"Mamy wejść do grupy, w której będziemy obserwatorem, bez głosu decydującego, za ogromną cenę polityczną, odnoszącą się do wartości fundamentalnych dla naszego bytu narodowego." - powiedział prezes PiS Jarosław Kaczyński podczas konferencji "Nowe porządki w Europie", która odbyła się w sobotę w gmachu Senatu RP.
„Prawdopodobnie na naszych oczach rodzi się jakaś nowa Unia” – powiedział Witold Waszczykowski otwierając konferencję „Nowe porządki w Europie – „tym bardziej debata, którą chcemy przeprowadzić, jest szczególnie uprawniona”.
W czasie konferencji głos zabrali: prezes PiS Jarosław Kaczyński, Piotr Naimski, Krzysztof Szczerski, Karol Karski, Kazimierz M. Ujazdowski, Ryszard Legutko. Udział w dyskusji wzięli: Krystyna Pawłowicz, Ryszard Czarnecki, Zbigniew Kuźmiuk. Konferencję podsumowała Anna Fotyga.
Sala znajdująca się w gmachu Senatu RP była wypełniona uczestnikami tego spotkania, zabrakło miejsc siedzących.
Przedstawiany część 1 relacji z tej konferencji.
Jako pierwszy głos zabrał prezes PiS Jarosław Kaczyński.
„Mamy dzisiaj dyskutować o sprawach istotnych, bardzo mocno wpływających na status naszego państwa, ale także na sytuację Polaków” - zaczął swoje wystąpienie tymi słowami.
„Planowaliśmy tę dyskusję od dawna” – podkreślił. – "Nie jest ona odpowiedzią na błazeńskie wystąpienia pewnego ministra. Ale nie wiedzieliśmy, że odbędzie się ona w tak szczególnym momencie, gdy posiedzenie Rady Europy zakończyło się decyzjami bardzo daleko idącymi, które mają wpływ na kształt Unii Europejskiej, ale mogą mieć bardzo daleko idący wpływ na sytuację naszego państwa” – powiedział, odnosząc się do piątkowych ustaleń szczytu UE*.
„Obecny rząd podjął decyzję o daleko idących skutkach, decyzje o tym, że Polska ma przystąpić do umowy, której sens z naszego, polskiego punktu widzenia jest następujący. Mamy oto ograniczyć, i to ograniczyć w bardzo istotnym stopniu, naszą suwerenność i to w tych sprawach, które dla funkcjonowania demokracji są szczególnie ważne. Jeżeli spojrzeć na dzieje europejskie i co za tym idzie, światowej demokracji, to była ona budowana wokół sporu między władcą a jego poddanymi o podatki, o pieniądze. Wokół tego budowano mechanizmy demokratyczne, związane z wczesnym parlamentaryzmem, który później dojrzewał, doprowadził do powstania tych form demokracji, które funkcjonują dzisiaj. Otóż właśnie ten obszar ma być dzisiaj poddany szczególnej kontroli, kontroli zewnętrznej, której charakter nie jest do końca określony, bo umowa nie jest zmianą traktatu, tylko umową dodatkową. W związku z tym powstaje pytanie, kto w gruncie rzeczy ma kontrolować".
„Mamy do czynienia z daleko idącą próbą - bo ciągle to jest jeszcze próba, decyzje ostateczne jeszcze nie zapadły - ograniczenia naszej suwerenności i co za tym idzie także ograniczenia naszej demokracji. Nasz status obywateli, przy przyjęciu tego rodzaju regulacji, będzie statusem znacznie słabszym niż dotychczas. Wpływ naszego głosu, głosu jako wyborców, będzie ograniczony, będzie korygowany przez czynnik zewnętrzny”.
Po drugie wejście do tej umowy będzie nakładało na nas obowiązki także o charakterze finansowym. Będziemy za znalezienie się w tej nowej, trudnej dzisiaj do określenia, nie nazwanej jeszcze strefie, płacić, i to będzie opłata suta. Nie można jej jeszcze dokładnie określić, ale jeśli to ma być 50 mld euro w ramach tych 200, które mają być zapewnione dla państw bankrutujących, to nasz udział – gdyby go liczyć na podstawie ludności kraju – musiałby być udziałem bardzo poważnym. Można przypuścić, że oświadczenia Banku Narodowego, które zostały złożone, oznaczają, że podstawą tego płacenia, zasobem, do którego mamy się tutaj odwołać, jest rezerwa dewizowa Banku Narodowego. Te 74 mld euro, które w tym zasobie w tej chwili mamy”.
