czwartek, 9 października 2014

Szkoda, że okupowana Polska nie miała marszałka Pétaina

PA040015

– Dla naszej wrażliwości historycznej jest bardzo trudne do zaakceptowania to, że dobrze by było, gdyby po przegranej kampanii wrześniowej 39 roku znalazł się w Polsce jakiś marszałek Pétain i wypracował kompromis z Niemcami na zasadzie poduszki, amortyzującej uderzenia aparatu przemocy okupanta na naród polski – mówił Piotr Zychowicz na spotkaniu promującym swoją najnowszą książkę „Opcja Niemiecka”.


Jak wiemy podczas II wojny światowej w Polsce nie został wyłoniony żaden kolaboracyjny rząd. Zdaniem historyka nie stało się to jednak dlatego, że wszyscy Polacy byli nastawieni przeciwko Niemcom i nie chcieli takiego rządu powołać, lecz z tego powodu, że Niemcy takiego rządu sobie nie życzyli. Przynajmniej przez pierwszą połowę okupacji. Natomiast chętnych do podjęcia takiej gry było wielu.

Ludzi, którzy chcieli porozumieć się z Niemcami podczas okupacji Zychowicz nazywa bohaterami, co może być szokujące.

– Pierwsze skojarzenie jest takie, że jeżeli ktoś jest kolaborantem, to jest zdrajcą, renegatem i zaprzańcem. Sama współpraca Polaków z III Rzeszą w głowie się nie mieści. Natomiast, jeżeli spojrzeć na sprawę nie przez pryzmat emocji, tylko przyjrzeć się historii, to okazuje się, że we wszystkich krajach okupowanych z wyjątkiem Polski były dwa rodzaje kolaboracji.


PA040006

Te dwa typy kolaboracji, które daje się wyróżnić w krajach okupowanych przez nazistowskie Niemcy podczas II wojny światowej to kolaboracja ideowa i pragmatyczna. Piotr Zychowicz opisał jedną i drugą, zaznaczając, że w Polsce nie było ani jednej, ani drugiej.

– Kolaborację ideową podejmowały najrozmaitsze ruchy totalistyczne, faszystowskie. Na Węgrzech Strzałokrzyżowcy, Żelazna Gwardia rumuńska, Ustasze [w Chorwacji], Szaulisi [na Litwie], wszelka ta swołocz, lokalni narodowi socjaliści i faszyści. Gdyby w Polsce doszło do takiej współpracy, gdyby została wyłoniona jakaś polska partia narodowo-socjalistyczna, to byłaby katastrofa absolutna. Bo jest duże prawdopodobieństwo, że zostalibyśmy wciągnięci w Holokaust.


– Natomiast w okupowanej Europie występował drugi typ kolaboracji, którą nazywam kolaboracją pragmatyczną. Z reguły podejmowali ją szacowni konserwatyści, którzy brzydzili się Hitlerem, ideologią narodowo-socjalistyczną i jej metodami. Ludzie ci uważali, że w sytuacji, w której naród znalazł się pod okupacją, należy ratować to co jest do uratowania.

- Modelowym przykładem jest tu francuski marszałek Philippe Pétain, który skapitulował w 1940 roku przed Niemcami i stanął na czele państwa Vichy. Kiedy zapytano marszałka Pétaina, dlaczego zdecydował się na podjęcie współpracy z Niemcami, odpowiedział, że zrobił to po to, żeby Francja uniknęła losu Polski.



PA040005


W opinii autora „Opcji Niemieckiej” z braku kolaboracji ideowej możemy być dumni, jednak  braku pragmatycznej można żałować.

– Dla naszej wrażliwości historycznej jest to bardzo trudne do zaakceptowania ale dobrze by było, gdyby w Polsce znalazł się również jakiś marszałek Petain i wypracował kompromis z okupantem na zasadzie poduszki, amortyzującej uderzenia aparatu przemocy okupanta na naród polski.

