sobota, 11 kwietnia 2015

Spotkanie z Małgorzatą Wassermann i Bogdanem Rymanowskim - autorami książki "Zamach na prawdę"

"W Polsce jest prowadzonych na co dzień tysiące śledztw i ludzie wiedzą, co mają robić. Wiedzą jakie są procedury. Z jakichś przyczyn w wypadku tej największej katastrofy te wszystkie procedury zostały złamane. Nie do końca wierzę w to, że to jest przypadek"
W siedzibie Fundacji Republikańskiej w przeddzień 5. rocznicy tragedii smoleńskiej odbyło się spotkanie z autorami książki "Zamach na prawdę" - Małgorzatą Wassermann i Bogdanem Rymanowskim. Książka odsłania nieznane kulisy największej w historii Polski katastrofy lotniczej oraz śledztwa w tej sprawie.
P1500546m


Córka Zbigniewa Wassermanna w rozmowie z dziennikarzem ujawnia szczegóły przesłuchania w Moskwie, w czasie którego doszło do próby zwerbowania jej przez agentkę rosyjskich służb. Małgorzata Wassermann od pięciu lat z wielką determinacją walczy o prawdę o tym, co wydarzyło się 10 kwietnia 2010 roku.

Spotkanie w Fundacji Republikańskiej prowadził Marcin Chludziński.

Małgorzata Wassermann na początku spotkania zaznaczyła, że katastrofa i to co się działo po niej to nie jest wynik "polskiego bałaganu".
"W Polsce jest prowadzonych na co dzień tysiące śledztw i ludzie wiedzą, co mają robić. Wiedzą jakie są procedury. Z jakichś przyczyn w wypadku tej największej katastrofy te wszystkie procedury zostały złamane. Nie do końca wierzę w to, że to jest przypadek. Wydaje mi się, że jest tu taka liczba błędów popełniona, zwłaszcza na samym początku, że nie może to wskazywać na to, że to działo się bez czyjejś koordynacji".

"To był lot wojskowy". - mówiła córka Zbigniewa Wassermanna. - "Przez długi czas wmawiano nam, że to był lot cywilny. (..) Nikt zarówno wtedy, jak i obecnie, nie miał wątpliwości, że to był lot wojskowy i załącznik 13 do konwencji [chicagowskiej] nie powinien mieć zastosowania. Mimo wszystko, ktoś w pełni świadomie przyjął ten załącznik, powołał komisję, która nie powinna pracować w tej sytuacji, celowo złamał to prawo. Do dzisiaj nie możemy uzyskać odpowiedzi, kto tę decyzję podjął".
Oceniła krytycznie raport komisji Jerzego Millera, "Ten raport zakłamuje rzeczywistość". - stwierdziła.

IMG_4643m

"Urzędnicy polscy w Moskwie mówili, że współpraca jest bardzo zła. A ja słyszałam publicznie, że jest bardzo dobra". - mówiła córka Zbigniewa Wassermanna i ujawniła, że w czasie rozmowy z jednym z ówczesnych wiceministrów sprawiedliwości zapytała: "Dlaczego mówicie do społeczeństwa, że współpraca jest bardzo dobra, jak wiecie, że jest fatalna". A on odpowiedział: "To nie wypada, to jest dyplomacja, to trzeba takim językiem". Wassermann stwierdziła, że w ten sposób uspokajano opinię publiczną, a rodziny były atakowane za to, że zadawały pytania.

Bogdan Rymanowski powiedział: "Gdyby ta książka miała inny tytuł, to nie wiem, czy nie powinna mieć tytułu: 24 godziny albo 48 godzin. Chodzi o kluczową sprawę tego, co powinno się zdarzyć w ciągu 48 godzin od momentu, kiedy doszło do katastrofy. Dotyczy to zarówno tego, jak polskie władze zareagowały, mówią tu o policjantach, technikach, prokuratorach, jak i tego, dlaczego polskie władze nie podniosły tej sprawy na forum międzynarodowym". Zdaniem dziennikarza, polskie władze powinny publicznie zażądać lub wystosować zewnętrzny apel w ciągu dwóch pierwszych dni, kiedy katastrofa była na ustach całego świata, kiedy od BBC po CNN każda stacja telewizyjna pokazywała obrazki ze Smoleńska. Można to było zrobić w spokojny dyplomatyczny sposób, wtedy sprawa stosunku Rosjan do Polski wyglądałaby inaczej.
Kluczowe, według Rymanowskiego, było pierwsze 48 godzin reakcji polskiego państwa. "Gdyby świat usłyszał wtedy element niepewności, że może warto dostać wsparcie międzynarodowe, być może już wtedy Władimir Putin mógł się cofnąć".

