sobota, 30 marca 2013

Hipsterzy w Klubie Ronina

P1380479
– Szalona, niezwykła, niesamowita, bardzo dobra, bardzo zaskakująca powieść pod bardzo mylącym tytułem i pod trochę mylącą okładką – tymi słowami rozpoczął spotkanie z autorką powieści „Spotkałam kiedyś prawdziwego hipstera” Maryną Miklaszewską, prowadzący je Piotr Gociek.

Rekomendując książkę tym, którzy jej jeszcze nie czytali lub nawet o niej nie wiedzieli, redaktor Gociek uznał ją za jedną z najlepszych i najważniejszych powieści ostatnich lat, z gatunku nazwanego przez niego „my wam jeszcze pokażemy”.

Nie chcąc zdradzać fabuły, a tym samym psuć radości czytania nowym czytelnikom, publicysta zwrócił uwagę zebranych na konstrukcję książki. Pierwsza jej część, która zapowiada się jak powieść detektywistyczna,  dzieje się w Polsce, nie do końca określonej czasowo, równie prawdopodobne jest osadzenie akcji we współczesności, jak i w nieodległej przyszłości. Drugą część stanowi wyraźnie (nawet w formie graficznej) wyróżniony manuskrypt, z którym zapoznaje się bohaterka. W części ostatniej wątki się łączą prowadząc ku zaskakującemu, lecz dającemu nadzieję finałowi.

Wedle słów samej autorki książka w pierwotnym zamierzeniu miała mieć charakter fantastyczny, futurologiczny. Czemu tak się nie stało? Z powodu dwóch podstawowych czynników: po pierwsze, w trakcie pisania autorka zdała sobie sprawę ze swego niedostatku wyobraźni futurologicznej i umiejętności odniesień do przyszłych technologii, które są podstawą dzieł takich autorów jak Stanisław Lem, po drugie i najważniejsze, w trakcie tworzenia powieści wydarzyła się tragedia smoleńska. Autorka przez pewien czas w ogóle nie była w stanie pisać, a następnie zdała sobie sprawę z konieczności znacznego przeformułowania dzieła, stąd też umieszczenie w nim części drugiej manuskryptu – relacji „teatralogicznej” sporządzonej przez Kubę, jednego z dwojga głównych bohaterów.

Dzieje bohaterki powieści, Niny, dowodzą, że większość ludzi nie ma określonego światopoglądu, że wcale nie są wrogo nastawieni do takich spraw jak wiara czy historia, lecz po prostu nie są nimi zainteresowani. Ludzi bowiem oduczono myśleć o rzeczach istotnych, wywołano u nich bezrefleksyjne przyjmowanie zastanej rzeczywistości. Można to jednak zmienić, bo jak stwierdził Piotr Gociek:  „W chwili kiedy zadajemy sobie pytanie co jest ważne dla innych osób i zaczynamy się temu przyglądać trudno żebyśmy sami sobie nie zadali pytania a co jest dla mnie ważne. „

Poświęcany medalik zaszyty w kupionej przez bohaterkę powieści, Ninę, używanej marynarce od Armaniego okazuje się kluczem do innego świata, zamienia jej przyjemne, lecz puste ślizganie się po powierzchni życia w głębokie zaangażowanie po „jasnej stronie mocy”.

Jednak sednem narracji staje się „mistrzowskie spiskowe i przewrotne porównanie trzech wydarzeń” - śmierci błogosławionego księdza Jerzego Popiełuszki, zamachu na Ojca Świętego Jana Pawła II  oraz katastrofy  smoleńskiej – druzgocące zestawienie trzech dramatów ujęte w niezwykłej formie teatrologicznej analizy. Ta część książki ma dla czytelnika charakter iluminacji, być może pochodnej olśnienia, jakiego autorka doznała osobiście po katastrofie smoleńskiej.

„Smoleńsk przywołał pamięć innych rzeczy, przywołał pamięć tych zagadkowych i do dziś niewyjaśnionych wydarzeń” – skonstatowała Maryna Miklaszewska i dodała, że niedawno sama słyszała, jak generał Jaruzelski przypisał zamach na Jana Pawła II fundamentalistom „Szarym Wilkom”, natomiast w sprawie śmierci księdza Jerzego Popiełuszki jest wciąż wiele niewyjaśnionych spraw, Polacy przyjęli jednak za dobrą monetę oficjalną wersję wydarzeń. Myśl, że to samo może się zdarzyć z katastrofa smoleńską, spowodowała, że pisarka dostrzegła, iż wydarzenia te można porównać. „Jak już zaczęłam to robić, z przerażeniem zobaczyłam, ile rzeczy można porównać, że niesamowita liczba rzeczy się nasuwała, więc zaczęłam to badać bardziej dogłębnie”

Inspirację do pisania o „inscenizacji” zamachu na Jana Pawła II stanowiła dla autorki książka amerykańskiej dziennikarki Claire Sterling, która wnikliwie dochodziła prawdy o zamachu i napisała książkę „Czas morderców. Zamach na Papieża”, za którą została odsądzona od czci i wiary. Fundamentalną pracą dotyczącą zabójstwa księdza Popiełuszki, stała się książka prawnika i kryminologa profesor Krystyny Daszkiewicz „Uprowadzenie i morderstwo księdza Jerzego”, „porażająca książka, która dowodzi, że pojęcia nadal nie mamy, co się właściwie wtedy stało”. Jeśli idzie o katastrofę smoleńską inspiracją dla autorki okazali się liczni blogerzy, którzy niestrudzenie dochodzili prawdy i nie pozwolili zamieść sprawy pod dywan, bardzo istotne znaczenie ma też oczywiście praca zespołu ekspertów i uczonych oraz dwa artykuły Cezarego Gmyza.