– Straty wśród obywateli polskich podczas II wojny światowej były olbrzymie, idą w miliony, natomiast straty narodu francuskiego nie przekraczają niewielkiego promila. Dotyczy to również Żydów. Polskich Żydów wymordowano 90 procent, a francuskich 25 procent, mimo podjęcia współpracy przez państwo Vichy.


Piotr Zychowicz mówił, że zaraz po zajęciu Polski Niemcy nie mieli sprecyzowanych planów co do tego jak potraktować Polaków. Wśród najwyższych rangą funkcjonariuszy III Rzeszy trwały na ten temat dyskusje.

– Ci, którzy opowiadali się za łagodnym potraktowaniem Polski po wojnie 39 roku, przegrali w wewnętrznym sporze w Berlinie z Himmlerem, Goebbelsem, z tzw. czernią partyjną. Z tymi, którzy powiedzieli, że Polacy są podludźmi i trzeba ich sprowadzić do roli taniej siły roboczej, że elity trzeba wymordować i że centralną Polskę należy zamienić w kolonię a nie państwo kadłubowe.



– Sam Hitler, po tym jak w 39 roku odrzuciliśmy jego ofertę wspólnej wyprawy na wschód, zapałał wręcz dziką nienawiścią do Polski i żadnej współpracy sobie nie życzył. Swoje dołożył Stalin, który sprzeciwiał się temu, żeby na mapie Europy została jakakolwiek Polska.


PA040004

Zdaniem historyka lepiej by było, żeby jakiś umiarkowany reżim rządził środkową Polską a nie „Hans Frank ze zgrają sadystów i bandziorów z Gestapo”. Jak zauważył Zychowicz, w trakcie okupacji chęci Polaków, którzy byliby gotowi do rozmów z Niemcami, topniały wraz z każdym zamordowanym Polakiem i spacyfikowaną wioską. Bardzo szybko Niemcy przelali tyle krwi w Polsce, że uniemożliwili jakąkolwiek myśl o porozumieniu.

Porozumienie polsko-niemieckie byłoby do wyobrażenia, gdyby zostało zawarte bardzo szybko, zanim Niemcy dokonali tych potwornych zbrodni. Wiosną 1940 roku już nie było w zasadzie o czym rozmawiać. Czy terror nie byłby tak dotkliwy, gdyby legalne władze II RP nie uciekły zagranicę i nie pozostawiły narodu na pastwę okupanta? Autor obszernie odniósł się do tego wątku.


Traktujemy jako oczywistość to, że w momencie, kiedy załamało się państwo polskie i nasza bohaterska armia skapitulowała przed Niemcami, to rząd, prezydent, a nawet naczelny wódz (co jest w dziejach oręża polskiego jednym z najbardziej haniebnych epizodów) opuścili po prostu Polskę i pojechali do Rumunii. Mieli nadzieję, że zostaną przepuszczeni do Francji i stamtąd będą dalej rządzili. Stało się inaczej. Francuzi dokonali zamachu stanu, de facto puczu i narzucili wasalny wobec siebie rząd Sikorskiego.


– Była inna droga. Rząd polski zamiast uciekać zagranicę, mógł wziąć odpowiedzialność za to co się stało, pozostać na miejscu i kapitulować. Z dokumentów niemieckich jasno wynika też to, że Polska została tak potraktowana i nie doszło do żadnego porozumienia, dlatego że nie bardzo było z kim rozmawiać. W momencie, kiedy rząd znalazł się na emigracji, to wojna trwała dalej. W sferze domysłów pozostanie to, co by się stało, gdyby zamiast uciekać do Rumunii drogą zaleszczykowską, przywódcy państwa pozostali w Warszawie i kapitulowali.


PA040017


W momencie kiedy nasza armia poniosła klęskę i kapitulowała w pierwszych dniach października 1939 roku, wojna powinna się dla nas zakończyć. Tak jak się zakończyła dla Francji. Był zresztą taki pomysł, żebyśmy kapitulowali razem z Francją wiosną 1940 roku. Paradoks polega na tym, że kapitulacja Polski w 39 roku i podpisanie traktatu pokojowego z Niemcami umożliwiającego rządzenie okrojonym państwem przez rząd polski nie oznaczałoby przecież, że generał Sikorski nie mógłby założyć sobie komitetu wolnych Polaków na Zachodzie.

