
"Podzielenie wizyty narodowej na dwie odrębne stało się przyczynkiem całej tragedii, której skutki odczuwamy do dzisiaj i będziemy odczuwać jeszcze przez wiele dziesięcioleci". Melak zarzucił Donaldowi Tuskowi to, że nie zwrócił się o pomoc do sojuszników: NATO i Unii Europejskiej, które to państwa miały możliwości materialne i techniczne aby wykryć prawdziwe przyczyny tej katastrofy.
"Zwrócił się za to do tych, którzy wyprodukowali feralny samolot, którzy go remontowali i którzy mieli zapewnić bezpieczeństwo lotu i lądowania. Niszczono samolot, nie zgodzono się na to, aby w oblocie kontrolnym brali udział polscy specjaliści, nie pozwolono im badać szczątków wraku samolotu, nie dopuszczono także do wglądu filmów z wieży kontroli lotów" - punktował postępowanie rządu w sprawie katastrofy Melak.

"Tak jak przez kilkadziesiąt lat funkcjonowało kłamstwo katyńskie, tak na naszych oczach rodzi się kłamstwo smoleńskie, w którym czynny udział biorą konstytucyjni ministrowie rządu premiera Tuska". (...) Pani minister Kopacz kłamała, mówiąc, że w sekcjach zwłok tych, którzy zginęli, brali udział polscy lekarze i polscy prokuratorzy". (...) "Bez żadnej presji rodzin, z urzędu, niezwłocznie prokuratura powinna przeprowadzać sekcje zwłok polskich obywateli, którzy zginęli w Smoleńsku. Tego nie dokonali i myślę, że za to będą kiedyś rozliczeni".

Andrzej Melak mówił nie tylko o katastrofie smoleńskiej ale też o tym, co robił w czasach PRL wraz ze swoim śp. bratem Stefanem. W opozycji do komunistycznej władzy walczyli o pamięć i prawdę o zbrodni katyńskiej. Najgłośniejszą akcją braci było postawienie na Powązkach Wojskowych pomnika upamiętniającego zabitych przez NKWD oficerów. Andrzej Melak opisał ze szczegółami, jak wraz z bratem i grupą znajomych wykonali pomnik a następnie przetransportowali go na Powązki i postawili w tzw. dolince katyńskiej obok pomnika Gloria Victis. Historia ta mogłaby posłużyć za scenariusz do sensacyjnego filmu. Już sama myśl, aby w publicznym miejscu, pod okiem bezpieki, która niszczyła najmniejsze formy upamiętnienia Katynia, postawić pomnik, była szalona. A to miała być forma 6-metrowego krzyża.

Aby nie zdekonspirować celu swoich działań poszczególne elementy tego pomnika kupowano i wykonywano w różnych zakładach kamieniarskich i u różnych rzemieślników. Następnie montowano je przez ok. rok w ukryciu - w garażu Arkadiusza Melaka na Olszynce Grochowskiej. Postanowiono, że pomnik stanie na Powązkach 31 lipca 1981, czyli w przeddzień rocznicy wybuchu Powstania Warszawskiego, kiedy na cmentarz przychodzą tłumy warszawiaków. Po rekonesansie na cmentarzu stwierdzono, że pomnik może być wwieziony tylko jedynymi samochodami, które mają tam dostęp, czyli wozami MPO. Pomnik transportowano dwoma takimi samochodami. Po tym jak udało się zmylić czujność strażnika przy bramie i wjechać na teren cmentarza, w ciągu godziny pomnik stanął. Napis z 40-centymetrowych cyfr: "1940" na ramieniu krzyża przełamywał rosyjską wersję kłamstwa i przerywał zmowę milczenia.

Andrzej Melak opowiadał także o swojej rodzinie, zwracając uwagę na to, jak wielkie znaczenie dla dojrzewających młodych ludzi ma zaszczepienie w nich miłości do ojczyzny przez starsze pokolenia. To właśnie dzięki opowiadaniom dziadka m.in. o Powstaniu Styczniowym i Listopadowym, w których brali udział jego przodkowie, zrodziło się w braciach zamiłowanie do historii i kultywowania pamięci o tych, którzy oddali życie za wolną Polskę.

Rodzinną parafią Melaków była parafia św. Wacława w Kawęczynie, którą od końca lat 40. tworzył ks. Wacław Karłowicz, kapelan Powstania Warszawskiego. To właśnie z księdzem bracia rozpoczęli dzieło upamiętnienia ofiar bitwy pod Olszynką Grochowską - największej i najkrwawszej (w ciągu 8 godzin zginęło tam ponad 7,5 tys. Polaków i ponad 10 tys. Rosjan) bitwie Powstania Listopadowego. "Patrząc na niszczenie Olszynki Grochowskiej, miejsca tej największej bitwy, postanowiliśmy wraz z księdzem upamiętnić to miejsce. W okresie międzywojennym odwiedzał je zarówno Józef Piłsudski, jak i Stefan Starzyński. (...) W okresie powojennym ta część Warszawy była całkowicie zaniedbana. Władze komunistyczne absolutnie nie chciały upamiętniać miejsca związanego z walką Polaków z Rosjanami. Mogiła, która tam się znajdowała, niszczała.".

Bez wsparcia ani zgody władz, ludzie zgromadzeni wokół ks. Karłowicza i Stefana Melaka zaczęli własnym sumptem tworzyć Aleję Chwały - ustawiano obeliski w postaci głazów narzutowych z przytwierdzonymi tablicami poświęconymi bohaterom, którzy wyróżnili się w czasie Powstania Listopadowego. W tej chwili jest 35 głazów oraz Dzwon Wolności, które razem tworzą liczący 700 metrów najdłuższy pomnik w Europie. Twórcy Alei Chwały, której pomysłodawcą był Stefan Melak, myślą teraz o jej zwieńczeniu kopcem na wzór Kopca Kościuszki w Krakowie.
Andrzej Melak kandyduje do sejmu RP z listy PiS w Warszawie.
Relacja: Margotte, Bernard, Czarek