IMG_4641m

Potwierdziła to Małgorzata Wassermann: "Jestem przekonana, że gdyby 10 kwietnia polscy prokuratorzy powiedzieli: zabieramy części, pobieramy próbki czy cokolwiek innego, i powiedzieliby to twardo, to Rosjanie by się na to zgodzili. Z każdym dniem ich opór rósł i czuli się coraz pewniejsi". Podkreśliła, że wezwanie na pomoc czynników międzynarodowych było tym bardziej uzasadnione, gdyż zginęła głowa państwa. Chęć współpracy ze strony międzynarodowych czynników była okazywana, ale nie było takiej woli ze strony Polski.

"Nie mówię w książce o rzeczach, których nie mogę udowodnić, ale sygnały takie, jak dokument, o którym mówi w swojej książce pan Jurgen Roth dostawaliśmy też z innych krajów, o tym jakie są notatki ze służb lokalnych i co one na ten temat sądzą." - mówiła córka koordynatora ds. służb specjalnych, Zbigniewa Wassermanna. - "Skwitowanie było takie, że to jest problem Polski, a Polska nie życzy sobie ingerencji w tę sprawę. NATO dość intensywnie dawało sygnały, że jest gotowe do pomocy, jeśli będzie taka potrzeba. (..) Przedstawiciele NATO byli zdziwieni, że Polska nie chce tej pomocy".

Małgorzata Wassermann wyjaśniła, że medycy sądowi i specjaliści zajmujący się działaniami towarzyszącymi sekcji zwłok, analitycy itd. już 10 kwietnia wysłali pismo, że są spakowani i gotowi do wyjazdu, lecz nigdy nie dostali odpowiedzi. W następnym piśmie określili wytyczne działań, które trzeba podjąć, co także zostało zlekceważone.
"To nie jest tak, że ludzie w Polsce nie wiedzieli, co robić, jak reagować. Doskonale wiedzieli co robić, tylko nikt tych ludzi nie chciał i nie chciał, żeby tam pojechali". - zaznaczyła.

Odnosząc się do Ewy Kopacz powiedziała, że zdumiewające jest to, że ona - lekarz dała sobie wmówić, że do 11 kwietnia przed południem wykonano wszystkie sekcje zwłok. Przecież wtedy nie odnaleziono jeszcze wszystkich ciał i nie dowieziono ich do Moskwy. Ostatnie trumny przyjechały około 20 dni po katastrofie, dlatego, że przeczesywano teren katastrofy.

"Jaka jest odpowiedzialność za słowo polskiego urzędnika?" - pytała Małgorzata Wassermann. - "Zakładam, że każdy posiada swój zawód i funkcję i bierze za coś pieniądze. Jeżeli nie jestem w stanie czemuś podołać, to się tego nie podejmuję. Nigdy nie nastąpiło uderzenie się w piersi i powiedzenie: nie daliśmy rady, to nas przerosło. Zrzucana jest wina na nas. Nas stygmatyzują, nazywają sektą, tymi którzy jątrzą, skłócają, zadają pytania. To powoduje jeszcze większy ból i bunt".

IMG_4652m

Małgorzata Wassermann mówiła o spotkaniach rodzin ofiar z przedstawicielami rządu, w tym z Donaldem Tuskiem. Autorzy książki opowiadali także o ks. Błaszczyku, który był w Smoleńsku i - jak stwierdził Rymanowski - zabierał głos w obronie rządu i nawet krytykował rodziny, które zadawały zbyt trudne pytania.

Bogdan Rymanowski powołał się na wyniki badania CBOS, z których wynika, że 77% Polaków uważa, że były zaniechania ze strony rządu w sprawie Smoleńska i dodał, że jedynym wyjściem jest próba dotarcia do prawdy. "Tylko prawda nas wyzwoli - próba dogłębnego wyjaśnienia tego co się stało, być może z udziałem czynnika międzynarodowego, który byłby gwarantem, że werdykt takiej komisji byłby wiarygodny. (...) Pałeczka jest w ręku rządzących, gdyż premier ma możliwość powołania nowej komisji". - uznał dziennikarz TVN.

Małgorzata Wassermann, odnosząc się do słowa "zamach" podkreśliła: "Porozmawiajmy konkretnie o tym co wiemy, o rzeczach, które są obiektywne - jak były rozłożone szczątki, ile tysięcy elementów, jakie podłoże, czy był krater. Telewizja moskiewska nagrała to drzewo bez elementów samolotu, które się pojawiły po jakimś czasie w tej brzozie. O tym porozmawiajmy, wtedy będziemy wyrabiać sobie pogląd na to, czy to mogło być tak, że ta brzoza złamała skrzydło i doprowadziła do katastrofy 100-tonowego samolotu, czy też będziemy rozmawiać o tym, że to wszystko nie składa się w całość".

