powiedzieć «nie»? Czy można odrzucić Chrystusa i wszystko to, co On wniósł w dzieje człowieka? Oczywiście, że można. Człowiek jest wolny. Człowiek może powiedzieć Bogu: «nie». Człowiek może powiedzieć Chrystusowi: «nie». Ale – pytanie zasadnicze: czy wolno? I: w imię czego «wolno»? Jaki argument rozumu, jaką wartość woli i serca można przedłożyć sobie samemu i bliźnim, i rodakom, i Narodowi, ażeby odrzucić, ażeby powiedzieć «nie» temu, czym wszyscy żyliśmy przez tysiąc lat?! Temu, co stworzyło podstawę naszej tożsamości i zawsze ją stanowiło?” (Kraków, 10 VI 1979).

Bez solidnego fundamentu nie da się zbudować czegoś trwałego. A takim fundamentem jest wiara w Boga, bo z tej wiary wypływa nadzieja. A nadzieja to chęć poszukiwania, odkrywania, to dynamika tworzenia trwałego i działania. Inaczej cóż robi człowiek, który Panu Bogu mówi „nie”? Może to czynić na różne sposoby. Najczęściej szuka rozgłosu, gdyż wydaje mu się, że robi coś wyjątkowego.

A tymczasem jest inaczej. On się jedynie obnaża, ukazuje się nagi, i to najczęściej w groteskowej aurze. Za tym „nie” wypowiedzianym Bogu idzie pustka, agresja, rozbicie rodziny i awanturnictwo pospolite. A najgorzej, kiedy spotkają się razem pycha i zmysły. Wtedy rozum traci możliwości ostrzegania, a człowiek uzależniony od pychy oraz zmysłów nie jest w stanie zdobyć się na dialog, choćby z sobą.

 

3. Gdzie jesteś, dialogu?

Na szczęście nasi pierwsi rodzice poczuli wstyd. Odkryli własną nagość i małość. Nie uciekali przed dialogiem. Odpowiedzieli Panu Bogu, jak potrafili, nie unikając usprawiedliwiania się. Błąd swój rozpoznali. I dlatego opuszczają raj, odchodzą z nadzieją.

To tutaj, w Drohiczynie, Jan Paweł II mówił o dialogu, zwłaszcza o dialogu niezbędnym, aby między ludźmi mogło zaistnieć zrozumienie, jedność w wierze, jedność wokół dobra wspólnego. Papież wyraził radość, mówiąc, że dobrze, iż o dialogu mówi się w Drohiczynie. A skoro tak sądził, to pamiętajmy o tym, pielęgnujmy tę myśl. Urzeczywistniajmy to jego życzenie.

Przy okazji Ojciec Święty nawiązał do swojej encykliki. Oto jego słowa: „W encyklice Ut unum sint podkreśliłem, iż «dialog jest [...] naturalnym środkiem, który pozwala porównać różne punkty widzenia, a przede wszystkim przeanalizować te rozbieżności, jakie stanowią przeszkodę dla pełnej komunii między chrześcijanami». Ów dialog winien odznaczać się umiłowaniem prawdy, gdyż «umiłowanie prawdy jest najgłębszym wymiarem autentycznego dążenia do pełnej komunii między chrześcijanami». Bez tej miłości nie można by stawić czoła obiektywnym trudnościom teologicznym, kulturowym, psychologicznym i społecznym, jakie się napotyka przy omawianiu istniejących różnic. Z tym wymiarem wewnętrznym i osobowym musi się zawsze łączyć duch miłości i pokory. Miłości do rozmówcy i pokory wobec prawdy, którą się odkrywa i która może się domagać zmiany poglądów i postaw” (Drohiczyn, 10 VI 1999).

Dialogowi natomiast winien towarzyszyć duch służby. Jedno zaś i drugie prowadzi do solidarnej współpracy, do coraz to odważniejszej pracy na rzecz dobra wspólnego Ojczyzny. A tym dobrem wspólnym jest wszystko to, co służy rozwojowi każdego z obywateli, co broni życia ludzkiego od poczęcia do końca, co stoi na straży ludzkiej godności; inaczej mówiąc – dobrem wspólnym są wszelkie wartości.

To przed laty w sejmie przestrzegał Papież, mówiąc, że istnieje „groźba sprzymierzenia się demokracji z relatywizmem etycznym, który pozbawia życie społeczności cywilnej trwałego moralnego punktu odniesienia, odbierając mu w sposób radykalny zdolność rozpoznawania prawdy. Jeśli bowiem nie istnieje żadna ostateczna prawda, będąca przewodnikiem dla działalności politycznej i nadająca jej kierunek, łatwo o instrumentalizację idei i przekonań dla celów, jakie stawia sobie władza. Historia uczy, że demokracja bez wartości łatwo się przemienia w jawny lub zakamuflowany totalitaryzm” (Veritatis splendor, 101, cytowane w Sejmie Polskim 11 VI 1999).

