poniedziałek, 25 sierpnia 2014

Wdzięczność Armii Czerwonej – historia pomnikowego kłamstwa

01P1060660m
Wojenny sowiet frontu Armii Czerwonej postanowił przy czynnej współpracy pana wznieść pomnik – mauzoleum. Nada zgłosić się do komendanta wojennego po: instrukcje o porządku, terminie i miejscu wzniesienia pomnika. A jeśli będą opóźnienia, zagonimy do przymusowej pracy przy budowie obywateli miasta. Tak w praktyce wyglądało stawianie przez „społeczeństwo” pomników „wdzięczności” Armii Czerwonej. W rzeczywistości okupanci stawiali monumenty sami sobie, tyle że za pieniądze naszych rodziców i dziadków. Jeden z nich, z inicjatywy władz Warszawy (z PO) jest teraz remontowany kosztem 2 mln zł.

Wojenny sowiet frontu Armii Czerwonej postanowił przy czynnej współpracy pana wznieść pomnik – mauzoleum. Nada zgłosić się do komendanta wojennego po: instrukcje o porządku, terminie i miejscu wzniesienia pomnika. A jeśli będą opóźnienia, zagonimy do przymusowej pracy przy budowie obywateli miasta. Tak w praktyce wyglądało stawianie przez „społeczeństwo” pomników „wdzięczności” Armii Czerwonej. W rzeczywistości okupanci stawiali monumenty sami sobie, tyle że za pieniądze naszych rodziców i dziadków. Jeden z nich, z inicjatywy władz Warszawy (z PO) jest teraz remontowany kosztem 2 mln zł.


W Centrum Edukacyjnym Instytutu Pamięci Narodowej Przystanek Historia odbyła się na początku marca debata, dotycząca upamiętniania na terenie Polski Armii Radzieckiej oraz tzw. utrwalaczy władzy ludowej. Debatę zatytułowano „Pomniki z lat PRL w przestrzeni publicznej – na kanwie sporu o Czterech Śpiących”. Wzięli w niej udział m.in. antropolog kultury i historyk dr Dominika Czarnecka oraz historyk dr Maciej Korkuć.

Przedstawiamy fragmenty wypowiedzi tych dwojga naukowców. Wystąpienia wszystkich uczestników panelu znajdują się w relacji wideo, którą przygotowała telewizja Razem.tv. Nie publikujemy wypowiedzi pozostałych panelistów, gdyż z ich skrajnymi z naszego punktu widzenia opiniami się zupełnie nie zgadzamy. Również z tego powodu, iż zapewne nieprzypadkowo obecność niektórych dyskutantów miała swoje przełożenie na część przybyłej na spotkanie publiczności, która w wielu momentach zachowywała się wysoce niestosownie. I to nawet wtedy, gdy przywoływane były ofiary Armii Czerwonej czy funkcjonariuszy komunistycznego reżimu w Polsce. Trudno nie oprzeć się wrażeniu, że szczególnie pod koniec debaty miała ona przez to posmak skandalu.

Ostatnie słowa jednego z panelistów: "Niech żyje Polska", dobrze oddają to, jak musiał się czuć w tej gęstej atmosferze, jaka panowała na sali. Z tym hasłem na ustach ginęła z rąk komunistycznych oprawców m.in. Danuta Siedzikówna "Inka". Teraz na szczęście już nikt nie ginie ale czy można być spokojnym, że nie zginie prawda historyczna?

Dlatego właśnie i z uwagi na nieznane szerzej opinii publicznej fakty dotyczące budowy pomników Armii Czerwonej oraz jej działań na terenie Polski publikujemy fragmentaryczny zapis spotkania.



01P1060660m

Dzięki badaniom źródłowym dr Dominiki Czarneckiej wiemy ile tzw. pomników wdzięczności Armii Czerwonej powstało w Polsce pod rządami komunistów i co się z nimi stało po transformacji ustrojowej.

Powstało co najmniej 476 pomników "wdzięczności Armii Czerwonej" znajdujących się poza cmentarzami. Masowa akcja budowy tego typu pomników w Polsce rozpoczęła się już w 1945 roku. Po 1989 roku tylko ok. 30 proc. tych pomników (czyli ok. 150) zostało całkowicie zlikwidowanych – zburzonych spontanicznie lub na mocy uchwał rad miejskich. Część została sprzedana osobom prywatnym. Niektóre pomniki przeniesiono na cmentarze lub do muzeów. Inne pozostały w przestrzeni publicznej, choć pozbawiono je totalitarnej symboliki: sierpa i mota, emblematów Stalina albo czerwonej gwiazdy. Zdarzały się też sytuacje, że zmieniono inskrypcje na pomnikach. Ponad 40 pomników zostało przemianowanych w zupełnie nowe pomniki, dedykowane innym podmiotom. Pozostałe istnieją nadal w przestrzeni publicznej.


