niedziela, 3 listopada 2013

Furiacka agresja czy polityka miłości?

Ryszard Legutko
– Niemal natychmiast po ogłoszeniu wyników wyborów w 2005 roku rozpoczął się w Polsce bardzo dziwny spektakl. Nagle okazało się, że wrogiem nie są choroby III Rzeczpospolitej, nie korupcja ani niedowład państwa, tylko, że problemem jest Prawo i Sprawiedliwość – mówił prof. Ryszard Legutko, który w klubie Ronina przedstawił swoje spostrzeżenia na temat sytuacji politycznej w ostatnich latach w Polsce, szerzej opisane w książce „Antykaczyzm”.

Autor mówił, że książka powstała w wyniku jego osobistego doświadczenia jako czynnego polityka, którym został w 2005 roku.

– Po bardzo burzliwym okresie, kiedy większość Polaków doszła do wniosku, że z Rzeczpospolitą jest źle, zanosiło się na nowe otwarcie. Wydawało się, że ten system stworzony po 1989 roku się wyczerpał, skorumpował. Choroba tego systemu, m.in. wielkie afery, była publicznie widoczna. I doszło do wyborów w 2005 roku, gdzie wielu ludzi, którzy nie mieli związku z czynną polityka, tak jak ja, przystąpiło w oczekiwaniu, że może się przydamy, że coś dobrego da się zrobić.

Profesor Legutko przypomniał, że wydawało się naturalne, że PO i PiS jako dwie największe partie wyłonione w wyborach zawiążą koalicję, która jakoś przeprowadzi Rzeczpospolitą przez ten trudny etap. Stało się jednak zupełnie inaczej..

Niemal natychmiast po ogłoszeniu wyników wyborów rozpoczął się w Polsce bardzo dziwny spektakl, który nie tylko mnie zaskoczył. Nagle okazało się, że wrogiem nie są choroby III Rzeczpospolitej, nie jest korupcja ani niedowład państwa, tylko, że problemem jest Prawo i Sprawiedliwość, czyli ta partia, która wygrała wybory prezydenckie i parlamentarne.

Niebywała agresja wobec tej partii była największą agresją z jaką do tej pory spotkaliśmy się w III RP od 1989 roku. Zanim ta partia cokolwiek zrobiła lub czegokolwiek nie zrobiła, doszło do niebywałej eksplozji furiactwa, które było nieporównywalne z tym, co było wcześniej, niezależnie od tego, co się działo.

IMG_3789m

Ta furia rozwijała się, ogarniając coraz większą rzeszę ludzi. Zbudowała mur dzielący społeczeństwo i spowodowała wiele negatywnych skutków w państwie, które trudno będzie zneutralizować.

Za przyczyną tej furii zostały złamane wszystkie standardy, które głoszono od 1989 roku a nawet wcześniej. Takie standardy jak na przykład to, że przeciwnika politycznego należy szanować, nawet jeśli się z nim nie zgadzamy. W szczególności miało to dotyczyć prezydenta Rzeczpospolitej z racji jego funkcji - reprezentanta państwa. Także to, że interes partyjny jest mniej ważny od interesu Rzeczpospolitej oraz że intelektualiści powinni bezstronnie oceniać rzeczywistość a media ją obiektywnie relacjonować. Wszystkie te standardy zostały zignorowane, złamane, zgwałcone.

Legutko mógł to sam ocenić, gdyż przez półtora roku pracował dla śp. Prezydenta Lecha Kaczyńskiego.

Byliśmy przedmiotem permanentnego ostrzału i zupełnie skandalicznych, nierzetelnych, obraźliwych relacji i komentarzy. Widziałem wielokrotnie co naprawdę powiedział Prezydent, co się naprawdę stało i jak to później było przedstawiane.

IMG_3780m

Szczytem hipokryzji zdaniem Legutki okazało się wystąpienie Donalda Tuska o „polityce miłości”.

– Kiedy w 2007 roku wybory wygrała Platforma Obywatelska, szef tej partii, późniejszy premier, mówił o tym, że najważniejsza jest miłość i że jego partia prowadzi politykę miłości to ja jeszcze wtedy byłem przekonany, że w Polsce rozlegnie się gargantuiczny śmiech. Można ludziom różne kity wciskać, ale nie coś takiego, że po dwóch latach niebywałej furiackiej agresji, obrażania, rozpętywania nastrojów, nagle wychodzi facet i mówi, że my to właściwie uprawiamy politykę miłości. I że to zostanie zaakceptowane.