„Dotychczas przyjmowaliśmy zasadę, i to było przyjmowane przez wszystkie rządy, także ten nasz, że ten zasób jest nienaruszalny nawet wtedy, jeżeliby chodziło o podjęcie jakichś ważnych z punktu widzenia rozwoju polskiej gospodarki przedsięwzięć, np. gdyby chciano do tego sięgnąć dla podjęcia jakichś inwestycji, dla zwiększenia funduszu rozwoju naszego kraju. Dziś mamy ten zasób naruszyć po to, żeby sfinansować bogatszych od nas i to znacznie bogatszych od nas. Jest to sytuacja w najwyższym stopniu godna zastanowienia. Jeśliby nie określić tego ostrzej".
"Dalej mamy kwestię naszego statusu w tej nowej Unii, tutaj jasności nie ma. Do eurolandu w tej chwili nie wchodzimy, czyli w zasadzie jesteśmy tylko obserwatorem. W ostatnich godzinach pan Lewandowski, komisarz UE, stwierdził, że jeżeli będziemy płacić to będziemy mieli głos, nie potrafię odpowiedzieć Państwu jak to będzie naprawdę, ale wszystko wskazuje na to, że jednak głosu mieć nie będziemy. Krótko mówiąc, mamy wejść do grupy, w której będziemy obserwatorem, bez głosu decydującego, za ogromną cenę polityczną, odnoszącą się do wartości fundamentalnych dla naszego bytu narodowego, dla charakteru naszego państwa i dla naszego statusu jako obywateli. To jest decyzja, która wymaga najgłębszego zastanowienia.
Jest jeszcze kwestia naszego przyszłego wejścia do euro. Można zakładać, że zgłoszenie się do obecności w tym nowym tworze jest też zobowiązaniem do szybkiego czy względnie szybkiego wejścia do strefy euro czyli przyjęcia tej waluty. (..) Bardzo wielu ekonomistów i to tych o bardzo mocnej pozycji w polskich naukach ekonomicznych (..) wyraźnie pisze, że Polska do wejścia do strefy euro jest całkowicie nieprzygotowana, że dla takiego kraju jak nasz oznacza to bardzo daleko idące ekonomiczne zagrożenie. Mamy tu kolejną konsekwencję tej zdumiewającej decyzji".
"Nie można tej decyzji rozpatrywać bez uwzględnienia małego kontekstu określonego przez wystąpienie ministra Sikorskiego w Berlinie, gdzie gotowość do podporządkowania się Niemcom została sformułowana wprost: „Bądźcie naszymi przywódcami”, my jesteśmy gotowi się podporządkować, bo na takiej relacji polega przywództwo, ale także trzeba się odwołać do kontekstu szerszego, który dzisiaj jest opisywany we wszystkich organach prasy europejskiej, polskiej także. To jest rozwiązanie niemieckie czyli krótko mówiąc przyjęcie tego rozwiązania oznacza, że status kliencki, który przyjęła Polska pod rządami Donalda Tuska zostaje ostatecznie potwierdzony i zinstytucjonalizowany. To nic innego jak tylko stwierdzenie, że Polska jest państwem nawet już nie drugorzędnym, bo w hierarchii statusów państwa, status kliencki i to wobec państwa, które supermocarstwem nie jest i być nie może, bo jest na to za słabe i ekonomicznie, już nie mówiąc o zupełnym braku siły militarnej, to jest status bardzo niski".
Powstaje wobec tego pytanie, czym kierują się ci, którzy tego rodzaju decyzje podejmują. Próba racjonalizacji tych decyzji jest możliwa tylko wtedy, jeżeli odwołamy się do interesów czysto osobistych, jeżeli odwołamy się do jakiejś perspektywy osobistych karier, osobistych awansów w ramach UE, bo żadne rozumowanie, które odnosi się do interesu narodowego tego rodzaju decyzji usprawiedliwić, uzasadnić nie może".
"To jest sytuacja, która ma swój wymiar konstytucyjny. (..) Nie ma żadnej możliwości przyjęcia tego rodzaju rozwiązań niż tylko poprzez zastosowanie odpowiedniego artykułu konstytucji*|, a więc poprzez odwołanie się do większości 2/3 parlamentu. I tych 2/3 w polskim parlamencie nie ma” - oświadczył prezes PiS.