Podczas dyskusji przywołano sondaż w sprawie przywrócenia po remoncie na pl. Wileński pomnika „Czterech Śpiących”. Ankietę na zlecenie Urzędu Miasta wykonał w 2012 roku CBOS na próbie 1110 osób. Wtedy trwałego usunięcia pomnika domagało się 12 proc. ankietowanych, 40 proc. wskazało, że symbolizuje on treści, które im nie odpowiadają.

Dominika Czarnecka mówiła, że odnośnie tego typu sondaży trzeba być bardzo ostrożnym, bo to niewiedza decyduje o opinii, czy zostawić dany pomnik czy też go przenieść albo usunąć.

– Większość osób przystępując do takiego sondażu nie ma podstawowej wiedzy historycznej. Inaczej takie badania by wyglądały, jeżeli byłyby poprzedzone historycznymi podstawami, uświadamiającymi ankietowanych, jak rzeczywiście przedstawia się historia danego upamiętnienia. Co więcej, wcześniejszy sondaż wykazywał jeszcze większą liczbę osób opowiadających się za pozostawieniem pomnika, czyli odpowiedzi ankietowanych zmieniają się wraz ze wzrostem świadomości historycznej.


01P1060660m

Dr Maciej Korkuć dodał, że taki sondaż jest w zasadzie tylko wskazówką, że państwo tym bardziej powinno zacząć edukować obywateli.
– Jeżeli przeprowadzono sondaż i wiele osób wykazało obojętność wobec tego pomnika, to dla mnie nie jest to dowodem, że nic nie trzeba robić. Jeżeli byśmy prawdę historyczną ustalali w ten sposób, to może byśmy w latach 80. zrobili sondaż, kto jest odpowiedzialny za zbrodnię katyńską. I do czego byśmy doszli? Że to jest temat kontrowersyjny a do prawdy nigdy nie dojdziemy. Prawda jest określona i albo ona do społeczeństwa dociera, bo jest odpowiednio edukowane, w zgodzie z faktami, w szacunku dla prawdy i pamięci, albo nie. Obowiązkiem państwa jest dbałość o prawdę historyczną, o szacunek dla tych, którzy walczyli o wolność tego państwa

Maciej Korkuć zwrócił uwagę, że pomniki komunistyczne były poświęcone nie tylko Armii Czerwonej.

– W całej Polsce jest mnóstwo tablic lub innych obiektów ku czci funkcjonariuszy UB lub systemu, któremu służyli. Są miejsca, gdzie zamiast likwidować tablice ku czci tzw. utrwalaczy władzy ludowej, przerabia się je, dodając im orły w koronie jako oznakę hołdu współczesnego. Zdarza się nawet, że do dawnych esbeków ich koledzy dodają nazwiska policjantów poległych w walce z przestępcami w latach 90. Uwłacza to pamięci tym, którzy ginęli w służbie w policji w niepodległej Polsce.

Historyk podał inny pomnikowy przykład zaniechania państwa w edukacji i kształtowaniu wiedzy historycznej obywateli, co skutkuje mechanicznym przejmowaniem przez niepodległą Rzeczpospolitą wzorców rodem z komunistycznego totalitaryzmu.
– Po śmierci Berlinga w 1980 roku Wojciech Jaruzelski uczynił z niego pewnego rodzaju ikonę. Nie bez powodu pomnik Berlinga był wystawiony w latach 80. i nie bez powodu nazywano ulice jego imieniem. Było to podbudowaniem przez Jaruzelskiego etosu władzy wywodzącej się z armii Berlinga, i samego Jaruzelskiego, który z tej armii się wywodził. W latach 80. o Berlingu mówiono tylko propagandowo, natomiast później nigdy solidnie tego nie weryfikowano. Historycy sobie dyskutowali, ale do systemu edukacji nie weszła prawda o biografii gen. Berlinga i jego służbie na rzecz polityki Stalina, wykorzystywanej przeciwko Rzeczypospolitej Polskiej. I dzisiaj trudno się dziwić społeczeństwu, że po prostu nie wie, kto to jest. Albo się kojarzy dobrze, albo się w żaden sposób nie kojarzy. Wiedzę mają tylko ci, którzy się w temat zaangażują.

