
„Ta duma w żadnym wypadku nie wyklucza krytycyzmu – dodał - wobec własnego społeczeństwa, własnego narodu, własnej historii. Ta duma w żadnym wypadku nie wyklucza tego, że dąży się do zmian, że mówi się, że powinno być lepiej niż jest, że powinniśmy sami siebie naprawiać. My uważamy, że trzeba tak robić, że Polska wymaga zmian, wymaga naprawy. Ale to dążenie do naprawy ma swoje podstawowe założenie: tym założeniem jest miłość Ojczyzny, po prostu miłość Ojczyzny”.
"Na świecie jest coś takiego jak hierarchia narodów. Może to źle, może nie powinno tak być. (..) Ale fakty są takie jakie są. Sposób traktowania Polaków, choćby w Unii Europejskiej, wyraźnie pokazuje, że taka hierarchia jest. A jeżeli taka hierarchia jest faktem, to my musimy zabiegać o to, żeby w tej hierarchii awansować. Bo mieliśmy historię trudną, tragiczną, bo straciliśmy na wiele lat niepodległość (..) Stąd musimy pewne rzeczy nadrabiać, musimy dążyć do tego, żeby także inni uznali nas za to, czym jesteśmy. Że jesteśmy wielkim europejskim narodem. (..) Oni mówią, że to wszystko co na Zachodzie musi być niejako automatyczne, na zasadzie prostego naśladownictwa przeniesione do nas. Otóż nie. To nie jest tak, że my mamy kogoś naśladować. My mamy osiągnąć równie dobre a nawet lepsze wyniki w różnych dziedzinach, ale w oparciu o naszą tradycję, o naszą kulturę".
"Zapytajmy o to dlaczego oni [rząd PO] autostrad budować nie potrafią, mimo że mają pieniądze. Oni tego nie mogą zrobić, tak jak w Polsce nie można od wielu lat zrealizować żadnych innych ważnych zbiorowych przedsięwzięć, dlatego, że w Polsce poza krótkim okresem naszych rządów triumfowała tzw. polityka transakcyjna. To znaczy, że mówi się "tu i teraz", "ciepła woda w kranie", a wszelkiego rodzaju decyzje polityczne większe, mniejsze, szczególnie te, które mają efekty ekonomiczne, są podejmowane na zasadzie transakcji. Tej grupie to, tej grupie tamto - chodzi oczywiście o różne grupy nacisku, grupy biznesowe. Krótko mówiąc, nie ma żadnego planu, żadnego elementu, który by integrował całość. Jest tylko gra zmierzająca do utrzymania władzy i podtrzymania panowania tych, którzy dzięki tzw. procesowi transformacji to panowanie sobie w Polsce zapewnili. (..) Oni [rząd PO] działają w ramach swoich możliwości, tylko te możliwości określane przez politykę transakcyjną są malutkie. Do tego dochodzi ich niewiedza, lenistwo, itp. grzechy główne. (..) O to jest spór. Czy prowadzić taką politykę, czy nie, co przyznawali nasi krytycy, w tym twórca tego pojęcia "polityka transakcyjna", Rafał Matyja, znany politolog, on pierwszy tak to określił, oni wszyscy przyznawali, że co by nie sądzić o rządach PiS, to polityki transakcyjnej nigdy nie prowadziliśmy. Otóż, rzeczywiście, nie prowadziliśmy. To główny powód tego opętańczego ataku, bo to nieprowadzenie polityki transakcyjnej biło w potężne interesy, te, które dzisiaj decydują i które są realizowane z całą konsekwencją przez PO".
"W tej chwili pytanie jest takie, czy będzie dalej polityka transakcyjna? nic w Polsce nie będzie można zrobić? żaden większy plan nie będzie wykonany? Będziemy ciągle mówili jutro - pojutrze, będziemy wszystkim naokoło w pas się kłaniali, nie będziemy mogli podjąć nawet takich spraw jak katastrofa smoleńska, no bo to też komuś przeszkadza? Będziemy w upokarzającej sytuacji gorszości, czy będziemy z niej wychodzić, będziemy maszerować do przodu, bo są po temu warunki. (..) Jest kwestia społecznej decyzji w tej sprawie. Decydujemy się na ten bardzo złudny święty spokój, złudny, bo on się szybko skończy, czy też decydujemy się na spokojnie, ale konsekwentnie przeprowadzoną polityczną zmianę?".