W ocenie autora „Antykaczyzmu” to był nowy fenomen, który trzeba było opisać i wyjaśnić.

– Interesuję się polityką od wielu lat, wiem jak to wygląda w innych krajach, gdzie mieszkałem, nie mam żadnych złudzeń co do debat demokratycznych, ale to co zobaczyłem w Polsce było czymś jakościowo innym. W książce pokazuję ten upadek sfery publicznej, którego nie dało się porównać z tym, co było wcześniej i co jest w innych krajach.

IMG_3788m

Jedną z głównych ofiar tego stanu permanentnej agresji okazała się bezstronność dziennikarzy i intelektualistów. Dyskurs publiczny był jednostronny.

– Zwróciłem uwagę na całkowity upadek bezstronności. Tu nie było żadnej drugiej strony. Szczególnie zdumiało mnie też nieracjonalne zachowania ludzi. Nie było racjonalności, nawet tej najbardziej elementarnej, polegającej na zgodności z własnym interesem.

Autor zastanawiał się nad słabością polityczną współczesnych Polaków i niezdolnością do mocniejszego samodzielnego działania. Jego zdaniem wynika to z historycznie uwarunkowanego przeświadczenia Polaków o tym, że problem można rozwiązać tylko przez likwidację przeciwnika oraz że wewnętrzne konflikty rozwiązywało się w oparciu o możnych sąsiadów.

– Występowało to od XVII czy XVIII wieku, było za PRL-u. Mobilizacja polegała na tym, że nie działamy na rzecz państwa ale na rzecz likwidacji wroga. Charakterystyczna dla Polaków jest też niechęć do myślenia suwerennościowego. Jest w nas wirus niesamodzielności. Na przykład byli ministrowie spraw zagranicznych nie wstydzą się występować w obronie polityka z innego kraju przeciw swojemu konkurentowi politycznemu. Nie dość, że się nie wstydzą to jeszcze jest to dobrze postrzegane przez wiele osób w tym kraju.

– Starałem się wytropić wątek myślenia zależnego. Historia Polski przez ostatnie 200-250 lat czy może nawet dłużej to była historia z krótkim okresem dwudziestolecia międzywojennego, że właściwie myśmy rozgrywali nasze konflikty poprzez zewnętrzne podmioty. Szukaliśmy tam wsparcia w załatwianiu konfliktów wewnętrznych, czasami miało to charakter zdrady, czasami politycznego pragmatyzmu, czasami było to racjonalne uzasadnione, ale to jest jednak nawyk myślenia, że trzeba się odwołać do tego mocniejszego, który jest za naszą granicą.

IMG_3753m

I to był zdaniem profesora Legutki właśnie powód tego, że gdy ktoś (Kaczyński) nagle przyszedł i powiedział żeby w ten sposób nie myśleć, lecz żeby myśleć w kategoriach państwa polskiego, to wywołało to opór. Autor rozważał też przyczyny oporu wobec PiS na forum międzynarodowym.

Prawo i Sprawiedliwość jest partią, która mniej lub bardziej opowiada się po stronie konserwatyzmu. Tymczasem cały ruch polityczny i ideologiczny w świecie zachodnim idzie w odwrotnym kierunku, na lewo, przynajmniej od 1968 roku. I to zarówno partie socjalistyczne, liberalne, jak i tak zwane partie konserwatywne, chadeckie, one wszystkie przesuwają się na lewo. Kiedy się więc pojawi partia, która nie idzie na lewo, zwłaszcza w tych sprawach światopoglądowych, natychmiast wywołuje to wściekłą reakcję i to zarówno tutaj wśród naszych orędowników i apostołów postępu, jak i w krajach Unii Europejskiej.

To samo co teraz ćwiczy Viktor Orban na Węgrzech, to myśmy ćwiczyli poprzednio, być może na jeszcze większą skalę. To jest ideologia zinstytucjonalizowana w regułach spisanych i nie spisanych, utrwalona w języku, w mediach. I nie ma na jej temat dyskusji, nie ma żadnej debaty. Gdy nagle przychodzi taki Kaczyński lub Orban, to się z nimi walczy na forum międzynarodowym i wewnętrznym.

Według prelegenta dzięki Platformie Obywatelskiej bardzo wzmocniły się w ciągu ostatnich kilu lat siły postępu w naszym kraju.