Postawie rządu II RP po klęsce wrześniowej autor po raz kolejny przeciwstawił Francję oraz to jak wspaniale wykorzystaliśmy polityczne sposobności podczas I wojny światowej.

– Warto zwrócić uwagę, jak genialnie rozegrali tę wojnę Francuzi. Oni obstawili wszystkie możliwe konie. Był marszałek Petain, który dbał o to, żeby wielka krzywda Francuzom się nie działa. I był de Gaulle, który siedział w Londynie i reprezentował Francuzów u Brytyjczyków. Natomiast my jak ślepy, wierny koń poszli jedną drogą.

Była to zasadnicza różnica w stosunku do tego, jak rozegraliśmy I wojnę światową, kiedy nie było chyba żadnego rządu, przy którym nie byłoby Polaków. Dmowski postawił na Rosję, byli Polacy we Francji, marszałek Piłsudski poszedł z państwami centralnymi. To był majstersztyk polityczny i jak wiadomo pierwszą wojnę światową wygraliśmy, II - przegraliśmy w sposób katastrofalny.



PA040002


Piotr Zychowicz zwrócił uwagę na to, że żyjemy w Polsce w błędnym przeświadczeniu co do wspaniałej legendy naszego narodu, który nie poszedł na żadną współpracę z Niemcami. Niestety,  stworzenie Polskiego Państwa Podziemnego, największego ruchu oporu w okupowanej Europie, nie tylko nie wywołuje podziwu w świecie ale jest ignorowane i zakłamywane. Podał przykład.

– Pisałem książkę w czerwcu, kiedy były wielkie obchody D-Day – lądowania aliantów w Normandii. Były tam wszyscy możni tego świata, m.in. prezydent Obama. W pewnym momencie nastąpiło oddanie hołdu partyzantom, którzy nie ulegli Niemcom, wszystkim ruchom oporu, które walczyły z Niemcami pod okupacją. Wszyscy wstali i rozpoczęła się wyliczanka. Wyliczono wszystkie możliwe państwa, Francuzów, Czechów, nawet Niemców. Jakiego jednego jedynego państwa nie wymieniono? Polski. Tego państwa, które miało największe, najwspanialsze państwo podziemne.

Odpowiedział też na pytanie dlaczego tak się dzieje.

– Bo my jesteśmy dla Europy, dla Zachodu narodem kolaborantów, morderców Żydów, państwem "polskich obozów koncentracyjnych". Nikt nie mówi o czeskich czy francuskich obozach koncentracyjnych, które akurat były. Na tym właśnie polega ta brutalna gra, jaką jest polityka, że liczy się tylko i wyłącznie siła, oszczędzanie sił własnych a naiwnych i słabych, którzy siły swoje trwonią, nie szanuje się i nigdy się nie będzie szanować.



PA040003



Hitlerowi i Himmlerowi wydawało się, że jeżeli sterroryzują Polaków, to będą siedzieć spokojnie. Było jednak odwrotnie. Każdy kolejny mord niemiecki napędzał kolejnych stu młodych Polaków do konspiracji. Podejmowano akcje dywersyjne, które wywoływały terror niemiecki. I to my staliśmy na straconej pozycji, tracąc w wyniku masowych egzekucji 100 razy więcej ludzi niż oni.

Historyk mówił, że wśród Niemców byli ludzie, którzy dostrzegli, że polityka terroru jest kontrproduktywna i na dłuższą metę samobójcza, także dla nich samych. Zaczęli więc na własną rękę szukać porozumienia z AK i wcześniej z ZWZ. Zychowicz odsłonił kulisy jednej z takich prób, której celem był jak to określił w depeszy do Londynu gen. Rowecki "spokój za spokój", czyli zatrzymanie niemieckiego terroru w zamian za powstrzymanie się od akcji sabotażowych przez polskie podziemie.