"Mogę z łatwością odtworzyć próbę kolejnej socjotechnicznej gry, która będzie prowadzona przez rządzących, po to, żeby ich niepowodzenia, ich skrajne niedołęstwo, ich nieumiejętność rządzenia krajem zrzucić na innych, na zasadzie: "Nie zgodziliście się na tego rodzaju rozwiązania to teraz macie". Ale z całą pewnością Prawo i Sprawiedliwość nie da się w ten sposób szantażować. My tego rodzaju rozwiązań nie przyjmiemy i nie będziemy ich traktowali jako obowiązujące, jeżeli nie będą przyjęte w odpowiedniej procedurze. To znaczy jeśli przyjdzie czas, a wierzę, że przyjdzie, kiedy przejmiemy władzę, to jeśli te rozwiązania zostaną przyjęte w procedurze innej niż tej określonej w artykule 90 konstytucji, to będziemy je traktowali na zasadzie non est” - zakończył swoje wystąpienie Jarosław Kaczyński.
Pozostałe wystąpienia przedstawimy w drugiej części relacji. Obecnie jedynie zamieszczamy dwa głosy w dyskusji.
Profesor Krystyna Pawłowicz otrzymała duże brawa po swoim wystąpieniu:
"Unia to konstrukcja, w której silniejsze państwa robią co chcą ze słabszymi państwami, i te słabsze nie są w stanie z różnych powodów, się bronić". - powiedziała profesor Krystyna Pawłowicz. - "W związku z funkcjonowaniem Unii w takim kształcie, pojawiło się wiele negatywnych zjawisk, niezwykle szkodliwych, które przemawiają za odrzuceniem obecnej koncepcji. Mieliśmy do czynienia z tzw. harmonizacją prawa polskiego do prawa Unii. Trwa europeizacja Polski i prawa polskiego - polega na upodabnianiu, przekształcaniu, recepcji, przyjmowaniu struktury, logicznie to musi oznaczać odrzucanie tego co polskie, polskich tradycji, polskich rozwiązań, polskiej kultury prawnej. Oznacza to porzucenie tradycji prawa rzymskiego
Europeizacja Polski to jest stopniowe odrzucanie prawa jako takiego - Unia nie posługuje się prawem klasycznym, nie posługuje się definicjami. Europeizacja jest procesem sterowanym zewnątrz. Europeizacja oznacza odrzucenie polskiej waluty. Oznacza nienasycone żądanie przejmowania, wysysania kolejnych kompetencji.
Europeizacja oznacza zmianę ustroju konstytucyjnego Polski, zmianę roli i funkcji polskich organów władzy, sejmu, który ma już tylko uprawnienia wykonawcze, nie stanowi samoistnie prawa. Zmiana roli Rady Ministrów, która jest tylko wykonawcą polityki, która płynie z zewnątrz. Zmiana roli sądownictwa. Europeizacja to jest również marginalizowanie, lekceważenie i unieważnianie polskiej konstytucji" - dodała prof. Pawłowicz. - Nikt się nie pyta w sejmie, czy to jest zgodne z polską konstytucją, czy to jest zgodne z prawem polskim, tylko czy to jest zgodne z prawem unijnym. I naruszają polską konstytucję.
Europeizacja doprowadziła do niezwykle patologicznej sytuacji na gruncie prawa, do równoległego obowiązywania na terytorium Polski dwóch systemów prawnych - prawo polskie, stanowione w trybie konstytucyjnym, i prawo unijne, które wchodzi bezpośrednio, ma pierwszeństwo przed ustawami. Polskie władze na to nie reagują, milcząco przyjmują, że każdy europejski przepis ma pierwszeństwo.
Polski system prawny ma realizować polski interes narodowy, natomiast regulacje i przepisy unijne mają charakter odśrodkowy, wynaradawiający, rozbijający spójność każdego państwa. Europeizacja jest w istocie recydywą socjalizmu..
Mamy kary za nadprodukcję. Gdzie jest ten wolny rynek? Gdzie swobody? U nas się wykonuje politykę, którą Unia nam przekazuje." - powiedziała profesor Pawłowicz.
