niedziela, 3 listopada 2013

Narodowe Siły Zbrojne a kwestia ukraińska

„NSZ od samego początku swojej działalności mówiły o sprawie ukraińskiej. Ostrzegały przez czyhającym niebezpieczeństwem. Pisano o tym w broszurach czy gazetach. Narodowcy nie zostali jednak wysłuchani przez pozostałą część  polskiego podziemia” - mówił historyk Leszek Żebrowski podczas poświęconego stosunkowi Narodowych Sił Zbrojnych do kwestii ukraińskiej spotkania zorganizowanego przez Centrum Edukacyjne Powiśle.


IMG_4496m

„Sprawa ukraińska miała trzy fazy. To się nie zaczęło 11 lipca 1943, ale 17 września 1939. Gdy wybucha II wojna światowa i Sowieci w sojuszu z Niemcami wkraczają na teren Polski od Wschodu, mniejszości narodowe na Kresach przystępują do realizacji swoich celów. Powstają wtedy bojówki złożone na północy Kresów z Białorusinów i Żydów, a na południu z Ukraińców i Żydów. Te bojówki niszczą polską inteligencję. Mordują księży, oficerów, nauczycieli. Tam było kilkanaście tysięcy ofiar. O tych ofiarach zapomniano. W jednorazowych miejscach ofiar pochówku tamtych wydarzeń mamy nawet kilkaset ciał. Te groby są niszczone na Białorusi i Ukrainie, a polskie państwo się tym nie interesuje” - powiedział prelegent rozpoczynając swoje wystąpienie.

„Mordy trwały od 17 września przez kilka następnych dni. Jak weszło NKWD te bojówki włączono do sowieckiego aparatu okupacyjnego Ich przedstawiciele są do dziś w Polsce i zajmują eksponowane miejsce w życiu publicznym” - podkreślał Żebrowski.

„Druga faza to jest 22 czerwca 1941, gdy sojusznicy się pokłócili. Hitler „zdradziecko” napadł na Stalina. Wtedy Ukraińcy idą razem z Niemcami. Mają struktury, które wchodzą na terytorium II RP, które było wcześniej pod okupacją sowiecką. Chcą tworzyć samodzielną Ukrainę przy Hitlerze. Oczywiście to długo nie trwało, bo Hitler nie chciał niepodległości tego kraju. Tam powstały jednak bataliony, które ponownie czyściły teren z polskiej inteligencji. Ukraina miała powstać kosztem Polaków” - kontynuował.

„Trzecia faza rozpoczęła się jesienią 1942 roku. Gdy szala zwycięstwa przechyla się powoli na stronę sowiecką, Ukraińcy zaczynają ponownie występować przeciw Polakom. Po Stalingradzie, gdy wszystko jest już jasne, następuje eksterminacja. Nawet Niemcy byli często wstrząśnięci metodami, jakie stosowali Ukraińcy mordujący Polaków. Wycofując się zostawiali nawet często broń oddziałom polskiej samoobrony. Chodziło im o ściąganie żywności z tej ludności i spokój w czasie ich wycofywania się, ale taka pomoc była” - mówił dalej historyk.

„Polacy zamykali się w kościołach, uruchamiali armaty z XVII wieku, aby się uchować. Tam gdzie się nie udało ludność była eksterminowana” - podkreślał.



IMG_4551m

„UPA to nie była partyzantka niepodległościowa. To była wcześniej policja w służbie niemieckiej mordująca Żydów. Nam się zarzuca współudział w Holocauście, a tam nie ma co do tego wątpliwości. Pogromy ludności żydowskiej były dokonywane przez te elementy” – zaakcentował prelegent.

