W Centrum Myśli Jana Pawła II na ulicy Foksal w Warszawie odbyła się debata inaugurująca projekt Skarb Solidarności, którego celem jest opisanie duchowych korzeni solidarności i jej znaczenia dla świata. W dyskusji zatytułowanej: “Skarb Solidarności i jego wrogowie” udział wzięli socjologowie: prof. Zdzisław Krasnodębski, prof. Ireneusz Krzemiński, dr Paweł Kuczyński i Mateusz Fałkowski. Spotkanie prowadził Michał Łuczewski.
Uczestnicy debaty próbowali odpowiedzieć na pytania: Czym jest skarb Solidarności? Co się z nim stało? Jak go przywrócić?
Najmłodszy z panelistów Mateusz Fałkowski przyznał, że z doświadczeniem Solidarności zetknął się dopiero po 1989 roku. Zauważył, że kultura niezależna nie stała się zaczynem nowej kultury, a na studiach socjologicznych, które ukończył, nie było żadnych zajęć z ruchów społecznych.
Dla dr Pawła Kuczyńskiego Solidarność to było uczucie euforii.
“To co się nazywało ruchem społecznym Solidarność, szybko się skończyło. Z punktu widzenia emocji jest to sprawa zamknięta. Solidarność jako wartość polega na tym, że próbujemy coś zrobić dla innych, dla tych, którzy są inni od nas".– I kontynuował:
“Pierwszy składnik to wartości, drugi to działanie (a nie puste słowa), które prowadzi do zrobienia czegoś dla tych innych. Trzecim składnikiem jest skuteczność.”
Prof. Ireneusz Krzemiński, autor wydanej w ubiegłym roku książki “Solidarność. Niespełniony projekt polskiej demokracji”, powiedział:
“Jest cały nurt w polskim myśleniu, także politycznym oskarżania elit, które zdradziły Solidarność. Dawni aktywiści Solidarności, a szczególnie ci, którzy dalej są członkami NSZZ Solidarność ciągle głoszą taką tezę. Ja mam na to inne spojrzenie. Bo jeżeli oni zdradzili, to i my zdradziliśmy jako społeczeństwo”.Według niego nastąpiło odejście od tej Solidarności, o której mówił jego przedmówca. Poczucie solidarności – ludzkiej wspólnoty miało przełożenie na poczucie obywatelstwa.
“Skoro jesteśmy dorosłymi ludźmi, skoro jesteśmy osobami – to jest ten duchowy korzeń Solidarności – to jesteśmy odpowiedzialni za swoje życie, za los swoich bliskich, ale jednocześnie musimy dbać o los wspólnoty, której jesteśmy członkami. Nasze zwycięstwo życiowe, nasz dobrobyt jest związany z dobrobytem tej wspólnoty, w której jesteśmy zanurzeni. Dlatego musimy część swojego czasu, swojej energii poświęcić na ten los wspólny”.Według socjologa, po 1989 roku ten punkt widzenia, to przeżycie, które budowało ruch Solidarności, nie odtworzyło się, natomiast zwyciężyła inna koncepcja uczestnictwa w życiu wspólnym - “działania w sytuacji wolności, która nie miała już żadnych restrykcji”, zwyciężył model życia indywidualnego, zdobycia jak najwięcej dla siebie.
“To co ludzi zszokowało, to był rozdźwięk, a właściwie konflikt jaki wybuchł w tych, którzy stanowili nową elitę polityczną po 1989 roku, elitę wyłonioną z ruchu Solidarność”.– powiedział prof. Krzemiński. Choć jednocześnie socjolog przyznał, że spory w polityce, starcie idei jest cechą demokracji. Dla niego samego doświadczenie Solidarność było doświadczeniem wolności, zachłyśnięciem się wolnością, która niosła element wzajemnego szacunku i przekonania, że można się dogadać, nawet z władzą komunistyczną, że można zbudować przestrzeń dialogu.
Prof. Zdzisław Krasnodębski stwierdził, że w ostatnich latach przeżywaliśmy dekonstrukcję czy raczej destrukcję tradycji solidarnościowej. Ale jednocześnie równolegle do niej była autodestrukcja - tu odniósł się do przywództwa Solidarności. Nie zgodził się z przedmówcą, że nie ma takiego zjawiska jak wyrzeczenie się Solidarności części elit, które z niej wyrosły, że nie ma czegoś takiego jak zdrada. Socjolog zaznaczył:
“To doświadczenie Solidarności jest zasypane empirią tych dwudziestu pięciu lat i zdradą tamtych ideałów, która nastąpiła już w 1989 roku, kiedy nagle ideały solidarności zastąpione zostały ostrym neoliberalizmem”.