Córka Zbigniewa Wassermanna, odnosząc się do profesorów współpracujących z zespołem parlamentarnym Antoniego Macierewicza, powiedziała: "To są wybitni, wspaniali, kulturalni ludzie, szanowani na całym świecie i w Polsce przez całe swoje życie zawodowe. i nagle tylko za fakt, że stanęli nie po tej stronie co trzeba, są poniżani, wyzywani, nie mówiąc o szykanach w pracy". Przypomniała - uchwyconą przez dziennikarkę TV Republiki - szczerą wypowiedź prof. Michała Kleibera, który miał zorganizować konferencję o przyczynach katastrofy smoleńskiej z udziałem ekspertów rządowych oraz naukowców współpracujących z zespołem Antoniego Macierewicza. Kleiber powiedział, że jest urzędnikiem państwowym i dlatego nie może powiedzieć co sądzi na temat katastrofy.
"Środowisko naukowe zamarło. Doskonale zrozumiało, jaki to jest sygnał i o co chodzi. Ci nieliczni odważni naukowcy, 120 osób (które tworzą konferencję smoleńską), nie mogą uwierzyć w to, co usłyszeli". - podkreśliła.

IMG_4663m

Na pytanie Łukasza Warzechy dotyczące Antoniego Macierewicza, który (jak to określił) "za sprawą swojego wizerunku odstraszy ludzi nawet od najbardziej logicznych wniosków".
Małgorzata Wassermann odpowiedziała: "Macierewicz zgromadził kilkadziesiąt osób o różnych specjalnościach, które nieustannie nad tym pracują. Państwo widzicie tylko, że Macierewicz wyszedł i udzielił wywiadu czy zrobił konferencję, a ja widzę wyniki pracy ludzi, których on przyprowadził. Gdyby nie jego działalność - pozyskanie tych ludzi, nie byłoby tych badań. Prace prof. Biniendy są na najwyższym poziomie, on w sposób bezsporny, na wszystkie możliwe metody pokazał, że gdyby nawet doszło do zderzenia z brzozą, to nie ma takiej możliwości, żeby był taki efekt. Dlaczego pan dr Lasek nie zmierzy się z tymi badaniami? Gdyby był ktoś inny, też by starano się ośmieszyć tę osobę i zrobić z niej oszołoma". - podkreśliła.

Rymanowski, odnosząc się do książki Jurgena Rotha "Tajne akta S.", powiedział, że w niemieckiej tabloidowej gazecie Bild, czytanej przez wiele milionów Niemców, ukazała się okładka z wielkim tytułem: Czy Rosja zleciła zabicie polskiego prezydenta?. "Wartość otworzenia tej bramy do tematu: Smoleńsk, przez Rotha jest większa niż ewentualne niebezpieczeństwo, które z tego płynie. (...) Być może to jest wrzutka, ale suma summarum, to jest wybicie pięścią tą tezą w tym murze milczenia na temat Smoleńska na Zachodzie".

Na pytanie, co skłoniło dziennikarza TVN Bogdana Rymanowskiego do napisania tej książki, dziennikarz odparł, że znał jej ojca, gdyż często zapraszał go do swoich programów radiowych i telewizyjnych, w listopadzie 2010 roku zaproponował Małgorzacie Wassermann wspólne napisanie książki. Autorzy spotykali się co kilka miesięcy, w Krakowie lub w Warszawie, a finalizacja nastąpiła na przełomie tego roku.

"Nigdy nie zakładałam z góry, że ktoś ma łatkę, że jest dobry albo zły".- dodała Wassermann. - "Mam takie podejście, że uważam, że ludzie są dobrzy. Nigdy nie zakładam u kogoś złych intencji. Do nikogo nigdy nie miałam uprzedzeń. Nie znałam pana redaktora poza tym, że oglądałam jego programy w telewizji, ale zakładałam, że intencja będzie taka, żeby społeczeństwu pewne rzeczy uporządkować. I mam nadzieję, że to się udało".

Więcej na filmie:


Relacja: Margotte i Bernard


IMG_4660m

P1500551m

IMG_4690m

IMG_4694m

P1500545m

IMG_4633m

Więcej zdjęć:
https://www.flickr.com/photos/55306383@N03/sets/72157651829980366/

O książce:
http://multibook.pl/pl/p/Malgorzata-Wassermann%2C-Bogdan-Rymanowski-Zamach-na-prawde/5371