– Interesujące jest to, że siły postępu wzmocniły się nie za sprawą partii ideologicznej, liberalnej, socjalistycznej czy socjaldemokratycznej, która by otwarcie głosiła pewne zasady. Zostało to dokonane za sprawą partii, która jest najbardziej pozbawiona zasad ze wszystkich partii jakie istniały. SLD przy nich to jest klub ludzi pryncypialnych. Oni nie mają żadnych poglądów, jest im dokładnie obojętne co się dzieje, mówią rzeczy sprzeczne, wykluczające się, w zależności od okoliczności. Przez to, że ta partia taka jest, ona uruchomiła pewne mechanizmy. Przez likwidację barier i usunięcie zasad z życia politycznego stworzyła duże pole do działania dla lewicowych sił postępu, które nabrały dużego impetu a jeszcze stoi za tym UE.

P1440715m

Mimo wszystko prof. Ryszard Legutko z optymizmem patrzy w przyszłość.

– Teraz są ludzie, cały ruch społeczny zmobilizowany szczególnie po Smoleńsku, są organizacje, media i dziennikarze, są środowiska inteligenckie, które jeszcze nie były aktywne w 2005 roku. Pod tym względem Polska się zmienia. Działalność tego szerokiego ruchu i rozmaitych podmiotów doprowadziła do tego, że pewne tematy i idee, które wcześniej były marginalizowane, odrzucane czy wyśmiewane, mają już swoją utrwaloną pozycję. Na przykład język suwerennościowy, polityka historyczna, tożsamościowa mają już prawa obywatelskie w sferze publicznej. Oczywiście one są ciągle przedmiotem ataku, ale można o nich mówić, druga strona musi się do nich odnieść a ci, którzy są niezaangażowani słyszą ten język już nie jako przedmiot drwin ale coś, co występuje w Polsce jako alternatywa, która posiada pełnoprawną rację swojego istnienia.

– Coraz bardziej dochodzi do nas świadomość, że to, jaką pozycję zajmiemy zależy od nas samych i wiele tutaj musimy zrobić. Kraje wychodzące z innego założenia, że są jakieś obiektywne, nieuchronne procesy, które zawiodą do szczęśliwego okresu kończyły na śmietniku historii. (..) Uważam, że mimo naszej strasznej historii, różnych zapaści, dwukrotnego przegrania niepodległości, mimo wielu lat niewoli, to jednak jest w tym narodzie potencjał wielkości.

IMG_3739m

Józef Orzeł, prezes klubu Ronina, zauważył, że furiackie ataki na konkurentów politycznych rozpoczęły się zaraz po Okrągłym Stole.

Niezgoda na grubą kreskę, na bezmyślną i bezwolną realizację niejasnych ustaleń Okrągłego Stołu, spowodowała pierwszy atak, który trwa do dziś. Zasady tego ataku są dokładnie te same. Wtedy nie było tylko widać pół narodu lemingów. Ale histeria tej nocy zamachu na rząd Jana Olszewskiego pokazała, że ten podział jest niesłychanie głęboki, że nasze etosy się rozeszły i że w zasadzie nie bardzo jest o czym rozmawiać z drugą stroną. Ten podział dotyka poczucia narodowego, cywilizacyjnego, języka, etosu, wiary.

Za cenne w „Antykaczyźmie” Orzeł uznał zajęcie się przez autora lemingami.

– Dla mnie najistotniejsze w książce było pochylenie się nad statusem moralnym i życiowym leminga. Nie klasy rządzącej, nie urzędników, tylko nad zwykłym lemingiem. Leming przestał myśleć, przestał dostrzegać własny interes i go bronić. Czasem nawet jest zachwycony, że ten interes władza mu uszkadza.

– Lemingów można podzielić na trzy grupy: aparatczyków tego systemu, z którymi nie ma o czym rozmawiać; świadomych lemingów, jak profesorowie Uniwersytetu Jagiellońskiego, którzy pozwolą żeby na uniwersytet wszedł rząd, policja - to się zresztą w PRL-u działo, więc droga jest otwarta; i trzecia grupa lemingów nie do końca świadomych. Być może kiedyś zauważą, że ich interes życiowy został przez ten system złamany, że nie są w stanie przetrwać.



Relacja: Czarek Czerwiński, Margotte, Bernard

Więcej zdjęć ze spotkania: http://tnij.org/xuw2
Nasza recenzja "Antykaczyzmu" tu: http://www.blogpress.pl/node/16799