Ryszard Czarnecki powiedział między innymi:
"Od miesięcy kuluary Brukseli i Strasburgu huczą od plotek, że premier Tusk chce za trzy lata kandydować na szefa Komisji Europejskiej, być następcą pana Barroso. O tym, że ojcem i matką tego pomysłu jest kanclerz Niemiec, pani Angela Merkel. Może w końcu warto zapytać premiera Tuska, czy jego polityka zagraniczna w ostatnich kilkunastu miesiącach nie jest elementem pewnej nieustającej kampanii wyborczej, której celem nie jest dobro Polski i Polaków, tylko zdobycie prestiżowego, ważnego stanowiska szefa Komisji Europejskiej w 2014 roku?. To pytanie trzeba w końcu premierowi Tuskowi postawić, bo być może w tym kontekście jego ustępliwość i zgoda, aklamacja tego, co proponuje zawsze Berlin, często Paryż, czy UE, nie dziwi".
Konferencję podsumowała b. minister Anna Fotyga. Mówiła o wszystkich wystąpieniach, podkreślała kompetencje prelegentów. Dodała, że trzeba także wysłuchać głosu eurosceptyków, takich jak prof. Krystyna Pawłowicz.
"Każde nowoczesne państwo UE ma w swojej polityce taki nurt. W jego interesie jest, żeby ten nurt był głośny i był elementem debaty publicznej. W przypadku PiS osoby, które wyrażają swoje sceptyczne opinie wobec funkcjonowania UE, są wybitnie wykształconymi osobami, których ekspertyzy bardzo często służą w podejmowaniu praktycznych decyzji. To było świetne wystąpienie - oceniła Anna Fotyga - i takie tezy, z którymi bardzo trudno jest czasami euroentuzjastom, niezupełnie dysponującym wiedzą praktyczną, dyskutować. Radzę się czasami w głos pani profesor Krystyny Pawłowicz wsłuchać". - dodała.
Była minister spraw zagranicznych powiedziała także m.in.:
"W czasie, kiedy w polityce międzynarodowej mamy do czynienia z bardzo niebezpiecznymi tendencjami - one zostały przedstawione przez dzisiejszych panelistów - w czasie, w którym Unia Europejska zapędziła się w ślepy zaułek, w czasie w którym w Polsce jest niezwykle kompromistyczny rząd, którego jedynym celem jest wpisanie się w główny nurt polityki europejskiej, który pozwala zachować dobry wizerunek medialny, największa partia opozycyjna przedstawiła Państwu swoją diagnozę sytuacji, niebezpieczeństwa, pułapki, ale również scenariusze, drogę wyjścia, swoją własną wizję UE, która wcale nie jest utopią, do której trzeba wrócić".
"Jeżeli nie wrócimy do wizji ojców - założycieli i polityki, jaką prowadził śp. Lech Kaczyński, to pozytywnego europejskiego projektu nie będzie. Będzie to Unia oparta na hegemonii dużych państw członkowskich narzucających swoje interesy".
Pozostałe zdjęcia:
Relacja: Margotte
*Na szczycie UE w Brukseli 17 państw eurolandu oraz kilka innych, w tym Polska, zgodziło się na wdrożenie nowych zasad dyscypliny finansów publicznych (tzw. umowa fiskalna). Zakładają one m.in. wprowadzenie automatycznych sankcji za łamanie dyscypliny budżetowej dla krajów przekraczających limity deficytu i długu publicznego, a także wpisanie do konstytucji przez wszystkie kraje tzw. złotej zasady utrzymywania zrównoważonych budżetów. Uzgodniono też m.in., że 200 mld euro zostanie przekazane Międzynarodowemu Funduszowi Walutowemu, który przeznaczy je na pomoc zadłużonym gospodarkom. 150 mld euro miałoby pochodzić od krajów strefy euro, a 50 mld euro od krajów spoza strefy euro. Przewodniczący Rady Europejskiej Herman Van Rompuy ocenił w piątek, że ratyfikacja nowego paktu fiskalnego powinna nastąpić do połowy 2012 roku.
** **Art. 90 konstytucji mówi, że Polska może na podstawie umowy międzynarodowej przekazać organizacji międzynarodowej lub organowi międzynarodowemu kompetencje organów władzy państwowej w niektórych sprawach; ustawa, wyrażająca zgodę na ratyfikację umowy międzynarodowej jest uchwalana przez Sejm większością 2/3 głosów w obecności co najmniej połowy ustawowej liczby posłów oraz przez Senat większością 2/3 głosów w obecności co najmniej połowy ustawowej liczby senatorów.