Odnosząc się do czasów Solidarności prof. Krasnodębski podkreślił:
“Są takie sytuacje w historii, kiedy transcendencja w niej przebłyskuje, kiedy ludzie są lepsi. I to było takie doświadczenie zbiorowe”.Po czasach, w których dominował kompromis i pragmatyzm, nagle było inaczej, i ludzie stali się lepsi. Socjolog porównał tą sytuację do doświadczenia ukraińskiego Majdanu. Nawiązując do powieści Josepha Conrada "Nostromo" i srebra, który był skarbem w tej opowieści, prof. Krasnodębski mówił także o dwóch dążeniach: z jednej strony potraktowaniu skarbu jako kłopotu, przekleństwa, z drugiej strony chęci ukrycia go, zakopania.
I dodał:
“W jakimś sensie tę ambiwalencję postaw obserwujemy dzisiaj w III RP. Tendencję, żeby ukryć ten republikanizm, solidarność, religijność tego ruchu”.Socjolog odniósł się także do książki o Solidarności Davida Osta pt. “Klęska Solidarności", który napisał ją z pozycji lewicowych i który był zdumiony, że lewica KOR-owska potraktowała swoje idee czysto instrumentalnie. Prof. Krasnodębski zaznaczył, że jednocześnie:
“Jest próba zawłaszczenia tego skarbu. Wielu ludzi dzisiaj zawdzięcza swoją pozycję polityczną i społeczną nie talentom, tylko temu zawłaszczeniu. A ponieważ to jest jakiś kłopot, bo skarb jest niewygodny, istnieje konkurencja i dążenie do zawłaszczenia, to jest też chęć zakopania go, pominięcia. A ten skarb mógłby być źródłem naszego bogactwa, np. w polityce zagranicznej, w polityce społecznej, w polityce narodowej, w budowie naszej tożsamości i wspólnoty”.
Prof. Ireneusz Krzemiński poddał w wątpliwość obecność myślenia republikańskiego w Solidarności, stwierdził, że samoświadomość ruchu Solidarność została gwałtownie przerwana.
“On został gwałtownie zabity zbrodniczym stanem wojennym. To była zbrodnia na tym niezwykłym duchowym i społecznym wzlocie Polaków.”– podkreślił socjolog.
Jego zdaniem niewątpliwym elementem tego ruchu było poczucie obywatelstwa. “Solidarność stworzyła pewną specyficzną formę debatowania”. Socjolog nazwał to duchem ateńskim. Powiedział także:
“Skarb Solidarności tkwi głęboko w głowach ludzi, ale nie przekłada się na rzeczywistość społeczną. To przekonanie, że każdy ma prawo zabrać głos, i powiedzieć, co naprawdę myśli, i że nie można go traktować jako wroga, uległo niestety podstawowej i zasadniczej zmianie”.
“Zdrada jest tam, gdzie istnieje zobowiązanie". - polemizował prof. Krasnodębski. - "A w ruchu Solidarności było zobowiązanie. Ja uważam, że jest tak, że my, zajmujący się zawodowo myśleniem, mamy zobowiązanie wobec tych, którzy robią inne rzeczy. Politycy, których ten ruch wyniósł na świeczniki do władzy, mają jakieś zobowiązanie. To jest także zobowiązanie wobec umarłych, np. wobec ks. Jerzego Popiełuszki czy wobec zabitych górników w kopalni Wujek. I zdradą jest to, jak ktoś broni nie pamięci rodzin tych zabitych, nie ich, tylko tą drugą stronę. To zobowiązanie powinno być motorem polskiej polityki. W ten sposób ten skarb byłby ciągle obecny”.
Zdaniem prof. Krasnodębskiego, Solidarność to był pierwszy ruch demokratyczny. Wtedy “nagle lud wystąpił na scenę”. Stan wojenny to przerwał, Solidarność podziemna była już elitarna. Do Okrągłego Stołu przystąpiły Komitety Obywatelskie, Solidarność stała się salonowa, została do niej dookoptowana nowa część. I w tym sensie ta demokratyzacja czy republikanizacja nie nastąpiła. – tłumaczył socjolog.– Nie nastąpiło uobywatelnienie. Dlaczego to dziedzictwo Solidarności nie jest aktualne? Pokolenie przywódców – którzy już wtedy zaczęli uprawiać politykę, w sensie gier personalnych i intryg – to pokolenie nasycone, to pokolenie ludzi, którzy w zasadzie już wszystko osiągnęli dwadzieścia lat temu.
Całość dyskusji w materiale wideo:
Relacja: Margotte i Bernard
Spotkanie odbyło się 13 marca 2014 roku
Opublikowano: Blogpress, ndz., 16/03/2014 - 22:08