„OUN-UPA zamordowało łącznie ok. 200 tys. osób, jak wyliczył Wiktor Poliszczuk, który pół życia poświęcił na badania tych spraw. On ledwo się uratował z zagłady ukraińskiej, a pochodzi z rodziny mieszanej polsko-ukraińskiej. Bo UPA zamordowało 120 tys. Polaków, ale i 80 tys. Ukraińców – takich, którzy nie chcieli się podporządkować, oddawać dzieci do służby lub takich, którzy pomagali Polakom. Były jednak także właśnie rodziny mieszane. Dla UPA to byli ludzie rasowo zepsuci. Oni dawali wtedy taki wybór: „jak masz żonę Polkę i dzieci z nią, to zabij żonę i dzieci siekierą, to pokażesz, że jesteś prawdziwym Ukraińcem”. Tam zginęło tyle ludzi, ile w Powstaniu Warszawskim” - przypominał.

Dodawał także, że w Polsce istnieje lobby proukraińskie twierdzące, że to były mordy wzajemne, a pojawiają się także i tacy publicyści, którzy uważają, że to Polacy zaczęli mordować Ukraińców. Następnie historyk przeszedł do stanowiska obozu narodowego w sprawie.

„Co ma do tego NSZ? Obóz narodowy był rzecznikiem jednoznacznej polityki wobec Ukraińców. Już Roman Dmowski postulował, aby polityka wobec mniejszości była przejrzysta. Albo chcemy kogoś asymilować, albo dać autonomię. Władze, które były przed wojną, stosowały politykę wieloznaczną. NSZ od swojego powstania zaznaczał, że granica traktatu ryskiego jest granicą nienaruszalną i polskości na Kresach trzeba bronić” - mówił dalej.

IMG_4494m



Następnie zacytował napisany w 1940 roku przez działacza podziemnego Stronnictwa Narodowego Stanisława Piaseckiego artykuł, w którym ostrzegał on przed Ukraińcami, których postrzegał jednoznacznie w roli sojuszników Hitlera w walce z Polakami. Żebrowski przypominał, że NSZ bardzo ściśle domagał się realizowania deklaracji Polskiego Państwa Podziemnego w kwestii ochrony ludności cywilnej. Na Kresach struktury tej formacji były jednak znacznie słabsze od struktur AK. Podkreślał, że narodowcy dokładnie dokumentowali ukraińskie zbrodnie, ale ich dokumentacja w czasie aresztowań po 1944 roku trafiła w ręce UB. Zaznaczał także, że apele o zdecydowane działania przeciw UPA spotykały się przez długi czas z brakiem reakcji pozostałych stronnictw Polski Podziemnej.

„Kiedy Leon Mrzygłocki został delegatem rządu we Lwowie, ujawnił przedstawicielom podziemia dokumenty swych poprzedników, z których wynikało, że część środowisk AK-owskich prowadziła rozmowy z UPA, gdy trwały już mordy na Polakach” - dodawał.

Następnie przypomniał, że do akcji odwetowych na Ukraińcach doszło dopiero po największej rzezi na Polakach. Te akcje jednak i tak były potem wykorzystywane przez ukraińskich historyków do twierdzenia, że na Kresach Polacy i Ukraińcy mordowali się wzajemnie. Podkreślał także, że dokumentacja UPA jest na dużą skalę fałszowana. Przykłady takich manipulacji opisywał Wiktor Poliszczuk. Historyk zaznaczał, że podobnie jak w przypadku zbrodni komunistycznych, zbrodniarze z UPA nigdy nie zostali ukarani.

„Żydzi ścigają swoich prześladowców na wózkach inwalidzkich, a tu nie można? Dziś najwyższe polskie władze państwowe odmawiają patronatu nad uroczystościami przypominającymi o Rzezi Wołyńskiej, stawiają pomniki z błędami, a w ideologii współczesnej Ukrainy odwoływanie się do UPA to jest patriotyczna tradycja. Umarli się już o nic nie upomną, ale my możemy coś zrobić. Upowszechnić wiedzę, oznaczyć miejsca kaźni, formalnie rozliczyć te sprawy. Jesteśmy im to winni” - akcentował Żebrowski.





IMG_4548m

IMG_4509m

IMG_4560m

IMG_4547m

IMG_4481m

IMG_4505m

IMG_4568m

Relacja: Piotr Mazurek, Margotte i Bernard

Opublikowano:
Blogpress, pon., 09/09/2013 - 08:56