"My chcemy poprzez naszą politykę, także gospodarczą, dążyć do wyrównania poziomu rozwoju w różnych częściach kraju i mówię to do Was, do warszawiaków, bo Warszawa jest najbogatsza w Polsce i to nie będzie w każdym przypadku w Waszym interesie, ale mówię to do Was, bo wiem, że jesteście Polakami i wiem, że chcecie żyć w Polsce, która będzie zintegrowanym, uczciwym krajem, a nie w Polsce, gdzie będą wyspy bogactwa i morze nędzy. Bo tak już jest w wielu krajach na świecie. I to nie jest ten model, do którego powinniśmy dążyć. To jest Trzeci Świat, to jest Rosja. Tam chcemy iść? Tam chcą nas prowadzić?".
„Stoimy przed bardzo ważnym wyborem, wyborem między chaosem, nieumiejętnością zorganizowania żadnego większego przedsięwzięcia, polityką, która nas degraduje w stosunku do sąsiadów (..) a tym (..) czy chcemy polityki ambitnej, nastawionej na naród, na jego integrację”.
„W wielu sprawach, nawet jeśli przyjdzie nam pozostać na jakiś czas wyspą, to nią pozostańmy, bo to będzie dobra wyspa, to będzie wyspa wartości, wyspa tego wszystkiego, co buduje człowieczeństwo, co nas odróżnia od istot niższych”.
W odpowiedzi na pytanie o decyzję sądu rozpatrującego sprawę wytoczoną mu przez Janusza Kaczmarka, dotyczącą skierowania prezesa PiS na badania psychiatryczne (decyzja ta została właśnie anulowana), odparł:
"To była wielka, straszliwa wpadka wymiaru sprawiedliwości, być może historycy kiedyś ustalą, co się za tym kryło".
Na pytanie o media w kontekście wyborów parlamentarnych, powiedział:
"Gdybyśmy my, ci którzy dzisiaj działają w Prawie i Sprawiedliwości, kiedyś działali w Porozumieniu Centrum, w innych partiach prawicowych, liczyli na media, to by nas w ogóle nie było. Media są oczywiście ważne, ja bym bardzo chciał żyć w Polsce, w której media będą zrównoważone, to jest warunek normalnie funkcjonującej demokracji, i to co w tym kierunku będzie można zrobić, gdy będziemy mieć władze, zrobimy. (..) Ale także nie mając za sobą mediów, można wygrać. Po pierwsze są kampanie wyborcze (..) po drugie są Państwo, prosiłem, żeby tą wiedzę rozpowszechniać, po trzecie jest ten wielki, nowy ruch medialny, głównie w internecie, ruch ludzi, którzy z tą sytuacją, która jest dzisiaj w Polsce, się nie zgadzają. To naprawdę dzisiaj jest wielkie, piękne zjawisko społeczne. Ile już filmów zostało wyprodukowanych, obejrzanych przez miliony ludzi. Czyli można to obejść. I my musimy to obchodzić, bo to jest barykada, którą wznoszą media. (..) Każda moja wypowiedź, czy moich współpracowników w PiS jest przekręcana, jest na swój sposób interpretowana. Trzeba się do tego przyzwyczaić. My musimy z tym "Szkłem kontaktowym", podniesionym do trzeciej potęgi, wygrać. Możemy wygrać".
Nawiązując do prywatyzacji LOTOS-u, powiedział: "Jeśli LOTOS wpadnie w ręce Rosjan, to w krótkim czasie oni zapanują także nad ORLEN-em, Polska straci bardzo istotny element swojej suwerenności. Bo dzisiaj panowanie nad przemysłem petrochemicznym jest elementem suwerenności. Jeżeli to stracimy to będzie to potężny krok do powrotu do rosyjskiej strefy wpływów. Jest tutaj ktoś na tej sali, kto by chciał do niej wrócić? Powrót do rosyjskiej strefy wpływów oznacza nie tylko straszliwe upokorzenie, nie tylko będzie dla wielu dowodem - no cóż Polacy tacy są, że zawsze w końcu wpadną, wiadomo w co. Będzie to także się przekładało na nasze codzienne losy. Bo Rosjanie altruistami nie są. Jak będą nas mieli u siebie, to będą z tego korzystać, a my będziemy na tym tracić".
Podczas spotkania padło wiele pytań, nie wszyscy zdążyli je zadać. Prezes PiS mówił o młodych ludziach. Odniósł się do sprawy sprzedaży Rzeczpospolitej, mówił także o Annie Walentynowicz i o podręcznikach historii. Odpowiedział również na pytania o politykę wobec małych rodzinnych firm i small biznesu, a także o referendum warszawskie (w sprawie podwyżek i prywatyzacji SPEC). Postulowano przygotowanie ulotek z telegraficznym skrótem programu PiS tak, by go rozpowszechniać wśród niezdecydowanych.
Całe spotkanie trwało prawie półtorej godziny.
Audio:









Relacja: Bernard i Margotte.