 

4. Gdzie jesteś, praso?

Tymczasem niepokoi nas dziwna postawa mediów – mam na myśli media komercyjne i publiczne, gdyż one stanowią większość. Niestety, na tym polu katolicy nie są zbyt silni. Większość zaś mediów jakby popiera ten niebezpieczny kierunek, o którym mówił Papież, i przyjmuje postawę służebną względem panującej polityki i finansów. Trudno się dziwić.

Natomiast wypada dziwić się, dlaczego te same molochy medialne boją się mediów katolickich o wyrazistej wizji świata. To widać szczególnie w ciągłym atakowaniu Radia Maryja, „Naszego Dziennika” i Telewizji TRWAM. Zresztą ostatnie miesiące pokazują nam konkretnie, jak to demokracja bez wartości przekształca się w totalitaryzm. I lekceważy nie tylko zasady, ale także i ludzi.

Przykładem jest w tym wypadku sytuacja Telewizji TRWAM. I sprawdza się to, co przewidywał Cyprian Kamil Norwid, gdy pisał:

„Widzę, że skoro wolność – słowa jest w ucisku

To, co jej wzięto, Cynizm daje pośmiewisku

I ironia to bierze w opiekę macoszą,

Mówiąc: Nie znieśli prawdy, niech poświst jej znoszą”.

(Rzecz o wolności słowa)[i]

Z jednej strony słyszymy i czytamy, że Radio Maryja względnie Telewizja TRWAM nie mają ani widzów, ani słuchaczy. A jeśli już są, to same staruszki i ewentualnie chorzy. To garstka! Ale gdyby to było prawda, to skąd się bierze ten niepokój wszystkich pozostałych mediów świeckich przed każdymi wyborami o to, co reprezentuje Radio Maryja? A przecież powinni wiedzieć, że ono głosi Ewangelię, przypomina zasady moralne, wskazuje na znaczenie wartości, których obecność w kulturze, sztuce i obyczajach ma ogromne znaczenie w kształtowaniu postaw godnych człowieka.

Podważa się poziom intelektualny słuchaczy Radia Maryja i telewidzów TRWAM, i wiele innych rzeczy. Kpiąco wypowiadają się różni działacze, także z najwyższej hierarchii państwowej. Ale czym wytłumaczyć to, że w manifestacji w obronie wolności mediów, dostępu Telewizji TRWAM do multipleksu bierze udział ponad 120 000 osób? Czym wytłumaczyć, że pół miliona Polaków pielgrzymuje na Jasną Górę w niedzielę Radia Maryja?

Jakże mamy inteligentnych katolików i katoliczki, także wśród starszych, którzy wiedzą doskonale, jaką niewolę mogą nam zgotować media bez zasad i bez wartości! Media zaś powinny ułatwiać poznawanie Objawienia Bożego, zasad moralnych, czyli tego wszystkiego, co jest ważne dla rozwoju ludzkiego. Winny być narzędziami dialogu, i to nie kombinowanego! Obrona bowiem wolnych środków przekazu to obrona prawdy i obrona człowieka. Mówimy o tym dzisiaj, ponieważ to tutaj, w Drohiczynie, przed dziewięciu laty rozpoczęła działalność Telewizja TRWAM. I jesteśmy z tego dumni!

 

5. Gdzie jesteś, nadziejo?

Nie jest łatwo wartościom bronić się przed antywartościami. Nie jest łatwo nakłaniać i przekonywać do siebie. A od czegóż jest nadzieja? Czy można o niej zapominać? Czy można ją lekceważyć?

Sięgnijmy do Księgi Hioba. W czasach jej powstania z pewnością również wiele głupstw głoszono o wierze, o religii, o wartościach. Jednakże po tego rodzaju pismach nie ma ani śladu. Księga Hioba trwa. W stosunku do każdego pokolenia i w środowisku jakiejkolwiek kultury ma coś do zaofiarowania. Hiob nie załamał się do reszty nawet po niezrozumiałych wystąpieniach przyjaciół.