Autorka pytana o użycie przez nią w książce teatralnej metafory, przypomniała że większość spraw, które się wydarzają i o których się pisze zarówno w literaturze jak i w publicystyce, dokonuje się na scenie świata, często się mówi o działaniach zakulisowych, pociąganiu za sznurki, czy teatrze marionetek W powieści „Spotkałam nawet prawdziwego hipstera” teatrem reżyserującym sztukę na scenie świata jest MChAT2, szczególny następca słynnego pierwszego MChATu (Moskowskij Chudożestwiennyj Akademiczeskij Teatr).

Nawiązując do swej filozofii świata jako teatru, Maryna Miklaszewska przypomniała fragment piosenki, którą napisała jako swoistą odpowiedź na fakt, że libretto do musicalu Metro, którego wraz z siostrą była autorką, nieustannie ktoś usiłował poprawiać, co prowadziło tylko do jego pogorszenia.  Piosenka ta nie została włączona do musicalu, nigdzie indziej jej też nie wykorzystano …

Poprawiacze

Poprawiacze widowisk, przerabiacie tę sztukę,

ale wciąż nie wiadomo-  to komedia czy dramat?

Niech nie będzie tak ckliwa i nie będzie tak krwawa,

śmiechu może być więcej, ale nie do rozpuku.

W garderobach plotkują, że poleci z afisza,

więc przeróbcie dialogi – zwłaszcza dziada z obrazem,

dialog z głuchym ślepego, niech wystąpi też błazen

zanim ciemność zapadnie i nakryje nas cisza.

Do roboty lekarze nieudanych spektakli,

mimo waszych wysiłków, sensu ciągle w nich brak.

Coraz mniej już nadziei jest na sukces, czas nagli

i wyczerpał się kredyt zaufania do dna.

Poprawiacze dramatów, czemu ciągle jest gorzej

niż w pierwotnym pomyśle? Miał on swoje zalety,

wciąż bierzecie procenty od sprzedanych biletów,

lecz znudzony już parter i balkony, i loże.

Do roboty lekarze spartolonych spektakli!

Póki zgniłych owoców nie posypie się grad,

dajcie trochę rozrywki nim kurtyna opadnie,

zanim Stwórca nie cofnie nam swej opcji na świat.

Słowa piosenki podobnie jak treść powieści prowokują do pytania: czy da się wygrać z profesjonalistami w teatrze świata, którzy po wymyśleniu sztuki, najpierw przeprowadzają okrutne próby generalne, a potem realizują, już na pewniaka, swój scenariusz?  Wedle autorki, przesłaniem jej książki, napisanej ku pokrzepieniu serc, jest, być może lekko utopijne, przekonanie, że i drobni cwaniacy mogą ograć wielkich mafiosów. W finalnej części książki, gdzie pojawiają się delikatne reminiscencje filmów „Żądło” i „Vabank”, nie ma nic, czego nie dałoby się wykonać w rzeczywistości.

Zagadnięta o pojęcie hipstera, pisarka stwierdziła, że celowo posłużyła się tym terminem – nieprecyzyjnym i niedomówionym - aby przedstawić postawę niezależności duchowej swych bohaterów, ich buntu przeciw mainstreamowi, ironii wobec otaczającej rzeczywistości a także autoironii. 

W rozmowie z publicznością, autorka odniosła się do pytania, czy powiązanie trzech straszliwych wydarzeń w polskiej historii jest oparte na dokumentach, czy raczej stanowi jedynie jej wizję artystyczną. Stwierdziła, że nie miałaby śmiałości używać fikcji do takich tematów, dlatego też ta część powieści, która odnosi się do prawdziwych wydarzeń, jest z niej w pewnym sensie „wyjęta”. Z wielkim uznaniem podała też przykład reżysera Antoniego Krauze, który w swym najnowszym filmie „Smoleńsk” ma również zamiar przedstawić fakty w formie fabularnej.

Obecny na sali reżyser nie szczędził pochwał książce Maryny Miklaszewskiej, twierdząc że z faktów historycznych stworzyła  wspaniałą beletrystykę. W samych superlatywach mówili zresztą o tej genialnej literaturze wszyscy, którzy książkę już czytali.

Pytana o to, czy inspiracją do powstania powieści były też jej osobiste doświadczenia, autorka mówiła o znakach, które są stale dawane ludziom, a których oni nie potrafią odczytać. Aby być w stanie wyjść poza swoje środowisko, dojrzewać przez poznawanie innych, człowiek musi być dotknięty pewną łaską, daną z góry.

W podsumowaniu swych rozważań, Maryna Miklaszewska skonstatowała, że dzięki swej powieści stała się nagle „ekspertką od hipsterów”, w radiu występując między socjologiem badającym zjawisko a osobą z tej dziedziny się doktoryzującą. Stwierdziła także, że ma prawo do własnego rozumienia tego pojęcia, a jej bohaterka tak nazywa poznanego kontestatora, bowiem brak jej innej formuły na opisanie postawy buntu i niezgody na mainstream. Autorka dodała, że w tym rozumieniu Jezusa Chrystusa też można nazwać hipsterem – sprzeciwiał się ówczesnemu głównemu nurtowi, czyli faryzeuszom oraz nie lubił chadzać w modne miejsca.

Jak cytatem z piosenki zespołu KSU skwitował Piotr Gociek, należy nam „iść pod prąd, iść pod prąd, iść pod prąd”.





P1380497

P1380498

P1380507

P1380513

P1380468

Relacja: Zorra i Bernard