01P1060660m

Zdaniem dr. Korkucia obecne nadal w przestrzeni publicznej sowieckie pomniki są jednoznacznym utwierdzaniem historycznego kłamstwa. Na większości z nich są symbole totalitaryzmu lub odzwierciedlają one politykę prowadzoną przez rzeczywistych okupantów Polski. Historyk przywołał inskrypcję na pomniku „Czterech śpiących”, która brzmi: „Chwała bohaterom Armii Radzieckiej. Towarzyszom broni, którzy oddali swe życie za wolność i niepodległość narodu polskiego. Pomnik ten wznieśli mieszkańcy Warszawy w 1945 roku”. Następnie pokazał jak bardzo odbiega ona od rzeczywistości powojennej Warszawy.
To nie mieszkańcy decydowali, żeby ten pomnik wznieść, bo nastroje nie sprzyjały ani w Warszawie, ani gdziekolwiek w Polsce temu, żeby wznosić pomniki sowieckie. Armia Czerwona nie przyniosła ani wolności, ani niepodległości. Taki monument można zachować jako pomnik propagandy w muzeum totalitaryzmu. Pozostawienie go w tym miejscu, gdzie umieścili go ci, którzy chcieli kształtować nastroje w duchu zakłamania, byłoby podtrzymywaniem tego zakłamania. Tego typu monumenty powinny być pomnikami muzealnymi czyli powinny stracić tę funkcję społeczną, jaką im próbowali nadać twórcy. A tymi twórcami nie było społeczeństwo polskie.


Bardzo interesujące było to, jak naprawdę wyglądało stawianie pomników wdzięczności Armii Czerwonej. Mówiła o tym dr Czarnecka.
– To nie wolą narodu zdecydowaliśmy o wystawianiu pomników wdzięczności Armii Czerwonej. Już w sierpniu 1945 roku została zapoczątkowana akcja masowej budowy pomników na terenie Polski przez organy radzieckie. Z taką inicjatywą wystąpił radziecki generał Szatiłow, wówczas szef wojskowej misji ZSRR w Polsce. To były czasy, kiedy postulaty władzy radzieckiej dla polskich komunistów były niemalże jak rozkaz. Dzięki tej inicjatywie organy polskiej władzy powołały komisję, która rozpoczęła budowę tych pomników na masową skalę, ale również ją kontrolowała i pozyskiwała środki. Nie może być tutaj mowy o woli narodu.

Czarnecka podała przykład Włocławka, gdzie były ogromne problemy ze zgromadzeniem środków na budowę tych pomników. Bardzo często obywatele, a nawet całe zakłady pracy były przymuszane do oddawania składek i wykupywania cegiełek na budowę tego rodzaju monumentów a i tak bez pomocy administracyjnej one by choćby ze względów finansowych nie powstały. A jak już powstały, to od razu były przedmiotem ataków „wdzięcznego” społeczeństwa.
– Już od 45 roku, duża grupa obywateli na terenie całej Polski manifestowała swój sprzeciw wobec tego rodzaju pomników m.in. poprzez zamachy dokonywane na te pomniki. To nie było tylko oblewanie farbą ale nawet ich wysadzanie
– mówiła Czarnecka.


Dr Korkuć przypomniał, że Polacy ginęli z rąk sowieckiego NKWD i Armii Czerwonej oraz z rąk tych służb, które Armia Czerwona przemocą osadziła w Polsce. Historyk podkreślił, że Rzeczpospolita Polska nie powinna pozwalać na pomniki tych, którzy mordowali Polaków i przynieśli nam zniewolenie.
Potwarzą dla naszej pamięci narodowej jest oddawanie hołdu polityce Stalina. Żołnierze Armii Czerwonej, tak jak żołnierze Wehrmachtu, byli żołnierzami z poboru. Owszem, ich nikt nie pytał za co giną ale wydawano im konkretne rozkazy, które wypełniali. Służyli polityce swoich dowódców, którą określał Józef Stalin. Tak jak żołnierze Wehrmachtu służyli polityce, którą określał Adolf Hitler. To, że zarówno ci z Wehrmachtu. jak i z Armii Czerwonej tutaj ginęli, to nie znaczy, że walczyli za wolną Polskę. Byli narzędziami w realizacji polityki Józefa Stalina.
– Ta polityka w latach 1944-45 zmierzała do pełnego podporządkowania Polski. Anektowano połowę przedwojennego terytorium kraju, którą wcielono bezpośrednio do ZSRR. Resztę zniewolono. Nazywanie tego wyzwoleniem jest figurą niemożliwą, semantycznie zafałszowaną, ponieważ wyzwolenie znaczy dać komuś wolność i niepodległość. Jeżeli mówimy, że ktoś, kto nas zniewolił to nas wyzwolił, jest kłamstwem. Tam, gdzie piszemy, że żołnierze Armii Czerwonej polegli za wolność i wyzwolenie Polski, tam kłamiemy. Polegli, realizując decyzje Stalina, które były określane w Moskwie.