Na to wszystko odpowiedział przepięknym wyznaniem: „Prawda, jesteście potężni, a z wami już mądrość zaginie... I ja mam rozsądek jak wy, nie ustępuję wam w niczym. Komu te rzeczy nieznane? [...] Z czystego, prawego się śmieją. [...] Zapytaj zwierząt – pouczą. I ptaki w powietrzu powiedzą. Zapytaj Podziemia, wyjaśni; pouczą cię i ryby w morzu. Któż by z nich tego nie wiedział, że ręka Pana uczyniła wszystko: w Jego ręku – tchnienie życia i dusza każdego człowieka. Czyż ucho nie bada mowy, a smak nie kosztuje pokarmu? On ma potęgę i rozum, rozsądek znać w Jego planach. [...] Gdy wody wstrzyma – jest susza; zwolni je – ziemię spustoszą. U Niego zwycięstwo i siła, ma w ręku błądzących i kłamców. Radców przyda niemądrych, a sędziów wyzuje z rozsądku. [...] Głębinom wydrze tajniki. Oświetli odwieczne ciemności. [...] Rządcom ziem odbierze rozsądek, po bezdrożach pozwoli im błądzić; macają w ciemności bez światła, chwieją się jak pijani” (Hi 12, 2-3. 7-13. 15-17. 22. 24-25).

I dlatego nie wolno nam zapominać o nadziei. Nie z takich tarapatów wychodził człowiek! Nie takie trudności dawały się naszym ojcom we znaki! Oni jednak zawsze pamiętali na słowa Pisma Świętego: Jeśli Bóg z nami, któż przeciw nam?! (Rz 8, 31).

Potwierdza to dzisiejsza Ewangelia. Ludzie są różni. Mogą mieć przedziwne zastrzeżenia: a to do pochodzenia, a to do rodzeństwa i do wielu innych okoliczności. Ale Chrystus wszelkie tego rodzaju obawy przecina stwierdzeniem, że Jego rodziną są ci, którzy pełnią wolę Ojca. Nie jesteśmy zatem pozbawieni nadziei. Nasza nadzieja ma w Chrystusie swoje mocne korzenie.

 

6. Gdzie jesteś, Polsko?

Jesteśmy więc pewni nadziei! Wciąż jest jednak aktualne pytanie, które Pan Bóg postawił Adamowi: „Gdzie, jesteś?” (Rdz 3, 10). To pytanie może Pan Bóg zadać i nam jako narodowi: „Gdzie jesteś, Polsko?”. Co się dzieje z dziedzictwem naszym ojczyźnianym?

Te sprawy nie były obce bł. Janowi Pawłowi II. Ale w tym roku wspominamy ks. Piotra Skargę z racji czterechsetnej rocznicy jego przejścia z tego świata do wieczności. Zasłużył on sobie na miano jednego z najsłynniejszych kaznodziei, jakich wydał Naród polski, i wielce się zasłużył, zwłaszcza na polu kształtowania i rozwijania postaw patriotycznych. Jego Kazania Sejmowe są lekturą, od której nie powinien uciekać żaden polityk, żaden dziennikarz; a najlepiej gdyby je wszyscy Polacy przestudiowali.

Zresztą posłuchajmy. Tak zaczyna się pierwsze kazanie: „Zjachaliście się w imię Pańskie na opatrowanie niebezpieczności Koronnych, abyście to, co się do upadku nachyliło, podparli; co się skaziło, naprawili; co się zraniło, zleczyli; co się rozwiązało, spoili; i jako głowy ludu, braciej i członków waszych, jako stróżowie spiących i wodzowie nieumiejętnych, i świece ciemnych, i ojcowie dzieci prostych, o ich dobrym i spokojnym obmyślali.

Co iż jest rzecz niełacna i wielkich darów Bożych potrzebująca, uciekacie się do kościoła i ołtarza, do szukania łaski Ducha Ś., z której by wam był dany rozum i mądrość na dobrą i szczęśliwą takich potrzeb odprawę. [...] Bo sam przyrodzony rozum ukazuje, iż rządy i sprawy królestw i państw z Boskiej opatrzności i pomocy stoją, a ludzki rozum i staranie zabiegać wszytkiemu nie może”[ii].

Ważny to apel. Jeśliby nie wzięli tego posłowie i senatorowie owych czasów pod uwagę, być może do katastrofy rozbiorowej czy quasi-rozbiorowej mogło dojść już wcześniej. Ale na tym nie koniec, gdyż już w drugim kazaniu Skarga przechodzi do konkretów i zauważa: „Byście domowe niemoce tego królestwa zleczyli, łacniejsza by obrona naleźć się mogła. Ale jako się chory bronić ma, który sam na nogach swoich nie stoi? Leczcież pierwej tę chorą swoją matkę, tę miłą ojczyznę i Rzeczpospolitą swoją. A jeśliście ostrożni i mądrzy lekarze, najdziecie sześć szkodliwych chorób jej, które jej bliską śmierć (obroń Boże) ukazują, a jako złe pulsy, źle jej tuszą”[iii].