– W próbie porozumienia brał udział płk Janusz Albrecht, który był piłsudczykiem i był bardzo niezadowolony z paktu Sikorski-Stalin, bo pamiętał o przestrodze marszałka, że wrogiem numer 1 są bolszewicy. Aresztowany przez Niemców przystał na ich propozycję pod warunkiem uzgodnienia jej z gen. „Grotem”. Gestapo wypuściło go pod słowem honoru i przetransportowało do Warszawy, gdzie Albrecht rozpoczął starania o spotkanie z Grotem. (..) Jednak Grot nie dość, że z Albrechtem się nie spotkał, to zmusił go de facto do samobójstwa.


PA040016

Tę ofertę odrzucono z przyczyn absolutnie pryncypialno-honorowych wyjaśnił autor "Opcji Niemieckiej".

– Uznano, że to jest niehonorowo a poza tym zastanawiano się, co sobie pomyślą o nas nasi sojusznicy. Jest to przykre ale dla panów z Londynu, którzy toczyli sobie bezpiecznie wojnę z odległości paru tysięcy kilometrów od Warszawy, że ważniejszy był piar i żeby przypadkiem palcem nie pogroził Churchil niż bezpieczeństwo obywateli. Wierzono w kapitał krwi, co było typowym powiedzeniem Sikorskiego. Nie ma czegoś takiego jak kapitał krwi, bo przelana krew osłabia a nie wzmacnia.

Mimo, że oferta Niemców została odrzucona na szczycie Armii Krajowej, to szereg dowódców, głównie na ziemiach wschodnich Rzeczpospolitej, czyli tam, gdzie był najostrzejszy konflikt z partyzantką Sowiecką, zawarło lokalne porozumienia z Niemcami.

Zychowicz wymienił najważniejszych z takich dowódców. Był to m.in. Adolf Pilch (ps. "Góra", "Dolina"), który zawarł pakt o nieagresji z Niemcami w zamian otrzymując od nich broń. Broń od Niemców brał także "Łupaszka" na Wileńszczyźnie.

Czy to szkodziło sprawie polskiej? Jak przekonywał autor „Opcji Niemieckiej” było to jak najbardziej racjonalne działanie w sytuacji frontalnego ataku sowieckiej partyzantki na wschodzie, po zerwaniu stosunków dyplomatycznych między rządem polskim a Sowietami.

PA040019


Partyzantka sowiecka Niemców nie atakowała, natomiast zajmowała się przygotowywaniem gruntu pod sowietyzację Polski: mordowała Polaków, tropiła oddziały AK, które nie miały broni. Zrzutów broni dla oddziałów kresowych, za linię Curzona, odmawiał Londyn, co daje też do myślenia o rzeczywistych intencjach naszego sojusznika. Ci ludzie znaleźli się w sytuacji dramatycznej. To co wyrabiała partyzantka sowiecka na Wileńszczyźnie i Nowogródczyźnie to było coś niepojętego: masakry całych wiosek, grabieże i gwałty.


– W tej sytuacji wspomniani oficerowie wzięli broń od Niemców i zawarli z nimi pakt o nieagresji. Pozwoliło to diametralnie zmienić obraz sytuacji i wytępić bandy bolszewickie jedna po drugiej co było ogromną ulgą dla miejscowej ludności. Świetne efekty jakie przyniosły te lokalne porozumienia na Wileńszczyźnie i Nowogródczyźnie właściwie rozstrzyga sprawę, że „Grot” powinien podjąć takie porozumienie w skali całej Polski.


Całe spotkanie z Piotrem Zychowiczem w nagraniu dźwiękowym.



Relacja: Czarek Czerwiński

Galeria zdjęć: https://www.flickr.com/photos/92004841@N05/sets/72157648121419737/

Książka do nabycia m.in. w księgarni multibook