01P1060660m

Odnosząc się do pomnika „Czterech Śpiących” Korkuć zauważył, że jest on hołdem dla polityki Stalina i dla tych wszystkich, którzy nieśli Polsce zniewolenie.
– Pomnik na Pradze, inaczej niż groby poszczególnych żołnierzy, to nie jest pomnik szeregowego czerwonoarmisty. To nie jest konkretny Iwan z jakiegoś miasta, tylko uosobienie tego wszystkiego co niosła Armia Czerwona. To są postacie symboliczne wyposażone w emblematy i sztandary, jakie nosiła Armia Czerwona. I to uosobienie niesie konkretne treści, które są kompletnie sprzeczne z naszym doświadczeniem historycznym. Ci ludzie na pomnikach mający sierpy i młoty oraz czerwone gwiazdy, te stwierdzenia o wyzwoleniu Polski, to jest hołd dla tych wszystkich, którzy nieśli zniewolenie, niezależnie od tego czy szeregowy żołnierz tego chciał czy nie. To była polityka Stalina wobec Polski.


Korkuć podkreślił, że państwo polskie zamiast podtrzymywania kłamstw historycznych powinno wywiązywać się z obowiązku pamięci o niewinnie pomordowanych ofiarach Armii Czerwonej. Zacytował fragment poufnego wówczas sprawozdania komunistycznego wojewody krakowskiego z działań Armii Czerwonej na podległym mu terenie: „Sprawozdanie starostów powiatowych zawierają całe litanie wykroczeń żołnierzy Armii Czerwonej przeciwko mieniu i życiu obywateli: napady, rabunki, zgwałcenia kobiet, nawet nieletnich dziewczynek. Zabójstwa mężczyzn stających w ich obronie są na porządku dziennym. Rozgoryczenie, lęk, uczucie niepewności ogarnęło ludność.”

O zgrozo, to właśnie po tym wszystkim w Nowym Sączu powstał pomnik "wdzięczności Armii Czerwonej". W imieniu społeczeństwa, które podpisano na tym pomniku. W jaki sposób to się stało również przedstawiają dokumenty. Korkuć opisał jak do przewodniczącego rady narodowej Nowego Sącza przyszedł generał Pronim, naczelnik zarządu politycznego 4 Frontu Ukraińskiego i poinformował go co następuje: „Wojenny sowiet frontu postanowił przy czynnej współpracy pana wznieść pomnik mauzoleum”. Następnie kazał zgłosić się do sowieckiego komendanta wojennego po: „instrukcje o porządku, terminie i miejscu wzniesienia pomnika”. Nakazał także przyjąć odpowiednią uchwałę rady narodowej.

Tak budowało się nie tylko pomnik ale też produkowało dokumentację, która miała pokazać, że to się działo w imieniu wdzięcznego społeczeństwa. Ale kiedy pojawiały się problemy, kiedy okazało się że to się trochę ślimaczy, bo rada miejska nie garnęła się do tego, nie miała też pieniędzy na taki obiekt, pułkownik Nagatkin z miejskiej komendy wojennej przybył do przewodniczącego i zagroził, że zgoni na przymusowe roboty przy pomniku mieszkańców miasta. Takie same były praktyki niemieckie mówił dr Korkuć.

To była uzbrojona siła okupacyjna, która rządziła się jak w podbitym kraju. Pomniki były świadomą polityką budowania propagandy. Armia Czerwona miała nawet ustalone wzory tych pomników, które były narzucane w różnych okolicznościach.

– Polityka pamięci jest obowiązkiem państwa wobec tych, którzy walczyli o jego wolność. Jeżeli tego nie będziemy robili, to podcinamy gałąź, na której siedzimy, czyli naszą niepodległość
– podkreślił na zakończenie dr Maciej Korkuć.

Niestety, tym ostatnim brakuje miejsc upamiętnień w naszym kraju. Natomiast wiele monumentów „wdzięczności Armii Czerwonej” wciąż stoi w eksponowanych miejscach miasteczek i dużych miast a nawet w stolicy naszego państwa..



https://new.livestream.com/accounts/1782125/events/2796727

Opracował: Czarek Czerwiński

Źródłowe fotografie (przetworzone) - Wikipedia

Opublikowano: Blogpress, ndz., 09/03/2014 - 13:15