Zacznijmy od pierwszej choroby, gdyż jest nią „nieżyczliwość ludzka ku Rzeczypospolitej i chciwość domowego łakomstwa”. Ta nieżyczliwość w naszych czasach daje się zauważyć zawsze wtedy, kiedy słyszymy o jakiejś wojnie polsko-polskiej. Nie wiadomo, od kogo ten twór językowy pochodzi, ale pozbawiony logiki, prowadzi ku osłabieniu integralności. Najpierw bowiem: Co to znaczy „wojna polsko-polska”? Następnie: Czy coś takiego może być, a gdyby tak było, to jakie są kryteria? Kto jest po jednej stronie, a kto po drugiej?

Na normalny rozum tego się nie da zrozumieć. Ale taki twór językowy zaistniał i ośmiesza Polskę. Nie można mówić o „prawdziwych” Polakach czy z jakimkolwiek innym przymiotnikiem pozytywnym. Nie wypada mówić o złych Polakach, bo to może komuś ubliżyć. Ale o wojnie polsko-polskiej można już mówić, pisać. Ten potwór językowy pojawia się w wystąpieniach polityków rządzących.

Jedno wydaje się prawdziwe: że w tym tworze chodzi w dalszym ciągu o ośmieszanie polskości. Gdy bowiem zdarza się, że biją się czy kłócą dwaj Polacy, to jest konflikt między dwoma Polakami. Ale jakiż konflikt może być między Polską i Polską...? Polska jest jedna. Nasi praojcowie dali temu wyraz w czasach najgorszych, kiedy mocarstwa sąsiednie, rządzone przez władców bez sumienia, dokonały rozbiorów. Następnie stworzono politycznego karła, nazywając go oficjalnie Królestwem Polskim. Polacy z tegoż Królestwa i z trzech zaborów nazywali ten twór Królestwem Kongresowym.

Mamy na przestrzeni ostatnich lat wiele nawet wojen w Europie, wiele konfliktów zbrojnych, które trwają latami. Mają miejsce także napięcia społeczne. Ale nikt nie używa wyrażenia „wojna polsko-polska”. Słowo „Polska” winno być święte dla nas wszystkich, ponieważ okupione jest straszliwymi prześladowaniami, ofiarami i cierpieniami.

 

7. Dokąd zdążamy?

Drodzy rodacy, starajmy się jak najszybciej wyleczyć z tej to choroby. Uczmy się tego od innych. To w starożytnym Rzymie panowało poczucie szczególnego szacunku względem państwa. Wyrażano je w słowach: „Majestati Reipublicae reddere proprium decus” – „Majestatowi Rzeczypospolitej oddawać należną cześć”. Nawet Francja w tej dziedzinie może nam świecić przykładem, gdyż Francuzi odnoszą się do swojej ojczyzny z wyjątkową galanterią i wpadają w pasję, gdy ktoś ośmieli się skrytykować jej wielkość lub piękno[iv].

Tego rodzaju dramat przeżywał Juliusz Słowacki, a swój ból wyraził wierszem:

„Polsko, [...]

wszak myśmy zrobili z Twojego nazwiska

pacierz, co płacze, I piorun co błyska”.

(O Polsko)

A my wszyscy, cóż powiemy na to? Módlmy się w intencji Polski, pielęgnujmy narodowe tradycje. Niech w każdym domu będzie polska flaga. Zabiegajmy o to, aby historia nie była okrajana, a literatura polska niech głęboko zapada w umysły i serca kolejnych pokoleń.

Miejmy odwagę godnie reprezentować naszą Ojczyznę. I nie zapominajmy tego, jak Polskę kochał Jan Paweł II i o co nas prosił: „Dlatego pozwólcie, że zanim odejdę, popatrzę stąd na Kraków, ten Kraków, w którym każdy kamień i każda cegła jest mi droga. I popatrzę stąd na Polskę. I dlatego – zanim odjadę – proszę was, abyście całe to dziedzictwo, któremu na imię «Polska», raz jeszcze przyjęli z wiarą, nadzieją i miłością – taką, jaką zaszczepia w nas Chrystus na chrzcie świętym” (Kraków, 10 VI 1979).

Amen!



[i] Cyprian Kamil Norwid, Dzieła zebrane, oprac. Juliusz W. Gomulicki, t. I-II, Warszawa 1966.

[ii] ks. Piotr Skarga, Kazania Sejmowe, Kraków 1925, s. 3-4.

[iii] Tamże, s. 33.

[iv] Zob. T. E. Lavrance, Siedem filarów mądrości, t. II, Warszawa 1971, s. 15.